sobota, 8 marca 2014

One Part Miejsce II | Autor: Dulce

'Skrywana miłość' 

Natalia całkiem inaczej wyobrażała sobie swoją przyszłość. Już za czasów Studia widziała siebie i Maxiego, jak kilka lat później składają sobie małżeńską przysięgę. Jednak, gdy skończyli ostatni rok nauki w tej prestiżowej szkole muzycznej, ich drogi się rozeszły. Urwał im się kontakt. Brunetka starała się o nim zapomnieć, bo przecież życie toczy się dalej. Była przekonana, że nie znaczyła dla niego tyle, co on dla niej. Nie odezwał się w końcu ani razu, przez te długie cztery lata. A ona czekała, cały ten czas czekała na wiadomość od ukochanego, jednak na próżno. Starała się żyć normalne. Często się uśmiechała, nie chciała nikomu pokazywać jak jej ciężko, jak bardzo cierpi. Wydawało jej się, że prawdę znała tylko Violetta. Bardzo zżyła się z szatynką, myślała, że tylko ona wiedziała co tak naprawdę przeżywała. Jednak myliła się. 
     Był jeszcze ktoś, kto wiedział, że uśmiech nie schodzący z jej twarzy, to tylko pozory. Nigdy mu nic nie mówiła, ani ona, ani Violetta. Ale on wiedział. Nie da się opisać tego, co czuł. Na pewno bezradność, przecież miłość jego życia cierpiała. Dobijało go to, że nie mógł nic z tym zrobić, nie mógł jej pomóc, choć tak bardzo chciał. Co do tego nie ma wątpliwości. Niczego nie pragnął bardziej niż jej szczęścia, pragnął go nawet bardziej niż własnego. Bo to właśnie na tym polega miłość. Dobro drugiej osoby jest dla nas ważniejsze niż nasze własne. A on niewątpliwie ją kochał. Już za czasów Studia coś do niej poczuł, myślał że to tylko zauroczenie, chwilowa fascynacja, i niedługo mu przejdzie. Ale tak się nie stało. Jego uczucie rosło z każdym dniem, a on nie potrafił nad tym zapanować. Na początku próbował z tym walczyć, wypierał się tego nawet przed samym sobą. Jednak na niewiele się to zdało. Za każdym razem, gdy Ją widział, jego serce gwałtownie przyśpieszało. Momentami miał wrażenie, że chce wyrwać się mu z piersi, tylko by znaleźć się przy Niej. Jej uśmiech stał się dla niego niczym słońce dla osoby, która ostatnie lata żyła w ciemności. Bo tak rzeczywiście z nim było. Czymże jest życie jeśli pozbawimy go tego, co daje mu najwięcej barw - miłości?
     Uwielbiał na nią patrzeć. Mógł to robić godzinami. Bez końca podziwiając jej wszystkie zalety. Nie potrafił oprzeć się jej oczom. Ich głębia go pochłaniała bez reszty. Dlaczego, tak z pozoru zwyczajne, brązowe oczy tak na niego działały? Nigdy tego nie rozumiał. Kolejną rzeczą, którą w niej kochał, był jej uroczy, śnieżnobiały uśmiech. Gdy go widział, niczego więcej nie potrzebował do szczęścia. Kochał jej włosy. Krótkie, kręcone, czarne niczym węgiel. Zawsze z zachwytem przyglądał się, jak zagarniała za ucho niesforne kosmyki. Mógł patrzeć bez końca jak błądziły po jej nieskazitelnej twarzy, rozrzucane przez wiatr. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że kochał ją całą. Hiszpanka nigdy nie należała do osób wysokich, i o ile dla niej było to wadą, o tyle dla niego kolejną zaletą. Tymbardziej miał ochotę zamknąć tę niewinną istotę, w swych silnych ramionach. Dać jej poczucie bezpieczeństwa. Stabilizację, wiedział, że o niej marzyła. Co stało więc na przeszkodzie? A raczej kto? Maximiliano Ponte. Dawniej, jeden z jego najbliższych przyjaciół. Ale kiedy wyjechał, zostawiając Naty, szczerze zaczął nim gardzić. Nie rozumiał jak jego kumpel mógł się tak zachować. Nie zostawiając po sobie śladu, nie dając znaku życia, po prostu sobie wyjechał. Komuś mogło się wydawać, że przecież było mu to na rękę, i po części było to prawdą, jednak on przede wszystkim chciał jej szczęścia. Jeśli kochała Maxiego, nie miał zamiaru się wtrącać. Ale po tym, co ten jej zrobił, Włoch zrozumiał, że Ponte nigdy nie będzie dla niej właściwy.
     Był pewny, że on potrafiłby dać jej szczęście, na które zasługiwała, gdyby tylko ta mu na to pozwoliła. Nie chciał się jej narzucać. Po prostu przy niej był. Zawsze, gdy go potrzebowała, był obok niej. Wspierał ją. Stał się jej najbliższym przyjacielem. Ale od początku miał cichą nadzieję, że ona kiedyś odwzajemni jego uczucia, a ich relacja przerodzi się w coś więcej. Ba! On był gotowy się jej oświadczyć w każdej chwili, gdyby tylko dała mu jakiś znak, że czuje do niego to samo, co on do niej. 
     Nie mógł dłużej znieść jej cierpienia. Nie potrafił przyglądać się temu bezczynnie. Gdyby mógł, wziąłby cały ból z jej serca do swojego. Tylko niech by ona nie cierpiała, nie uroniła już ani jednej łzy. Trudno opisać co czuł, za każdym razem, gdy widział jak sama siedzi na ławce w parku, jaka jest smutna, jak bliska płaczu. Jak samotna była. W istocie otaczało ją wiele ciepłych i życzliwych osób. Nigdy nie była sama. Ale zawsze była samotna. Jej serce ściskał niesamowity ból, a on niemal go wyczuwał. Cierpiał razem z nią. Ona nawet nie zdawała sobie sprawy ile kosztowało go spędzanie z nią czasu. Wiedział, bowiem że oprócz krótkich, ulotnych chwil, kiedy to naprawdę z nim była, kiedy byli razem, ona często myślami znajdowała się gdzieś indziej. Przy Nim. Wiedział, kiedy tylko materialnie z nim była. Widział to w jej oczach. Zawsze, gdy o nim myślała, pojawiały się w nich żal, smutek, tęsknota. W takich chwilach czuł potworne ukłucie w sercu. Jakby ktoś wbijał w nie miliony szpilek. Ona była tak blisko, a jednocześnie tak daleko... Ile on by oddał żeby tylko zapomniała o Maxim. Poświęciłby wszystko, gdyby tylko mógł wymazać go z jej pamięci.
     Tego dnia, postanowił wyznać jej swoje uczucia. Nie mógł dłużej zwlekać. Może ona da mu szansę? Bał się tej rozmowy, ale wiedział, że musi to zrobić. Teraz albo nigdy. Poszedł do restauracji, w której pracowała. Od razu udał się korytarzem do jej gabinetu. To tutaj. I właśnie w tym momencie ogarnęło go nieopisane przerażenie. Wezbrały się w nim wątpliwości. Serce biło niespokojnie, podchodziło mu do gardła. Zaczęły pocić mu się ręce.

Bądź mężczyzną. Nie zachowuj się jak tchórz- skarcił się w myślach. Wziął parę głębokich oddechów. Niewiele to pomogło, ale był spokojniejszy. Zapukał do drzwi. Usłyszał ciche, ale jakże melodyjne: "proszę". Pociągnął za klamkę. Otworzył drzwi. Dostrzegł sens swojego istnienia, siedzącą przy biurku, zawaloną papierkową robotą. 
Tylko spokojnie, dasz radę- pomyślał, starając się zachować spokój i dodać sobie otuchy, ale tak naprawdę był kłębkiem nerwów. Jego myśli stały się chaotyczne, nie miał pojęcia jak zacząć. 
     - Co chciałeś Fede? - spytała w tak niewinny sposób, że czuł się nieswojo. 
     - Przyszedłem porozmawiać. O czymś ważnym, nawet bardzo ważnym. To nie może czekać. Już i tak za długo z tym zwlekałem.
Zdziwiło go, że udało mu się tak łatwo zacząć. W duchu modlił się żeby głos nie zaczął mu się łamać. Teraz czekał na jej reakcję.
     - Słucham, tylko szybko, mam bardzo mało czasu - powiedziała to niemal błagalnie. Znów wziął głęboki oddech.
     - Natalio- te siedem liter tworzyło najpiękniejszy wyraz na świecie, Jej imię - Chodzi o to, że nie mogę dłużej przyglądać się twemu cierpieniu. Nie umiem patrzeć na ciebie z daleka. Nie potrafię znieść świadomości, że ciągle go kochasz, że o nim nie zapomniałaś, że wciąż jest dla ciebie ważny. Wciąż o nim myślisz, ale ja chcę ci pomóc. Naty, kocham cię - wyraz twarzy brunetki zmienił się z raczej znudzonego, na zaskoczony. Przyglądała mu się uważnie. Nie mogła uwierzyć w to, co jej przed chwilą powiedział, a może nie chciała. On także bacznie się jej przyglądał, próbował coś wyczytać z jej twarzy, z jej oczu. Nie potrafił. Nie dostrzegał nic poza zaskoczeniem wyraźnie wymalowanym na jej twarzy.
     - Nic nie powiesz? Tak, Natalio - kontynuował widząc, że nie może wydusić z siebie ani słowa- dobrze słyszałaś. Kocham cię. Nie umiem przestać myśleć o twoich oczach, twoim uśmiechu, o tobie. Jesteś powodem, dla którego żyję. Oszalałem na twoim punkcie. Nawet nie wiesz jaką ochotę mam cię pocałować, ilekroć cię widzę. Teraz też. Zakochałem się w tobie na samym początku. Jakiś czas z tym walczyłem, ale zrozumiałem, że to nie ma najmniejszego sensu. Moje serce należy do ciebie. I nic nie mogę z tym zrobić, ale wiesz co? Ja nawet nie chcę! Bo nie mogłem lepiej ulokować swych uczuć. Jesteś piękną, mądrą, wspaniałą osobą. To głupie, ale ja nawet marzę o tym, byś kiedyś mnie poślubiła. Daj mi szanse. Proszę. Pomogę ci o nim zapomnieć. Pozwól mi tylko na to. Dam ci szczęście, bezpieczeństwo, stabilizację. Moją miłość. Będę cię chronić. Nie będę naciskać. Wiem, że ja też nie jestem tobie obojętny- rzeczywiście to wiedział, znów zdradziły ją oczy. Mógł z nich czytać jak z otwartej księgi.
     - Masz racje.  Nie jesteś mi obojętny, ja też coś do ciebie czuję, chyba nawet więcej niż mi się zdawało. Ale nie możemy być razem. Ja...
      - Skoro coś do mnie czujesz to dlaczego nie? Gdzie leży problem?- Włoch nic nie rozumiał, był na skraju rozpaczy.
     - Maxi... On...
     W tym momencie do gabinetu Hiszpanki wszedł Ponte, przerywając im rozmowę.
     - On wrócił?- Federico był załamany.- A ty od razu mu wybaczyłaś te cztery lata?! To dlatego nie możemy być razem?! Bo on wrócił?! I myślisz, że cię nie zrani kolejny raz?! Jesteś aż tak naiwna?!- rzeczywiście łatwowierność była słabością charakteru Naty, ale każdy ma wady. Nikt nie jest idealny. Rzecz w tym, że to nie była, tym razem, prawda. Gdyby tylko wzburzony Fede, dał sobie to wytłumaczyć...
     - To nie tak- nie wytrzymała, z jej oczu popłynął potok łez, Włoch ledwo powstrzymał się od podejścia i przytulenia jej.
     - Lepiej nic już nie mów!- powiedział to w sposób tak gorzki... Nigdy nie odnosił się tak do niej. Ale po części go rozumiała, przemawiały przez niego złość i pewien rodzaj pogardy dla jej naiwności. Akurat tym razem nieuzasadniony, jednak ten nie wiedział o tym. Wyszedł trzaskając za sobą drzwiami. Naty pobiegła za nim. Ledwo wybiegła z budynku, a dostrzegła, że wchodzi on na jezdnię, bardzo szybko, nie rozglądając się.
     Widziała to jakby w zwolnionym tempie. Auto z dużą prędkością, mimo usilnego hamowania kierowcy, potrąciło Federico. Pojazd odjechał nie zatrzymując się, aby sprawdzić, czy ofiara wypadku żyje. Natalia z rozpaczliwym krzykiem podbiegła do niego. Zaczęła wzywać pomoc.
     A co czuł on? Pewnego rodzaju ulgę, jego ciało odczuwało teraz przede wszystkim ból fizyczny. Słyszał stłumiony krzyk ukochanej, potem stracił przytomność...



     Ocknął się w szpitalu. W pierwszym odruchu przymrużył oczy, gdyż raziło go światło. Obok łóżka siedziała Ona. Wpatrywała się w niego z troską, współczuciem... Miłością? Pomyślał, że to musi być tylko sen, ale ból w okolicach klatki piersiowej i nóg był zbyt silny, to musiała być rzeczywistość.
     - Ale mnie wystraszyłeś! Nigdy więcej tego nie rób, słyszysz?! Mogłeś nawet umrzeć!
     - A co to za różnica? I tak już nie żyję. To tylko bezcelowa egzystencja, jeśli bez ciebie. Nie robi mi to już różnicy.
     - Nawet tak nie mów!- w życiu nie widział jej tak pewnej, zdecydowanej...
     - Jeśli miałaś poczucie winy, że to przez ciebie, to już nie musisz się o mnie martwić. Jak widzisz, żyję. Idź lepiej do tego swojego Maxiego. Nie przejmuj się mną poradzę sobie z połamanymi żebrami. Gorzej będzie ze złamanym sercem, ale to już nie twój problem. Na co czekasz? Idź do niego!- wcale tak nie myślał i nie chciał tego powiedzieć, ale emocje wzięły nad nim górę.
     - Zrobię to, co będę chciała- znów go zaskoczyła. Tak bardzo się zmieniła... Ile byłem nieprzytomny?- pomyślał zdziwiony zmianami, jakie w niej zaszły.
     - Idź już do niego i da...- przerwała mu pocałunkiem. To było spełnienie jego marzeń. Cóż, nie tak to sobie wyobrażał, ale to w tej chwili było najmniej ważne. Euforia, która mu towarzyszyła niemal całkowicie przyćmiła ból fizyczny, który odczuwał.


Tak rozpoczęła się przygoda, tej dwójki zakochanych, którzy na zawsze już złączyli swoje losy...

**********
Nie wiem jak wy, ale ja dostałam zawału kiedy mi biednego Federa przejechali. xD  Ale na szczęście ktoś tutaj zrobiła happy end. :D  Misiek się spisał, nie uważacie? Biorąc pod uwagę, że to jej pierwszy OP jestem naprawdę zachwycona. ^^

Kolejny szantaż. Tym razem chce zobaczyć 6 komów. ♥

Zapomniałam... Wszystkiego najlepszego dziewczyny. :D 

7 komentarzy:

  1. Nawzajem ;3 Kolejny świetny OP ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentarz walnęłam - nie najdłuższy, ale jest - na blogu autorki ;D
    Ale napiszę xD
    OS jest wspaniały, cudowny i długo by wymieniać ;*
    Jestem zachwycona i zdziwiona, że coś takiego, że takie arcydzieło, może być czyimś pierwszym OS *-*
    Miejsce zasłużone i szczerze gratuluję <3
    Jesteś niezwykła, a Twoja praca jest naprawdę cudna i nie zaprzeczaj!
    Mam nadzieję, że będę mogła cząsto czytać Twoje prace, bo są wspaniałe *-*
    Te amo ;*
    Nowa fanka ;D
    /Katarina

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego najlepszegoo :D a jak na pierwszego OP to dałaś czadu, naprawdę bardzo piękny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny OS czekam na 1 miejsce <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ekstra Dulce masz talent!!
    Myślała, że zemdleje jak potraciła mi fede ^.^
    Czekam na miejsce I
    Całuski ~Ines :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow!
    Poryczałam się.
    I to powinno Ci posłużyć za tysiące słów. ...

    OdpowiedzUsuń