Z jej oczu strumykiem płynęły łzy. Nie mogła nadal uwierzyć w
diagnozę. To nie mogła być prawda, to nie ona. Miała zaledwie
siedemnaście lat, gdy się o tym dowiedziała. Na białej kartce pisało
wyraźnie ,, Wynik pozytywny". Nowotwór ją dopadł. Lekarze dawali jej
miesiąc życia, ostatnie kilkadziesiąt dni w których mogła nacieszyć się
darem danym od Boga.
Siedziała na kanapie, opatulona w różowy koc. Łkała niemiłosiernie,
dławiła się swymi słonymi łzami. Natalia Navarro, dotąd silna i
niezależna dziewczyna, teraz ktoś zupełnie inny. Co chwile spoglądała na
kartkę, która była wyrokiem jej śmierci. Była sama, zupełnie sama.
Rodzice siedzieli na górze, nie potrafili spojrzeć nastolatce w oczy. A
Lena, nadal starała się z tym uporać, w samotności. Za kilka tygodni
miała stracić wszystko, rodzinę, przyjaciół i ukochanego. Już nigdy nie
będzie mogła zaśpiewać swych ukochanych piosenek. Muzyka przestanie dla
niej istnieć.
Dlaczego ona?
Co chwilę zadawała sobie to pytanie.
Jednak odpowiedź przychodziła szybko. Tak chciał Bóg, chciał ją zabrać
do siebie. Jeśli przyjaciele ją kochają, to dadzą jej odejść. Gdyż
miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku
drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia,
czasem wbrew własnemu. Tylko, że przecież jej śmierć nie da jej
szczęścia.
Dziewczyna pozbierała się. Otarła łzy i spojrzała walecznym
wzrokiem w zdjęcie jej przyjaciół. jedynym sposobem, by nie cierpieli,
jest nie mówienie im.
Marco nie świadomy był
co teraz przeżywa jego ukochana. Wszystko było w jak najlepszym
porządku. Codziennie się spotykali, codziennie całował jej suche usta.
Jednak coś było nie tak. Zmieniła się. Stała się pewniejsza siebie,
każdą wolną chwilę spędzała w gronie znajomych, nigdy nie chciała być
sama. Otaczała go taką miłością, jaką nikt go nigdy nie otaczał.
Cieszyła się z najmniejszego drobiazgu. Zauważał piękno w najmniejszym
jesiennym listku. Każda kropla deszczy, była według niej darem od Boga.
Codziennie się jej pytał, co było powodem jej zmiany, ona codziennie
odpowiadała to samo:
Marco, życie trwa tak krótko i należy się z niego cieszyć. Dlatego
spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą. - Nie wiedział jednak,
że ona też niedługo odejdzie...
Dni mijały, a
jej ciało powoli traciło blask. Koniec się zbliżał, ona idealnie o tym
wiedziała. Powoli wpadała w depresje na myśl, że to tylko tydzień.
Codziennie wylewała wiele łez w poduszkę. Przed przyjaciółmi starała się
udawać szczęśliwą i radosną. Mimo, że to były same kłamstwa. Codziennie
zadawała sobie nową porcje pytań.* 'Czy wszystko pozostanie tak
samo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki odwykną od dotyku moich
rąk, czy suknie zapomną o zapachu mojego ciała? A ludzie? Przez
chwilę będą mówić o mnie, będą dziwić się mojej śmierci.' Jej bacie
zawsze tak mawiała:
**'Gdy masz siedemnaście lat, śmierć wydaje ci się gwiazdą odległą o
tyle lat świetlnych, że nawet przez potężny teleskop ledwie ją
widać.' Jednak dla niej śmierć była niczym spadająca kometa. Zbliżała
się z prędkością światła.
Paulo Coelho mawiał:
Umiera się na wiele sposobów: z
miłości, z tęsknoty, z rozpaczy, ze zmęczenia, z nudów, ze strachu...
Umiera się nie dlatego, by przestać żyć, lecz po to, by żyć inaczej.
Kiedy świat zacieśnia się do rozmiaru pułapki, śmierć zdaje się być
jedynym ratunkiem, ostatnią kartą, na którą stawia się własne
życie. Tylko, że ona nie chciała umierać, chciała zostać z Nim.
Nie mogła pogodzić się z tym, że nigdy nie zaśpiewa, nie zaśmieje
się, nie dotknie ust swej prawdziwej miłości. Właśnie Marco... Z jego
straty dziewczyna najbardziej cierpiała. Był jej jedyną i prawdziwą
miłością. Potrzebowała go jak tlenu, jak kwiatek wody. Nie chciała by
cierpiał, tak samo jak ona. Nie wybaczyła by sobie, gdyby on przez nią
zmarnował życie. Jej dusza nie zaznała, by spokoju. Kochała jego bujne
włosy, opuszki jego palców, jego ręce którymi prowadził ją przez świat,
nosek którymi dotykali się po pocałunku, poliki które zawsze całowała na
pożegnanie. To wszystko miała stracić...
Nadszedł ten dzień. Brunet niczego nieświadomy
siedział w domu i komponował piosenkę dla Natalii. Chciał zaśpiewać ją w
dzień jej urodzin, które miały odbyć się za tydzień. Chciał, by
spędzili je wspólnie, tylko ona i on. Miał już zaplanowaną całą randkę.
Kochał tą drobną brunetkę. Chciał z nią spędzić resztę życia. Chciał z
nią stanąć na ślubnym kobiercu. Chciał z nią żyć i umierać. A może, nie
było im to dane.
Po chwili rozległ się dźwięk jego komórki, dostał wiadomość od Leny:
Naty jest w szpitalu. Ona umiera...
Telefon wypadł mu z rąk.
Patrzył
na jej prawie martwe oczy. Widział w nich nie tylko łzy, ale strach on
też się bał. Gdyby tylko wiedział, był by przy niej ciągle i nie
zostawił by ją samej. Z każdą minutą trzymał jej słabiutką rączkę coraz
mocniej. Kochał ją za bardzo i nie potrafił jej stracić. Była dla niego
całym światem, jeśli ona zniknie, przepadnie też sens jakiegokolwiek
życia.
- Marco, przepraszam... - Szepnęła, ale chłopak jej przerwał
przykładając palec do jej suchych ust. Nie ukrywał łez, wszyscy
płakali.
- Nie masz za co przepraszać, nie mogłaś tego
przewidzieć - Rzekł do niej dławiąc się słoną cieczom, spływającą po
jego polikach. Nie miał już sił mówić, w jego gardle utknęłam ogromna
gula. Czemu śmierć przyszła do niej tak szybko? Mieli tyle wspólnych
planów. Chcieli przez życie iść razem, jednak nie mogli uniknąć losu.
Tak chciał Bóg.
- Kocham Cię, byłeś, jesteś i zawsze będziesz moją prawdziwą
miłością. Ale pamiętaj, że jeśli również mnie kochasz, daj mi odejść.
Nie płacz za mną długo, naciesz się życiem, bo tak szybko je tracimy.
Znajdź osobę, która będzie kochać Cię równie mocno jak ja. Pamiętaj ja
zawsze będę patrzeć na Ciebie tam z góry. Pamiętaj o mnie i o naszej
miłości. I pocałuj mnie ostatni raz, ostatni raz przytul moje ledwo
bijące serce - Dodała ostatnimi resztkami sił. On pod koniec musnął
delikatnie jej zimne usta i szepnął do jej ucha ,, Zawsze razem, mimo
to". Ostatni raz objął ją silnym ramieniem, dziewczyna moczyła mu łzami
koszulkę. Chciał by ta chwila trwał wiecznie, by czas stanął w miejscu.
Nie było jednak dane im się długo sobą nacieszyć. Z jej ciało uleciało
wszelkie życie. Serce przestało bić na zawsze. Chłopak po raz ostatni
złapał ją za martwe ręce i zaczął płakać jak niemowlę. Stracił to co dla
niego najważniejsze. Właśnie w tej chwili poszerzyły się grona aniołów.
Marco przemierzał cmentarz w poszukiwaniu tego
jedynego nagrobka. Świat był szary, każdy dzień był cierpieniem bez
niej. Był dzień 11 listopada. Urodziny jego jedynej miłości, Natalii.
Obiecał sobie, że po jej śmierci jakoś pozbiera sobie życie. Starał się
zapomnieć, ale się to mu nie udawało. Codzienni widział ją w swych
snach. Czuł, że gdzieś tam ona jest i chroni go. Starał się być silny,
ale od razu jak doszedł do jej grobu i ujrzał zdjęcie swej ukochane,
zalał się łzami. Złożył ręce do modlitwy i spojrzał w niebo.
- Widzisz, a mówiłem Ci że spędzimy ten dzień razem...
*cytat Haliny Poświatowskiej
** cytat Jonathan'a Carrola
*cytat Haliny Poświatowskiej
** cytat Jonathan'a Carrola
Wspaniały, prawda?
Miejsce II wrzucę kiedy po Partem pojawi się 5 komów. xDTak na zachętę. :)
Świetny <33
OdpowiedzUsuńRyczałam razem z Marco :c
Czekam na miejsce II
~Ines :*
No to mój chyba będzie drugi :)
OdpowiedzUsuńPart był... niesamowity. Wspaniały. Piękny. Genialny.
Brak mi słów, żeby opisać co czuję. Marco i Naty tak bardzo się kochali, a jednak ona musiała odejść. Jej ostatnie słowa były szczerą prawdą.
I jeszcze gdy tak czytałam, to chyba w niektórych miejscach dostrzegałam słowa z piosenki Oli - Jej ostatni rok. Uwielbiam tą piosenkę, jest tak piękna :* I cieszę się, że autorka wplotła jej słowa w opowiadanie.
Co jeszcze mogę dodać?
Wspaniałe, wszystko wspaniałe.
Kocham <3333
PS. Zapraszam do mnie na parta :P
Ale piękny ;* popłakałam sie... ;)
OdpowiedzUsuńZa przeproszeniem, to jest kpina. W opowiadaniu widzę cytaty (zresztą dość sławnych autorów) i sądzę, że powininny być one podpisane, bo to jest przywłaszczanie sobie cudzej pracy. Jeżeli Agnieszka Pasquarelli go nie podpisała, to proszę Ciebie, Sophie, żebyś wyodrębniła fragmenty:
OdpowiedzUsuń"Gdy masz siedemnaście lat, śmierć wydaje ci się gwiazdą odległą o tyle lat świetlnych, że nawet przez potężny teleskop ledwie ją widać." JAKO FRAGMENT CYTATU JONATHAN'A CARROLA,
"Czy wszystko pozostanie tak samo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki odwykną od dotyku moich rąk, czy suknie zapomną o zapachu mojego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą dziwić się mojej śmierci - zapomną." JAKO CYTAT HALINY POŚWIATOWSKIEJ.
Ciesze się, że zwróciłaś na to uwagę i o tym napisałaś. Już się tym zajmuje. :)
UsuńMarco i Naty nie spodziewałam się ;) super <3
OdpowiedzUsuńŚwietny OS <3 Gratuluję autorce ;*
OdpowiedzUsuńGdzieś to już czytałam.....
OdpowiedzUsuńChyba u Ciebie Agnieszko ;-)
Pisałam o tym jakie to jest, ale się powtórzę....
Ti jest piękna historia odzwierciedodzwierciedlająca śmierć razem z miłością.
Podjełaś się trudnego tematu. Gratuluję!:*