sobota, 3 maja 2014

Rozdział 27

'Przypadek albo nie'

 'Słowa nig­dy do nas nie tra­fiają na czas. Zaw­sze mają spóźnienie kosztem naszych uczuć.'

 ~autor nieznany

-Powiesz mi w końcu co się stało?- Złapał ją za ramię i odwrócił twarzą do siebie. Wzrok wlepiła w swoje czarne balerinki i ani myślała patrzeć na Maxiego, stojącego przed nią. Wyszeptała tylko coś na kształt 'nie' i wyrwała się z uścisku przyjaciela.
Było jej źle, coś musiało się stać, ale ona usilnie próbowała być dzielna. Trwała w złudnym przekonaniu, że wszystko jest dobrze.
Jej promienna twarz, rzeczywiście wyglądała na najszczęśliwszą na świecie. Drzwi do teatru stoją przed nią otworem. Ale nie można myśleć o przyszłości, jeżeli nie upora się z teraźniejszością. Musiała to zrobić teraz. Nigdy nie wróci już do swoich błędów; nigdy nie będzie mogła powiedzieć tego, co chciała; nigdy nie będzie mogła zrobić tego, co powinna. 

NIGDY
Szczerze nienawidziła tego słowa.   

Wciąż była cholernie uparta. Nawet jeżeli był tam ktoś, komu naprawdę na niej zależało, zależy i będzie zależeć, prawdziwy przyjaciel, który skoczyłby za szatynką w ogień. Chciał jej pomóc, tak jak zawsze. Ale ona... Violetta naprawdę kochała uprzykrzać sobie życie, uciekaniem od problemów. Najbardziej usamodzielniona nastolatka świata! Wcale się nie zmieniła.
Nie znosił kiedy zbywa go za każdym razem, kiedy próbował dowiedzieć się prawdy. Milkła kiedy tylko usłyszała jego imię, nie mówiąc już o choćby nikłym spojrzeniu w jego stronę. Wszystko między nimi było wczoraj dobrze. Ile mogło się zmienić od tego czasu?
Zachowywała się jak pięciolatka. Tylko gorzej. Jako mała dziewczynka była odważniejsza. Maxi tylko się o nią martwił, nie mogła tego zrozumieć?
Ponte wyciągnął telefon z lewej kieszeni czarnych spodni, wyświetlacz wskazywał godzinę dziewiętnastą zero trzy. Daje jej maksymalnie piętnaście minut.
Na szczęście potrzebowała tylko czasu na dogłębne przemyślenie sprawy. Wytoczyła wszystkie działa; każde 'za' i 'przeciw'. Argumentów na korzyść jej przyjaciela, było znacznie więcej. 
Przeprosiła Ludmiłe, z którą aktualnie rozmawiała.
Radość wciąż odbijała się od jej twarzy i z przekonaniem najszczęśliwszej osoby na świecie. Naprawdę dobrze udawała.
Czemu on zawsze musi mieć racje? 
ZAWSZE 
W jej przekonaniu brzmiało o wiele przyjemniej.

-Przepraszam Maxi-przylgnęła do niego jak najmocniej potrafiła.
-Nie, nie wierze.-odkleiła się od bruneta zdezorientowana.-Violetta Castillo przeprasza. Może załapiesz się do jutrzejszych wiadomości?
-Idiota-szturchnęła go w prawe ramię, na którym miał idealnie wyprasowaną niebieską koszulę.  Wszechświat wybuchł, piekło zamarzło a Ponte ubrał coś innego niż zwykłą koszulkę. Takie niespotykane zjawisko spotkało się z niemałym zamieszaniem. Zwłaszcza ze strony uroczej blondynki.
Ale historie o zachwycie Ludmiły zostawimy na przyjemniejszy wieczór. Nie można ominąć takich wielkich przemian bruneta, zwłaszcza jego wyjątkową przyczynę, którą oczywiście była pewna drobna szatynka i jej godzinę marudzenie. Jak wytrzymał bez niej tyle czasu?

-Idziemy na dwór i pogadamy, co?-pstryknął ją w ten mały, uroczy nosek, który sam się o to prosił. Spiorunowała go wzrokiem i pozwoliła się prowadzić. Dom Francesci wciąż stanowił niemałą zagadkę. Przeszli przez wąski korytarz, w którym dosłownie wszystko było zielone. Zaczynając od ścian, po obrazkach na nich, a kończąc na paskudnych trawo-podobnych płytkach. Koszmar. Każdy zły sen musi się kiedyś skończyć i tak o to z pomocą przyszły drzwi, które wyprowadziły ich na ganek. Niczym się nie wyróżniał. Ciemna, drewniana podłoga, kilka krzeseł i mały stolik. Wszystko wyglądało na bardzo stare, ale nie zniszczone, może trochę wysłużone.
Usiedli na schodach przed wejściem. Wydawało się to dużo lepszym pomysłem niż sprawdzanie wytrzymałości mebli.
-Mów.-Gdyby Violetta nie znała bruneta pomyślałaby, że rozkazujący ton, jakim się do niej zwrócił był po prostu... Rozkazującym tonem. Nic bardziej mylnego. Maxi w środku krzyczał ze zmartwienia. Kochany jest. 
-W zasadzie chyba nie ma o czym.-Położyła głowę na kolana i otuliła się ramionami.- Tylko rozmawialiśmy, rozmawialiśmy i rozmawialiśmy. W zasadzie z gadaliśmy z Leonem i było dobrze a nawet bardzo. Jedyne do czego mogę się przyczepić to, to, że ja nie chciałam przyjść na dzisiejszą imprezę, ale on mnie namawiał, zresztą ty też. No i koniec historii.
-To dlaczego się dzisiaj unikacie?-spytał bez ogródek.
-Nie unikamy-powiedziała przekonana.
-Viola.-szturchnął ją.-Wszystko okej?-Vilu nie musiała mówić ani słowa. Nic nie było dobrze. Nie teraz.- Chodź tutaj.-rozłożył ramiona, natychmiast rzuciła się w nie jakby były ostatnią deską ratunku. Może naprawdę były?
Szatynkę otuliło miłe ciepłe, bardzo jej potrzebne.
-Dziękuję-odezwała się, chłonąc jego obecność.
-Nie masz za co, miśku.-Idealnie ułożone, brązowe fale, roztargał energicznie. Nie wyglądała tak dobrze jak minutę temu, ale wciąż była śliczna. Praktycznie przez cały czas onieśmielała wszystkich urodą, z wyjątkiem Maxiego, on potrafił rozróżnić piękny umysł od powierzchowności. Zwłaszcza u kogoś takiego jak Violetta, jego przyjaciółka.-Mała patrz.-Ponte wychylił głowę w górę, podążyła za jego wzrokiem.
 Cholera, jemioła.
-Tylko nie mów, że nie chcesz dotrzymać tradycji-zakpiła Castillo.
-Ty prędzej byś wymiękła.-odszczeknął.
-Ach tak? Dobra.-Maxi naprawdę dobrze całował. Miał miękkie wargi, które smakowały ciastkami. Smaczne.  To nie był szczególnie namiętny pocałunek, ale o dziwo ogromnie przyjemny. Jednak to nie było TO. Brakowało w nim zbyt wielu uczuć. Nie było pożądania, miłości. Niczego, co wpłynęłoby na jego korzyć. Tylko obojętność i ciastka. (choć trzeba przyznać, że były przepyszne)
Kiedy odsunęli się na bezpieczną odległość, oboje prawie dusili się ze śmiechu. Ze wszystkich osób znajdujących się w domu Fran, to właśnie oni nie powinni wymieniać śliny. Łączyła ich zbyt silna więź z dzieciństwa, żeby teraz tak bezkarnie... Nie, myślenie o tym to grzech.
-To było głupie.-chłopak otarł łzę z policzka, naprawdę już nie wytrzymywał.
-Strasznie-poparła go.-Ale też zabawne.
-I tu masz racje mała.
Siedzieli tak jeszcze przez chwile, napawając się swoją obecnością.
Szczęście jest ulotne, gdyby tylko wiedzieli...

Radosnym śmiechom, przerwał agresywny ryk motoru.
-Widział nas?-przerażenie w jej głosie udzieliło się brunetowi. Nie, nie, nie. Nie mógł.
Oczywista odpowiedź, skryła się pod ich nosami, obdarowując ich błogim wyparciem, które z każdą chwilą malało, coraz bardziej i bardziej. Aż w końcu prawda uderzyła ich boleśnie w twarz. Nadzwyczaj mocno.
To początek końca.



Bożonarodzeniową impreza z przyjaciółmi należała do jej ulubionych świątecznych tradycji. Widzieli się wtedy ostatni raz przed nowym rokiem, czego szczerze wszyscy nienawidzili, ale jako ludzie posiadający rodzinę praktycznie w każdym zakątku świata, nie było mowy, aby choć jedną Wigilie spędzić razem, jak przyjaciele.  (Głównie dzięki rodzicom, którzy według nich z czystą rozkoszą odbierali im przyjemność spędzania czasu razem.) Wszyscy (oprócz Leona) zwykle rozjeżdżali, jak najdalej tylko było można. 
W tym roku ta 'przyjemność' również nie została pominięta. Ona wraz z bratem i siostrą, o dziwo zamiast odwiedzić dziadków w słonecznej Hiszpanii, jadą na drugi koniec kraju do przyjaciół rodziców.
Natalia była wprost wniebowzięta tym pomysłem. Szczerze nienawidziła wszelkich wypadów poza Buenos Aires. Mieszkała w wielu miejscach i wielu miastach, poznała mnóstwo ludzi-mniej lub bardziej wartościowych, ale to tu, tutaj w Argentynie, zasmakowała prawdziwego życia. Odkryła swoje powołanie, dowiedziała się czym jest prawdziwa przyjaźń, a nawet (czego do tej pory szczerze żałowała), zakochała się.
Serce biło jej szybciej tylko w tym mieście. Kochała je całą sobą.
Dlatego, za każdym razem kiedy nie czuła muzyki, którą Buenos Aires było przepełnione, bała się, że już nie
wróci do miejsca, które zwała domem. A tego z pewnością, nie potrafiłaby znieść.
Upiła kolejny łyk wody z czerwonego kubka.
Siedząc samotnie w kącie miała idealny widok na całe towarzystwo, przy czym nikt nie zwracał na nią uwagi. Jak zwykle-podobało jej się to. Do pewnego stopnia, bo tak naprawdę... Spokojnie Natalia, weź głęboki oddech. Tak naprawdę miała ochotę rozmawiać z każdym po kolei, wyściskać ich, powiedzieć ile dla niej znaczą; być w centrum uwagi.
Kochała ich, bez wyjątku, ufała im, ale nieśmiałość  przytłaczała ją za bardzo. Próby pogrzebania jej spełzły na niczym. Potrzebowała pomocy, o którą bała się prosić.
Opróżniła kubek i postawiła go na stoliku obok.
Jedyne co w tej chwili czuła, to niezdenazyfikowana irytacja. Oddałby ją każdemu, nie ważne ile miałaby za to zapłacić.
I wtedy chłopak z półmetrową grzywką postanowił zabawić się w superbohatera i usiadł obok Natalii, w darach niosąc mały talerzyk ciastek. Niewątpliwie-uratował ją.
Wiedział jak udobruchać dziewczynę.
-A może tak uśmiech?-szturchnął ją łokciem. Automatycznie twarz brunetki rozjaśniała.
-Może.-Odwróciła wzrok od Federico.-Jak ci się podoba nasza przedświąteczna Wigilia?-zagadnęła cicho, ledwie słyszalnie. Nigdy nie była dobra w rozmowach z nowo poznanymi chłopakami.
-To niesamowite jaką zgraną paczkę tworzycie.-Miał naprawdę uroczy uśmiech, którym pewnie oczarowałby Nate bez pamięci, gdyby tylko tego chciał, zwyczajnie dla własnej rozrywki, ale brunetka od początku wydawała mu się inna.  Nie umiał jednak opisać tej 'inności', nie potrafił zobaczyć w niej dziewczyny (Chociaż uważał, że była zdecydowanie ładniejsza od Ludmiły i Fran, które uchodziły tutaj za bóstwa, a jego zdanie zawsze było obiektywne.), Naty miała w sobie pierwiastek z Violetty. Była mu przeznaczona na drugą siostrę. Musiał tylko to dostrzec. 
Na przekór wszystkim oceniającym książki po okładce, Federico nie był tylko ładną buzią. Choć Einstein'em trudno było go nazwać.
-Zauważyłam, że Diego się nie polubił.-przerwała przyjemną ciszę, w której tak zawzięcie się kryła. Verdas spuścił głowę i zaśmiał się serdecznie, przeczesał ręką swoje idealne włosy, sprawiając, że nieład stał się... jeszcze bardziej idealny.
-Zauważyłaś?- wypatrzył w oddali, swojego nieprzyjaciela. Rzeczywiście, nie darzył brata brunetki sympatią, jak widać wzajemnością.-Wydaje mi się, że może być ciut zazdrosny o L...?
-Ludmiłę-przypomniała mu szybko. 
-Właśnie, Luuudmiła.-przeciągnął zabawnie jej imię.-Jednak nie wydaje mi się typową blondynką, mylę się?-pokręciła przecząco głową.-Ale Diego...-westchnął.-To twój brat, więc zamilknę. A ten chłopak obok Fran-wskazał palcem na Portugalczyka.-Kto to? 
-Zazdrosny?-Trafiła w czuły punkt. Puścił jej uwagę mimo uszu i z kipiącym uśmieszkiem czekał na odpowiedź. 
-Broduey. Jest Portugalczykiem, jeżeli cię to obchodzi, ale sądzę, że masz to gdzieś. Poza tym spójrz na niego. Nawet ślepy by zauważył.-Miała stuprocentową racje. Chłopak z kilometra wyglądał na zakochanego po uszy, aż nie dobrze robiło się od szaleństwa w jego oczach. Fede był niemal pewny, że gdyby uporczywie się w nie wpatrywał w końcu dostrzegłby odbicie jego tajemniczej wybranki.-Lara.-powiedziała przekonana Natalia. 
-Co? 
-Dziewczyna ma na imię Lara. Jestem pewna, że ten idiota, twój brat coś ci o niej wspominał-powiedziała, wstając i podając rękę nowemu koledze.-Ciastka, potrzebuje więcej ciastek żeby przetrwać. A ty skoro
postanowiłeś dzielnie dotrzymywać mi towarzystwa idziesz ze mną.-Nie mógł się nie zgodzić.

-Tak-zmrużył oczy.-To ta jego słynna pani mechanik.-Razem dzielnie znaleźli więcej przysmaków i wrócili do przytulnego kąta.-Spójrz tylko na niego, on nawet nie słucha Fran-oburzył się, widząc jak Włoszka energicznie i zawieziecie tłumaczyła coś koledze, standardowo, machając rękami we wszystkich kierunkach. To powinno być ważne, ale z drugiej strony równie istotne mogło wydawać się jej wyprzedasz w najbliższej galerii. Tak czy inaczej-Brod ją ignorował.-Miłość nie powinna być czymś, co nas odurza, kiedyś będzie musiał wrócić na Ziemie, a upadki zawsze są bolesne. 
-Czyli nie wierszy w miłość?-Natalia dalej drążyła temat. Ciastka powolutku znikały z małego talerzyka. Ktokolwiek je kupił, zrobił lub je po prostu przyniósł jest geniuszem! Jedli aż uszy im się trzęsły. 
-Nic takiego nie powiedziałem-schylił się z zamiarem wypowiedzenia następnych słów konspiracyjnym szeptem, który jego zdaniem zawsze dodawał mu tajemniczości ze szczyptą uroku. Mieszanka idealna.-Nie wierzę, że prawdziwa miłość ogłupia nas do stopnia, że cały świat widzimy przez różowe okulary. To bezsensowne.- Widząc zmieszanie na twarzy Natalii przerwał natychmiast.-Przepraszam, gadam jak potłuczony poeta. 
-Nie, nie, nie.-Brunetka szybko się otrząsnęła.-Sądzę, że właśnie wypowiedziałeś swego rodzaju definicje miłości. A nawet muszę się z tobą zgodzić. Tylko dlaczego mam wrażenie, że podoba ci się Fran?-Wszystkie ciastka zniknęły na dobre. 
-Równie dobrze mogę zapytać cię o sprawę z Maxim-odparł uśmiechnięty.
Jeden jeden. Mamy remis.



Nawet ukochana prędkość nie dawała mu ulgi, której oczekiwał. Ból, który przyszedł był nie do zniesienia. Tysiące igieł wbijało się w jego martwe serce, jechał dalej nie zważając na nic. Ogarnęła go czarna pustka. Dusza uleciała z niego, przystanęła obok i wesoło z niego drwiła. Nie wytrzymywał. 
Zacisnął powieki, ochraniając oczy od świateł samochodu, jadącego z na przeciwka. Poza tym, droga była zupełnie czysta. Ani żywej duszy. Wykorzystałby to dobrze gdyby tylko chciał, problem w tym, że nie mógł się skupić na niczym, oprócz tego pocałunku, niszczącego wszystko w co wierzył.
Ostatnio cierpiał tak, kiedy... Przyspieszył. Kiedy rodzice zginęli. Trauma wciąż w nim tkwiła, a dzięki takim dniom, wychodziła sobie na orzeźwiający spacerek, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
Czuł się zdradzony, przez wszystkich dookoła. Boże. Nie mógł tego znieść. Za dużo, za dużo wszystkiego. 
Zatrzymał się na polnej drodze, po środku niczego. Zeskoczył szybko z motoru i traktując kask jak winowajce całego zła, znajdującego się na świecie, rzucił nim o ziemie. 
Pomogło. Na chwile. 
Usiadł na piachu.  To, co miał w głowie nie można nazwać myślami. Pod brązową czupryną, zebrało się każde wkurzające, denerwujące i bolesne uczucie jakie kiedykolwiek czuł. Rękami zasłonił twarz, nawet w całkowitej samotności nie chciał, żeby ktokolwiek zobaczył jego słabość. 
Jedna, samotna łza spłynęła, bo jego wściekłej twarzy. Jak za dotknięciem magicznej różdżki, poukładał sobie wszystko.
To nie mogło się tak skończyć. 
Zakończenie bajki musi być jedno. On i Violetta.
Nie widział innej przyszłości. Będzie o nią walczyć.
Cokolwiek miałoby się wydarzyć, nie poda się.

__________________
Wybaczcie za to całe zło u góry. Przepraszam, za te okropność. Naprawdę mój poziom jest sobie na samym dnie Rowu Mariańskiego. ;________________;
Tak czy inaczej jaki iż jest 3;04 życzę wszystkim kolorowych snów, nie mam siły się rozpisywać. XD


25 komentarzy:

  1. Ja tu wrócę wieczorem.
    Prudnik wzywa ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cicho tam, wiem, że jestem trochę dużo później. Wybacz :3
      Po pierwsze. Nienawidzę bloggera. Usunął mi jeden z najdłuższych komentarzy w życiu -,- Nienawidzę go. Niemniej, postaram się dać choć połowę tego co było.
      Cały rozdział trzymany w powszechnie już tu znanej tajemniczości. Oryginalność jest też ważną częścią tego bloga. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z takim zwrotami akcji i różnych osobowościach bohaterów. Proszę Cię, nie wmawiaj sobie, że to jest okropne, bo - KŁAMIESZ!
      Najbardziej spodobał mi się wątek Natalii i Federa. Widać nitkę dobrej przyjaźni. Całe ich zachowanie, rozmowa był humorystyczna z nie małą mądrością w słowach dwojga. Jeszcze ten tekst na koniec " Jeden jeden. Mamy remis" Myślałam, że padnę ;-)
      Zaskoczenie moje sięgało zenitu pocałunkiem Maxiego i Violi. Moja buzia była w wielkim "O".
      Leon ciągle ostatnio zły XD
      Dobra i tak już nie nadrobię tym komentarzem.
      Uwielbiam Cię kochana <3
      Szykuję jakąś porządniejszą miniaturkę dla Ciebie ;-)
      Loffki

      Usuń
    2. Nieważne. :D Jesteś? jesteś. :D
      Tajemniczy. Uhuhu tego jeszcze nie słyszałam. ♥
      Fenaty, co nie, że są uroczy? <333
      Musiałam, po prostu musiałam. XD Miałam takie skryte marzenie o Maxlettcie, pocałunku.. I jest nawet jeżeli nie będą razem. :)
      Leoś się ogarnie. XD
      Weny córcia. <3
      Kocham, Sophie ♥

      Usuń
    3. Czekam na Leonette xD

      Usuń
  2. Jestem, Soph xD
    Szczerze ci powiem, że ja to się zdziwiłam jak Violka i Maxi się pocałowali :D Tak mi się jakoś dziwnie zrobiło :P
    Ja wiedziałam, ja po prostu wiedziałam, że ktoś ich zauważy xD No przecież nie moglo być inaczej :P
    Biedny Leosiek :( Mam nadzieję, że da Violettcie to wszystko wytłumaczyć i uwierzy jej :)

    Przepraszam, że tak krótko i beznadziejnie, ale właśnie czynię kolejne próby zalogowania się na facebooka. Tak to jest, jak się wyczerpie cały transfer -.-

    Czekam na kolejny rozdział, kocham cię <3333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No hej. :D
      Wiedziałam, że to będzie dziwne, ale jak mówiłam wyżej, musiałam. ^^
      Będzie cacy, prędzej, czy później, ale będzie. :3
      Rozumiem. :D

      Też Cię kocham, Soph ♥

      Usuń
  3. Nienawidze cię. kiedy czytam to co piszesz, mam ochotę cię udusić !
    I nie chodzi mi o rozdział, tylko to co piszesz zawsze pod nim.
    Czytalam wiele blogów o violetcie, które były poniżej dna, wiec kiedy widze jak krytykujesz swoje wypoiny, to az mnie ręka swierzbi xd Dziewczyno kazdy kolejny rozdzial jest jeszcze lepszy, piszesz naprawde świetnie. Twoje opisy są dokładne, używasz ładnych slów, zawsze potrafie sobie to wyobrazić. Dzisiejszy rozdział był cudowny, czytalam go z wypiekami na twarzy, pocałunek Maxetty był totalnym szokiem, ale nie raził mnie, bo świetnie wyjasniłaś, ze nie było w nim uczuć, jedynie przyjaźń. Rozmowa Fede i Naty... nareszcie zaczyna się ten wątek przyjaźni, o ktorym wspominałaś kilkakrotnie. Super, że nie zaczynasz od razu od łączenia wszystkich par, tylko od zaprzyjaźniania się. To naprawde fajnie się czyta, kiedy od 27 rozdziałów czeka się na Naxi czy Leonettę, chociażby ich pocałunek, a ty nie spieszysz się z tym, dając nowe sytuacje między nimi. Dzięki temu czekanie jest czymś wyjątkowym, bo wchodze na Twój blog i myślę 'może tym razem sie pocałują...', czytam i wcale nie jestem zawiedziona, ze nie było zbliżenia... jestem usatysfakcjonowana samymi opisami ich uczuć. Uwielbiam Twój blog, zarówno ten, jak i 'Saber'. Jesteś jedyną dziewczyną, która pomimo młodego wieku potrafi wciągnąc czytelnika nie tylko historią, ale też sposobem przedstawienia jej. To jest w Tobie piękne. masz talent i prosze, nie zaprzeczaj, bo ja tez nie lubie, kiedy ktos mi wmawia, ze pięknie rysuje. Zawsze odpowiadam ze nie, nie prawda. Ale i tak rysuje, bo to lubie, podoba mi się to i jakas cząstka mnie wierzy, ze potrafię to robić. Ty też masz talent - talent pisarski. Poczytaj inne blogi i porównaj je ze swoim. Ja szukam takich historii jak twoja, gdzie cos sie dzieje, a nie tylko 'oh kocham cię' przy każdej rozmowie.Nie mowie, że nie ma rownie ciekawych blogów, ale ja nie natrafilam jeszcze na taki, gdzie dziewczyna pisałaby tak ładnie, jak ty. miej tego świadomość i następnym razem pod rozdziałem napisz coś w stylu ' efekt mojej długotrwałej pracy' lub ' długo pisałam i wyszło mi to. mam nadzieje że się spodoba'. Uwierz - cokolwiek bys napisała, masz taki sposób na przedstawienie sytuacji, że napewno się wszystkim spodoba :) Tak naprawde wcale cię nie nienawidze, ale miało to zabrzmiec jak grozba :D W mojej głowie brzmiało to lepiej i dużo krócej, no ale jak tylko zaczynam wylewać swoje mysli, to kończy się to poematem xd
    mam nadzieje że dotrwałaś do konca mojej sporej wypowiedzi i że nie uraziłam cię w niczym.
    Kocham całym sercem Twój talent, więc pisz szybko kolejne rozdziały. Zyczę dużo weny :*
    ~ Anonim z aska, będe podpisywać się 'Rysia' :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawał na miejscu. :D
      Dziękuję za tyle ciepłych słów. Moje serduszko po raz kolejny się raduje, czytając to i dając mi siłę na kolejny ciężki, szkolny tydzień. :) Naprawdę to niesamowite ile pozytywnej energii dają mi czytelnicy, ich komplementy, w które jednak trudno mi uwierzyć (wiem, że znowu się nad sobą użalam, już milknę xD). Nie mniej jednak, banan na mojej buzi się powiększa, kiedy wiem, że jest ktoś kto czeka na nowy rozdział mojej historii. To naprawdę motywujące. <3
      Czasem mam wrażenie, że co poniektórych to denerwuje, ale co tam. :D
      Pocałunki są coraz bliżej, ale wydaje mi się, że to jednak Naxi będzie ostatnią połączoną przeze mnie parą, ale poczekamy zobaczymy. :D
      Jeżeli to Cię pocieszy to postaram się tak nie afiszować z moim brakiem pewności siebie. XD
      Muszę też przyznać Ci racje. Czasem myślę, że większość komplementów jest wyssana z palca, ale potem nadchodzi olśnienie 'przecież ja kocham to robić' i sumie mój poziom nie jest aż tak istotny, wiedząc, że nie tylko ja żyję tą historią.
      Za dużo blogów już przeczytałam, gdzie co drugie słowo to 'kocham cię', zwłaszcza kiedy dzieje się to w pierwszym rozdziale, kiedy dopiero, co się poznali. To jest po prostu piękne. XD
      Obiecuje, że następna pod rozdziałowa notka tak będzie brzmieć. :D
      I zabrzmiała. :D
      Uwierz mi, że takie komentarze tylko radują oczęta. <3
      Dziękuję i postaram się jak najszybciej. Tak, więc do zobaczenia na Saberze. ♥
      Całuję, Soph ♥

      Usuń
  4. Witaj ;)
    Hhhhhmmm od czego by tu zacząć .... ok przejdę od razu do rzeczy ..
    Cudowny rozdział poprostu zakochałam się opiszę moje dwa ulubione wątki ;)
    Pocałunek violi i maxiego... serce mi przyspieszyło bo już myślałam że już ten tege xp ale jak to pięknie napisałaś to byl taki "przyjacielski" pocałunek xp rozmowa naty i Federico również bardzo mi się podobała , idą krok po kroku do przyjaźni ♥ fajny wątek :)
    Bardzo podoba mi się to, zo wszystko rozkręca się powoli (tu zgadzam się z anonimkiem na górze) nie ma odrazu leonetty ani naxi (ale mam nadzieję , że niebawem pojawią się wątki o nich ;) Bardzo lubię twój styl pisania nawet najdrobniejsze szczegóły mi się podobają np. Te ciastka niby takienic a jednak coś XD
    Jeszcze raz dziękuję ci, za to że jesteś i, że dzielisz się ze mną takim talentem ♥czekam na następny rozdział ♥ Koffam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobał.
      A co do wątku Fedenaty, nie mogłam z nich zrobić pary skoro za bardzo kocham Naxi, więc musiałam wymyślić inny sposób żeby ich 'połączyć'. Przyjaźń okazała się naprawdę dobrym rozwiązaniem, jak dla mnie. :)
      Oczywiście, że będą. :) Leonetta powoli się do siebie zbliża, już ją powoli wyczuwam. :D
      Ja wiecznie o jedzeniu piszę. XD Moja druga pasja jak widać nawet na blogu musiała zawitać. ^^
      Ściskam, Soph ♥

      Usuń
    2. To widzę że mamy podobne drugie pasje XD

      Usuń
  5. Moja Droga Sophie!
    To jest tak genialne, że..że...normalnie jaram się od środka jak to czytam :D
    Skąd ty bierzesz te wszystkie pomysły? Piszesz dokładnie na temat, to co ten bohater czuje myśli..
    Poziom na dnie Rowu Mariańskiego?! Zaczynasz już grzeszyć tą skromnością :D
    Co do rozdziału ( po raz drugi ) to takie emocje mi to daje jak to czytam, jak bym sama tym kimś była.
    Pocałunek Violi i Maxiego, no okejj..Dziwne, nie ukrywam. ale jest 'spokojna' bo nic nie poczuła. biedny Leóś :C Widział to. Serce mu się kraja z rozpaczy ♥ EEE, niech teraz Violka sb troche pocierpi! Buhhaha, ale wredna jestę! c'nie? Zawsze najbardziej lubiłam Leóska, nie ukrywam... Czyżby Fede zazdrosny o Lu, bo jest z Diego?.. To moja wersja, bo niby dlaczego, przez co maja sie nie lubić? Kogo tu sie spodziewać... Fedemiły czy Diemiły...? Hmmm...Fede i Nati, heheh <3
    Jakie to piękne - León będzie o nią ( Viola ) walczyć :3 ♥♥ A ona to co?! Hę?
    Boże, rozpisałam sie o jakiś moich urojeniach, jakbym nie miała o czym pisać ;D
    Powtarzam - to twoje pisanie jest genialne, piękne...etc.
    Pozdrawiam, i przeskakuje na Sabera oczekując rozdziału o wyjeździe Leona i Vilu w góry.. Mam nadzieje że tam będzie się działo..:D
    Kocham <3
    PS Od dzisiaj nie lubię jemioły :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy dobra muzyka, herbatka i kocyk w moim przypadku oraz bardzo często nie mogę zasnąć w nocy, więc czasem na to i owo się wpadnie. :D
      Głęboko c'nie? XD
      Oj pocierpi, pocierpi, jak nie teraz to później. ^^ Ja też, nie przejmuj się. <3
      Raczej Diego jest zazdrosny o Fede, bo to Diego, tego nie ogarniesz. XD
      Diemiły, nie ma opcji żebym ich rozdzielała. :D Za bardzo ich kocham razem. c;
      Ona się przysłuży w swoim czasie. :)
      Będzie się działo. Czekam na ten wyjazd od początku istnienia Sabera. :D +jest jeszcze jedna scena, której napisania nie mogę się doczekać, ale to w przyszłości xD
      Kocham, Sophie <3

      Usuń
  6. Aww ^-^
    Pocałunek Maxi'ego i Violetty?
    Wow, nie spodziewałam się xd
    Pod jemiołą... Tak romantycznie ;D
    Leoś rycerz, słodziuko *-*

    Marthy ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Słońce moje,
    albo wiesz co? Już nie słońce. Jeszcze zbierzesz ode mnie ochrzan na gg. Zobaczysz. I nie chodzi tutaj o nic związanego z rozdziałem. Chodzi o coś innego. I tam Ci to wyjaśnię.

    Co do samego rozdziału.
    Violetta. Ta dziewczyna jest u Ciebie naprawdę ciekawą postacią. Nie robisz z niej ofiary. Nie robisz z niej człowieka bez charakteru. I wreście nie robisz z niej tego, co wszyscy. Jest inna, jest wyjątkowa. Jest ciekawa. I to jedna z rzeczy, którę naprawdę cenię w tym blogu. Bo widzisz duża część bloggerek - prawie wszystkie - nadaje, czasem nawet nieśiadomie, ciekawe charaktery postacią, które i tak niewiele wnoszą. A te najważniejsze pozostawiają bez wyrazu, niemal nijakie. U Ciebie główne postacie to Leon, Violetta i Fede. I nie tylko Viola, ale też dwójka pozostałych chłopaków są ciekawi. Każdy z nich ma własną historię i własny charakter. (I tak właśnie powinno być.) Ich historie w jakiś sposób się łączą, ale wciąż są to trzy różne historie i nie wolno nam o tym zapominać. Mam wrażenie, że Ty nie zapominasz.
    Violettę z Maxim łączy szczególna więź. Szczególny rodzaj przyjaźni. Tej prawdziwej rzecz jasna. I to jeszcze z dzieciństwa. Nie dziwi więc, że są dla siebie ważni. Ale to zawsze będzie tylko przyjaźń i nic więcej. Bo serce szatynki od dawna należy do kogoś innego. Do Leona.
    Maxi starał się jej pomóc. Chciał pomóc im. Nie rozumiał dlaczego zaczęli się unikać. Mimo, że właściwie nie doszło do wyczerpującej rozmowy ze zwierzeniami, rzeczywiście jej pomógł. Czasem słowa nie są potrzebne. Tak było tym razem. Pomógł jej. Trochę humoru wplotłaś nie tylko w ten fragment, choć tam było go chyba najwięcej, ale w cały rozdział. I dobrze. Lubię sceny, które wywołują u mnie uśmiech. Szczególnie jeśli są dobrze opisane. No i stanęli pod tą nieszczęsną jemiołą. Ja wiedziałam, od początku o tym wiedziałam. Całe lata świetlne wcześniej. Byłam na to przygotowana. Jednak muszę przyznać, że wybrnęłaś z tej sytuacji. Bardzo dobrze sobie z nią poradziłaś. Dokładnie było wyjaśnione, że ten pocałunek nic dla nich nie znaczył. Był tylko, można by rzecz, wygłupem, "dopełnieniem tradycji". Nic więcej. To właśnie sprawia, że prawie nie kłuło mnie to w oczy. Jest to i tak wyczyn, bo oni przecież ZA CHOLERĘ DO SIEBIE NIE PASUJĄ. Ale no właśnie - prawie. Jednak, jeśli Cię to pocieszy, to moim zdaniem nie dałoby się napisać tego tak żeby w ogóle to nie raziło. W końcu Maxi to nie Leon.
    Fragment Natalii. Jej relacja z Federico niewątpliwie się rozwinęła, ale na bezpiecznym gruncie. Widać, że może z tego wykwitnąć naprawdę piękna przyjaźń, ale nic więcej. Federico, mimo, iż postrzega Natę jako atrakcyjną, jako naprawdę ładną, widzi w niej siostrę. Tak jak w Violettcie. I to się nie zmieni. Ta dwójka dobrze się dogaduje i jako przyjaciele na pewno będą wspaniali. Natomiast miłości muszą szukać gdzie indziej. Znam Twoje zamiłowania do par, więc wiem, gdzie je znajdą. Ale nic nie mówię.
    No i Leon. Ten biedny, zraniony Leon, który wszystko widział. (Cudowny on jest na tym zdjęciu. Zresztą - on zawsze jest cudowny.) Wszystko widział i źle to odebrał. I cierpiał. Ale może tak właśnie musiało się stać? Może musiał to zobaczyć? Musiało się to wydarzyć żeby zrozumiał. Zrozumiał co tak naprawdę czuje do Violetty, jak ważna jest dla niego. I w końcu żeby zrozumiał, że musi o nią zawalczyć. Zasłużył na szczęście, więc życzę mu powodzenia. Ostatnie zdania były chyba najpiękniejsze z całego rozdziału.
    Tym razem, po prostu Tysia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Papierów jeszcze nie dostałam. XD
      Prawda, że wiecznie nie zdecydowana Violka jest irytująca? Ale nie no ostatnio znowu zaczęłam ją lubić. Ja miszcz. Tak czy inaczej, nigdy nie myślałam o tym, żeby przemyśleć jakoś dokładniej ich charaktery, więc tym bardziej się cieszę, że według Ciebie mężu idzie mi to dobrze. :)
      Rejczel. ;3 Leonetta forever. <3

      Bo nie ma to jak Violka całująca Maxia. XD Zło w czystej postaci, ale hej! trzeba było jakoś ubarwić akcje, co nie zmienia faktu, że chciałabym zobaczyć Malette. Nazwijmy to jednak tylko moim zboczeniem zawodowym. :D
      Cieszę się, że milczysz w twej kwestii, ale chyba każdy kto choć trochę jest zaznajomiony z historią bloga i moimi odpowiedziami, wie, że Naxi być musi. :D
      Zawsze to mało powiedziane. <3
      Gracias dziubasku za koma. <3333
      Chomik, czy coś tam. xD

      Usuń
  8. Boski :D
    Na początek przepraszam za spóznienie ! Ale już jestem i mówię, że to było cudowne !! Boże Maxi i Violetta się całowali ? Ja miałam jakieś przeczucie, że za chwilę ich ktoś zobaczy albo coś. Biedny Leon jego miłość całowała się z ich najlepszym przyjacielem :( Szkoda mi go. No ale cóż los a raczej autor tego rozdziału tak chciał :) Mam nadzieję, że Vilu wszystko naprawi. Jeszcze raz super rozdział i czekam na następny ! Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się przecież nie stało. :)
      Oczywiście, że chciał. :D
      Dziękuję. <3

      Usuń
  9. Piekny cudowny....
    Leoś się nie podda :D
    hehe Maxi i kiss z Violą ooo taki słodki przyjacielski :D
    przepraszam że nie komentowałąm ale zajełam się mojim blogiem tak WOW ja i blog :D
    jeśli miałabyś czas to zapraszam :*
    http://maybeloveleonetta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego się nie spodziewałam. :D
      Na pewno zajrzę, kiedy znajdę chwile. <3

      Usuń
  10. Boziu, jak mi tęskno było do twojego dzieła! *,*
    Ty tak fajnie piszesz, tak pięknie opisujesz emocje, że miałam tylko wejść i zobaczyć ile mam nadrobić, a przeczytałam sporo. Siedzę tu od 3 godzin i napawam się tym cudem! Jesteś niesamowita!! No ale to już wiesz ;**
    Tak jakoś wróciłam na bloggera, żeby pobazgrolić i poczytać. I szczerze nie żałuję! Szczególnie tego, że znów jestem tutaj ;)
    Zraniony Leonek, moja bidulka i to jego złamane serduszko. Ale ważne, że będzie walczył, to podstawa! Jak dojdzie do tego, to powinno mu pójść z górki.
    Słynny pocałunek Maxiego i Vilu. Haha, podobało mi się *,* Przepyszne ciastka powiadasz? Aż mnie chęć naszła na takie ciacho z czekoladą! mmmmmm <33
    Dobra, nie mam więcej pomysłów, ale na takie coś mogę czekac nawet miesiąc! Więc mam nadzieję, że 11 czerwca przeczytam coś równie wspaniałego i z tą myślą idę robić, a raczej strać się robić szablonik ;D
    KOCHAM!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3 godziny? Boże, boże, bożenko. Podziwiam. <3333
      Ja też się niezmiernie cieszę, że wróciłaś. To wielka radość w sercu. :D
      Powinno. xD
      Ciacha, ciacha, ciacha. <3333
      Głodna jestem. XD
      ♥ Też se kocham ;*

      Usuń
  11. Super rozdział czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń