"Słońce przypomina szczęście"
Przeczytajcie notkę pod rozdziałem. ;)Nie ma zbyt wiele czasu, by być szczęśliwym. Dni przemijają szybko. Życie jest krótkie. [...] Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, jak potrafimy być nimi jutro?~Phil Bosmans
Minęło parę tygodni, kilkanaście dni i mnóstwo godzin.
A dokładniej dwa miesiące. W przybliżeniu. Nikt nie zawracał sobie głowy takimi bzdurami jak kalendarz. Życie było dużo ciekawsze, kiedy chwile trwały bez patrzenia na zegarek i odliczania ile sekund szczęścia im pozostało. I tak trwali, razem. Choć czasami osobno.
Przyjaciele i wrogowie. Chłopcy i dziewczęta. Bracia i siostry. Pary i single. Cały świat, ich świat.
Przyjaciele i wrogowie. Chłopcy i dziewczęta. Bracia i siostry. Pary i single. Cały świat, ich świat.
Cała dwunastka jedenastka.
Jeden bohater, nie odnalazł jeszcze wspólnej drogi. Ale to się zbliżało. Szło do nich na wielkich, czarnych łapach, zostawiając głębokie ślady na ich ścieżce. Przeznaczenie. Ścigało ich z zawrotną prędkością. Zapomniało, że zobaczy ich tuż za zakrętem. Musiało zacząć hamować, żeby nie spowodować zbyt bliskich i bolesnych... przygód. Bo nowy przyjaciel był nową rzeczą do odkrycia. Nowa miłość, wisiała w powietrzu i rozprzestrzeniała swój odór po każdym kącie Studia.
Niektórzy to wyczuwali, inni nie specjalnie.
Jeden bohater, nie odnalazł jeszcze wspólnej drogi. Ale to się zbliżało. Szło do nich na wielkich, czarnych łapach, zostawiając głębokie ślady na ich ścieżce. Przeznaczenie. Ścigało ich z zawrotną prędkością. Zapomniało, że zobaczy ich tuż za zakrętem. Musiało zacząć hamować, żeby nie spowodować zbyt bliskich i bolesnych... przygód. Bo nowy przyjaciel był nową rzeczą do odkrycia. Nowa miłość, wisiała w powietrzu i rozprzestrzeniała swój odór po każdym kącie Studia.
Niektórzy to wyczuwali, inni nie specjalnie.
Był blisko, tuż obok. Najpierw jednak trzeba było go dostrzec, bo był, obserwował. Czekał. Na co?
Inaczej. W ogóle wiedział, że czeka, wypatruje? Nie widział przyszłości jego i ich. Nie wiedział, że stanie się częścią bajki. I historii. Zwykłej historii o miłości i przyjaźni.
Musiał czekać. Ale skoro nie wiedział, że czeka, to czekał? Może to poczucie, że nie wszystko w jego życiu było takie jak powinno, było właśnie tym poczuciem, zbyt wolno spieszącego się czasu?
Nie wiedział. Nie wiedzieli. Nie wiedziała.
A oni? Byli tak po prostu. Szczęśliwi i smutni. Źli i radośni. Pełnij nadziei i żalu. Żyli swoim życiem. Zacieśniali więzy, miłości i przyjaźnie. Radością dzielili się wszyscy. Bo tym dla nich była, wspólnym dobrem. Gorzej kiedy przychodziła nienawiść, złość, niepewność. Nie znosili, kiedy ich odwiedzała. Nie ważne sama czy z towarzystwem. Nienawidzili nienawiści, ale nie przeszkadzało to w nienawidzeniu. Nawet ułatwiało to sprawę. W pewnym sensie, odrobione. Na tyle, żeby się w niej nie zatracić. Nie ma nic gorszego nic człowiek opętany negatywnym uczuciem. Bezsilność była całkiem podobna.
I czasem, jej wizyty wyładowywali po swojemu.
Leon i Maxi, uwielbiali odstresować się, siedząc na tych piekielnych maszynach. Diego, Lu i Fede wyżywali się na gitarach, czasem z dość przyjemnym skutkiem, tworząc niecodzienne trio. Fran potrafiła zamykać się na parę godzin przed światem z książką (albo trzema) na kolanach. Lena i Naty pisały razem, nie było ważne co. To było takie ich kreatywne zajęcie, żeby zapomnieć o świecie.
Cami i Marco... Cóż, nie miało to większego znaczenia, co robili a czego nie.
A on? Jeszcze nie wiedzieli. To jeszcze nie był jego czas.
A on? Jeszcze nie wiedzieli. To jeszcze nie był jego czas.