środa, 9 lipca 2014

Rozdział 31

'Milczenie gwiazd'

Nadzieja to czas bez pożegnań. 
~Jan Twardowski
Wszystkim którzy b y l i. Ale zniknęli gdzieś po drodze.
Miło, że choć przez krótki czas zapisaliście kilka kartek mojej własnej historii.



Kilka dni później, wieczór.
A może noc?
Księżyc wspiął się na czarne już niebo.
W każdym bądź razie, na pewno nie był to dzień.

-Myślisz, że to dobry pomysł, żeby obydwoje startowali do Studio?- Usłyszał, trochę stłumiony głos Germana. Najwyraźniej rozmawiał z dziadkiem. Ciszej niż zwykle, ale było już późno, a on powinien mocować się z niewygodną poduszką.
Przez pierwszych kilka sekund, stojąc pod drzwiami, w szeptach nie dostrzegł niczego podejrzanego,
 -Dlaczego nie, German? Przecież wiesz, że muzyka krąży w ich żyłach. To zupełnie jak inżynieria w twoich.
Dopadły go małe wyrzuty sumienia, nie powinien podsłuchiwać pod drzwiami. Ale było one na tyle małe, że dosyć łatwo mógł je zignorować. A oni rozmawiali o rzeczach... interesujących.
-Antonio, proszę cię. Wiesz doskonale, że któreś z nich będzie musiało przejąć firmę a ktoś Studio po tobie. Nie po to ja i Adriana wypruwaliśmy sobie żyły, a ty, Maria i ich ojciec serca, żeby teraz zaprzepaścili wszystko. Któryś z nich będzie musiał zapomnieć o swoich marzeniach i stawić czoło okrutnej rzeczywistości. Obydwoje wiemy kto się poświeci, ale nie jestem pewien czy ona da sobie radę.
-Może nie wybiegajmy tak bardzo w przyszłość. - Mówił dziwnie cichym, przygaszonym tonem. Zupełnie nie podobnie do poczciwego, wiecznie uśmiechniętego staruszka. Głos był zbyt smutny, nieznośnie przygnębiony.
-Nie uciekniemy przed tym, Antonio. Nieważne jak bardzo chcielibyśmy zapewnić im wieczne szczęście. My nie będziemy żyć wiecznie. Już wkrótce nadejdzie czas, żeby im to uświadomić. Przed przyszłością nie uciekną.
A dziećmi nie pozostaniemy zawsze.
Głosik w jego głowie krzyczał coraz mocniej żeby odejść od tych przeklętych drzwi. Ale nogi odcięte od świata, zamieniły się w dwie kłody drewna.
    Oni...
Federico chciał zareagować. Zbierał się, żeby wejść do środka i powiedzieć...
Co właściwie mógł powiedzieć? Jakie słowa byłby odpowiednie?
Mógł trzasnąć drzwiami jak mały chłopiec, wykrzyknąć 'nie' i... się zamknąć. To i tak nic by nie zmieniło.
Klamka zapadła. Dziwne, ale to wiedział.
Coś podpowiadało Federico, że to było w pewnym sensie właściwe. Ktoś musi rezygnować ze swoich marzeń, żeby inny ktoś był szczęśliwy i nie musiał sztucznie się uśmiechać.
Tym właśnie była dorosłość?
Uczuciem obowiązku, dzięki któremu staramy się, aby inni żyli tak jak chcieli? Vilu miała być bardziej dorosła niż oni, ponieważ była najsilniejsza? Jakim prawem? Miała dokładnie takie same marzenia. Wszyscy mieli dokładnie takie same plany.
Muzyka była ich przyszłością. Nie durna korporacja bez wyrazu i serca.
Jednak najgorsze w tym wszystkim było to, że wcale się nie kłócili. Mówili spokojnym, rzeczowym tonem. Rozmawiali jak dorośli, mówili z pełną świadomością swoich słów, ze świętym przekonaniem swoich racji; zgadzali się ze sobą. Niestety.
Obydwoje wiedzieli jaka przyszłość czeka trójkę ich ukochanych dzieci. 
Jeden z nich będzie musiał zrezygnować ze swoich marzeń, tylko dlaczego miała to być Violetta?
Dlaczego to jej gwiazdy mają zgasić?
D l a c z e g o?


Księżyc wspiął się po gwiazdach na szczyt nieba. Starał się robić to, co zwykle o tej porze - pozwalał się podziwiać i kąpać się w jego srebrzystym blasku. Normalnie gdyby nie urok grudnia i zapach świąt tuż przy jego nosie pewnie bez wstydu wpatrywałby się w tę nocną ozdobę.
Pewnie mógłby tak spędzić tysiąc chwil, aż do wschodu słońca. Mógłby, ale aktualnie całą uwagę skupił na dębowych drzwiach do jej pokoju. Siedział na przeciwko nich, z jedną nogą wyprostowaną i drugą zgiętą w kolanie, na której odpoczywała sobie jego ręka.
Od czasu do czasu przerzedził jeszcze wilgotne od wody włosy. Lubił swoją lwią grzywę, ale teraz nie czuł się jak król dżungli. W tej chwili chował się w nim mały, przestraszony kociak, który diabolicznie boi się świata (a w tym świecie najgorsze były dziewczyny, a zwłaszcza jedna szatynka).
Violetta lubiła koty, ale on nie mógł się o tym przekonać, przecież tak ciężko było mu zapukać do jej pokoju.
Ona pewnie mogłaby siedzieć w swoim fioletowym królestwie i jeszcze pakować kilka prezentów, które jej zostały. W końcu - za trzy dni najpiękniejszy wieczór roku. Ale dużo bardziej atrakcyjnym stało się dla niej leżenie plackiem na łóżku z nogami wywindowanymi w górę i przyłożonymi do ściany.
Od czasu do czasu przez głowę przelatywał jej Mikołaj w złotych saniach. Co w tym roku mógł przynieść jej w czerwonym worku? Co znajdzie pod zieloną choinką? Albo pod zwieszoną w salonie  jemiołą?
Skrzywiła się trochę (a nawet bardzo), na wspomnienie sprzed, dość niedawnych czasów. To, czego chciała najbardziej, to, co mogło zatrzymać i z jeszcze większą mocą ożywić jej serce, to, co było drugim kawałkiem chorej układanki, musiało obyć się bez jemioły.
Bardzo dobra rada na przyszłość - nie przywracać złych wspomnień.
Ach, bo pocałunek z Maxim to złe wspomnienie, prawda? A na pewno gorsze niż Leon bez koszulki w kuchni.
-Ech!- krzyknęła autentycznie wściekła i natychmiast chwyciła kremową poduszką, zakrywając sobie twarz. Tymczasem szanowny pan Verdas zerwał się na równe nogi, podszedł do drzwi i nasłuchiwał.
Tchórz! Cholerny tchórz!
-Leonie Verdas, wypad z mojej głowy!- krzyczała ledwie słyszalnie, ale krzyczała! Wstała z łóżka i nerwowo kręcąc się po pomieszczeniu, rzuciła się ku drzwiom. Szatyn nie zdążył odskoczyć nawet o krok. Stał tam, zdębiały na jej widok i uśmiechał się głupkowato. Ale dołeczki wciąż świetnie było widać. - Co ty robisz przed moim pokojem, Leon?
Była zła, że tu stoję?
-To.-Jesteś pewien?
-To?-Obruszyła swoje piórka.- Znowu jakaś głupia zabawa?- Po pokręcała trochę głową i powymachiwała rękami z wyrzutem.- Normalni ludzi o tej godzinie śpią. A ty tutaj stoisz i patrzysz się na mnie tymi ślicznymi oczami, takim wzrokiem...- Głos zjechał na rozmarzony ton, aby za chwile powrócić do nieuzasadnionej agresji.-Stoisz sobie tutaj taki idealny i myślisz, że wszystko będzie okej? To źle myślisz, kurczę. Wiem jestem straszna i źle zrobiłam, ja i Maxi....- Zgubiła słowa, widząc jego minę, pełną obrzydzenia.-Przepraszam, okej? Leon, Boże, powiedz coś. Ja... Ja już nie wiem, co mogłab...
Leon wiedział jak doskonale zamknąć paplącą kobietę. Wystarczy przymknąć jej usta jednym, porządnym, namiętnym pocałunkiem. Pogładził jej delikatny policzek. Mruknęła z zachwycenia, a on szeroko się uśmiechnął.
Jemioły nie było, ale w końcu dostała swój wymarzony prezent. Był idealnie idealny.
-Okej, co to było, Verdas?- Jej policzki przybrały kolor pomidora, Leon nie oszczędził też jej włosów, które teraz trwały w artystycznym nieładzie.
-To był pocałunek, geniuszu. Zauważyłaś czy powtórzyć?- Charakterek mu wrócił. Ale jej również.
Vilu odwróciła się na pięcie i zamknęła mu drzwi przed samym nosem.
-Idiota!-Zdążyła wrzasnąć, zanim zaczął skomlić pod jej drzwiami.
-Własnemu chłopakowi urządzać takie cyrki?- Odpowiedziała mu cisza.-Misiu, przepraszam.
 Kolejne zwycięstwo dla Violetty.
-Verdas, nikt nie powiedział, że zostałam twoją dziewczyną i, że możesz tak chamsko do mnie mówić. Jeszcze może użyjesz sformułowania 'księżniczka'.-Naprawdę się nabierał?
Kiedy Leon z miną zbitego pisaka otworzył drzwi nie mogła dłużej powstrzymać śmiechu.
Wyglądał jakby zabrała mu jego ukochaną gitarę albo wyznaczyła siarczysty policzek. Jednak szybko się rozpromienił i rzucił ją na łopatki, łaskocząc jak długo się da.
-Podaje się, mój chłopaku.
-Cieszę się, moja dziewczyno. A teraz - cmoknął ją szybko w usta - dobranoc. Kolorowych koszmarów.
Szczęśliwy jak nigdy wszedł do swojej sypialni. Zdążył usiąść na swoim łóżku i wskoczyć pod granatową pierzynę, kiedy klamka skrzypnęła a do pokoju wparowała Violetta. Stanęła przed nim, położyła rękę na biodro i zadarła brodę wysoko. Patrzyła chwile na niego, aż Leoś pokiwał z niedowierzaniem głową i podniósł kawałek kołdry.
-Czy spanie w jednym łóżku, nie jest dozwolone dopiero po ślubie?-Spytał kiedy leżała już obok niego.
-A zamierzasz się do mnie dobierać?
-A chcesz żebym się dobierał?-Poruszył brwiami w ten swój irytujący sposób.
-Kretyn.-Mocniej się w niego wtuliła.
-Oczywiście, ale twój kretyn.- I zamknął ją w swoim uścisku. Bez słów. Tylko uśmiech. Tylko szczęście. Tylko oni.



A nieba wciąż nie miał kto podziwiać. Księżyc nadal pełen swojego wdzięku i gwiazdy ze swoim blaskiem wciąż czekały na wzrok tonący w podziwie. Tego wieczoru chyba nikt w Argentynie nie zawracał sobie nimi głowy. Zajęli się imitacją piękna, sztucznymi lampkami na choinkach, kolorowymi lampkami przywieszonymi do drzewek na dworze, tą całą świąteczną szopką. 
Nawet oni, odgradzając się od całego zamieszania, toczącego się nawet pod osłoną nocy, postanowili na chwile stanąć w miejscu. O ile można tak nazwać zarekwirowanie laptopa, paru paczek chipsów (wszystkie musiały być solone), sporej ilości popcornu i butelkę, albo dwie, pepsi. 
Lena, Naty i Diego, ułożyli sporu stos z poduszek i koców. Komputer został postawiony tuż przed nimi, podłączyli do niego dość mocne głośniki. Przytuleni do siebie, pod kocami z zapałem oglądali jedną z tych pospolitych komedii romantycznych. Nie odbyło się oczywiście bez komentarzy całej trójki. 
Diego standardowo przeklinał okropny scenariusz, bo po raz kolejny przewidział całą akcje. Natalia z żalem skomliła nad tragiczną grą aktorską głównego bohaterka, który znowu nie potrafił po prostu powiedzieć "kocham". Lena po raz kolejny załamywała się rzępoleniem tragicznej muzyki w tle.
Zebrało się grono profesjonalnych krytyków. 
-Ich matka będzie przeciwko nim, bo ona nie wygląda na dziewczynę dla niego. Mówię wam. - Powiedział brunet, zapychając sobie buzie kolejną porcją chipsów.- Widzicie jej wzrok?
-Czy ten cały Will musi być taki idealny? No ludzie, nikt nie ma takiego kaloryfera, nie gra tak dobrze w siatkę, nie jest bogaty i kurczę nie jest cholernym wolontariuszem na raz!-zbulwersowała się brunetka. 
-Muzyki weselszej się nie dało w scenie śmierci ojca Loli, nie uważacie? - Lena przekręciła głowę, patrząc na rękę.-Sami byśmy napisali coś lepszego. 
-Z związanymi rękami.-Poparła ją siostra. 
-Nawet jeżeli uszy by nam odpadły. Choć dużo do tego nie brakuję.-Podsumował Diego, kiedy pokazały się końcowe napisy "Ostatniej piosenki".
-Czemu wszystkie komedie romantyczne kończą się dobrze?-Brunetka sięgnęła po kolejną paczkę niezdrowej przekąski. 
-A może to my jesteśmy nienormalni i nie lubimy happy endów?-Spojrzały na brata, siedzącego w środku.
-Może.-Lena położyła głowę na jego ramieniu. 
Siedzieli tak, oglądając następną reżyserską porażkę. Razem krytykując kolejne sceny i piosenki. Przy okazji wysypując trochę popcornu i wylewając paręnaście kropel gazowanego picia. Zdążyli zrobić sobie kilka zdjęć i uciąć pogawędkę o dziewczynie Dieguito - Lu i jeszcze (najmłodsza z Sevillów bardzo podkreślała to słowo) niechłopaku Natalii - Maxim. Lena uważała za swój osobisty sukces postanowienie Naty o wyznaniu uczuć Ponte. Chełpiła się jak paw, zarzucając swoimi blond kudłami, tworząc kolejne wspomnienia. Ich wspólne momenty, o których Natalia znowu będzie mogła zapisywać kartki ich wspólnej historii, w jej ukochanym zeszycie.
Wszystko po to, żeby pamiętać. Co oprócz tego nam zostanie, kiedy cała reszta zniknie, odejdzie? 
Cokolwiek wciąż będzie?



Tego wieczoru nikt nie potrafił docenić prężącego się księżyca. Nocna bieganina pochłonęła wszystkie oczy, zabierając im możliwość podziwiania tak cudownych widoków. Chyba tylko jedna dusza, spacerując po Placu Weneckim doceniała wieczną magie nieba. Włoszka stanęła na przeciwko Ołtarza Ojczyzny, podziwiając go po raz kolejny. Znowu obejrzała dokładnie wszystkie zakamarki. Każda kolumna kryła swoje pamiątki przeszłości. Chowała w sobie części jej dzieciństwa.
Tęskniła za dniami, kiedy nie robiła nic oprócz podziwiania j e j Rzymu.
Westchnęła.
Stolica Włoch nie należała już do niej. Serce zostało w Argentynie.
W końcu, spojrzała w górę. Przyjazdy tutaj za każdym razem były coraz boleśniejsze. Wydzierały z niej resztki miłości do tego miasta. Chorym było dla niej, nie kochać najpiękniejszego miejsca na Ziemi. Bo takim w końcu był. Najbardziej pamiętliwym i najstarszym miejscem dla Włochów. Oazą.
Pomyślała o jedynej osobie, która mogłaby czuć to samo co ona. Jedynej osobie, która zawsze rozumiała. Jedynemu chłopakowi, który kochał nieba tak samo jak Francesca.
Oddałaby wszystkie skarby świata, żeby było obok z lunetą. I znowu mogliby nie robić nic.
Jak dobrze, że miała przy sobie przekleństwo ludzkości, telefon, któremu musiała urządzić spore poszukiwania w swojej czerwonej torebce, przewieszonej na lewym ramieniu.
Tylko, żeby nie spał.


Do: Leon.
Tęsknie za domem. Powiedz chociaż, że gwiazdy są tak samo piękne jak w Buenos Aires. :)

Do:Franuś
Fran, chodząco kokardo, wiesz, że znam kogoś, kto lubi patrzeć w niebo tak samo jak Ty? Oczywiście pomijając mnie, czubku. ;D

Do: Leon
Czyżby Twoja jeszcze-nie-dziewczyna? ^^ Jak Ci idzie? Violi, podobała się piosenka? :3 Pozdrów ją. <3

Do:Franuś
Już moja dziewczyna. ^^ Śpi, przekaże, kiedy ten śpioch się obudzi. ;) I nie, nie zgadłaś. Ktoś... bardziej w Twoim guście. :D

Do: Leon
Spieprzaj. :> Verdasiątko, mam nadzieje, że nie masz zamiaru mnie zesfatać. -_- Ile można? :c Mojemu księciu z bajki, zdechł koń. Odrobinę się spóźni. Nie róbcie z tego takiej afery.

Do:Franuś
Vega, uważaj na słówka. ;> Nie muszę Ci mówić, kto to jest. Dam Ci tylko numer tego kogoś, hmm? Poza tym jest o wiele bliżej Włoch niż Ci się wydaję. :D Polubicie się. <3

Podstęp?

Do: Leon
Przyznaj się, że chcesz spać i mam dać Ci spokój. :>Niech Ci będzie. Oby tylko nie okazał się jakimś zbokiem. xD

Do:Franuś
Kokardo, ogarnij się. Wiesz, że Cię kocham. Masz tutaj: 748563223. Miłego pisania. ^^

Napisać?

Do: Nieznany numer od Verdasiątka. 
(Troszeczkę długa nazwa.)
Słuchaj... To trochę dziwne, ale Leon dał mi Twój numer i stwierdził, żebym napisała. :) Czyli hej! Mam na imię Fran. A Leon zapoznał mnie z..? c; 

Takiej odpowiedzi się nie spodziewała.

Nastąpił nowy początek, nowych ludzi. Powstała nowa historia z nowymi zagadkami. Narodził się nowy dzień, któremu księżyc nie chciał dać nadejść, widząc tyle piękna w okół siebie.
Chciał podarować im jeszcze trochę czasu. Wszystko od niego zależało. A sam jako nieskończone bóstwo miał go aż nadto. 
Z radością schował się po drugiej stronie świata. Od dzisiaj będzie miał wieczorne zajęcie - śmianie się z perypetii kilkorga nastolatków. 
Razem z gwiazdami zapoczątkował kilka zakładów. 
Kiedy oni będą razem? 
Kiedy pierwsza kłótnia?
Kto z kim, jak i gdzie?
Ale wszystko musiało być dobrze, skoro nawet gwiazdy kibicowały większości z naszej dwunastki.
Spaprałam ich pocałunek. Oczywiście, nie spodziewałam się. ;_; 
Zresztą cały rozdział znowu spaprałam. XD Też mi nowość, nie? :D

Z światowych informacji: usunęłam gg. : > 
Taka mała sprawa, wiem, że nie komentuje waszych blogów miśki. Wiem, moja wina, przepraszam. Po prostu nie mam do tego głowy, niektórych w ogóle nie czytam. Ach... Zawiodłam samą siebie. Powinnam myśleć najpierw o Was i to zrobię, postaram się poprawić. Nie wiem, czy w najbliższym czasie, ale myślę, że kiedy wrócę do Polski, naprawdę dam radę ogarnąć przynajmniej większość.
Jeszcze raz przepraszam.

Tyle, dziękuję. Miłego dnia! :)

29 komentarzy:

  1. Jejku cudowny !
    O Leon i Viola ooo *-*
    Ile ja na to czekałam i w końcu jest Leonetta :D I nawet razem śpią hehe ;) Leon Fran dał numer Federa ? Już czekam na następny rozdział :***
    Kocham Cię <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękować. :D
      Federa? hmm.... Nie, nic nie powiem. ^^

      Usuń
    2. eee... o co chodzi na tym obrazku? xD

      Usuń
    3. Leoś sobie łapie od tyłu Violkę, która słucha muzyki na niepodłączonych słuchawkach. xd

      Usuń
  2. Heheh, twoje rozdziały to przepis na usmiech :D
    Nie wmawiaj sobie, bo nic nie spaprałaś, rozdział wyszedł genialnie. Zafascynowałaś mnie tymi gwiazdami. Aww...beso Leonetty ♥ i wreszcie ich połączyłaś :3 Uśmiecham się do monitora, a mój kochany tata prawie mnie nakrył. Przyczaił się za mną, a ja w słuchawkach nic nie zauwazylam xD
    Kogo numer dał Francesce Leon. Czyżby Federico? Mhm...Verdasiątko - padłam ze śmiechu :D
    Lena, Nati i Diego są chyba spokrewnieni z moją mamą - nawet najlepszą rzecz na świecie skrytykuje ;D Poza tym, to takie słodkieee :3 Ale nic nie przebije porównania Leona do kota ;D
    No bo przecież 'león' to lew :D Fajnie sie złożyło - León ma 'leónowatą' grzywę, Violetta lubi koty...mrr... A, i kocham tego gifa tam na górze ;33
    Miłych wakacjii, (gdziekolwiek jesteś :D) i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mówiłam, że już nie długo, będą razem. :D
      Tata... Skąd ja to znam. ;-;
      Nic nie zdradzam, wkrótce wszystko się wyjaśni. ^^
      Uroczy są c'nie. <33333
      Dziękować, jestem w Anglii. ;) I nawzajem! :D

      Usuń
  3. Dziękuję za słodki przytulas Króla Lwa i Królowej Kotów ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć!
    Przybywam więc z kolejnym nudnym i męczącym komentarzem, mając świadomość, że okropnie się takie coś czyta. Wybacz.
    „Milczenie gwiazd”? Ładnie to brzmi. W sam raz na tytuł.
    Zaraz, zaraz, o co chodzi? Co to za postanowienia bez jakiejkolwiek konsultacji z młodzieżą? Ej no, bez jaj, nie lubię czegoś takiego. Jak można planować czyjąś przyszłość bez jego wiedzy? Ok, jak dziecko nurkuje jeszcze w brzuchu mamy, to chyba normalne, że rodzice snują niestworzone historie o tym, kim będzie ich cudowny, piękny, genialny potomek. Ale w takim wieku, jakim są Leon, Federico, czy Violetta, chyba mają prawo do realizacji swoich marzeń? Nikt nie powinien zakazywać im iść obraną ścieżką, tą wyśnioną, wymarzoną. Zgłaszam protest, co to ma być? Nikt nie powinien musieć rezygnować ze swoich marzeń. One są po to, żeby je spełniać, a nie porzucać.
    No w końcu, Verdas, nareszcie. Zaczynałam w niego wątpić (no dobrze, to nieprawda). Uroczo się to wszystko rozwinęło. Gdy się pocałowali, wyobrażałam sobie nad nimi nie jemiołę, ale fruwające czerwone serduszka, od których słodkości może zemdlić. I fajnie, że było to droczenie się, a nie przesadny romantyzm. Przynajmniej nie musiałam biec po miskę ;) (ot, taki słabej jakości żarcik).
    Ojej, ojej, ojej, wspólne oglądanie filmu! Jestem świeżo po popołudniu spędzonym z przyjaciółką w identyczny sposób, dlatego czytałam ten fragment z uśmiechem na ustach. Tylko my nie pokusiłyśmy się o komedię romantyczną, a o horror, ale to akurat mało ważne. ;) „Ostatnia piosenka”? Czytałam, widziałam. Na książce, gdzieś tak od połowy, ryczałam jak bóbr (dziwna moc słowa pisanego pana Sparksa). Moim zdaniem film znika gdzieś w tłumie wielu jemu podobnych, absolutnie niczym się nie wyróżnia, poza urodą Hemswortha. ;)
    Rzym, Rzym, Rzym… jedno z moich wielkich marzeń, ale nic więcej nie piszę, bo się nie spełni. Wyobrażałam sobie, jak spaceruję wraz z Francescą. Ale nie zazdroszczę jej ponurych przemyśleń, samotności. Ktoś w ogóle coś takiego lubi? Ja za to lubię przyjaźń Fran i Leona! Stwarzasz ją taką… naturalną? Wydaje mi się, że to odpowiednie słowo. Mam swoje domysły, czyj to numer, ale siedzę cicho, bo tak naprawdę nie jestem dobra w zgadywaniu. Zapewne będzie ze mną jak Fran – takiej odpowiedzi się nie spodziewam. ;)
    Intrygujące pytania. Oni? Jacy oni? Też wydaje mi się, że wiem, o kogo chodzi, ale zapewne i tak się mylę. Kto z kim, jak i gdzie? No właśnie! Ta historia jest taaaaaaka ciekawa. :) Ja też wszystkim kibicuję (oprócz Marco, bo w Twojej historii jest po prostu żałosny, a ogólnie wydaje mi się być totalnie bez wyrazu… - tak w ogóle, to przypomina mi Tomasa - o zgrozo...)
    Wcale nie spaprałaś pocałunku, wręcz przeciwnie. Jestem jak najbardziej urzeczona jego magią. ;p
    Uściski, Aussie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hola! :D
      Wręcz przeciwnie, z niecierpliwością na nie czekam. :)
      Dziękuje, zwłaszcza, że tytuł był zmieniany pierdylian razy. Ewoluował, biorąc pod uwagę, że pierwszy brzmiał 'Początek', nieskromnie powiem - jest uroczy. xD
      Nurkuje w brzuchu mamy? Tego jeszcze nie słyszałam. :D
      Tutaj również muszę się zgodzić - nikt nie powinien decydować o naszej przyszłości, ale życie to nie bajka. Zbyt cukierkowe opowiadanie jest dla mnie zbyt... sztuczne. Coś dziać się musi, a ja mam plany dotyczące tej złotej trójki. ^^
      Zupełnie jak w serialu, na ławce? :) Rzeczywiście, czemu nie, choć ja bardziej widziałabym ich w otoczeniu gwiazdek. Ciekawe dlaczego. :3
      Z chęcią urządziłabym sobie taki, ale ciężko by było zważywszy na to, że aktualnie nie przebywam w Polsce. No cóż byle do sierpnia. Ja widziałam, ale niestety nie było mi dane czytać. Film mnie nie porwał, ale płakałam. Z resztą ja na wszystkim płaczę. Liam należy do przystojnych, trzeba przyznać. Aktor z niego według mnie średni, ale np. w Igrzyskach miło się na niego patrzy. Pomimo tego, że jestem zagorzałam fanką Peety/Josha, nie wyobrażam sobie zekranizowanej wersji bez niego. Jednak książki nic nie zastąpi. :)
      Rzym... W ogóle Włochy, również jedno z moich marzeń. Wenecja, Neapol, Werona, Mediolan. Nic tylko śnić o kraju pizzy. ;)
      Myślę, jednak, że odpowiedź na to pytanie jest dość oczywista. ;) Fran po prostu nie spodziewała się tego po Leonku. Swoją droga z niego też jest niezłe ziółko.
      Marco to jest chodząca klucha, kluchom nie można kibicować. :D Tomas to zbyt duże zło, żeby go tutaj umieszczać. W życiu, nigdy. Nie będziemy się stresować, nie? ^^
      A jak Ci idzie pisanie, jakieś postępy? ;) Wiem truje tyłek.
      Całuję, Soph ♥

      Usuń
    2. W sumie nawet nie pomyślałam o scenie z serialu, ale za to moja podświadomość pewnie tak. ;)
      Aktor bardzo średni, bardzo, bardzo, bardzo. Ale można na niego popatrzeć, tego nikt nie zabroni. :)
      Oj, ja również staję po stronie Peety. Josh mógłby być trochę wyższy, no ale nie czepiam się, ja też nie należę do wysokich. ;p
      Oczywista odpowiedź? No to może jest jeszcze dla mnie jakaś nadzieja. :)
      Nieeeeeee, tylko nie Tomas! Możemy go sobie naprawdę darować. ;D
      Cóż, jakoś tam się wlecze, nie powiem. Może coś z tego wyjdzie, choć miałam już momenty, kiedy chciałam skasować to, co do tej pory "udało mi się" napisać, ale jak na razie się powstrzymałam. ;)
      Aussie :)

      Usuń
    3. Ja tą scenę mam cały czas przed oczami. Po prostu Leonetta pełną parą. :)
      Bardziej nadawałby się na modela, którym pewnie zresztą jest. Ale nie wiem nie interesuje się tym panem jakoś specjalnie, prawdę mówiąc wcale.
      Ja jestem świeżo po skończeniu "W pierścieniu ognia", więc moja miłość do Peety jest tym większa. Szkoda tylko, że go zabrali do Kapitolu, aż się boje sięgnąć po Kosogłosa. Sama też ledwo odrosłam od ziemi. ;)
      Chyba wszyscy wiedzą, jak ja bardzo polubiłam pewnego pana z Fran i nie wyobrażam sobie ich osobno. :D
      W każdym bądź razie jakby był, to naprawdę źle by skończył. ^^
      Cieszę się, że sobie radzisz. Tylko tak dalej. Grunt to się nie podawać <3
      Soph :3

      Usuń
  5. Cudo <3333
    Czy Leon dał Fran numer Federa ??
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :)
      Wszystko się wkrótce wyjaśni. ;D

      Usuń
  6. Cześć pisareczko !
    Kolejny rozdział i kolejny banan na mojej twarzy :)
    Wcale nie spaprałaś - Leon w końcu ogarnął i dal się ponieść, co bardzo mi się podobało !
    Uwielbiam każde zdanie napisane przez ciebie. Masz niesamowita wyobraźnie, której bardzo zazdroszcze :)
    Pisz koleny, bo aż mnie zzera ciekawosc co bedzie dalej :D
    ~R

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam, witam. :D
      Dziękuję bardzo. :) A rozdział się tworzy. :>
      Soph <3

      Usuń
  7. Cóż mogę powiedzieć?
    Po prostu CUDO <3
    Czemu Vilu ma zrezygnować z marzeń? NO CZEMU?!
    Smutno mi się zrobiło jak to przeczytałam :C
    A ten moment z Leonem i Violettą...
    Pocałunek i w ogóle...
    WOW *.*
    Jak byłam przy momencie w którym leżeli razem w łóżku i już gadali o tym, czy ''spanie w jednym łóżku jest dozwolone przed ślubem'' toooo... Po prostu padłam xd
    Chętnie obejrzałabym film nakręcony przez rodzeństwo Sevilla :D
    Ja jak oglądam to zazwyczaj sama bo niestety posiadam nie dość że młodszego brata i siostrę to tak rozwydrzone że się nie da wytrzymać -,-'
    Sms-ki z Verdasiątkiem? Mrrrrr xd
    Jak Fran mogła pomyśleć że Fede jest zbokiem? xd
    Bo napisała do Federico no nie? :O
    Jak mogłaś powiedzieć (czyt.napisać) że spaprałaś pocałunek?!
    Mi się on właśnie bardzo, ale to BARDZO podobał :3
    Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :)
    Miłych wakacji gdziekolwiek jesteś xd
    Buziaki - Nat <3

    PS: Wpadnij kiedyś do mnie :*
    http://one-more-chance-fedemila-marcesca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :)
      Spokojne, to dopiero początek. :> Nie wiadomo, co się wydarzy. ^^
      To jest dobry pomysł z tym filmem. :D Le mam pomysł, dziękować. c;
      A kto powiedział, że to Fede? :P Nie, no dobra, milczę. XD
      Jestem sobie w Anglii. XD
      Wpadnę. Nie wiem kiedy, ale się postaram. :)
      Ściskam, Soph. <3

      Usuń
  8. KOCHAM CIE!
    Leonetta! Leonetta!
    Boskkii rozziaaaaaaaaaaał!!


    PS czy ja dobrze widze ale wydaje mi sie ze na tym gifie viola nie ma do niczego podlacznych tych sluchawek?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękować. :D
      A wiesz, że chyba masz racje. Ci w telewizji to zawsze chcą nas oszukać. xD

      Usuń
  9. Jak to usunęłaś gg? ;O
    Ze co?! Ty sobie jaja robisz czy jak? Tak na poważnie? Nie możesz, nie masz prawa no!
    ;( Smuteczek.
    A tak ogólnie to nominowałam Cię do LBA skarbie.
    http://victoria-deporte-amor.blogspot.com/
    SMUTECZEK!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halo, proszę pani. Niech pani kontakty na gg sprawdzi. :)
      Usunęłam to "oficjalne", mam jedno w zapasie w końcu. :>
      Dziękować misiaku. :D

      Usuń
  10. Zostałaś nominowana do LBA na blogu www.leonettadestiny.blogspot.com ;D

    Rozdział skomentuję na dniach, no bo wiesz, jak to ja. ;) :D :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Wrócę, jak uda mi się nadrobić te piękne rozdziały <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i wróciłam, udało się :)
      Wiesz co... Naprawdę pięknie piszesz.
      Napisałaś na moim blogu, że chciałabyś pisać tak dobrze jak ja, ale coś ci się chyba pomyliło. Słońce, nie doceniasz swojego talentu.
      Wszystkie rozdziały są piękne, począwszy od tytułów, słów wstępu, aż do ostatniej litery. A co najważniejsze, każdy z nich jest coraz lepszy, a to znaczy, że twój styl pisania się kształtuje i dąży do tego, by osiągnąć mistrzostwo.
      Ta historia jest niezwykle oryginalna... Połączyłaś wątek Leona oraz Federica, co okazało się strzałem w dziesiątkę.
      Wybacz, że nie odniosę się bezpośrednio do tego rozdziału, choć jest on potwierdzeniem twojego geniuszu, ale przeczytałam ich dziś kilka i chcę powiedzieć (napisać) coś o całokształcie.
      Także, marsz do komputera pisać książkę :) Z chęcią ją przeczytam.
      I nigdy nie wątp w swój talent.

      xx

      Usuń
    2. Niezmiernie miło mi to słyszeć, od kolejnego z moich blogowych autorytetów. <3
      Rozpływam się tutaj i to wcale nie z powodu gorąca. Dziękuje, naprawdę niesamowicie dziękuję. Podniosło mnie to na duchu, bardzo, ale to bardzo.
      Akurat wątek Leon-Fede bardzo lubię. :D Jest to chyba jedna z nielicznych rzeczy, z których jestem dumna. ;)
      Nie szkodzi, rozumiem, masa nadrabiania. <3
      Już się zabieram. ;) A nawet pomysł już jest. xD
      Jeszcze raz, ogromne dzięki.
      Soph. <3

      Usuń
  12. Dear Sophie!
    Czytam Twój blog od niedawna. Nie przeczytałam jescze wszystkich rozdziałow (jestem chyba jedyną osobą na świecie, kóra czyta takie historie na wyrywki).
    Ten rozdiała czytałam chyba z pięć razy, ale dopiero teraz zdecydowałam się go skomentować.
    To chyba tylko dlatego, że wcześniej nie komentowałam wogóle.

    Ten rozdizła jest jednym z Twoich najlepszych. Osobiście zachwycił mnie fragment o Leonetcie i sms'owanie Leon i Franczeski. Nie mam pojęcia kto jest tą osobą do, której napisała "chodząca kokarda.

    Czekam na następne.
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa, a chodząca kokarda to Fran. :)

      Usuń