sobota, 26 lipca 2014

Rozdział 32

"Słońce przypomina szczęście"


Nie ma zbyt wiele cza­su, by być szczęśli­wym. Dni prze­mijają szyb­ko. Życie jest krótkie. [...] Jeżeli nie jes­teśmy szczęśli­wi dziś, jak pot­ra­fimy być ni­mi jutro? 
~Phil Bosmans
Przeczytajcie notkę pod rozdziałem. ;)


Minęło parę tygodni, kilkanaście dni i mnóstwo godzin.
A dokładniej dwa miesiące. W przybliżeniu. Nikt nie zawracał sobie głowy takimi bzdurami jak kalendarz. Życie było dużo ciekawsze, kiedy chwile trwały bez patrzenia na zegarek i odliczania ile sekund szczęścia im pozostało. I tak trwali, razem. Choć czasami osobno.
Przyjaciele i wrogowie. Chłopcy i dziewczęta. Bracia i siostry. Pary i single. Cały świat, ich świat.
Cała dwunastka jedenastka.
 Jeden bohater, nie odnalazł jeszcze wspólnej drogi. Ale to się zbliżało. Szło do nich na wielkich, czarnych łapach, zostawiając głębokie ślady na ich ścieżce. Przeznaczenie. Ścigało ich z zawrotną prędkością. Zapomniało, że zobaczy ich tuż za zakrętem. Musiało zacząć hamować, żeby nie spowodować zbyt bliskich i bolesnych... przygód. Bo nowy przyjaciel był nową rzeczą do odkrycia. Nowa miłość, wisiała w powietrzu i rozprzestrzeniała swój odór po każdym kącie Studia.
Niektórzy to wyczuwali, inni nie specjalnie.
Był blisko, tuż obok. Najpierw jednak trzeba było go dostrzec, bo był, obserwował. Czekał. Na co? 
Inaczej. W ogóle wiedział, że czeka, wypatruje? Nie widział przyszłości jego i ich. Nie wiedział, że stanie się częścią bajki. I historii. Zwykłej historii o miłości i przyjaźni. 
Musiał czekać. Ale skoro nie wiedział, że czeka, to czekał? Może to poczucie, że nie wszystko w jego życiu było takie jak powinno, było właśnie tym poczuciem, zbyt wolno spieszącego się czasu? 
Nie wiedział. Nie wiedzieli. Nie wiedziała.
A oni? Byli tak po prostu. Szczęśliwi i smutni. Źli i radośni. Pełnij nadziei i żalu. Żyli swoim życiem. Zacieśniali więzy, miłości i przyjaźnie. Radością dzielili się wszyscy. Bo tym dla nich była, wspólnym dobrem. Gorzej kiedy przychodziła nienawiść, złość, niepewność. Nie znosili, kiedy ich odwiedzała. Nie ważne sama czy z towarzystwem. Nienawidzili nienawiści, ale nie przeszkadzało to w nienawidzeniu. Nawet ułatwiało to sprawę. W pewnym sensie, odrobione. Na tyle, żeby się w niej nie zatracić. Nie ma nic gorszego nic człowiek opętany negatywnym uczuciem. Bezsilność była całkiem podobna.
I czasem, jej wizyty wyładowywali po swojemu. 
Leon i Maxi, uwielbiali odstresować się, siedząc na tych piekielnych maszynach. Diego, Lu i Fede wyżywali się na gitarach, czasem z dość przyjemnym skutkiem, tworząc niecodzienne trio. Fran potrafiła zamykać się na parę godzin przed światem z książką (albo trzema) na kolanach. Lena i Naty pisały razem, nie było ważne co. To było takie ich kreatywne zajęcie, żeby zapomnieć o świecie.
Cami i Marco... Cóż, nie miało to większego znaczenia, co robili a czego nie.
A on? Jeszcze nie wiedzieli. To jeszcze nie był jego czas.



Violetta natomiast zapełniała kartki swojego pamiętnika, kiedy zapisała wszystkie swoje boleści, żal wydawał się z niej schodzić. Nie denerwowała się tak mocno. Choć ostatnio, była zbyt zaabsorbowana sobą i złość nie przychodziła jej tak łatwo, mogła być tylko zagniewana na niego, swojego chłopaka. Choć ta agresja nie była... prawdziwa. Głównie był to przejaw buntu, dotyczącego zbyt długie przebywania w jej pokoju albo nagłego ataku łaskotek.
Kolejny uśmiech. 
Uwielbiała te część 'mój chłopak', ale zachwycała się dużo bardziej, kiedy to Verdas nazywał ją swoją dziewczyną. Mówił to z takim charakterystycznym pomrukiem, jakby te słowa naprawdę sprawiały mu przyjemność i były całkiem jak deszcz na pustyni, przynosiły ukojenie.
Przejechała wierzchem dłoni po fioletowej okładce. W prawym, górnym rogu niecierpliwie spoglądała na nią brązowa plamka, wielkości paznokcia. Leon pochlapał kakao cały przód zeszytu, na szczęście większość udało mu się zetrzeć. Jednak cały czas winą obarczał biednego Federico w końcu on wymyślił, żeby zrobić to czekoladowe coś, Maxiemu też oberwało się parę razy, za podstawienie nogi.
Jeszcze jeden.
W końcu przewertowała kartki aż znalazła pustą stronę, tylko dla niej.

 "Świat ostatnio wydawał mi się piękny, tylko piękny. Niedobrze. Zawsze uważałam, że Ziemia skrywa więcej negatywów. Dużo więcej. I tu pojawia się jedna osoba. Tylko jedna i widzisz wszystko zupełnie inaczej. Tak jakby... Zupełnie jakbym nie potrzebowała do życia zupełnie nikogo oprócz niego. Czasem mam wrażenie, że nie muszę oddychać, kiedy mnie całuję albo mrugać, kiedy uporczywie patrzy się w moje oczy.
To głupie, nawet idiotyczne. W tym roku kończymy siedemnaście lat, niemożliwe, żeby los zesłał nam miłość na całe życie. To zbyt proste. Niektórzy czekają całe życie na szczęście. A my? Po prostu jesteśmy i mimo tego, że nie wiem ile to jeszcze może potrwać. Nie chce żeby kończyło się nigdy.
To boli, bo wiem, że naprawdę może odejść, uczucie, on, ja. Wszystko. Ja tego nie chcę, bo wtedy...
Wtedy zawaliłby się mój idealny świat. Choć, wiem, że to nieodpowiedzialne i prędzej czy później będę cierpieć, to go kocham. Kocham i muszę się nauczyć z tym żyć.
Kogo ja oszukuje? Już się nauczyłam.
Da się przygotować na wszystko co los nam ześle? Tylko czekać na pierwszą katastrofę. Która nadejdzie, prędzej czy później. Ale teraz jestem szczęśliwa z nim. Z nimi. Razem. Chciałabym, och jak bardzo życzyłabym sobie, żeby taki stan rzeczy pozostał już na zawsze. Żałuję, że jestem zbyt rozsądna, żeby zdawać sobie sprawę o okrutności, bezwzględności naszych aniołów.
Może będę po prostu łapać szczęście? Najlepiej garściami. Tak, zdecydowanie powinnam tak zrobić.
Miałam w okół siebie grono osób, które z chęcią mi w tym pomogą. W końcu... Są. Przy mnie. 
A na dodatek kibicowali mi i Leonowi. Rzeczywiście, nie widzieliśmy świata poza sobą. Uśmiechali się też na widok Ludmiły i Diego, czule obejmujących się i całujących przy każdej odpowiedniej (i tej nie zbyt pasującej) okazji. Może trochę zbyt często wymieniali się śliną, ale to było uroczę - na ich sposób. Wciąż trzymali kciuku, żeby Maxi (albo Natalia) wziął się w garść i przyznał się, że nie nikogo, nikogo lepszego od niej. Bo oni musieli być razem. I już. A teraz... Wszyscy są podekscytowani randką Franceski i Federico. Wreszcie! Nie mogę się doczekać. To już dziś wieczorem. I wszystko jest takie... cudowne! No, nie wszystko, ale wszystko to, na czym mi zależy. Zasłużyli na te chwile szczęścia. Nie powinni martwić się więcej Camilą i Marco. (Zwłaszcza Fran, która wciąż wydaje się, zapełniona sobą tylko do połowy. Zupełnie jakby to oni zabrali te drugą część i zakopali, tuż pod naszymi nosami. Trzeba było tylko ją znaleźć. Według mnie ta misja powinna być powierzona tajnemu agentowi - Federico, który od rana zachowuje się jakby był niespełna rozumu albo jak prima balerina. W każdym bądź razie w życiu nie zmywał naczyń po śniadaniu z takim uśmiechem. I może nie zszokowałoby mnie to tak bardzo, gdybyśmy nie mieli zmywarki. Myślę, że jego wielka grzywka nie zdołała uchronić go przez stresem, a szkoda.)
Wiedziałam, że cierpieli, nawet bardzo. A to uczucie... zdrady (nie mam pojęcia, co myśleli patrząc na nich) wciąż dało się wyczuć. W Studio panowała napięta atmosfera, przynajmniej w przed ostatniej klasie, w której byliśmy. Zadziwiały mnie historie o tym, jak Cami była uwielbianą przez wszystkich dziewczyną. Miała w sobie tyle życia, mówili, że przypominała różę. Nawet kolor włosów się prawie całkowicie zgadzał i kolce. Umiała zaleźć za skórę.
Sama się o tym przekonałam. Panienka Torres zachowuje się jak ósmy cud świata. Nie wiem czy serio jest tak głupia czy tylko udaje, ale nie widzi, że kiedyś zostanie sama. Zupełnie. Chyba, że ten przydupas Marco, wciąż usilnie będzie się jej trzymał. Dla mnie wygląda jak jej cień, słaby i niewidoczny. Ona... Ona robi za jego rycerza w lśniącej zbroi, broni go i stara się odciągać od wszelkich kłopotów, które często sprawia sama przez swój niewyparzony jęzor. Dała o tym znać nie raz. Dobrze, że Leon zazwyczaj był obok i naprawdę zachowywał się jak prawdziwy obrońca. Zresztą Maxi i Fede też dzielenie mnie przed nią bronią. Są przez to cholernie irytujący, cała trójka, ale i tak, oddałabym za nich cały świat. Choć może to nie jest dobry pomysł, skoro całym moim światem jest Leon?
Taveli natomiast bawi się w księżniczkę. Małą, przerażoną księżniczkę. Powinnam pożyczyć mu jedną ze swoich sukienek. Pewnie byłaby dobra na jego płaską klatę, może trochę przykrótka."

-Boże, nie. Ty wyglądasz w nich dużo lepiej.-Podniosła głowę i zamiast ujrzeć samego Federico do, którego zależał głos, był tam też Leon i Maxi, przyglądający się jej z rozbawieniem. Czytali, znowu. Może byłoby to pogwałcenie jest prywatności, ale oni i tak czytali z niej jak z otwartej księgi.
-To był komplement?
-Oczywiście, że nie, młoda.-Maxi poczochrał ją po brązowej czuprynie i odszedł bliżej w stronę drzwi.-Leon, pospiesz się.
-Wychodzicie? Przecież...
-Fran wzywa, rozumiesz stres. Poza tym prezent od ciebie.-Pocałował ją szybko. Buziak nie należał do czułych i namiętnych, ale to musiało na razie wystarczyć.- Ty nigdy nie jesteś spanikowana przed jakąkolwiek naszą randką.-Powiedział, mrużąc brwi i nie odsuwając się zbytnio od jej twarzy. Miło.
-Bo nie zabrałeś mnie jeszcze na randkę z prawdziwego zdarzenia.- Oparła czoło o jego czoło, Leon wydał się... zakłopotany. Maxi i Fede, patrzący na scenkę ze śmiechem wyśpiewali tylko melodyjne 'uuuuu'.
-Koleś, nie postarałeś się dla mojej siostry.-Verdas poklepał go po ramieniu.-Czy to nie jest ten moment, w którym starszemu bratu nie podoba się zachowanie chłopaka i daje mu, nauczkę?-Z kilometra było widać, że przyjaciele mieli niezły ubaw.
-Bajki ci się pomyliły, półmetrowa grzywko.- Zdenerwował się trochę, ale tylko trochę.-Nadrobimy to, obiecuję.-Zdążył wyszeptać do jej ucha i wyjść z pokoju. Kiedy wychodzili, w drzwiach minęli się z Natalią, która również została wezwana w razie niechcianych wypadków. Maxi nawet na nią nie spojrzał, znowu. Sevilla również nie zaszczyciła go spojrzeniem, nie zasługiwał na nie. Przynajmniej nie w tej chwili. 
-Cześć, wam.-Drżała jej górna warga. Bez słowa Violetta podeszła do brunetki i mocno ja objęła. Bez słów. Nie były potrzebne. Uścisk działał lepiej na łzy zbierające się w kącikach oczy, niż najpiękniejsza poezja świata.
-Kretyn.-Ten jeden wyraz był odpowiedni.-Idiota, debil, palant.-Parę więcej nie zaszkodziło, a nawet zrobiło jej się trochę lepiej. Federico, wyrzucając z siebie jeszcze kilka obelg przytulił się do dziewczyn. Wyglądali dziwnie, było im nie wygodnie, szatynka dźgała łokciem swojego brata, a Natalii jako najniższej z nich brakowało tlenu, kiedy była mocno przyciśnięta do... Właściwie nie wiedziała do czego. Mimo wszystko, tak było dobrze. Duszenie się z przyjaciółmi ma najwyraźniej jakieś magiczne właściwości. Ciekawe, kto wymyślił to zaklęcie?
-Nat, może odwołam randkę i posiedzimy w trójkę, przeklinając Maxiego?
-Obiecuję, że nawet ja będę wredna.-Zaoferowała się Castillo. Jednak perspektywa odwołania randki Fede i Fran, nie uśmiechała jej się ani trochę.
-Ktoś sobie chyba dzisiaj roztrzaskał gitarę na łbie. Wszyscy doskonale wiemy, że największa fanka Fedecesci, mnie rozszarpie, jeżeli ci na to pozwolę.-Cofnęła się o krok i wywaliła oczy na wierzch.
-Fedecesci?- Verdas, uległ małemu szokowi.
-Federico i Francesca, w skrócie Fedecesca. Boże, pomysł Lu, nie pytaj.-Zachichotała razem z Violettą. Ludmiła Ferro czasem wpadała na dziwne pomysły. Chociaż... Nie, to wciąż dziwna, nie do przyjęcia i oburzająca nazwa oraz niemiłosiernie zabawna.
-Czyli mam fanki.-Złapał się za brzegi marynarki i uniósł głowę jak dumny paw. Pokazywał swój gorszy profil i zrobił minę, dość krzywdzącą jego twarz. Wyglądał gorzej niż zwykle, a jednak wciąż był przystojny. Niesprawiedliwe. Choć raz mógłby wyglądać jak wytarzany w błocie i wysmarowany farbą klaun w podziurawionym stroju i przekrzywionej peruce... Albo chociaż jak klaun, wystarczyłoby w zupełności.
-Ty, panię gwiazdo, może zanim zaczniesz wyobrażać sobie swoją podobiznę na księżycu, przebierzesz się w coś normalnego?-Prychnął na Violettę i odwrócił się w kierunku szafy. Koniec dyskusji, czas na poważne rzeczy.
Tak rozpoczęła się mała bitwa o wygląd Federico. Zwycięstwo dziewczyn było nieuniknione. I patrząc na swoją młodszą siostrę nie miał ochoty gasić jej słońca, które tak bardzo przypominało mu o szczęściu. Odwaga uchodziła z niego za każdym razem, kiedy chciał poruszyć temat podsłuchanej rozmowy. Bał się, bo wiedział, że mieli racje.
Violetta była zdolna bez mrugnięcia okiem poświęcić wszystko dla osób, które kocha. W przeciwieństwie do niego. Własna słabość była gorsza od wyznania prawdy.


Bolało. Pamiętała, że bolało. Zdrada Marco, była... Nie ja strzała wbita w serce albo złamana kość. Bardziej jak nieprzyjemny ból głowy. Wkurzający i niepozwalający się skupić, ale do wytrzymania. Gorzej było, kiedy pomyślała, że dziewczyna, z którą bezkarnie był za jej plecami była jej najlepszą przyjaciółką. Camila zawsze był impulsywna i wiecznie zakochiwała się w każdym. Nie było istotne, czy był przystojny i po prostu mijała go w parku, czy nie był specjalnie urodziwy, ale miał za to złoty charakter i znała go już jakiś czas. Mimo tych całych miłosnych zawirowań Rudej, Włoszka zawsze widziała jeden, jedyny pozytywny szczegół - Torres kochała sercem, nie oczami. A przynajmniej wydawało jej się, że kocha. 
Z drugiej jednak strony, wszystko co, się ruszało uważała za ósmy cud świata i nie rozumiała obojętności towarzyszącej życiu. Nienawidziła ludzi nienawidzących natury, świata. Cami miała własną logikę i sposób bycia. Niepowtarzalny. 
Może właśnie to go uwiodło?
Zrobiłaby wszystko dla miłości, a nawet zwykłego zauroczenia. Mogłaby nawet porzucić wszystkich przyjaciół. 
I zrobiła to.
A Francesca nadal nie mogła w to uwierzyć.
Koniec. Dzisiaj nie będzie o tym myśleć. Dzisiaj wszystko zaczyna od nowa. Dzisiaj słońce wzejdzie wyżej. Dzisiaj zmieni się wszystko. Dzisiaj ma randkę z Federico.
Szkoda, że po nieprzespanej nocy wstała dwie godziny temu, nadal była w piżamie, a na głowie zamiast włosów, pojawiło się gniazdo.
Posiłki już jadą, na szczęście.

Przybyli z odsieczą po dziesięciu minutach drogi. Zatrzymali się przed domem swojej przyjaciółki i z zwykłą sobie gracją zdjęli kaski z głów, w ten upał było to naprawdę przyjemne. Luca, brat Fran, słysząc pomruk motorów, przez okno wyrzucił z siebie kilka wyzwisk i wrócił do swoich zajęć. Wchodząc, do domu, jak zwykle bez pukania, Leon wyjął swój czerwony telefon z kieszeni i szybko odczytał sms'a. Zdziwił się, Violetta raczej nie była fanką pisania wiadomości, zawsze wolała usłyszeć jego głos. Och, bardzo lubił to sobie wmawiać.

Od: Mi Amor.
Nie mogę się doczekać, tylko proszę, nie wywóź mnie na motorze na drugi koniec kraju. :P A i powiedz Maxiemu, że jest skończonym idiotą.
Całuję, bardzo, bardzo mocno. ♥
I kocham, możesz czuć się zachwycony.

Do: Mi Amor.
Co tym razem ten kretyn zrobił Natalii? Mam kupić lody śmietankowe? ;)

Od: Mi Amor
Idiota po prostu nie może wziąć się w garść. Kup o smaku Toffi, dużo. Dzięki, jesteś najlepszy. <3

Do: Mi Amor
Wiem. :)
Kocham cię.

Na jej poliki wkradł się soczysty rumieniec, kiedy odpisywała: "Ja Ciebie też, tylko, że mocniej."
Leon, wciąż szczerzący się najszerzej jak mógł o mało się nie przewrócił, widząc Fran w stanie tragicznym. Czym prędzej przytulił Włoszkę, pogładził po czarnych włosach i oznajmił dumnie :
-Kiedy z tobą skończymy Federico nie będzie mógł oderwać od ciebie wzroku.
-Już nie może, Leon.-To był Maxi, który staranie trzymał sukienkę. Prezent od Violetty.- Sprawimy tylko, że nie będzie mógł mrugać.-Otworzył pokrowiec a Fran psiknęła z zachwytu. Kreacja była biała z czarnymi wzorami, przypominającymi ornamenty, może liście akantu. Tonęła w ich czarnych zawijasach. Krój nie był wyszukany, ale wiedziała, że będzie przyciągać uwagę.
-Twoja dziewczyna to bogini.-Odezwała się, kiedy wyszła z łazienki. Obróciła się, dumna z tego jak wygląda. Włosy podkręciła lekko, była to owocna zmiana. Makijaż podkreślił jej cudowne oczy.
Była piękna. Chłopcy aż gwizdnęli z zachwytu. Oczarowani, zupełnie nie potrafili znaleźć słów. Wiedzieli, że ich przyjaciółka nie należała do brzydkich, ale nie spodziewali się, że może być tak śliczna. Najwyraźniej wcześniej nie dostrzegali, że jest dziewczyną. Faceci.

Dziesięć minut później rozległ się dzwonek do drzwi. Niestety Vege ubiegł Luca, który koniecznie musiał zobaczyć nowego chłopka swojej siostry. Verdas nie dał się złamać i z uśmiechem odpowiedział na wszystkie pytania zawarte w przesłuchaniu. Kiedy skończyli, niechętnie, choć milej niż zwykle wpuścił go do środka. 
Kiedy Federico ją zobaczył, zdążył pomyśleć, że od dzisiaj ma dwa słońca, przypominające mu o szczęściu, zanim odpłynął w niebiosa na chmurkę zwaną Francesca. A potem zamarł.
Obudził się dopiero, słysząc śmiech Leona i Maxiego, którzy nabijali się z jego miny. Usta miał szeroko otwarte a oczy, prawie wywalona na sam wierzch. Nie umiał się powstrzymać. Była idealna.
-Tylko nie zacznij się ślinić.-Ponte stanął za przyjaciółką i założył rękę na rękę. Wyglądał groźne, jak na chłopka wiecznie łażącego w kolorowych czapkach.
-I pamiętaj, że będzie się bolało, jeżeli wróci niezadowolona.-Dołączył do niego Leon, najwyraźniej zachwycony całą sytuacją.
Ale oni mieli ich gdzieś. Wyszli razem, chen daleko, do swojej krainy.
Gwiazdy niezadowolone, że wciąż świeci słońce, jednocześnie zachwycały się kolejnym szczęściem.
Były coraz bliżej końca. Nie mogły doczekać się wielkiego finału z ogromem fajerwerków. Bo taki nastąpi, prędzej czy później.
Oni nawet nie zdawali sobie sprawy jaki bardzo pokaz sztucznych ogni zajdzie im za skórę.



Czy tylko mnie to rozczula? :D
Tak czy inaczej, prezentuje Wam katastrofę numer 32. Jest pewnie jeszcze gorsza niż zazwyczaj, bo chwilowo jestem bez okularów. Usprawiedliwienie beztalencia, ach staczam się coraz bardziej. Ale jest trochę dłuższy niż zazwyczaj, o 600 słów. Nie wiem czy widać różnice.
Ale wracając, pragnę powiedzieć, że Rozdział 32 jest dla mojej wspaniałej córki. Dziękować za ołtarzyk. <3
I tak krótko zwięźle i na temat, bo po co przedłużać, no nie? Ogłaszam Konkurs ;) Szczegóły *tutaj*, link macie jeszcze na lewym pasku bocznym, jakby co. I taka mała (nie)miła niespodzianka. *Klik*

Parę objaśnień co do rozdziału... Hm, a więc jeżeli ktoś zauważył albo i nie, pojawi się nowa postać. Już niedługo. Nie będzie jakoś specjalnie ważny, więc możecie go olać, pozwalam. Poza tym, Fedecesca, nanana.  I wszystkie fanki Marco, proszę o wybaczenie, ale jakoś tak wyszło. xD
Jak Wam humorek dopisuje? :) Bo ja chwilowo mam zaciesz. Pewnie mi przejdzie za 10 minut, ale cii. c;
Do zobaczenie, będę tęsknić taaaaaaaak bardzo. <3 W niedziele na pielgrzymkę idę, do Częstochowy. Przede mną 300 km na pieszo, jak myślicie dojdę? Bo tata daje mi dwa dni. ;-;
No nic, naprawdę będę tęsknić. :c Miłego dnia! :D
I łapcie linkacza, co tam. nananan Mój tumblr, z Violettą jakby co. ;)

21 komentarzy:

  1. Rozdział Boski !
    O Fede i Fran randka ooo :) Ja tam tak jakoś bardziej lubię ich razem a nie Fran i Marco :) Nie to żebym miała coś do niego tak po prostu. No Leon musi nadrobić takie prawdziwe randki i to szybko. Ciekawe co on by wymyślił ;) A Fran i Leon to jak rodzeństwo się zachowuję hehe w sumie fajnie by było :D Fede zapatrzył się na Fran chba na prawdę musiała pięknie wyglądać *-* Czekam na następny rozdział ;*** Co do pielgrzymki na pewno dasz radę wierzę w Ciebie :*
    Kocham Cię <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :)
      Ja wciąż trzymam się wersji, że Marco to klucha, która przestała całkowicie zasługiwać na Fran. Poza tym w serialu nie ma szansy na Fedecesce, więc trzeba trzymać kciuki za Diecesce. A Marco niech wrzucą pod autobus. ;-; Ja tam mam dużo do niego. xD
      Leoś... Leoś ma już pomysł, powiem tak. :3 Oj byłoby fajnie. ^^
      Doszedłam już. :D Dzięki. :3
      Ja Ciebie też. ♥

      Usuń
  2. Cudo!!!
    Fedecesca idzie na randkę jak słodko <333
    Leon nadrabiaj randki.
    Jak Fede zapatrzył się na Fran.
    Ogólnie to nie lubie Marcesci (bez obrazy dla fanów tej pary).
    Co do pielgrzymki to dojdziesz.
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje. :3
      Ja też ich nie lubię. Ach nawet bardzo. ;-;
      ;)

      Usuń
  3. Kochana!
    Nie wiem czemu, ale szalenie spodobał mi się ten rozdział :D Nie będę przedłużała bo mój komputerem co chwila się zacina i wszystko to co napisałam – trafia szlag. Jak ten kretyn ( Maxi) może tak ignorować Nati. Mam nadzieję, że reszta chłopaków mu przemówi do rozumu ;)
    Uuu, Fedecesca! Wole Fedemiłe, ale sposób jakim o nich pisałaś rozczulił mnie ;3 I jak ten idiota ( Leon :D) mógł jeszcze Violetty na randke nie zaprosić?! W następnym rozdziale masz coś z nimi zrobić, bo jak nie ostrzegam – gryzę :DDD A tak naprawdę to żartuje i mam nadzieję, że się te chłopaki wreszcie wezmą za siebie D; Tego gifa, tam na górze wprost ubóstwiam <3 Uuu, que celosita…Awww…I oczywiście powodzenia w pielgrzymce :D Ja to do własnej szkoły doczłapać nie mogę ;___; xD Nananana, co to za postać? Tylko niech trzyma łapy z dala od Leonetty! :* Ściskam, pozdrawiam i życze wytrwałosci w pielgrzymce :*
    PS Gdy pisałaś na początku, że ‘szło na wielkich czarnych łapach’ to pierwsza mysl to był Brodway ;-; Ahhh, ja i moje rasistowskie podejście ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS 2 Co to za para 'Lemi' bo inteligentna ja nie może się domyślić? :D

      Usuń
    2. Zamiast matki odpowie Ci córka xD
      Lemi - Leon + Camila
      Taaadaaaam!

      Usuń
    3. Heheh, podziękować :D Moja pierwsza myśl to była Lena i Camila, ale ciii...;-;

      Usuń
    4. Ja też nie wiem jakim cudem się Ci spodobał. ;P
      Oczywiście, że Maxi się ogarnie. Prędzej czy później musi. :3 Sami idioci tutaj są widzisz? :D To jej Leoś tego nie ogarniesz. Ale prędzej czy później on też zrobi to, co powinien. W końcu, kto jak nie on uszczęśliwi Violkę. :3 Piękny gif. <333 I scena. :D I oni. I on. ^^ Ja też nie mogę, a mam bodajże 3 km. Tymczasem przeszłam ponad 300. xD
      On nie będzie złą postacią, tak myślę przynajmniej, chyba. xD
      Padłam. XDDDDD
      Ach i podziękowania dla córki. :D Przecież też pasuje do nich Lemi.Tylko wtedy byłoby to dość dziwne połączenie. ^^

      Usuń
  4. Tak, tak...chyba zacznę częściej stawiać Ci ołtarzyki za takie cuda *o*.
    Córcia jest happy, bo ma zadedykowany rozdział :).
    Kochana, życzę Ci być dotrwała do Częstochowy :D
    Widać różnicę, jest dłuższy!
    Kochana, Fedecesca i Leonetta... nosz rozpłynęłam się. Tak idealini, cała czwórka.
    Dzięki tobie zaczynam lubić te pary ^^.
    A Maxi... a Maxi niech się wypcha tą swoją dumą i wsadzi ją gdzieś głęboko!
    Natalia, Natalia.... ty walcz dziewczyno! (Choć ten chłopak to dupek XD)
    Marco i Camila... nie no ja Ci mówię, twoje teksty o nich mnie powaliły. takie to przemyślane...
    Trochę dziwny komentarz...nawet jak na mnie, nie uważasz? XD
    W konkursie...udział wezmę.
    Na nowego bloga...już idę.
    Kocham <333333
    Twa szalona córa :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy okazji...zostałaś nominowana do LBA XD!
      Więcej informacji:
      http://federico-story.blogspot.com/2014/07/lba-1-i-2.html

      Usuń
    2. Więcej ołtarzyków. :D
      A dziękuję. :3 Najlepsi na zawsze. <3
      Cieszę się, że się przekonujesz do Leonetty. <3
      Maxi to w ogóle powinien dostać patelnią w łeb. :c
      Co nie zmienia faktu, że Carco to zło. ;3
      Skąd taki pomysł w ogóle? :P
      <333333333333
      Dzięki za nominacje. :D

      Usuń
  5. Ładny wstęp, taki życiowy, naturalny, prosty, a zarazem mający w sobie jakąś magię. Przyjemnie się go czytało, chociaż nie potrafię rozszyfrować, kim jest ten o n... W sumie to nic dziwnego, w moich ukochanych kryminałach nigdy, do samego końca, nie potrafię nic rozszyfrować, bo gdy wydaje mi się, że wiem, to tak naprawdę jestem w wielkim błędzie. Ale ja nie o tym chciałam teraz pisać, jak to ja, zawsze się muszę gdzieś zagalopować. To musi być dziwne uczucie, czytanie tych moich pseudointeligentnych wypowiedzi. :)
    Violetta po uszy zakochana w Leonie, czyli tak jak być powinno zawsze i na zawsze. ;) I dziewczyna powinna uwierzyć w to, że czeka ich świetlana przyszłość. Zaraz, co ja piszę. Zapewne w to wierzy, ale ma jakieś tam drobne wątpliwości, że to niby siedemnaście lat, gdzie tu miłość na całe życie... wszystko jest możliwe, Violetto. Każdego z nas spotyka w życiu zupełnie coś innego, jedna dziewczyna w wieku siedemnastu lat ma za sobą 100 niedojrzałych związków, a druga spotyka miłość swojego życia. A jeszcze trzecia jest zatwardziałą singielką, a czwarta marzy o klasztorze ( :O, dobra, wszystko jest dla ludzi podobno).
    A Tirentirentiren (wybacz, ale od tygodnia nie potrafię inaczej myśleć o Maxim) niech się serio weźmie do roboty. W sumie Natalia też by mogła. W ogóle niech się obydwoje ogarną, bo jak nie, to narażą na kolejne niepotrzebne wstrząsy moje skołatane nerwy.
    Randka Fede i Fran, nananananananana. Bardzo lubię ich oboje, więc nietrudno sobie wyobrazić to, że w chwili obecnej mam na twarzy szeroki uśmiech.
    Chciałabym również zaznaczyć, że pięknie potrafisz opisywać przyjaźń i sytuacje z nią związane. Co ciekawe, nie jest ważne, czy chodzi o dwie przyjaciółki, dwóch przyjaciół, czy raczej połączenie dziewczyna-chłopak. Za każdym razem, jak czytam o przyjaciołach z Twojego opowiadania, to się uśmiecham, poważnie. Ponieważ od razu wyobrażam sobie moich kochanych przyjaciół. A to znaczy tylko jedno. Nie koloryzujesz (na szczęście!) przyjaźni, tylko piszesz o niej taką, jaka jest naprawdę. Czasem zbierają się nad nią ciemne chmury, ale zawsze są rozganiane przez uprzejmy wiatr i wygląda zza nich słońce (cokolwiek w tym zdaniu chciałam przekazać...)
    Camilę lubię, ale... no właśnie, to jest to ale, które pojawia się, gdy czytam o niej na Twojej Ziemi. Już o tym pisałam, że to co zrobiła wraz z Marco, to ohydne, bezduszne, i tak dalej, i tak dalej... ale wciąż ciężko mi się z tym pogodzić (mam tendencje do zżywania się z bohaterami, ale chyba nie ja jedyna, także... :D). A Marco niech spada na drzewo, czy gdzieś tam. Nie wiem, niech śmignie sobie na księżyc i się tam zadomowi. Bo tutaj jest Fedecesca, a w serialu musi, musi, musi być Diecesca (cóż, szczycę się tym, że połączyłam ich w mojej wyobraźni już dawno temu, w moim rankingu są gdzieś za Leonettą, a odrobinę przed Naxi i Femiłą) i koniec kropka.
    Przynajmniej w tym temacie, bo to jeszcze nie koniec mojego komentarza :D
    Przesłuchanie przeprowadzone przez Lucę... urocze! I kochane. I...i... i znowu powrócił cudowny mit stworzony przeze mnie odnoście starszych braci. No i dobrze, że Federico i Fran mieli w nosie uszczypliwość Leona i Tirentiren. Niech się cieszą chwilą. A Leon ma się brać za nadrabianie randek, natychmiast. No a Tirentiren to już w ogóle, jak pisałam gdzieś tam wyżej. :)
    Udanej pielgrzymki życzę :) Świat jest mały, zawsze jakoś na początku sierpnia przez zadupie, gdzie mieszkam, przechodzi pielgrzymka do Częstochowy :O
    Wybacz mój beznadziejny komentarz, nawet nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. :)
    Aussie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słynny on jest sobie ujęty w zakładce z bohaterami. ;) Ale jak już mówiłam, nie będzie specjalnie ważny dla historii, przynajmniej na razie nie mam jakiś większych planów odnośnie niego. Bardzo przyjemne uczucie. ;)
      Szósta nawet może mieć już męża i dziecko. Cyrki się wyprawiają w dzisiejszym świecie, więc wszystko jest możliwe. Ale jak mówisz, wszystko jest dla ludzi. A niektórzy z natury nie potrafią uwierzyć w swoje szczęście i nasza Violka jest chyba jedną z takich osób.
      Chodzący stojak na czapki naprawdę musi się ogarnąć, skoro wszystkie tak na niego najeżdżają. xD
      Wszyscy się radują, bo Fedecesca w końcu razem, jak tu się nie cieszyć. <3 Ciesze się, że w taki sposób odpierasz moje przyjaźnianę połączenia. Aż dziwi mnie, że nikt nie narzeka na przyjaźnie pomiędzy chłopakiem i dziewczyną. ;o Ale z drugiej strony to dobrze, że na tym świecie są jeszcze ludzie wierzący w przyjaźń damsko-męską.
      Za serialową Camilą przepadam i to bardzo, ale czarny bohater się przydał i padło na nią. Ja wciąż trzymam się wersji, żeby przejechał go autobus. Zrobiłby wszystkim ogromną przysługę. :3 Zgadzam się co do Diecesci, oni razem w serialu po prostu bajka. <3
      Tak? A to niespodzianka. ;o Wiesz może jaka to Pielgrzymka? Albo zdradziłabyś mi gdzie mieszkasz, może a nóż przechodziłam. :D
      Cudowny, nie beznadziejny. :P

      Usuń
  6. Hahaha mnie tez rozczula strasznie ten moment<3 jejku juz 3 sezon leci, co my zrobimy jak sie skonczy?!:o szkoda ze violetta nie ma tyle odcinkow co moda a sukces:// a ci do rozdzialu to cudooowny<3 viola widac ze ma dobry gust;3 hahahahah wyobrazilam sobie federico z ta mina z szeroko otwarta buzia i oczami i bozeee jak jabym chciala to zobaczyc na zywo<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się 3 sezon skończy to wciąż będziemy pięknie wszystkie pisać na bloggerze. :D
      Szczerze mówiąc myślałam, że będzie trwać dłużej skoro to telenowela. :c Tak wielka szkoda. :c Mogliby chociaż zrobić te 5 sezonów. ;-;
      <3

      Usuń
  7. No i zjawiłam się też ja, w końcu, nie? ;D
    Co ja mam Ci tu napisać, żeby się aż nadto nie powtarzać?

    Fedecesca idzie na randkę! :D Biedni, tacy wystraszeni, przerażeni, jakby to miała być katastrofa :D
    Ale wszystko będzie dobrze, nie?
    Leonetta, miodzio. Nic dodać nic ująć.

    Teraz czekam na Naxi! I niech się Maximiliano weźmie w garść do cholery! :D
    Co do konkursu, to chyba wezmę udział. Jak nic nie napiszę to wyślę to, co wysłałam niedawno do Oli, ale postaram się wymyślić coś nowego, więc spodziewaj się mojej pracy przed końcem terminu ;D
    Całuję,
    Candy. <3 :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D
      Pewnie, że będzie. :3
      Czekam i dziękuję za komentarz. ;)

      Usuń
  8. Ale mnie zaciekawiłaś już samym początkiem :O
    Kim jest ten nowy bohater? No kim ?!
    A później Violetta...
    Miłość jej i Leona jest taka... Nie wiem... Nie mam słowa :P
    Dieguś i Lu... Mrrr <3
    W końcu doczekałam się randki Fede i Fran! :D
    A wizja Marco w sukience po prostu mnie rozwaliła xd
    Jezu to wszystko było taki słodkie :3
    Już się nie mogę doczekań nexta ;*
    Buziaki - Nat <3

    PS: Wpadnij ;D http://one-more-chance-fedemila-marcesca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kimś... Chłopakiem jest, o. :D
      Urocza? :3
      Mnie też. xD
      Dziękuję za komentarz. <3

      Usuń