'Serce nie sługa'
Niezdecydowanie to jedna za najgorszych ludzkich cech. Towarzyszy ci na każdym kroku Twojego życia.To irytujące uczycie przez,które ciężko Ci odnaleźć siebie. W każdej sytuacji znajdujesz wiele wyjście,które skrupulatnie analizujesz. Po co? I tak nie znajdziesz odpowiedzi.Nie wiesz co się stanie gdy powiesz 'Nie'. Nie masz pojęcia czy to 'Nie' jest właściwą odpowiedzią. Chodź bardzo chcesz,nie możesz przewidzieć co się stanie.I to cię najbardziej przeraża.Boisz się skutków. Po prostu nie potrafisz wybrać.Chodziarz może nie chcesz? Może ciągłe ranienie bliskiej Ci osoby jest dla ciebie przyjemnością?
Każda decyzja wiążę ze sobą konsekwencje.Lepsze lub gorszę ale każda je ma. Trzeba przezwyciężyć swój strach przed nimi. Postanowić.Czy chcesz uszczęśliwić kogoś kosztem własnej radości? Czy zaryzykować i być szczęśliwa z kimś kogo kochasz?
Słońce znajdowało się na najwyższym punkcie na niebie. Dawało przyjemne uczucie ciepła.Wielkimi krokami zbliżała się wiosna. Trawy robiły się bardziej zielone. Na drzewach rozkwitały pierwsze listki.Ptaki rozpoczynały dzień od pięknego koncertu. Pogoda zdawała się robić na złość grupce przyjaciół. Wszyscy ubrani na czarno. Wszyscy z posępnymi minami. Dziewczyny zalewały się łzami.Nie mogły uwierzyć w to co się stało. Chłopcy tylko przytulali się do swoich wybranek,pocieszając je.Próbując uspokoić.Niestety większości się to nie udawało. Byli tam wszyscy.Prawie wszyscy.Kogoś brakowało.Kogoś kogo nigdy więcej mieli nie zobaczyć.Cami płakała na ramieniu Sebastiana.Maxi 'podarował' swoją koszule Natalii.Młoda Włoszka przytulała się do Marco. Był jeszcze Federico,który ocierał łzy swojej blond księżniczce. Przyjaciele siedzieli pod ich ulubionym dębem. W ich .parku. W ich ukochanym mieście. Miejsce gdzie zawsze wszyscy byli szczęśliwi,z którym wiązały się wszystkie ich ukochane wspomnienia nagle się zmieniło. Nic nie mogło być już takie same.Wszystko zmieniło się od trzech banalnych słów,które użyte razem ranią nawet najtwardsze serce. 'Nie kocham cię'
Każda łza została wylana przez jedną długo oczekiwaną decyzje. Ta,która ciągle się wahała. Wodziła za nos dwóch wspaniałych chłopaków. Raniąc ich. Irytując wszystkich dookoła bo nie mogła wskazać. Kiedy w końcu postanowiła.Powiedziała jednemu z nich 'Nie kocham cię'. Zapoczątkowała coś co zmieniło życie jej i swoich przyjaciół...
Miała dość tego wszystkiego.Wszyscy chcieli tylko odpowiedzi na pytanie . Kogo kochasz? Lecz ona wciąż nie potrafiła znaleźć na nie odpowiedzi. W końcu przytłoczona tymi wszystkimi emocjami postanowiła najzwyczajniej w świecie się przejść. Nie miała konkretnego celu wędrówki aż w końcu zorientowała się,że nogi przyprowadziły ją do tego miejsca.Violetta siedziała na ławce ale jakieś tak zwykłej,pierwszej ławce. To było ich miejsce.To tam spotkali się po raz pierwszy.To tam zaprosił ją na ich pierwszą randkę. To tam pierwszy raz się pocałowali. To tam powiedzieli sobie dwa najpiękniejsze słowa jakie można usłyszeć.
'Kocham cię'. Nagle wszystko stało się dla niej jasne. Jak mogła być taka głupia?Nie mogła uwierzyć,że odpowiedz przyszła tak niespodziewanie. A do tego była taka oczywista. Wręcz banalna. Zdała sobie sprawę,że nie bała się wybrać. Bała się konsekwencji własnych czynów. Jednocześnie wiedziała,że nie może już dłużej żyć bez jego uśmiechu. Bez jego silnych ramion. Bez jego zielonych oczu. Tęskniła za nim całym.
-Mógłbyś przyjść do parku za 10 minut?Nie chce tego załatwić przez telefon.- Musiała,nie on chciała powiedzieć mu o tym jak najszybciej. ale chciała być fair wobec Tomasa. Chłopak powinien dowiedzieć się,że to Leon na zawsze pozostanie w jej sercu.Po wyznaczonym przez nią czasie brunet stawił się przed nią.Był pełen nadziei. Był pewien,że usłyszy jak bardzo Violetta jest w nim zakochana. Nigdy nie przeliczył się tak bardzo. Rozmowa nie należała do przyjemnych. Violetta spodziewała się rozczarowania.Przecież Hiszpan uganiał się za nią od dłuższego czasu. Ale nie oczekiwała,że dostanie od niego z liścia w twarz.Zaskoczyło ją to. Nawet bardzo. Ale ona nie pozostała mu dłużna.Po chwili wzięła się w garść. Nie uroniła a ni jednej łzy.Była wściekła.Bez słowa wstała z ławki i ruszyła w kierunku swojego domu. Wiedziała już,że w życiu nie podjęła równie dobrej decyzji.
Viola wybierała właśnie sukienkę na spotkanie z miłością jej życia. Postanowiła,że powie mu to dzisiaj.Nie potrafiła dłużej oprzeć się pokusie przytulenia się do niego,pocałowania jego cudownych malinowych ust. Potrzebowała jego obecności jak tlenu do życia. Jej przygotowania przerwał on we własnej osobie.Uśmiech na jej twarzy mimowolnie się powiększył a serce zabiło mocniej.Chciała rzucić się mu na szyje. Ledwo powstrzymała się myśląc - 'On jeszcze nie wie jak bardzo go kocham.'
-Hej.-powiedziała najszczęśliwsza w tym momencie dziewczyna na ziemi. Widząc jego minę humor zmienił jej się natychmiast. Wiedziała,że coś się stało. To zawsze jego wysyłali kiedy miał przekazać złe wieści. Każdy wiedział jak Leon na nią działał. Jego głos zawsze dawał jej ukojenie. -Leon.Co aż tak strasznego się stało,że to ty musisz mi to powiedzieć?- próbowała ułożyć usta w zachęcającym uśmiechu.Ale widząc jego jednocześnie smutne i szczęśliwe oczy,nie potrafiła tego zrobić. -Tomas-wzdrygnęła się na dźwięk tego okropnego imienia.-Jechał gdzieś strasznie szybko samochodem.Uderzył w drzewo i zginął na miejscu.- Violetta nie miała zamiaru płakać. Usiadła na łóżku i zaczęła tępo gapić się w ścianę. Nie docierało do niej to co Leon mówił.W jej głowie było słychać tylko jedno zdanie. 'To twoja wina'
Nie pojawiła się nawet na pogrzebie. Cały tydzień przesiedziała w domu. Nie potrafiła pogodzić się z myślą,że przez nią Tomas odszedł. Nikt nawet Verdas nie potrafił do niej dotrzeć. Liczne prośby aby cokolwiek zjadła,powiedziała coś. Zawsze kończyły się fiaskiem. Leon,nie potrafił jej zrozumieć. Cały czas był przekonany,że wybrała Tomasa. Bo czy zachowywała się tak,gdyby go nie kochała? Inaczej. Jeżeli Verdas był miłością jej życia to dlaczego mu nie powiedziała? Smutny,zły i zdezorientowany pojawił się pod drzewem gdzie cała reszta udała się po 'uroczystości'.
-Co z nią? -pytali wszyscy. -Chciałbym powiedzieć,że dobrze ale nie wiem.- do jego oczu napływało mnóstwo łez,które skutecznie powstrzymywał.
*Dwa tygodnie później*
-Przepraszam,że nie kochałam się tak jak kocham Leona.-powiedziała Violetta,składając kwiaty na grobie Heredi.Musiała się z nim pożegnać. Ten ostatni raz. Nigdy więcej nie miała zamiaru ty przychodzić. To byłoby dla niej zdecydowanie zbyt trudne. Przychodzić na mogiłę kogoś kto tak ją zranił. Kogoś kogo darzyła jak jej się wydawało głębokim uczuciem. Pogodziła już się z tym,że zginął. Zdała sobie również sprawę z tego,że to nie może być jej winna. To on sam z własnej nie przymuszonej woli wsiadł w samochód. I jechał.Jechał do nieba. Nikt a zwłaszcza Violetta nie kazała mu tego zrobić. Nie chciała tego.Nigdy nie prosiła o czyjąś krzywdę. Niestety tym razem konsekwencje jej decyzji były większe niż się spodziewała.
Szatyn od dobrej godziny szukał panienki Castillo,która przez nikogo nie zauważona wymknęła się ze swojego pokoju,w którym spędziła dobre dwa tygodnie.Nie chciała z niego wychodzić,jeść,pić,śpiewać. Jedynym czego potrzebowała były wizyty Leona. Tylko on potrafił wywołać uśmiech na jej od niedawna bladej twarzy. Dzięki niemu powoli odzyskiwała chęć do życia. Jednak wciąż nie powiedziała mu o tym pięknym uczuciu jakim go darzy. Straciła odwagę po tym co się stało. Jednocześnie doskonale zdawała sobie sprawę z tego,że gdyby sytuacja się odwróciła.Gdyby stchórzyła i powiedziała Tomasowi coś zupełnie innego.Nic nie było by takie samo.Bo Leona nie było by przy niej.
-Na prawdę?- melodyjny głos Leona rozniósł się po całym cmentarzy. Violetta natychmiast odwróciła się w stronę z której dobiegał głos. -Nie mogło by być inaczej.-odpowiedziała zbliżając się powoli do niego.-Zawsze cie kochałam,kocham i będę kochać.-stanęła tuż przed nim. -Pocałowałbym cię gdyby nie to miejsce.-Oboje się uśmiechnęli. Czując swoje oddechy bicie swych serc.Nie potrzebowali już niczego do szczęścia.Nie musieli nic mówić. Wszystko było już jasne.Wszystkie przeciwności zostały pokonane.Wiedzieli,że już nigdy nie stanie im na drodze do szczęścia.
Każda decyzja wiążę ze sobą konsekwencje.Lepsze lub gorszę ale każda je ma. Trzeba przezwyciężyć swój strach przed nimi. Postanowić.Czy chcesz uszczęśliwić kogoś kosztem własnej radości? Czy zaryzykować i być szczęśliwa z kimś kogo kochasz?
Słońce znajdowało się na najwyższym punkcie na niebie. Dawało przyjemne uczucie ciepła.Wielkimi krokami zbliżała się wiosna. Trawy robiły się bardziej zielone. Na drzewach rozkwitały pierwsze listki.Ptaki rozpoczynały dzień od pięknego koncertu. Pogoda zdawała się robić na złość grupce przyjaciół. Wszyscy ubrani na czarno. Wszyscy z posępnymi minami. Dziewczyny zalewały się łzami.Nie mogły uwierzyć w to co się stało. Chłopcy tylko przytulali się do swoich wybranek,pocieszając je.Próbując uspokoić.Niestety większości się to nie udawało. Byli tam wszyscy.Prawie wszyscy.Kogoś brakowało.Kogoś kogo nigdy więcej mieli nie zobaczyć.Cami płakała na ramieniu Sebastiana.Maxi 'podarował' swoją koszule Natalii.Młoda Włoszka przytulała się do Marco. Był jeszcze Federico,który ocierał łzy swojej blond księżniczce. Przyjaciele siedzieli pod ich ulubionym dębem. W ich .parku. W ich ukochanym mieście. Miejsce gdzie zawsze wszyscy byli szczęśliwi,z którym wiązały się wszystkie ich ukochane wspomnienia nagle się zmieniło. Nic nie mogło być już takie same.Wszystko zmieniło się od trzech banalnych słów,które użyte razem ranią nawet najtwardsze serce. 'Nie kocham cię'
Każda łza została wylana przez jedną długo oczekiwaną decyzje. Ta,która ciągle się wahała. Wodziła za nos dwóch wspaniałych chłopaków. Raniąc ich. Irytując wszystkich dookoła bo nie mogła wskazać. Kiedy w końcu postanowiła.Powiedziała jednemu z nich 'Nie kocham cię'. Zapoczątkowała coś co zmieniło życie jej i swoich przyjaciół...
Miała dość tego wszystkiego.Wszyscy chcieli tylko odpowiedzi na pytanie . Kogo kochasz? Lecz ona wciąż nie potrafiła znaleźć na nie odpowiedzi. W końcu przytłoczona tymi wszystkimi emocjami postanowiła najzwyczajniej w świecie się przejść. Nie miała konkretnego celu wędrówki aż w końcu zorientowała się,że nogi przyprowadziły ją do tego miejsca.Violetta siedziała na ławce ale jakieś tak zwykłej,pierwszej ławce. To było ich miejsce.To tam spotkali się po raz pierwszy.To tam zaprosił ją na ich pierwszą randkę. To tam pierwszy raz się pocałowali. To tam powiedzieli sobie dwa najpiękniejsze słowa jakie można usłyszeć.
'Kocham cię'. Nagle wszystko stało się dla niej jasne. Jak mogła być taka głupia?Nie mogła uwierzyć,że odpowiedz przyszła tak niespodziewanie. A do tego była taka oczywista. Wręcz banalna. Zdała sobie sprawę,że nie bała się wybrać. Bała się konsekwencji własnych czynów. Jednocześnie wiedziała,że nie może już dłużej żyć bez jego uśmiechu. Bez jego silnych ramion. Bez jego zielonych oczu. Tęskniła za nim całym.
-Mógłbyś przyjść do parku za 10 minut?Nie chce tego załatwić przez telefon.- Musiała,nie on chciała powiedzieć mu o tym jak najszybciej. ale chciała być fair wobec Tomasa. Chłopak powinien dowiedzieć się,że to Leon na zawsze pozostanie w jej sercu.Po wyznaczonym przez nią czasie brunet stawił się przed nią.Był pełen nadziei. Był pewien,że usłyszy jak bardzo Violetta jest w nim zakochana. Nigdy nie przeliczył się tak bardzo. Rozmowa nie należała do przyjemnych. Violetta spodziewała się rozczarowania.Przecież Hiszpan uganiał się za nią od dłuższego czasu. Ale nie oczekiwała,że dostanie od niego z liścia w twarz.Zaskoczyło ją to. Nawet bardzo. Ale ona nie pozostała mu dłużna.Po chwili wzięła się w garść. Nie uroniła a ni jednej łzy.Była wściekła.Bez słowa wstała z ławki i ruszyła w kierunku swojego domu. Wiedziała już,że w życiu nie podjęła równie dobrej decyzji.
Viola wybierała właśnie sukienkę na spotkanie z miłością jej życia. Postanowiła,że powie mu to dzisiaj.Nie potrafiła dłużej oprzeć się pokusie przytulenia się do niego,pocałowania jego cudownych malinowych ust. Potrzebowała jego obecności jak tlenu do życia. Jej przygotowania przerwał on we własnej osobie.Uśmiech na jej twarzy mimowolnie się powiększył a serce zabiło mocniej.Chciała rzucić się mu na szyje. Ledwo powstrzymała się myśląc - 'On jeszcze nie wie jak bardzo go kocham.'
-Hej.-powiedziała najszczęśliwsza w tym momencie dziewczyna na ziemi. Widząc jego minę humor zmienił jej się natychmiast. Wiedziała,że coś się stało. To zawsze jego wysyłali kiedy miał przekazać złe wieści. Każdy wiedział jak Leon na nią działał. Jego głos zawsze dawał jej ukojenie. -Leon.Co aż tak strasznego się stało,że to ty musisz mi to powiedzieć?- próbowała ułożyć usta w zachęcającym uśmiechu.Ale widząc jego jednocześnie smutne i szczęśliwe oczy,nie potrafiła tego zrobić. -Tomas-wzdrygnęła się na dźwięk tego okropnego imienia.-Jechał gdzieś strasznie szybko samochodem.Uderzył w drzewo i zginął na miejscu.- Violetta nie miała zamiaru płakać. Usiadła na łóżku i zaczęła tępo gapić się w ścianę. Nie docierało do niej to co Leon mówił.W jej głowie było słychać tylko jedno zdanie. 'To twoja wina'
Nie pojawiła się nawet na pogrzebie. Cały tydzień przesiedziała w domu. Nie potrafiła pogodzić się z myślą,że przez nią Tomas odszedł. Nikt nawet Verdas nie potrafił do niej dotrzeć. Liczne prośby aby cokolwiek zjadła,powiedziała coś. Zawsze kończyły się fiaskiem. Leon,nie potrafił jej zrozumieć. Cały czas był przekonany,że wybrała Tomasa. Bo czy zachowywała się tak,gdyby go nie kochała? Inaczej. Jeżeli Verdas był miłością jej życia to dlaczego mu nie powiedziała? Smutny,zły i zdezorientowany pojawił się pod drzewem gdzie cała reszta udała się po 'uroczystości'.
-Co z nią? -pytali wszyscy. -Chciałbym powiedzieć,że dobrze ale nie wiem.- do jego oczu napływało mnóstwo łez,które skutecznie powstrzymywał.
*Dwa tygodnie później*
-Przepraszam,że nie kochałam się tak jak kocham Leona.-powiedziała Violetta,składając kwiaty na grobie Heredi.Musiała się z nim pożegnać. Ten ostatni raz. Nigdy więcej nie miała zamiaru ty przychodzić. To byłoby dla niej zdecydowanie zbyt trudne. Przychodzić na mogiłę kogoś kto tak ją zranił. Kogoś kogo darzyła jak jej się wydawało głębokim uczuciem. Pogodziła już się z tym,że zginął. Zdała sobie również sprawę z tego,że to nie może być jej winna. To on sam z własnej nie przymuszonej woli wsiadł w samochód. I jechał.Jechał do nieba. Nikt a zwłaszcza Violetta nie kazała mu tego zrobić. Nie chciała tego.Nigdy nie prosiła o czyjąś krzywdę. Niestety tym razem konsekwencje jej decyzji były większe niż się spodziewała.
Szatyn od dobrej godziny szukał panienki Castillo,która przez nikogo nie zauważona wymknęła się ze swojego pokoju,w którym spędziła dobre dwa tygodnie.Nie chciała z niego wychodzić,jeść,pić,śpiewać. Jedynym czego potrzebowała były wizyty Leona. Tylko on potrafił wywołać uśmiech na jej od niedawna bladej twarzy. Dzięki niemu powoli odzyskiwała chęć do życia. Jednak wciąż nie powiedziała mu o tym pięknym uczuciu jakim go darzy. Straciła odwagę po tym co się stało. Jednocześnie doskonale zdawała sobie sprawę z tego,że gdyby sytuacja się odwróciła.Gdyby stchórzyła i powiedziała Tomasowi coś zupełnie innego.Nic nie było by takie samo.Bo Leona nie było by przy niej.
-Na prawdę?- melodyjny głos Leona rozniósł się po całym cmentarzy. Violetta natychmiast odwróciła się w stronę z której dobiegał głos. -Nie mogło by być inaczej.-odpowiedziała zbliżając się powoli do niego.-Zawsze cie kochałam,kocham i będę kochać.-stanęła tuż przed nim. -Pocałowałbym cię gdyby nie to miejsce.-Oboje się uśmiechnęli. Czując swoje oddechy bicie swych serc.Nie potrzebowali już niczego do szczęścia.Nie musieli nic mówić. Wszystko było już jasne.Wszystkie przeciwności zostały pokonane.Wiedzieli,że już nigdy nie stanie im na drodze do szczęścia.
______________________________________________
Tak zamordowałam Tomasa. xD
Mój pierwszy OP więc nie krzyczcie. :)
Part zdobył wyróżnienie u Teddy za co jestem jej bardzo wdzięczna.♥
Wysłałam go jeszcze na 2 inne konkursy bo zabiegana ja nie miała czasu napisać czegoś innego.
Rozdział 7 jutro. :D
Ach i będę bardzo wdzięczna za komentarze. :*
Mógłby mi ktoś wyjaśnić dlaczego ten głupi tekst tak mi się zawiją? Byłabym wdzięczna. ;_;
Mógłby mi ktoś wyjaśnić dlaczego ten głupi tekst tak mi się zawiją? Byłabym wdzięczna. ;_;
Sophie. ♥
Wspaniały one part :* Cudowny <3 Viola tak słodko :* W sensie że tak wspaniale napisałaś to co czuje do Leona <3 Kocham i całuję :* ~~Kate Verdas
OdpowiedzUsuńDziękuje ślicznie. ♥ Jest mi bardzo miło słyszeć takie wspaniałe słowa. :3
UsuńSoph :*
Wiesz, nie będę pisała, jaki jest, bo.... no bo wysłałaś go u mnie na konkurs xD
OdpowiedzUsuńWięc moją opinię na jego temat przeczytasz w nasze św. narodowe (czyt. urodzinki Jorga) ♥
Jeżeli nie zdobędziesz jakiegoś miejsca, dodam Ci tu jeszcze jeden komentarzyk ;33
Pozdrawiam i kocham twoją twórczość, sory, że nie skomentowałam rozdziału, przeczytam go później ;***
Wytrzymam do czwartku,żeby poznać twoją opinie. ♥
UsuńNasz mąż ma urodzinki aww *.*
Zabiłam Tomasa. xD Jestem straszna nie uważasz? :D
Taki szczegół,że nikt go nie lubi.(bez obrazy dla jego fanek oczywiście c: )
Wybaczam,spokojnie masz jeszcze cały dzień. =D
♥♥♥