'Bal'
'Życie - bal przebierańców, każdy nosi tę swoją durną maskę by było nas trudniej poznać.'
Jej oczy były takie prawdziwe.Sam nie wiedział co to znaczy. Ale czuł,że tak jest. Miał nadzieje,że kiedyś jeszcze zobaczy jej niesamowity uśmiech.Czy się zakochał? Nie był do końca pewny. Nigdy nie czuł czegoś tak podobnego ale nie sądził,że to miłość. Nie czuł motylków w brzuchu.Świat nie stał się bardziej
kolorowy. Był tym samym Federiciem co dwa dni temu.Czuł,że ta dziewczyna jest wyjątkowa. Ma coś w sobie ale czy było to TO?To co sprawia,że myślisz tylko o niej.Nie ma drugiej tak ważnej osoby na Ziemi. Skoczył byś za nią w ogień. Oddał życie. Wiesz,że to twoja lepsza połówka. Jej miłość uskrzydla cię i motywuje do działania. Verdas nie wiedział co zdarzy się dzięki niej ale miał pewność,że prędzej czy później to nastąpi.Każdy się myli.Chodź może on tym razem ma rację?
Violetta spokojnym krokiem skierowała się do hotelowego spa,w którym miała umówioną wizytę u fryzjera i kosmetyczki.Nie spieszyła się. Chciała wyglądać dobrze. Z resztą kto nie chciał wyglądać ładnie tak ważnym wydarzeniu w Buenos Aires jak bal dobroczynny? Trzeba przyznać,że u fryzjera postanowiła zrobić coś innego. Ścięła swoje długie brązowe włosy do ramion oraz rozjaśniła końcówki. Na koniec zostały one delikatnie pofalowane. Całość wyglądała doskonale. To była zdecydowanie przemiana na lepsze. Zaryzykowała i opłaciło jej się to. Może zmiany nie są takie złe?
Po tej jakże owocnej wizycie w salonie fryzjerskim udała się do kosmetyczki. Tam również została potraktowana po królewsku. Czerwone usta,długie rzęsy i delikatnie podkreślone oczy idealnie podkreślały jej rzadko spotykaną urodę. Federico aż zaniemówił z zachwytu,kiedy ujrzał swoją siostrę. Sam nie był gorszy ubrany w czarny smoking z postawioną grzywką,mógł złamać serce nie jednej dziewczynie.
-Wow.Pięknie Castillo!-zdołał wydusić z siebie brunet.
-Ty też niczego sobie Verdas. -odpowiedziała Viola.-Czas się zbierać. Gotowy? -zapytała brata. Ten wystawił ramię za,które dziewczyna się złapała.
-Zawsze.-odrzekł.Nie mieli ochoty ze sobą rozmawiać,co było do nich zupełnie nie podobne. Cały czas towarzyszyło im dziwne przeczucie,że coś się dzisiaj wydarzy. Tylko czy ta niespodzianka będzie dobra?
Dziewczyna przeklinała chwile ,w której zgodziła się pójść na bal.W prawdzie perspektywa przebywania w jednej z sali z najbogatszymi i najbardziej cenionymi ludźmi w Buenos Aires nie była taka zła. Był jednak jeden mały problem.Jeden z najgorszych dla kobiety.Mianowicie brak sukienki. A raczej ich nadmierna ilość. Długa czy krótka? Czarna czy czerwona? Może biała? Klasyczna czy ekstrawagandzka? Tyle możliwości a
tak mało czasu. Jednak w końcu wybrała. Dokonała wręcz idealnej decyzji. Do tego zrobiła to sama. Bez jakiejkolwiek rady Luci,Maxiego,Leona czy mamy. Ten fakt sprawiał jej największą satysfakcje. W końcu potrafiła pokazać,że jest samodzielna. Było to tylko głupie wybranie sukienki. Ile taka błahostka może dać satysfakcji,prawda? Poprawić nastrój.Utwierdzić się w przekonaniu,że można samemu podjąć jakąś decyzje.Jakąkolwiek.
Kreacja Fran była krwiście czerwona. Sięgała do podłogi,idealnie podkreślając perfekcyjną figurę Włoszki. Do tego obowiązkowo założyła szpilki w tym wypadku koloru czarnego. Usta podkreśliła czerwoną szminką. Na oczy nałożyła troszeczkę czarnego cienia. Rzęsy potraktowała czarnym tuszem. Całość zwieńczyły jej delikatne,czarne włosy ,które wyprostowała i podpięła z tyłu. Uśmiechnęła się do siebie w lustrze. Była w pełni zadowolona z efektów. Dobra robota,pomyślała. Wtem usłyszała dzwonek do drzwi. Ruszyła powoli. Uważając żeby nie zabić się na swoich dziesięcio centymetrowych szpilkach. Z chodziła ze schodów. Jeden,drugi,....czternasty i w końcu znalazła się na parterze. Dumna otworzyła drzwi przed którymi nie oczekiwanie stał Marco. Uśmiech zszedł z jej twarzy natychmiastowo.Natomiast Taveli otworzył szeroko buzię z zachwytu. Pierwsza z szoku ocknęła się Włoszka.
-Co ty tutaj robisz? -zapytała.
-yyy...Ja...Ten...Noo...- chłopak najwyraźniej zgubił języka w gębie. Na jego (nie) szczęście uratowali go Maxi z Leonem,przyjeżdżając po dziewczynę. Ta orientując się w sytuacji natychmiast pożegnała się z przybyszem. Nie wiedząc jak wielki błąd popełniła nie dając mu się wytłumaczyć.Marco przyniósł coś na czym bardzo zależało dziewczynie.Coś co zostawiła pod swoim ulubionym drzewem w parku. Coś co mogło zniszczyć jej relacje z niektórymi z jej znajomych.W końcu,nie napisała tam samych superlatyw. Przeciwnie, opowiedziała o wszystkich wadach ważnych dla niej ludzi.
Chłopak kiedy znalazł zeszyt postanowił,że nie zajrzy do niego. Jak by mógł? Jaki chłopak czytałby pamiętnik swojej dziewczyny? Problem w tym,że oni nie byli już razem. Mało tego Fran zraniła go swoją ignorancją wobec niego.A zranieni ludzie często robią różne głupie rzeczy.
Weszli po ogromnej sali. Fran szła w środku trzymając za ramiona Leona i Maxiego. Wystrój tego miejsca zrobił na nich niesamowite wrażenie.Wszędzie było widać kwiaty. Głównie lilie. Ponte te kwiaty od wczoraj źle się kojarzyły. Ale nie dał po sobie poznać tego,że wciąż myśli o pięknej brunetce. Nikomu nic by to nie dało. Niestety dla niego Verdas kiedy zauważył owe rośliny, w jego głowie zaczęła kiełkować się przemowa, której udzieli przyjacielowi. Mowa,którą miał zamiar poprawić mu humor.
Tymczasem gdy Leon zapoznawał przyjaciół z ludźmi,którymi jako tako kojarzył. Przez główne drzwi weszło dwoje nastolatków. Chłopak i dziewczyna. Ona ubrana w granatową sukienkę. Natomiast on w czarny elegancki smoking. Tuż za nimi kroczył elegancki mężczyzna- German Castillo,który przybył na zaproszenie samego burmistrza Buenos Aires. Co nie zdarzało się zbyt często.
Wszystkie oczy były skierowane na nich.Podniósł się delikatny szum w sali.'Kim oni są?'-szeptali wszyscy. Violetta i Federico zdawali się tego nie zauważać. Oczy Castillo skierowały się na piękną sukienkę Włoszki, po chwili jednak spotkały się z pięknymi szmaragdowymi oczami Leona. Natomiast brunet zapatrzył się bez pamięci w niesamowitą urodę Vegi.Ona nie pozostała mu dłużna wpatrując się w idealne rysy jego twarzy.
Violetta która zazwyczaj była pewną siebie dziewczyną nagle opanowała dziwna nieśmiałość. Nie mogła się zdobyć chodź na ciepły uśmiech w stronę chłopaka,który ewidentnie jej się podobał. Jego zielone oczy, nieskazitelny biały uśmiech. Na dodatek on również spoglądał na nią. Tylko dlaczego miała wrażenie,że skądś go zna?
W końcu Castillo wzięła się w garść i ruszyła w jego stronę. Już prawie przy nim stanęła kiedy tuż obok przystojniaka pojawił się jak sądziła jego przyjaciel. Nie zauważając innego wyjścia z sytuacji,skierowała się do stolika z ponczem,który stał tuż obok panów. Szatynka wysiliła słuch.Niestety nie udało jej się wychwycić ani jednego słówka. Wtedy usłyszała swoje imię.Skierowała się w lewą stronę z której dochodził głos. Pech chciał,że zawartość jej kieliszka została wylana na męski tors. Ale nie taki zwykły. Violetta oblała JEGO koszule.
Myślała,że spali się ze wstydu. Tak eleganckie przyjęcie a ona tak po prostu nie umie utrzymać szklanego naczynia w ręce. Spodziewała się jakiś krzyków,wyzwisk. Użalania się na temat swojej nowej koszuli. Choćby zwykłego 'ech'. Do jej uszu nie dotarł jednak żaden dźwięk. Było dla niej logiczne,że chłopak się po prostu obraził a ona nawet nie powiedziała głupiego 'przepraszam.'
-Powiesz coś? -zapytał delikatnie Leon.
-Jezu,tak przepraszam.Nie zauważyłam cię. Ktoś mnie wołała ja..ja-zaczęła się tłumaczyć.
-Spokojnie nic się nie stało. Księżniczko.-Powiedział tak nonszalancko jak tylko się dało. Nie wiedział,że właśnie stracił cały szacunek w oczach panienki Castillo. Należała do tych osób,które potrafią kogoś znienawidzić po jednym źle wypowiedzianym wyrazie. Tak właśnie było w tym przypadku. 'Księżniczko' było jednym z najgorszych słów jakie mógł skierować w jej stronę. Dla niej to była czysta obelga. I jeszcze ten ton.Jakby był panem świata. Violetta wiedziała już,że nie chce mieć z tym typem nic do czynienia. Znienawidziła go. Przez jedno głupie słowo. Uśmiechnęła się tylko do niego.Nie chciała robić scen. Było tu zdecydowanie zbyt dużo ludzi. Do tego dlaczego miałaby na niego krzyczeć? Bo powiedział do niej nie tak jak według niej powinien? Dla niej miało to ogromne znaczenie.Ale dla innych? Mogli uznać ją za hipokrytkę. Tylko,że wtedy narobiłaby wstydu ojcu.Czego za wszelką cenne starała się uniknąć. Odwróciła się na pięcie. Nie chciała dłużej rozmawiać z kretynem numer 113. Napotkała jednak pewien opór.Szatyn złapał ją za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. Wtedy usłyszeli głos z mikrofonu. 'Panie i Panowie czas rozpocząć tańce. Proszę porwać osobę stojącą najbliżej was i zapraszamy. Na początek walc.'
-Zatańczysz ze mną na przeprosiny?- zadał pytanie Leon
___________________________________Czekam na opinie. :3
Taki jakiś dziwny mi się wydaję. xD
7 postaram się wyskrobać dzisiaj ale nic nie obiecuje. =D
Poza tym wróciłam z kina i dostałam gorączki.Fajnie nie? ;_;
Nie wiem czy rozdział będzie jutro. Jeżeli nie to raczej pojawi się w niedziele. :3
Pozdrawiam Soph ♥
Rozdział świetny, oj Leon nagrabiłeś sobie jednym małym słówkiem :D . Ciekawe co zrobi Fede jak zobaczy, że jakiś chłopak tańczy z Vilu ^.^. Ahh nie mogę się doczekać, pozdrawiam i czekam na next :)
OdpowiedzUsuńDzięki,dzięki. :D
UsuńAle kto powiedział,że Violka się zgodzi? xD
Albo,że Fede nie będzie zbyt zajęty gapieniem się na Fran? :>
Pozdrawiam również Sophie♥
Boski :* Dziś zajrzałam muszę pozostałe przeczytać bo piszesz naprawdę cudownie <3 Kocham bo Leonetta, oj Leoś Leoś :* Jak to? Viola się musi musi musi zgodzić <3 Mam nadzieję że next szybko <3 Całuję :* ~~Kate Verdas
OdpowiedzUsuńDzięki,dzięki. Życzę miłej lektury. =D
UsuńOj nie wiem,nie wiem czy się zgodzi. :3
A next już się pisze bo spaliłam 2 blachy pierników i zostałam wywalona z kuchni. XD
♥
Oj czytam komy pod jak zawsze cudownym rozdziałem i widzę, że ciebie z kuchni wywlono! xd Niech mi to nie wypłynie na moją Leonettę. Idę zobaczyć czy mam już kopać dla ciebie gröb. Pozdrawiam ^_^ /Olga
OdpowiedzUsuń