'Nowy dom.'
'Poznawać codziennie nowych ludzi oraz miejsca nie wychodząc z domu może tylko człowiek chory na alzheimera. '
Atmosfera w pokoju stała się tak gęsta,że można by było pokroić ją nożem. Usiedli jakby w szyku bojowym. Viola i Fede siedzieli na kanapie a za nimi stał German.Natomiast na przeciwko nie dało się nie zauważyć zadziwionego Leona i opanowanego dziadka. Zresztą nie tylko szatyn miał delikatnie mówiąc dziwną minę.Federico otworzył szeroko oczy i usta.Wpatrywał się w to jednego,to drugiego On ich znał. Przecież to.Nie! To nie możliwe.Prawda? Ale te oczy...Zupełnie takie jak taty.A ta posiadłość?To jest nieprawdopodobne! To nie może być ich dom. Po prostu nie może!
Po onieśmielającym krzyku towarzystwo zamilkło. Panowała grobowa cisza. Nikt nie wiedział jak ją przerwać. Poza tym nikt nie chciał tego robić.Niby jak którekolwiek z nich miało to zrobić?
Jak mieli by zacząć? 'Hej.Co u was?' Byłoby to co najmniej śmieszne. Jeszcze zabawniejsze było,że to młodzi Verdasowie pomyśleli o tym w tej samej chwili Widać,że są spokrewnieni.
Leon i Violetta spoglądali sobie głęboko w oczy. Zdali sobie sprawę kto siedzi na przeciwko. Serce Castiilo wypełniła...miłość? Niestety coś ją hamowało. Nienawiść.
Co jest gorsze? Czuć coś do dwóch osób na raz. Czy darzyć kogoś dwoma tak różnymi uczuciami?
Szatynka nie wytrzymała.W środku cała się gotowała. Nic z tego nie rozumiała. Czyżby wrócili tutaj tylko po to żeby się z Nim zobaczyć? To było absurdalne. Jeszcze Ten wzrok Leona. Wyrażał dokładnie to co czuła w środku.Zmieszanie i niepewność. Miłość i nienawiść.O co tu chodzi?
Tyle pytań bez odpowiedzi. Tyle kłamstw. Tyle strachu. Tyle ciszy. Czas dowiedzieć się prawdy.
-Co tu się dzieje? -krzyknęła Violetta,przerywając tą nieznośną ciszę.
-Widzę,że charakterek jej się wyostrzył.-powiedział przez śmiech
Antonio. Szatynka spojrzała się na niego spod byka. Wiedziała
kto stoi przed nią.Tym bardziej była pewniejsza siebie.
-Viola,ma racje.-odezwał się Fede.-O co tu chodzi?
-Spokojnie-polecił German.-Już wszystko wam wyjaśniamy. To jest..
-Nasz stary dom.-odezwał się starszy brat szatyna.
-Tak.-kontynuował Antonio.-Kiedy wasi rodzice zginęli.- całą trójkę przeszedł dreszcz.-postanowiliśmy z Germanem,że was rozdzielimy.
-I co wam to dało?! Rozdzielić rodzonych braci! Pytam się co wam to dało?! Nie widziałem Leona jedenaście lat. Co by na to powiedziała mama albo ciocia Maria? Słucham?!- wybuchnął Federico.
-Fedi uspokój się.-Leon wstał z fotela.Nie ruszył się jednak z miejsca.Patrzył tylko to na brata to na dawną przyjaciółkę.
-Jak możesz być spokojny?-po raz kolejny głos podniosła Violetta.-Rozdzieli cię z bratem na jedenaście lat! Rozdzielili cię z najlepszą przyjaciółką!-do oczy napływały jej łzy,które zauważył tylko szatyn.Miał ochotę przytulić się do niej jak za dawnych lat.Pochłonąć jej zapach.Spojrzeć w jej czekoladowe oczy.-Wiem,że po tym co się stało nie darzymy się już sympatią.
-Ale co między wami zaszło?-przerwał jej brunet.
-Później.-syknęła,odwracając się w kierunku brata-Ale na litość boską!-znów spojrzała na szatyna-Jak możesz być tak spokojny?!-German i Antonio usiedli obok siebie na kanapie,która stała obok kominka. Doskonale wiedzieli,że kłótnia może potrwać jeszcze jakiś czas.
-Oczywiście,że jestem spokojny! Przecież nie będę zachowywać się jak rozchisterowana nastolatka!-tym razem podniósł głos.
-Uuuuuu.Zginiesz-wyszeptał Fede.Na szczęście na tyle cicho,że doszło to tylko do siedzącego niedaleko Germana,na którego twarzy pojawił się kipiący uśmieszek. Wiedział jednak,że nadchodzą kłopoty.
-Wiem,że jesteś facetem ale mógłbyś chociaż udawać,że twój mózg jest choć trochę zbliżony do normalnych rozmiarów.-odpowiedziała Castillo
-Dosy...-kłótnie próbował przerwać dziadek niestety bezskutecznie.
-Violetta.Jak można być tak infantylnym? -powiedział Leon,patrząc prosto w jej oczy.
-Ja jestem dziecinna? ha! To ty nie potrafisz normalnie odezwać się do dziewczyny,tylko wyskakujesz z jakimiś księżniczkami!
-Wystarczy!- wrzasnął Fede.- Siadać.- 'walczący' zgromili go wzrokiem.On jednak się nie ugiął. Nie należał do osób strachliwych.Zwłaszcza stojąc przed swoim młodszym rodzeństwem? Tak,to chyba dobre określenie.Po chwili po słusznie zajęli swoje miejsca.Gdyby tylko spojrzenie mogło zabijać, Federico właśnie wybierałby czarny garnitur na ich pogrzeb.-Świetnie-mruknął.-Dziadku kontynuuj.
Jak dawno go tak nie nazywałem,pomyślał.
-A więc kiedy wasi rodzice zginęli- Viola prychnęła pod nosem.Nikt jednak nie zawracał sobie ją głowy.-Byłem strasznie smutny.Z resztą nie tylko ja bo German również. Doszliśmy do wniosku,że jeden z was wyjedzie razem z Violą. Po prostu bałem się,że nie dam sobie rady. Uwierzcie mi,że to była najtrudniejsza decyzja mojego życia. Przepraszam.- Leon nie potrafił. Nie dawał sobie z tym rady. Wyszedł. Wszystko dla tego,że chciało mu się płakać. Ach ta męska duma...Czy choć raz nie mogła by się schować do kieszeni?
Oczy Antonio stały się jakby ponure,smutne.Zakręciły się w nich łzy. Powoli zaczęły spływać po delikatnie zaróżowionych policzkach. Po raz kolejny tego okropnego dnia nikt nie wiedział jak się zachować. Prawie nikt. Ku zdziwieniu wszystkich Violetta ruszyła się ze swojego miejsca i przytuliła się do płaczącego dziadka. W jej ślady poszedł Fede. Stali na środku ogromnego salonu,które bardzo dawno temu służyło im jako miejsce zabaw...
Deszcz. Kropelki wody spadały na suchą ziemie,dając jej trochę wytchnienia. Sprawiając orzeźwiającą kąpiel kwiatą,drzewom i czwórce dzieci.Maluchy skakały po trawie. Od kałuży do kałuży.Ciesząc się z przyjemnego chłodu jaki dawała zimna woda,lejąca się z nieba. Co mogło popsuć wręcz idealną dziecięcą chwile? Oczywiście ,że mama.Dokładniej rodzicielka 'Verdasiątek'. Zrobiła to jednak w tak przyjemny sposób,że nikt ani jej wspaniali synowie ani śliczna Violetta ani roztrzepany Ponte nie byli na nią źli. Jak to zrobiła? W stary,dobrze sprawdzony sposób. Przygotowała dzieciakom gorącą czekoladę! Dodatkowo posadziła ich przed palącym się kominkiem i okryła zmarzluchy kocami.Kiedy się już rozgrzali,co zresztą nie było zbyt trudnę. Dziadek Antonio przyszedł opowiedzieć jedną ze swoich licznych historii,które tak kochali. Pyszny napój,ciepło, przyjaciele dookoła i mile spędzony dzień. Można by było żądać czegoś więcej?
Stali dokładnie w tym samym miejscu. Dokładnie przed tym samym kominkiem. W tym samym salonie. W tym samym domu.Kiedy grupowy uścisk się skończył do pomieszczenia wrócił Leon. Wyszeptał tylko ciche 'przepraszam' i zasiadł na swoim miejscu. O dziwo nikt nie miał mu tego za złe.
Szatyn nienawidził kiedy ktoś widział gdy płacze. Na obserwowanie swoich łez pozwalał tylko jednej osobie. Szatynce siedzącej na przeciwko.A raczej jej mniejszej wersji. Bo tej Violetty Castillo nie rozpoznawał. Zmieniła się. Jednak może to on przeszedł jakąś dziwną transformacje? Kto normalny nie rozpoznaje swojej najlepszej przyjaciółki? Fakt,że nie widzieli się jedenaście lat nie powinien usprawiedliwiać żadnego z nich. Obiecywali sobie. Mówili,że nigdy o sobie nie zapomną. A co stało się na balu? Patrząc nawzajem w swoje wyjątkowe oczy żaden nie wpadł na to z kim tańczy.Z kim kłóci się na ulicy. I to miała być miłość?
Atmosferę panującą w pokoju można by było określić mianem niezbyt przyjemnej. Castillo i młodszy Vedras po raz kolejny świdrowali się wzrokiem. Jakby toczyli walkę. O dominację? Całkiem prawdopodobne. Przecież teraz będzie trzeba walczyć o miejsce 'pupilka' Federa. Owszem Leon był jego młodszym bratem ale to Violetta zastępowała mu rodzeństwo przez tyle czasu. Kogo więc wybierze?
Kretyni,pomyślał brunet. Czyżby czytał im w myślach? On kocha ich tak samo. Niby jak miałby wybrać?
Byłoby to równie nie możliwe co przefarbowanie nieba na żółto. Czyli szanse równe zeru. Szkoda,że oni o tym nie pomyśleli. No tak.Ale z drugiej strony.Czy Leoś i Violka kiedykolwiek działali najpierw zastanawiając się nad konsekwencjami? Nie! Niby różni a jednak tacy sami. Oczywiście z paroma wyjątkami. Z resztą na świecie nie ma ludzi identycznych. Byłoby to co najmniej głupie gdyby ktoś myślał,mówił to samo co ty.
Zamilkli. Każdy obmyślał co powiedzieć.Znowu.
W końcu jeden z Verdasów przerwał panującą ciszę.
-Dziadku powiedz mi tylko co robimy w naszym starym domu? -zadał pytanie Leon.
-Właśnie po to was tu ściągnęliśmy.-tym razem odpowiedzi udzielił German.-Zamieszkamy tutaj w piątkę. -uśmiechnął się do nich jakby wygrali los na loterii. Violetta wstała wstrząśnięta i zaraz opadła z powrotem na miejsce.
-Boże...-mruknęła i złapała się za czoło.
______________________________________
Spieszę się więc się nie rozpisuje. xDPo raz kolejny nie chciało mi się tego czytać bo spać mi się chcę więc jakby coś było nie tak śmiało pisać. :3
Chciałam żeby ten rozdział był bez Leonetty i Federa. No ale z okazji świąt taki prezent ode mnie. :D
I przepraszam,że bez zdjęć. :c
Jeżeli chodzi o 13 to na prawdę nie wiem kiedy się pojawi. :3
Wesołych świąt. ♥
Życzę Wam aby każde wasze marzenie,każdy prezent jaki sobie zażyczyliście,każda prośba jaka została wypowiedziana spełniła się oraz oczywiście dużo uśmiechu,smacznego karpia, miłej atmosfery. Jako,że nie wiem co jeszcze dopisać zamilknę i wstawię obrazek. =D
Uwielbiam was wszystkich.
Sophie :*
Boże... zakochałam się *.*
OdpowiedzUsuńZamieszkają w 5 w jednym domu ;33 O TAAAK!!!
Nie no kocham Cię za to ♥
No leonetty to tutaj zbyt wiele nie było, ale pamiętasz co Ci pisałam o twoich krzykach? <33
No to czekam na next ;***
Jak nie ma Leonetty? Jest tylko skłócona. xD
UsuńPamiętam ♥
Wspaniały !
OdpowiedzUsuńZamieszkają w piątkę !! ; )
No pieknej leonetty to tu nie było ale ważne że wgl jest ! ;D
Czekam na next ;*
wpadniesz?
http://whycannotyoustoptheoftime.blogspot.com/
Teraz tylko musicie czekać aż ładnie ich pogodzę. :D
UsuńWpadnę. ♥
Cudownie <333
OdpowiedzUsuńPoznali się, jest!
Dzisiaj krótko, bo u rodziny jestem, dzieciaki oblegają mnie ze wszystkich stron, a ja jeszcze kilka blogów mam do nadrobienia :)
Kocham <3333333
Znam ten ból. :D
UsuńChodziarz uwielbiam moich kuzynów. Ale to nie o nich mowa. xd
Mam nadzieje,że ci się udało. :3
♥
Czytam od teraz <3
OdpowiedzUsuńZakochałam się <33
I nie mogę doczekać się next'a <333
Miło mi. ♥
Usuń