poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 2

'Tęsknota boli,wręcz zabija'

 ‘Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość.’

 Brunet leżał na swoim wygodnym łóżku,patrząc w sufit. Nie wiedział co ze sobą zrobić.Wszystkie jego rzeczy były już spakowane.Cały pokój opustoszał.Zaczął się zastanawiać jak to będzie w nowym miejscu. Może w końcu się zaprzyjaźni?Może znajdzie miłość?Może nareszcie będzie naprawdę szczęśliwy?Miał dziwne przeczucie,że zostaną tam na stałe.Nie miał pojęcia skąd takie absurdalne przypuszczenie wzięło się w jego głowie.’Prędzej Viola przefarbuje sobie włosy na niebiesko niż zamieszkamy gdzieś na zawsze’-zakpił.Nagle przypomniała mu się ostatnia rozmowa z tatą o wyborze Studiów.
W końcu za rok kończy18 lat -westchnął.Nie mógł sobie jednak wyobrazić swojego studenckiego życia bez jego ukochanej siostry.Zawsze wszędzie byli razem.Nie rozstawali się nawet na krok.Byli zżyci do tego stopnia,że aż razem chodzili na zakupy.A nie od dziś wiadomo,że zakupy z kobietami to nie lada sztuka.Dla niego jednak to była przyjemność.Tysiąc razy bardziej wolał siedzieć z szatynką przez 6 godzin w Centrum Handlowym niż z ojcem na jakieś nudnej konferencji.Na ich wspólnym shopingu nigdy się nie nudził.Viola nie należała do osób nie śmiałych wręcz odwrotnie.Kochała się wygłupiać,śmiać,żartować.Na samo wspomnienie ostatnich zakupów z przed tygodnia na usta Federico wkradł się promienny uśmiech.
Szatynka przymierzała właśnie 4 sukienkę kiedy wyszła z przymierzalni zauważyła flirtującego Federico użuwającego sztuczki na którą to właśnie Viole wpdadła.Nazwała to ‘akcja Włoch’.Powiedziała bratu żeby po prostu rozmwaiał z dziewczynami z włoskim akcentem,który tak doskonale opanował podczas pobytu w tym pięknym kraju.Zdenerwowało ją to trochę poniewąż to był czas,któty spędzali razem.Tylko we dwoje.Oczywiście jak przystało na nią,nie mogła tak po prostu na niego nakrzyczeć.To było by zbyt banalne a do tego mogła by narobić mu wstydu co było dość kuszącą propozycją ale ona wolała przyprawić go o zawał serca.Postanowiła wykorzystać swoją nie zbyt groźną chorobę.Od dzieciństwa miała delikatną alergie na kurz dlatego w torebce zawesze miała inchalator.Dodatkowo Federico zawsze miał drugi.Wiec miała idealną sposobnośc do zapresentowania swoich zdolności aktorskich.Zaczeła pocichu kaszleć,kiedy nie przyniosło to spodziewanych efektów,kaszlała co raz głośniej.W  końcu brat zwrócił na nią uwagę i natychmiast do niej podbiegł.Ona widząc to tak po prostu...zemdlała.Federico momentalnie zzieleniał ale zachował zimną krew.Przezszukiwał całą torebkę w poszukiwaniu inchalatora.Kiedy w końcu go odnalazł Violetta zaczęła się po cichu śmiać.                                                                                                                                                             -Więc tak to się dusimy młoda panną?-zapytał troszkę zły.                                                                    
-Więc tak to się olewa swoją ulubioną siostrę?-odpowiedziała nie mogąc opanować śmiechu.           
-Bardzo dziękuje za spławienie mi dziewczyny. Za karę koniec z zakupami.Idziemy na ciacho.-w jego oczach pojawiły się charakterystyczne iskierki,które wkradały się w jego oczy kiedy tylko pomyślał o słodyczach.                                                                                                                                                 -I tak wiem,że jestem twoją ulubienicą.-zaśmiała się szatynka.-Uważam,że jeżeli pójdziemy na nasze ulubione ciacha to zapomnisz o tej dziewczynie.- powiedziała rozbawiona.
-Jakiej dziewczynie?-mówił całkiem poważnie ale oby dwoje wiedzieli,że za chwile wybuchnie śmiechem,co zresztą stało się po chwili.
-Jestem za 5 min.Poczekaj przed sklepem.
-Tak jest wasza wysokość.-Ukłonił się w jej kierunku i zrobił to co królowa kazała.
                                                                                                                                           
                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                Federico śmiał się sam do siebie,leżąc na łóżku.Nie wiedział,że od dość długiej chwili obserwuję go jego ulubienica.Była rozbawiona zachowaniem brata ponieważ od dobrych 5 minut zwijał się ze śmiechu.
-Co cię tak bawi?-nie wytrzymała musiała się dowiedzieć.Ciekawość wzięła górę.Nie usłyszała odpowiedzi.Tylko swój wrzask.

Maximiliano spojrzał się dziwnie na swojego przyjaciela.Violetta? Violetta!Tak dawno jej nie widział ale tak jak Leon wciąż o niej pamiętał. Jej brązowe włosy,ciemne oczy .Ale najbardziej zapadł mu w pamięć uśmiech, który nigdy nie schodził z jej rumianej twarzyczki. Minęło 11 lat a on wciąż nie mógł zapomnieć.Mieli przecież tylko 5 lat.Więc dlaczego? Odpowiedź jest na prawdę prosta.Byli przyjaciółmi. Troje muszkieterów, których w tym przypadku była czwórka. On,Leon,Viole i Fede. Towarzysze zabaw od najmłodszych lat.Uwielbiał się z nimi bawić a zwłaszcza grać w piłkę.Skład drużyn był zawsze taki sam on i Federico na Viole i Leona. Szatynka od zawsze była niezwykła.Kochała stroić się jak księżniczka ale do brudzenia się,skakania po drzewach czy grania w piłkę zawsze była pierwsza. Maxi doskonale wiedział,że całą ich czwórkę łączyła niesamowita więź jak na takich maluchów.On również cierpiał po ich wyjeździe.Zdawał sobie jednak sprawę z tego,że to nic w porównaniu z tym co czuł,co wciąż czuję Leon.On stracił tylko aż dwójkę przyjaciół. Natomiast Verdas utracił rodziców,brata i przyjaciółkę.Ale czy na pewno? Violetta była przyjaciółką dla Maxiego i Federa.Dla Leosia była kimś ważniejszym.Bratnią duszą.Nawet ślepy by zauważył,że coś było na rzeczy. Byli jak dwie krople wody.Nic ich nie różniło.Nigdy nikt nie widział żeby ta dwójka się kłóciła.Zachowywali się dojrzalej niż nie jeden dorosły. Potrafili znaleźć kompromis w każdej sytuacji,nie zależnie czy chodziło o nich,o ich rodziców czy o jeszcze innych obywateli.
-Leon.-westchnął Maxi.-Ja też wciąż o niej myślę.
-Maxi ale...-zaczął się jąkać szatyn-ja,ja mam takie dziwne uczucie,ze nie długo ją zobaczę i mam tego serdecznie dosyć.Wciąż chodzi mi po głowie. Nic tylko Violetta i Violetta. Mineło tyle czasu. To boli. Naprawdę cholernie boli.Tęsknię za nią,za nim i za nimi.Ja,ja nie chce pomóż-Po jego policzku spłynęła jedna samotna łza.Leon nigdy nie płakał.Był twardy jak skała do póki nie pomyślał o jego najbliższych.To była jego Pięta Achilesa . Coś z czym nie dawał sobie rady. Jedyny słaby punkt.O którym wiedziała tylko jedna osoba,siedząca tuż obok. Maxi wcale nie zdziwił się na ten widok. Sam nie raz uronił łzę kiedy przypominały mu się te wspaniałe chwile z dzieciństwa,które niestety nigdy już nie powrócą.
Wiedział jak poprawić humor przyjacielowi po prostu odciągnąć jego uwagę od tego.Jemu z resztą też by się to przydało,
-Za trzy godziny masz wyścig.Choć.Musisz wziąć się w garść. Kiedyś się z nimi spotkamy zobaczysz.Całą czwórką znów pokopiemy piłkę.Oczywiście ja i Fede was ogramy.
-W marzeniach przyjacielu,w marzeniach.-Leon uśmiechnął się do Maxiego, po czym oboje skierowali się do wyjścia,

Federico ruszył w jej kierunku i rzucił Violette na łóżko po czym zaczął ją...łaskotać. Nie mogła powstrzymać się od krzyku.Jej reakcja zawsze była taka sama najpierw niesamowity wrzask,który po chwili przeradza się w śmiech. Czasami dochodzą do tego też prawie nie słyszalne wyzwiska skierowane w kierunku jej brata.Po chwili rodzeństwo się jednak ogarnęło i wspólnie usiadło na łóżku Federico.
-Braciszku.-jej szept rozniósł się echem po pustym pokoju.
-Hmm?-wymruczał w odpowiedzi.
-Pewnie powiesz,że jestem głupia...-zaczęła
-Ale po co mam się powtarzać-przerwał jej Federico.Violetta puściła mimo uszu uwagę brata. Zawahała się chwile.Wiedziała,że nie lubił mówić o Leonie.Sprawiało mu tyle bólu co jej ale nie mogła dłużej dusić w sobie tego uczucia.
-Ja mam wrażenie,że nie długo go zobaczymy.-Federico doskonale wiedział o kogo jej chodzi.Zdziwiło ją jednak jego zachowanie. Zamiast wybijać jej z głowę głupie pomysły,milczał.Niepokoiło ją to.Bo w końcu kto jak kto ale Federico nie był cicho.Nie potrafił.To kłóciło się z jego naturą gaduły. Wolnym krokiem podszedł do okna. Spojrzał w górę na niebo.Czarne niebo. Burza- przeszło mu przez myśl.Zastanawiał się jak powiedzieć jej,że ma dokładnie takie same przeczucie.W głowie miał tysiące myśli,których nie potrafił ubrać w słowa.To było dla niego irytujące.Nienawidził tego stanu kiedy wszystko miał ‘na końcu języka’. Po chwili zdobył się na uśmiech i odwrócił się w kierunku siostry.
-Wyobraź sobie-Violetta spojrzała się dziwnie na brata-,że znowu go widzimy. Jego i Maxiego. Znowu jesteśmy razem cała nasza czwórka jak za dawnych lat. Wyobraź sobie te radość z ponownego spotkania.I i i...
-I napiszmy o tym piosenkę.-Uratowała go.Fede nic nie powiedział tylko uśmiechnął się jeszcze szerzej.Porwał gitarę,jakąś kartkę,ołówek ,wolną partyturę i zbiegł szybko po schodach.Ale czy o czymś nie zapomniał?
-Violetta-wydarł się jak tylko potrafił najgłośniej.
-Idę-odkrzyknęła i pobiegła w stronę fortepianu bo doskonale wiedziała,że to właśnie tam znajdował się jej brat.

       [...]
     ¡Puedo volar!

Todo vuelve comenzar
Juntos, sin mirar atrás
Siente, sueña como yo
Vive, tu destino es hoy

Sabes, cuál es la verdad
¡Es el latido de tu corazón!
¡Sabes que lo puedes escuchar!
...¡Junto al mío!
[...]
-Piękna,nie uważasz?-Violetta szepnęła na ucho bratu.
-Jak każda nasza piosenka.-obdarował ją swoim najpiękniejszym uśmiechem.
-Czy moje kochane dzieci pójdą wreszcie spać?-zapytał ojciec,wkraczając do pokoju i niszcząc błogą ciszę,którą delektowało się rodzeństwo.-A tak na marginesie piękna piosenką.Dobranoc dzieciaki.-dodał.
-Dobranoc-odpowiedzieli równo.
-Kolorowych koszmarów bracie.-powiedziała Violetta,powoli odchodząc od pianina.
-Nie zapomniałaś o czymś?-westchnął Fede. Zabawnie poruszył brwiami mając nadzieje,że rozśmieszy szatynkę.Ta jednak pozostawała nie wzruszona.
-Hmm.Wziąć prysznic dopiero pójdę,kolacja zjedzona-zaczęła się z nim droczyć-tacie powiedziałam dobranoc.Nie o niczym nie zapomniałam- uśmiechnęła się do niego.Doskonale wiedziała o co chodzi Federowi ale nie chciała dawać mu jakiejkolwiek satysfakcji.Zrobił naburmuszoną minę. Violetta nie wytrzymała i przytuliła się do brata.Składając na jego poliku słodki,delikatny pocałunek.Pełen uczucia.Uczucia bezgranicznej miłości . Takimi drobnymi gestami okazywali sobie wzajemną sympatię.Oby dwoje kochali się bezinteresowną miłością. Ale nie taką jaką obdarza się chłopaka,dziewczynę,męża,żonę,kota,psa czy jeszcze inne zwierzę.Tylko czystą,rodzinną miłości.Tak rzadko spotykaną w tych czasach.Tak bardzo upragnioną.
-Dobranoc-szepnęli równo,

-Spokojnie Leon nic ci nie będzie-Maxi trajkotał do przyjaciela od dobrych 10 minut ale on nie zwracał na niego najmniejszej uwagi.-Dużo trenowałeś Lara sprawdzała motor.Leon,Leooon.Leon!Do jasnej cholery!-krzyknął trochę zdenerwowany ale myśli szatyna wędrowały daleko.Bardzo daleko. Chodziarz ?Czy dalekim można nazwać rozmyślanie o szczęściu przyjaciela? Zastanawiał się dlaczego Maxi nie chce przyznać się do tego,że lubi uroczą brunetka z ich klasy,która bardzo zaskarbiła sobie jego sympatię.W końcu cały czas o niej gadał.Natalia to...Natalia tamto...A Naty jest taka,siaka i owaka. Powtarzał te same rzeczy do znudzenia.Leon jednak cierpliwie to znoś bo zauważył coś co umknęło wszystkim innym.Maxi się zakochał. Trafiła go strzała amora,której on sam nie zauważył.
Chłopaka o którym mowa co raz bardziej irytowało zachowanie przyjaciela,który w ogóle nie reagował na przywoływanie go do porządku.Postanowił więc użyć radykalniejszego środka jakim było zrzucenie z motoru.Nim to jednak nastąpiło Leon nie świadomie uratował swój los odzywając się w końcu.
-Maximiliano-Maxi położył ręce na biodra a twarz przybrała minę mówiącą ‘Serio Leon’. Bał się jednak tego co chciał powiedzieć w końcu nigdy nie zwracał się do niego pełnym imieniem.A to przeważnie nie wróżyło nic dobrego.Kłopoty,pomyślał.
-Dlaczego nie umówisz się z Naty?-dokończył Leon.Maxi zastygł w bezruchu wstrzymując oddech.Skąd?-przeszło mu przez myśl.
_______________________________________________
Rozdział dedykuje pierwszej osobie która skomentowała mojego bloga - Karolinie.♥
Drogi anonimku,
rozdział był już prawie skończony więc to o czym mówiłeś postaram cię dodać w rozdziale 3.
Co do następnej notki. Jutro daję laptopa do naprawy i odzyskam go może w czwartek,piątek. Może wcześniej może później.
Kiedy tylko go dostane postaram się dodać rozdział.
Miłego wieczoru Sophie. ♥

6 komentarzy:

  1. Świetny blog jestem ciekawa kiedy i jak się oni spotkają ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc sama jeszcze do końca nie wiem.xD
      Ale ta chwila już się zbliża. :)

      Usuń
  2. Jeeeeezu, zakochałam się!! ♥
    Już lecę obserwować ;33
    Piękny blog i z pewnością dodam Cię do listy czytelniczej ;***
    Pełne imię i to "serio Leon"? Błoskie!
    Hihihihihi weź mi daj next, bo zaraz zejdę, nie wytrzymam i umrę -.-
    Nie, ja wcale się nie uzależniłam ;P
    Jeju, odniesiesz sukces, zobaczysz! Masz genialny styl pisania, taki, jaki lubię i o jakim ja mogę tylko pomarzyć ♥
    Kocham
    Axi <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyobrażasz sobie jaką przyjemność sprawiłaś mi tym komentarzem.Mam wielkiego banana na twarzy. :3
      Mam dzisiaj taki fajny dzień i do tego taki miły komentarz. :* Żyć nie umierać. ^^
      Co do sukcesu szczersze wątpię ale poczekamy zobaczymy.xD

      Kocham Sophie ♥♥♥♥

      Usuń
  3. Sophie,
    Żeby nie mieć potem problemów z komentowaniem robię to teraz.
    Zacznę może od początku, bo zaraz wszystko mi się pomiesza i wyjdzie kogel-mogel.
    Federico jest bardzo wrażliwym chłopakiem. Widać, że kocha swoją siostrę nad życie i oddał by wszystko, byleby tylko przy niej być. Nawet wytrzymuje te zakupy. Ile to można zrobić dla siostry, poświęcić niemalże cały swój czas dla niej.
    "Akcja Włoch" to bardzo dobry pomysł, a niezłe aktorstwo Violi jeszcze lepsze ;)

    Cisza jest naszym wrogiem, nie zawsze oczywiście. Jeżeli jej brak, wszystko pozostaje w chaosie, a jeżeli już się pojawia - zwiastuje ciszę przed burzą. Zazwyczaj w ciszy przemyślamy sobie różne rzeczy, układamy je w jedną całość tak, by pozbyć się bałaganu z głowy.
    Znowu paplam coś od rzeczy.

    Nie mogę się doczekać, gdy czwórka przyjaciół znowu ujrzy siebie na oczy, powie, jak bardzo się kocha i znowu zacznie przebywać razem. Bez przyjaźni nie ma nic, to tak, jakby w naszym życiu brakowało układanki puzzla.
    Widać, że Leon bardzo tęskni za Violettą i Federico. Przeżywa to wszystko w taki sposób, że nawet Maxi nie jest tego w stanie pojąć. Ale powiedzmy sobie szczerze - ten raperek rzadko kiedy coś ogarnia. Nawet to, że się kocha w Naty. Hipopotamie raperze - weź rusz swoje cztery litery i zrób to, co ci zaproponował Leon, umów się! Czy to takie trudne? Ona zapewne czeka na ciebie, a ty sobie w kulki lecisz. Won do Natusi! :D
    Ja chcę szybciutko Naxi, Leonettę i co tam jeszcze sobie zaplanujesz. Oczywiście nie pośpieszam, ale czekam :)
    No to by było chyba na tyle z mojego komentarza. Mam cichą nadzieję, że szybko dodasz rozdział trzeci :)
    Pozdrawiam,
    Caro xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałam wyżej mam taki wspaniały dzień i do tego takie cudowne komentarze.♥ Jest mi niesamowicie miło,że napisałaś taki długi i pozytywny komentarz. To naprawdę niezwykłe jak ciepłe słowa mogą zmotywować do działania.
      Mam nadzieje,że uda mi się dokończyć ten rozdział szybko bo prawdę mówiąc jego początki powstały już dawno,dawno temu.
      Początki są zawsze trudne i najbardziej się ich obawiałam ale dzięki takim pozytywnym opinią wcale nie są najgorsze. Powiedziałabym wręcz,że wspaniałe.
      Przepraszam,że się nie rozpiszę ale próbuje 'ogarnąć' jakoś 3.
      Kocham Sophie ♥

      Usuń