wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 9

'Wypadek'

'Miłość to wy­padek, który cze­ka, by się zdarzyć. '


Wielkie towarzyskie wydarzenie w Buenos Aires następnego dnia przeszło do historii. Skończyło się dwanaście godzin temu. To były zbyt odległe czasy aby wspominać takie rzeczy.Na świecie zdarzyło się tysiąc innych ciekawszych rzeczy.A jednak czwórka nastolatków wciąż analizowała wczorajszy wieczór. Połowa z nich miała nadzieje na jeszcze jedno spotkanie z wczoraj spotkaną osobą. Natomiast reszta? Marzyła o tym,żeby się więcej nie zobaczyć.
 Szatynka nie chciała o nim myśleć. Niestety Leon wydawał się na stałe zamieszkać w jej głowie. Jego głowę również zaprzątała tylko i wyłącznie tamta dziewczyna.Miała na sobie taką piękną sukienkę.W jego ulubionym kolorze.Granatowym.Przypadek?Tak.Bo skąd miała by wiedzieć? To śmieszne. Nie znają nawet swoich imion oraz podobno się nienawidzą.Czyż nie to powtarzają od wczoraj? A jednak nie mogli się skupić na nikim innym. W końcu bo długim biciu się z myślami Violetta postanowiła,że nienawidzi chłopaka. Zachował się karygodnie. I nie mógł już tego zmienić,czego bardzo żałował. Zresztą Castillo nie miała innego wyjścia. Przecież obiecała...
Dwójka małych dzieci postanowiła przejść się na spacer. Ten tydzień musieli spędzić sami.Feder zachorował na ospę a Maxi wyjechał na tydzień do babci. Mama chłopców, Adriana kategorycznie zabroniła się zbliżać do chorego chłopaka więc nie mieli wyjścia.Chcieli czy nie.Byli skazani na swoje towarzystwo. A trzeba przyznać,że jakoś szczególnie im to nie przeszkadzało.Byli wręcz szczęśliwi z tego powodu.
Ruszyli powoli trzymając się za ręce.Na  posiadłości Verdas'ów znajdowało się wiele ciekawych kryjówek. Między innymi urocza łąka w środku lasu,którą odkryła ta dwójka dwa dni wcześniej.Oczywiście chcieli pokazać ją Maxiemu i Federowi ale niestety na razie nie mogli tego zrobić. Ponte był zdecydowanie za daleko bo aż w Meksyku natomiast starszy Verdas ledwo wychodził z łóżka nie było więc mowy o jakimkolwiek spacerze. 
Szli,zadowoleni ze swojego odkrycia.Postanowili zrobić sobie piknik więc ładnie poprosili mamę Leona o przygotowanie koszyka z jedzeniem. Adriana nie mogła odmówić tak uroczej dwójce. Szatyn był wprawdzie ulubieńcem taty.Ale Violka? Ją kochali dosłownie wszyscy. Zwłaszcza kobieta,która od zawsze marzyła o takiej małej kruszynce. Pani Verdas bardzo się postarała. Zapakowała im ich ulubione kanapeczki,jabłka,winogrona oraz tabliczkę gorzkiej czekolady,którą tak bardzo kochali podjadać. Kiedy dotarli na miejsce Leoś rozłożył czerwony kocyk,który zabrał ze swojego pokoju. Po zjedzeniu całej czekolady Violetta postanowiła położyć się na kolanach przyjaciela. Verdas widząc kiedyś pewną scenę na jednym z filmów,które tak często oglądała mama. Wziął do ręki kilka winogron i zaczął karmić szatynkę.Dwójka pięciolatków leżąca na kocyku,odgrywając scenę jak z ckliwych romansideł dla nastolatek. .Czy jest coś bardziej rozczulającego? Wtedy błogą ciszę przerwała dziewczynka.
-Obiecuje,że nigdy nie zakocham się w innym chłopaku niż ty.-powiedziała przymykając swoje czekoladowe oczy,które raziły słońce.Leon uśmiechnął się tylko do niej.Doskonale wiedział,że dotrzyma słowa.
Myślała,ze nigdy więcej go nie zobaczy. Ale było coś w jego zielonych oczach. Wiedziała,że ujrzy je jeszcze nie raz. Mętlik w jej głowie się powiększał. W sercu czuła dwa potężne uczucia. Nienawiść do szatyna. I miłość? Tak,coś tak silnego do Leona. Czy możliwe jest czuć dwa tak skrajne a jednak tak podobne uczucia do jednej osoby?Dla Violetty Castillo nie ma rzeczy niemożliwych.Zwłaszcza jeżeli nie zna się prawdy.

Chłopak siedział na swoim łóżku.Niedziela.Co to oznaczało? Brak zajęć w Studio.Zamknięty tor. Wszyscy 
siedzieli w swoich domach.Jakby mentalnie przygotowując się na poniedziałek.On jakoś nigdy nie żywił do nich urazy. Za to nienawidził siódmego dnia tygodnia. Nie działo się wtedy nic ciekawego. Nuda,nuda i jeszcze raz nuda.Perspektywa kolejnego tygodnia nauki w jego ukochanej szkole dodawało mu tylko chęci do rozpoczęcia zajęć. Jednak czas wlókł się i wlókł. Jedna minuta,druga,trzecie,czwarta... I nagle SMS.
'Co kupujesz Fran na święta?'-sprawdził odbiorce. Maxi.
No tak grudzień ledwo się zaczął a ten już kupuje prezenty. Ponte od zawsze lubił mieć kupione wszystko wcześniej. Kochał wybierać się do galerii 23 grudnia i śmiać się z ludzi robiących zakupy na ostatnią chwilę. Ostatnimi czasy zaraził tym też swoich przyjaciół.Niestety w tym roku nie dane mi będzie kontynuować swoją wspaniałą tradycje,bowiem rodzice Maxiego postanowili  w tym roku 'porwać' go do dziadków. Niestety mieszkali oni w Meksyku.Brunet wyjeżdżał tydzień przed świętami więc postanowił załatwić wszystko tej niedzieli. W końcu niespodzianka dla zwycięscy nie przygotuję się sama. Tak,Francesca wpadła na kolejny świetny pomysł...
 Dziadka nie było w domu bo musiał pozałatwiać pełno spraw związanych z egzaminami,które miały się odbyć tuż po świętach.Był bardzo zabieganym człowiekiem ale robił to co kocha więc ani jemu ani jemu wnukowi to nie przeszkadzało. Pomimo tego,że Antonio był właścicielem Studio,Verdas nigdy nie był traktowany ulgowo.Nauczyciele wręcz naciskali na niego jeszcze bardziej.Dlaczego? Bo doskonale zdawali sobie sprawę z jego możliwości,zapału i talentu. Był jednym z najzdolniejszych jeżeli nie najzdolniejszym chłopakiem w szkole. Jeżeli miał wenę potrafił komponować prawię codziennie. Do tego potrafił grać na tylu instrumentach. Gitarze,wiolonczeli,fortepianie,perkusji,skrzypcach a ostatnio zainteresował się nawet saksofonem.Tyle możliwości a tak mało czasu na poznanie ich wszystkich. 
W końcu Leon nie wytrzymał tej ciszy.Wprawdzie na jutro miał przygotować piosenkę dla Pablo na zaliczenie ale ona już dawno była gotowa. Z braku jakiejkolwiek rozrywki wziął do ręki swoją ukochaną czarną,lakierowaną gitarę i zaczął powoli grać pojedyncze akordy.W końcu z jego ust wydobyły się słowa,przygotowanej na jutro piosenki.

Między dwoma światami
Dzisiaj bije mi serce, uuu
Jeden bezpieczny,
Inny bez kontroli jak adrenalina

To jakby mieć dwa życia albo więcej
Jedno daje mi wodę, inne powietrze
Chcę pomieszać, dlaczego nie połączyć?
Moje dwie pasje w jednym miejscu

O! O! O! O! O! O! O! O!

Wsłuchaj się w mój głos
Między dwoma światami podążam

O! O! O! O! O! O! O! O!

Wsłuchaj się w mój głos
Między dwoma światłami podążam

Bije mi serce
Kiedy słyszę
Hałas motorów... yea
I moja gitara wypełnia je
Duszą za pomocą tej piosenki... yea

To jakby mieć dwa życia albo więcej
Jedno daje mi wodę, inne powietrze
Chcę pomieszać, dlaczego nie połączyć?
Moje dwie pasje w tylko jednym miejscu

To jak mieć
Dwa życia albo więcej
Jedno jest moją siłą
A drugie moją sztuką, chcę pomieszać
Dlaczego nie połączyć?
Moje dwie pasje
W jednym miejscu

O! O! O! O! O! O! O! O!

Wsłuchaj się w mój głos
Między dwoma światłami podążam

O! O! O! O! O! O! O! O!

Wsłuchaj się w mój głos
Między dwoma światłami podążam

Piosenka była cała o nim,cała jego.Idealna. Wtedy znowu rozległ się dźwięk wiadomości SMS. 'Nudzi mi się.Może mała wycieczka? Tak wiem że nie lubicie z Maxim jeździć na rowerze więc proponuje te wasze piekielne maszyny. Tylko jeden musi mnie zabrać. :P'. Tym razem napisała do niego Fran. Miała wyjątkowo dobry humor skoro sama zaproponowała przejażdżkę. Szczerze nienawidziła pasji Leona.Żałowała też tego,że Verdas zaraził swoją 'obsesją' również Maxiego. Ale uwielbiała uśmiech na twarzach swoich przyjaciół. Czasami trzeba było się poświęcić dla wspólnej zabawy. Tak było i w tym przypadku. Doskonale wiedziała,że żaden z nich nie odmówi perspektywy wspólnie spędzonego czasu więc pozostało jej tylko poszukać jakiś odpowiednich spodenek na wyprawę.
Tak jak Francesca  przewidziała chłopacy zgodzili się bez wahania. Okazało się,że to idealny moment do zaprezentowania nowej 'zdobyczy' Ponte.Jego rodzice,którzy wcale nie należeli do ludzi biednych. Postanowili kupić jedynakowi przedświąteczny prezent gwiazdkowy.Którym okazał się czarny motor Kawasaki Ninja 300. Idealna kopia Leona,no oprócz koloru bo Verdas posiadał zielony. 
Umówili się,że pojadą nad uroczą zatoczkę położoną trzydzieści kilometrów od Buenos Aires.Vega,która wciąż obawiała się jazdy Ponte,postanowiła jechać z Leonem.Który nie oszukujmy się robił to lepiej i dłużej od bruneta. Dom Francesci znajdował się tuż obok Verdasa.Maxi z resztą mieszkał z nimi prawie po sąsiedzku bo tylko dwie ulice dalej. Niestety rozkojarzony szatyn zapomniał o zatankowaniu  więc czym prędzej ruszył na stacje.Szkoda,że aż tak szybko...

Dziewczyna szła powoli ulicami nowego miasta. No,nie do końca nowego.Nie było jej tu jednak przez jedenaście lat.Trochę od tego czasu się zmieniło. Mimo to niektóre wciąż były takie same. Trzeba je było tylko dostrzec. Ona jednak nie miała na to teraz ochoty i siły.
 Szatynka miała dość słuchania marudzenia brata o dziewczynach. Nigdy tego nie robił i to w nim uwielbiała. Oczywiście,że mógł zwierzać się jej ze swoich problemów. Ale nie miłosnych ,na miłość boską! Ten temat nigdy nie był dla niej specjalnie komfortowy. Miłość? Pffu... W tych czasach? Dla niej nie było większej bzdury! Owszem można kochać swojego tatę,mamę,siostrę czy brata.Ale chłopak? Było to równie nierealne jak to,że teraz mogłaby wpaść na Leona. No właśnie Verdas! A może jednak mmm.. mił...Nie,nie przejdzie jej to przez gardło. Mmmiłość istnieje? Może.Może ją jeszcze spotka? Może będzie przez nią tylko cierpieć? Może przyniesie jakąś chwile szczęścia? Właśnie,może.Nie musi. Nikt nie zna swojego losu. Nie wie nawet czy dożyje następnego dnia.Więc jak tu mówić o tak głębokim i poważnym uczuciu?
Violetta była tak zamyślona,że nie zauważyła kiedy weszła na drogę a wiej kierunku jechał rozpędzony motor.
____________________________
Tak wiem,że napisałam o ich wielkim spotkaniu w 8 albo w 9. No ale nie wyszło.. xD 
Poczekacie sobie jeszcze trochę. =D
A teraz czas na spam :3 
 http://dile-que-si-es-lo-que-importa.blogspot.com/  <--- nowy blog Axi, kocham ♥ 
Buziaki Soph :*

 

10 komentarzy:

  1. Jezu, nie zabijaj mi Violetty!! I to jeszcze Maxi mordercą -.-
    Nie no wiem, że jej nie zabijesz, ale mimo wszystko!!
    Leoś, ratuj ją!!
    Rozdział boski ♥.♥ I co?! Mówiłaś, że nie skończysz, a jak wyszło?!
    Hehehehe... czekam na next, który mam nadzieję będzie niedługo ;33
    Jeju, link do mojego bloga? o.O Czym sobie zasłużyłam?? ♥
    Kocham *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zabijać Violki? Zastanowię się. xD
      To nie Maxi tylko Leoś jest mordercą. =D
      Jakoś wyszło. xd
      Oj zasłużyłaś sobie. ♥
      Buziaki Soph :*

      Usuń
    2. Matko Święta!!
      Leoś mordercą??!! o.O
      NIE PRZJEDŹ JEJ!! bo bd miał wyrzuty sumienia do końca życia!!
      Leoś mordercą... chyba się załamałam -.-

      Usuń
    3. Grunt to spokój. :P
      Po za tym na razie jest niedoszłym mordercą. xD

      Usuń
  2. Super rozdział zresztom jak zawsze! ;)
    Wez nam tu nie uśmiercaj Violi :D
    Czekam z niecierpliwościom na next !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. ♥
      Martwa Violka? Oj nie wiem,nie wiem.. :D
      Next niestety prawdopodobnie będzie w czwartek bo trzeba zrobić prace zaliczeniową z informatyki. ;_;

      Usuń
  3. Fajne, ciekawe i takie świeże. W końcu blog o czymś nowym.
    Ps. Podoba mi się twój styl.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeestem :)
    Zapraszałaś mnie do siebie i weszłam od razu, ale dużo zajęło mi przeczytanie rozdziałów xD Wiesz, szkoła i te sprawy...
    Ale już przeczytałam, i skomentuję :)
    Wiesz, czy nie wiesz, ale cudownie piszesz <3333
    Ciekawie prowadzisz akcje, i to lubię :)) Masz dużo pomysłów i świetnie je realizujesz <33333
    Koooocham twojego bloga i dodaję go do obserwowanych xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem.Sama ledwo mam czas na wszystko. :3
      Nie wiem ale dziękuję. ♥♥♥♥♥
      Miło mi,że tak mówisz i witaj w gronie obserwowanych. :*

      Usuń