'Miłość potrafi zdziałać cuda.'
'Życiowy optymizm nie jest dziełem wrodzonego szczęścia, lecz aktywności.'
Pesymista zawsze ma pod górkę. Nie potrafi zaakceptować faktu,że wreszcie coś mu się udało. Niema znaczenia czy starał się coś zmienić czy siedział z założonymi rękami.
Dla niego świat nie jest czarno-biały. Mieni się różnymi kolorami szarości. Od nas zależy ich odcień.
Dobra i zła nie ma.Wszystko zależy od naszych wyborów.
'Happy End'y' zwyczajnie nie istnieją. Nie mają prawa bytu.
Tak samo jest z miłością.Jej nie ma.Wydaje się Wam,że kochacie jakiegoś chłopaka,dziewczynę? To tylko złudzenie.Prędzej czy później uczucie zniknie. A wy pozostaniecie sami sobie na padole ziemskim,czekając na waszą najlepszą przyjaciółkę. Śmierć. Z jednymi spotka się zupełnie niespodziewanie. Innych czekają długie i bolesne odwiedziny.
Ponuracy są okropni.Zabijają w nas całą chęć do życia.Niszczą nasze kolory. Psują ducha.Po czym ich rozpoznać? Wyglądają jakby ktoś do ust przykleił im podkowę uniemożliwiając im zaprezentowanie uśmiechu. Nie patrzą na słońce.Uwielbiają chmury. Ciemność to ich raj.Cisza to ich melodia.Spokój to ich miłość.Nie kochają bo się boją.
O ironio.Czy Federico wyglądał na fatalistę*? Zawsze uśmiechnięty,pełny życia. Nigdy nie było podstaw o posądzanie go o wrodzony pesymizm.A jednak. Pod maską beztroskiego nastolatka krył się zwyczajny ponurak.Ukrywanie tego było dla niego trudne.Zdawał sobie sprawę,że siostra natychmiast próbowałaby go przekonać do zmian. Pozytywnych myśli,które na pewno osłodziłyby mu życie.Zbyt dobrze ją zna aby nie wiedzieć co by zrobiła.Za wszelką cenę starał się uniknąć takiego obrotu sytuacji. Litość nie była uczuciem,którego żądał od kogokolwiek.Nigdy nie chciał patrzeć na świat przez różowe okulary. To nie jego bajka. Ale czasem coś się zmienia.Tak,jak w tej chwili. W tym miejscu.
Teraz stoi przed nią. I widzi nadzieje. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czarne myśli odpłynęły. Dobre czasy nadeszły bo zobaczył ją.
Chmury rozstąpiły się i wyjrzało słońce.
Powoli szedł w stronę domu swojej wybranki.Próbował uspokoić oddech,krew buzującą w żyłach. Uważny obserwator zauważyłby jego niepewne kroki.Z każdym ruchem walczył z samym sobą.Jednak się nie zatrzymywał.Dlaczego to robił?Bo nie myślał. On czuł. Jedyną rzeczą jaką słyszał było bicie serca-winowajcy całej sytuacji. Nagle wszystko nabrało intensywniejszych barw. Drzewa mieniły się żywszą zielenią.Kwiaty z czerwonych dla niego zrobiły się ciemno różowe.Niebieskie niebo przywodziło na myśl lazurowe wybrzeże Australii,o którym tak często czytał. Trawa zamiast wysychać od gorącego letniego słońca przybierała mocniejszy kolor zielony. Każdy szczegół stał się wyraźny,widoczny. Dobre przeczucie otuliło go w swoich ramionach.Już wiedział,że musi być dobrze.Ludmiła nie mogła go odrzucić.Zniszczyłaby wszystkie kolory.To było ostatnią rzeczą na jaką by jej pozwolił. Chciał aby oboje zaznali trochę szczęścia. Nie poda się choćby zagrodziła się trzy metrowym murem a siebie owinęła drutem kolczastym. Wykonał pierwszy krok i nie spocznie przed niczym aby dowiedzieć się czy było warto.Czy nie starał się na marne. Diego wiedział,że to jest szansa.Szansa na miłość.Na odnalezienie nieba. O zmarnowaniu jej nie mogło być mowy.
Skradli się przez małe podwórko do słynnego okna. Szelest swoich kroków docierał do ich uszu.Nie budził w nich żadnego niepokoju. Drzwi są po to aby ich używać. Omijanie ich szerokim łukiem,Violi wydawało się całkowicie irracjonalne.Ale po chwili skradanie przypadło jej do gustu. Czuła się jak w filmach szpiegowskich,czekając na jakieś niebezpieczeństwo. Problem był taki,że stali na zwykłej trawię,na zwykłym podwórku,obok zwykłego domu,w zwykłym Buenos Aires. Jedyna złą rzeczą mógł być zgubny krzyk Luci,który żywił szczerą nienawiść do przyjaciół siostry. Po części dlatego woleli czyhać.Zabawa było dodatkowym plusem,którego starali się wykorzystywać jak najczęściej.
Spokój był wręcz namacalny. Viola szła w środku. Przed nią dreptał Maxi w zielonej bluzie doskonale współgrającą z trawnikiem. Ponte szedł pewnie. Nie musiał patrzeć na dom aby wiedzieć kiedy pojawi się okno, przez które można było by ich zobaczyć.Delikatnie pochylał się i przechodził dalej.Widać było,że ma wprawę.
Umiejętność skradania mogła być równie podziwiana jak i negowana. Ale ludzie uczą się wielu nieprzydatnych rzeczy więc co to za różnica. Czy opanuję jeszcze jedną nieistotną umiejętnoś? Schylił się delikatnie po raz trzeci. Szatynka starał się go naśladować.Nie wychodziło to jej najgorzej. Jedyną trudność stanowił wzrok Leona,który szedł ostatni,zamykając szereg.Czuła jego spojrzenie.Wpatrywał się w nią bez opamiętania. Może to przez troskę aby się nie przewróciła? Może próbuje wywiercić w niej dziurę od samego patrzenia? W każdym bądź razie bała się odwrócić i pochwycić jego wzrok. Nie wiedziała co chce przez niego przekazać. Odpowiedź mogła sprawić,że poczuje się jeszcze gorzej.Równie dobrze mógł dać jej nadzieje. Czy gra była warta świeczki?
Zawsze istniała możliwość,że wpatrując się w jej smukłą sylwetkę lepiej się mu myślało. Albo bezczelnie patrzył się na jej tyłek. To facet. A faceci tak robią. Jednak wyjątki istnieją zawsze więc może Leon jest tym jednym na milion i zachowuje się przyzwoicie? Nigdy nic nie wiadomo...
Cały dzień miała wrażenie,że coś się stanie.Coś co zmieni wszystko.
Kobieca intuicja jest naprawdę irytująca.Czasami jest niezawodna.Czasami zawsze się myli.Czasami kopie w tyłek z jakąś cholerną niespodzianką.Tym razem sprawiła,że Francesca poczuła motyle w brzuchu.Unosiła się nad niebem z radości. Szczęście wypełniło ją od palców po czubek głowy. Kiedyś jednak trzeba wylać na siebie kubeł zimnej wody i wrócić na Ziemię.Dlaczego nie zrobić tego teraz? Cierpiała okropnie po zdradzie Marco. Co jeżeli On jest taki sam? Przecież nawet nie znała jego imienia. Na balu okrutnie im przerwano. Może to dobrze? Nie zdążyła się do niego przywiązać.I tak nie należał do niej. Nigdy nie będzie należeć. Ludzie to nie przedmioty aby je sobie przywłaszczać.Jedynym co może ich związać to miłość. Ale co szesnastolatka i chłopak w jej wieku mogą wiedzieć o czymś tak skomplikowanym? Boże,przecież nawet nie znają swoich imion,nazwisk,wieku...Jak mają być razem?
Nie mogli się w sobie zakochać od pierwszego wejrzenia. Takie rzeczy istnieją tylko w książkach albo bajkach,w które Fran już dawno przestałą wierzyć.
Siedziała spokojnie w swoim pokoju. Ułożyła się wygodnie na swoim puchatym,różowym dywanie. W rękach trzymała gitarę,we włosach chłopak dostrzegł coś zielonego. Był to ołówek,po którego sięgała co chwile jednak za każdym razem rezygnowała.Jakby cały pomysł ulatniał się niczym zapach tanich perfum. Domyślał się,że piszę piosenkę.Ale o czym? O kim? Marzył,że w tej chwili myśli o nim.Inspiruje się jego osobą. Nieprawdopodobne marzenie lecz sny czasami się spełniają. Dlaczego ten nie mógł się urzeczywistnić?
Blondynka zagrała na gitarze kilka akordów.Diego rozpoznał te melodię. Ludmi grała swoją ukochaną piosenkę 'Give me love'. Zachwycała się nią od dłuższego czasu. Mówiła,że jest w niej coś pięknego czego sama do końca nie rozumie. To było w niej wspaniałe-we wszystkim widziała coś wartego uwagi,na czym warto zastanowić się przez chwilę. W przyrodzie,ludziach,piosenkach,słowach...Każdej rzeczy,która ja otaczała.
Westchnął. To ten moment.Kolejny głęboki wdech.To zaraz. Już prawie.Ustawił się pod balkonem dziewczyny. Z tego miejsca mogła mieć na niego idealny widok. Przez chwilę pomyślał o jej rodzicach. Ale o tej porze byli w pracy. Nie musiał się o nich martwić,zawsze go lubili ale trochę głupio byłoby śpiewać przed nimi piosenkę o miłości.
Trzymał gitarę mocno. Powoli otwierał usta.I wtedy ona wstała, żeby rozprostować nogi.Wyglądała tak zwyczajnie-miała na sobie luźny czarny dres i jakąś białą zdecydowanie za dużą bluzkę z czerwonym napisem 'Diego 10'-ale równocześnie tak pięknie. Brunet był zszokowany.Diego myślał,że owa koszulka zaginęła już dawno,dawno temu.. Dał ją Ludmi pewnego wspaniałego wieczoru. Nie miał pojęcia,że ona jeszcze jej nie wyrzuciła.Mało tego ona miała ją na sobie. Taki drobny gest wywołał wielki uśmiech na twarzy chłopaka. Po raz kolejny zebrał się na odwagę i tym razem zaczął grać. Na niego szczęście nim do uszu blondynki dotarła piosenka,Diego zobaczył jakąś postać w pokoju.Nie byle jaką.Chłopaka.Nie widział jego twarzy.Ale zobaczył coś innego. Goguś przytulał się z jego najlepszą przyjaciółką.
Niebo nad jego głową zrobiło się czarne.
Teraz stoi przed nią. I widzi nadzieje. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czarne myśli odpłynęły. Dobre czasy nadeszły bo zobaczył ją.
Chmury rozstąpiły się i wyjrzało słońce.
Powoli szedł w stronę domu swojej wybranki.Próbował uspokoić oddech,krew buzującą w żyłach. Uważny obserwator zauważyłby jego niepewne kroki.Z każdym ruchem walczył z samym sobą.Jednak się nie zatrzymywał.Dlaczego to robił?Bo nie myślał. On czuł. Jedyną rzeczą jaką słyszał było bicie serca-winowajcy całej sytuacji. Nagle wszystko nabrało intensywniejszych barw. Drzewa mieniły się żywszą zielenią.Kwiaty z czerwonych dla niego zrobiły się ciemno różowe.Niebieskie niebo przywodziło na myśl lazurowe wybrzeże Australii,o którym tak często czytał. Trawa zamiast wysychać od gorącego letniego słońca przybierała mocniejszy kolor zielony. Każdy szczegół stał się wyraźny,widoczny. Dobre przeczucie otuliło go w swoich ramionach.Już wiedział,że musi być dobrze.Ludmiła nie mogła go odrzucić.Zniszczyłaby wszystkie kolory.To było ostatnią rzeczą na jaką by jej pozwolił. Chciał aby oboje zaznali trochę szczęścia. Nie poda się choćby zagrodziła się trzy metrowym murem a siebie owinęła drutem kolczastym. Wykonał pierwszy krok i nie spocznie przed niczym aby dowiedzieć się czy było warto.Czy nie starał się na marne. Diego wiedział,że to jest szansa.Szansa na miłość.Na odnalezienie nieba. O zmarnowaniu jej nie mogło być mowy.
Skradli się przez małe podwórko do słynnego okna. Szelest swoich kroków docierał do ich uszu.Nie budził w nich żadnego niepokoju. Drzwi są po to aby ich używać. Omijanie ich szerokim łukiem,Violi wydawało się całkowicie irracjonalne.Ale po chwili skradanie przypadło jej do gustu. Czuła się jak w filmach szpiegowskich,czekając na jakieś niebezpieczeństwo. Problem był taki,że stali na zwykłej trawię,na zwykłym podwórku,obok zwykłego domu,w zwykłym Buenos Aires. Jedyna złą rzeczą mógł być zgubny krzyk Luci,który żywił szczerą nienawiść do przyjaciół siostry. Po części dlatego woleli czyhać.Zabawa było dodatkowym plusem,którego starali się wykorzystywać jak najczęściej.
Spokój był wręcz namacalny. Viola szła w środku. Przed nią dreptał Maxi w zielonej bluzie doskonale współgrającą z trawnikiem. Ponte szedł pewnie. Nie musiał patrzeć na dom aby wiedzieć kiedy pojawi się okno, przez które można było by ich zobaczyć.Delikatnie pochylał się i przechodził dalej.Widać było,że ma wprawę.
Umiejętność skradania mogła być równie podziwiana jak i negowana. Ale ludzie uczą się wielu nieprzydatnych rzeczy więc co to za różnica. Czy opanuję jeszcze jedną nieistotną umiejętnoś? Schylił się delikatnie po raz trzeci. Szatynka starał się go naśladować.Nie wychodziło to jej najgorzej. Jedyną trudność stanowił wzrok Leona,który szedł ostatni,zamykając szereg.Czuła jego spojrzenie.Wpatrywał się w nią bez opamiętania. Może to przez troskę aby się nie przewróciła? Może próbuje wywiercić w niej dziurę od samego patrzenia? W każdym bądź razie bała się odwrócić i pochwycić jego wzrok. Nie wiedziała co chce przez niego przekazać. Odpowiedź mogła sprawić,że poczuje się jeszcze gorzej.Równie dobrze mógł dać jej nadzieje. Czy gra była warta świeczki?
Zawsze istniała możliwość,że wpatrując się w jej smukłą sylwetkę lepiej się mu myślało. Albo bezczelnie patrzył się na jej tyłek. To facet. A faceci tak robią. Jednak wyjątki istnieją zawsze więc może Leon jest tym jednym na milion i zachowuje się przyzwoicie? Nigdy nic nie wiadomo...
Cały dzień miała wrażenie,że coś się stanie.Coś co zmieni wszystko.
Kobieca intuicja jest naprawdę irytująca.Czasami jest niezawodna.Czasami zawsze się myli.Czasami kopie w tyłek z jakąś cholerną niespodzianką.Tym razem sprawiła,że Francesca poczuła motyle w brzuchu.Unosiła się nad niebem z radości. Szczęście wypełniło ją od palców po czubek głowy. Kiedyś jednak trzeba wylać na siebie kubeł zimnej wody i wrócić na Ziemię.Dlaczego nie zrobić tego teraz? Cierpiała okropnie po zdradzie Marco. Co jeżeli On jest taki sam? Przecież nawet nie znała jego imienia. Na balu okrutnie im przerwano. Może to dobrze? Nie zdążyła się do niego przywiązać.I tak nie należał do niej. Nigdy nie będzie należeć. Ludzie to nie przedmioty aby je sobie przywłaszczać.Jedynym co może ich związać to miłość. Ale co szesnastolatka i chłopak w jej wieku mogą wiedzieć o czymś tak skomplikowanym? Boże,przecież nawet nie znają swoich imion,nazwisk,wieku...Jak mają być razem?
Nie mogli się w sobie zakochać od pierwszego wejrzenia. Takie rzeczy istnieją tylko w książkach albo bajkach,w które Fran już dawno przestałą wierzyć.
Siedziała spokojnie w swoim pokoju. Ułożyła się wygodnie na swoim puchatym,różowym dywanie. W rękach trzymała gitarę,we włosach chłopak dostrzegł coś zielonego. Był to ołówek,po którego sięgała co chwile jednak za każdym razem rezygnowała.Jakby cały pomysł ulatniał się niczym zapach tanich perfum. Domyślał się,że piszę piosenkę.Ale o czym? O kim? Marzył,że w tej chwili myśli o nim.Inspiruje się jego osobą. Nieprawdopodobne marzenie lecz sny czasami się spełniają. Dlaczego ten nie mógł się urzeczywistnić?
Blondynka zagrała na gitarze kilka akordów.Diego rozpoznał te melodię. Ludmi grała swoją ukochaną piosenkę 'Give me love'. Zachwycała się nią od dłuższego czasu. Mówiła,że jest w niej coś pięknego czego sama do końca nie rozumie. To było w niej wspaniałe-we wszystkim widziała coś wartego uwagi,na czym warto zastanowić się przez chwilę. W przyrodzie,ludziach,piosenkach,słowach...Każdej rzeczy,która ja otaczała.
Westchnął. To ten moment.Kolejny głęboki wdech.To zaraz. Już prawie.Ustawił się pod balkonem dziewczyny. Z tego miejsca mogła mieć na niego idealny widok. Przez chwilę pomyślał o jej rodzicach. Ale o tej porze byli w pracy. Nie musiał się o nich martwić,zawsze go lubili ale trochę głupio byłoby śpiewać przed nimi piosenkę o miłości.
Trzymał gitarę mocno. Powoli otwierał usta.I wtedy ona wstała, żeby rozprostować nogi.Wyglądała tak zwyczajnie-miała na sobie luźny czarny dres i jakąś białą zdecydowanie za dużą bluzkę z czerwonym napisem 'Diego 10'-ale równocześnie tak pięknie. Brunet był zszokowany.Diego myślał,że owa koszulka zaginęła już dawno,dawno temu.. Dał ją Ludmi pewnego wspaniałego wieczoru. Nie miał pojęcia,że ona jeszcze jej nie wyrzuciła.Mało tego ona miała ją na sobie. Taki drobny gest wywołał wielki uśmiech na twarzy chłopaka. Po raz kolejny zebrał się na odwagę i tym razem zaczął grać. Na niego szczęście nim do uszu blondynki dotarła piosenka,Diego zobaczył jakąś postać w pokoju.Nie byle jaką.Chłopaka.Nie widział jego twarzy.Ale zobaczył coś innego. Goguś przytulał się z jego najlepszą przyjaciółką.
Niebo nad jego głową zrobiło się czarne.
Co z tego,że się zakochał?
Ona o nim nie myśli.
Ona go nie chce.
Ona go nie widzi.
Ona go nie zauważa.
Ona go nie kocha.
Albo się boi.
Albo nie dojrzała.
Nie,wszystko sprowadza się do strachu...
Skąd to wie? Bo uciekła.
Po prostu odwróciła się i odeszła.Zostawiając po sobie delikatny zapach różanych perfum,wciąż unoszących się w powietrzu. Jak miał to rozumieć? 'Wciąż cierpię'? 'Zostaw mnie'? 'Boje się'? 'Biegnij za mną,kretynie.'? A może zwykłe 'nie'? Każda odpowiedź jest równie zła co dobra.
Kobiety to bardzo zagadkowe stworzenia. Chcą pomocy ale nie pozwalają zbliżyć się nawet na metr.Milkną ale chcą mówić.Tańczą choć nie mają siły. Walczą pomimo tego,że są na straconej pozycji.
Może i kobiety są największymi hipokrytkami świata. Ale co mężczyźni zrobiliby bez nich?
Kobiety to bardzo zagadkowe stworzenia. Chcą pomocy ale nie pozwalają zbliżyć się nawet na metr.Milkną ale chcą mówić.Tańczą choć nie mają siły. Walczą pomimo tego,że są na straconej pozycji.
Może i kobiety są największymi hipokrytkami świata. Ale co mężczyźni zrobiliby bez nich?
_______________________
* osoba, która wierzy w fatalizm, przeznaczenie; ma świadomość nieuchronności losu
Bez zbędnych ceregieli przed państwem 18. :D
Nie dodałam zdjęć bo nie znalazłam żadnych przygnębiających. :P
Miałam zły humor kiedy pisałam początek i to chyba widać. xD Jest taki depresyjny. Pracowałam nad nim dosyć długo i szczerze mówiąc podoba mi się. Nie powala ale według mnie nie jest taki zły. :3 Wybaczcie,że tak długo ale pracuję nad czymś nowym. Nawet się nie pytajcie bo wam nie powiem. Przyjdzie czas będzie rada.-> ulubiony tekst pani od matmy xd
Następna rzecz jaka ukaże się na tym blogu to trzecia część OP.
O kim jest ostatni fragmencik? Może komuś uda się zgadnąć? :D Tak czy siak powodzenia. :3
Zdałam sobie sprawę z tego,że u mnie wciąż trwa okres przed świąteczny. Nie wiem czy pamiętacie ale był taki rozdział,w którym mówili,że niedługo wyjeżdżają na święta. Takie przypomnienie bo jeszcze trochę i coś zrobię związanego z Bożym Narodzeniem :D Głównie chodzi o jemiołę więc możecie główkować.^^ Ale wiecie,że kiedy u nas jest zima to u nich lato? Więc nie spodziewajcie się śniegu czy czegoś takiego. c:
Nie wiem czy zauważyliście ale dodałam playlistę i mam pytanie czy ktoś ma jakieś życzenia dotyczące piosenek? Podajcie swoje propozycje a ja postaram się je dodać. :3
I ktoś w ogóle czyta te dopiski? :3
Do zobaczyska. ♥
Świetny kochana! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
Usuńświetny rozdział a co do play listy to chętnie poslucham tej ulubionej piosenki ludmi którą grała na gitarze w tym rozdziale
OdpowiedzUsuńDziękować. :*
UsuńPiosenka już była w playliście. ;)
Numer 6-'Give me love'. Miłego słuchania. :D
Swoją drogą ja ją uwielbiam. *.*
"Bezczelnie patrzył się na jej tyłek" ^-^ Rozwaliłaś mnie XD
OdpowiedzUsuńOkej, mam dziwne wrażenie, że to ostanie o Bordzie i Larze *.*
A jak nie, to nie wiem ;P
Ale rozdział cudny, chociaż zero dialogów ;D
Wspaniały... ♥
Czekam na next!
Wiedziałam,że Ci się spodoba. :D
UsuńOczywiście,że zgadłaś. :3
Ja jestem walnięta w ostatnim dałam za dużo a w tym wcale. Najlepsze jest,że nie zdawałam sobie sprawy o ich braku.xD
Dzięki.♥
Boski oj Leoś nie łądnie tak patrzeć na tyłek Violi :3 > chyba każdy facet jest taki .. :D
OdpowiedzUsuńhehe nie moge się doczekać next :* Jupi
Buziaczki :*
Tak,faceci są paskudni.xd
UsuńCałuski. ♥
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBoski rozdział <3
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie!!! ;***
I te przemyślenia Violi ^-^
Czy tylko ja jestem ogólnie zboczona? - 69 *-* - Ha ha ha ;D
Rozdział cudny i taki tajemniczy <333
Kocham mocno *______*
Czekam na nexta niecierpliwie ^-^
Buziak ;***
~~Kate Verdas
Dzięki :D
UsuńNie tylko ty jesteś zboczona. ^^
Loffki ♥
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta : )
Pozdrawiam.
Tyna :**
Dzięki. ♥
UsuńNa początek chciałam Cię przeprosić, że nie skomentowałam poprzedniego, ale jestem na tyle nieogarnienta, że nie zauważyłam, że go dodałaś :P
OdpowiedzUsuńObydwa rozdziały strasznie mi się podobają. Cieszę się, ze jest w nich ociupinka Ludmiły bo strasznie mi jej brakowało w tej historii. Pomimo, ze nie do końca przepadam za Leonettą to twoje fragmenty o niej są moim zdaniem niesamowite. A Diego? Co do tego osobnika nadal mam mieszane uczucia, ale ty tak ładnie wszystko opisujesz, ze jestem wstanie go znieść. Pozostaje jeszcze Naxi po którym jak narazie ani widu ani słuchu, a z tego powodu strasznie smutam. Federico pesymista? Przecież on taki radosny chopek! Dobra juz zaczynam pisać od rzeczy...
Wpadnij też do mnie <3
verdas-ponte-heredia-comello.blogspot.com
Przepraszam za błędy, ale jestem na telefonie
Aga
Spokojnie mi też się zdarza. :)
UsuńLudmi będzie się pojawiać.A jakże by inaczej. W każdym bądź razie na pewno wystąpi w 19. Diego w końcu musi się dowiedzieć kto jest u Lu. :D
Cieszę się,że podobają Ci się fragmenty Leonetty. :3
A Naxi. Oni trochę pocierpią.Znaczy Maxi coś wywinie ale nie ważne. Dowiecie się kiedy indziej. xd
Dziękuję za długi komentarz.
Besos ♥