'Serce'
'Żadne serce nie cierpiało nigdy, gdy sięgało po swoje marzenia.'
Czasami rozczarowanie bywa pozytywne. Tak jak w tym przypadku.
Szatynka rzuciła się na szyje Verdasa i mocno do siebie przytuliła. Leon stał skołowany. Co jej odbiło?
Miał ją objąć czy pozostać bez ruchu? Może gdy ją dotknie znowu zostanie zmieszany z błotem?
Miał ją objąć czy pozostać bez ruchu? Może gdy ją dotknie znowu zostanie zmieszany z błotem?
Do jego uszu dotarł cichy chichot. Perlisty śmiech mój należeć do tylko jednej osoby.
-Violetta.-odsunął ją od siebie,wciąż trzymając w objęciach.-Co Ci jest?- nie mogła tak po prostu być poważna. Kąciki jej ust ponownie powędrowały do góry.
-Wiedziałam.-powiedziała znowu się do niego przytulając.-Ja.-westchnęła,próbując powstrzymać śmiech -Wiedziałam,że ty nie jesteś szowinistyczną świnią. Po prostu Maxi...-Leon przerwał przyjaciółce.
-Już wszystko jasne. Głupi kawał.-objął w tali i wyszeptał do jej uchu,krótkie 'kiedy?"
-Zdecydowanie zbyt długo siedzisz w łazience.-odpowiedziała.-Z resztą Ponte powiedział,że mam improwizować.-oderwała się od niego. Była na tyle blisko,że bez problemu widziała każdą,najmniejszą bliznę na jego twarzy. Jeden krok w przód i dotknęłaby jego ust. Jeden krok. Czy wtedy wszystko byłoby inaczej? Lepiej? Może gorzej? To bez znaczenia. Violetta chciała sprawdzić czy pocałunek jest warty walki o szczęście. Nie
bała się. W jego oczach zobaczyła to,czego brakowało jej od bardzo dawna. Zrobiłaby to. Na pewno.
Jedynym problemem był Leon.
Kiedy zorientował się w sytuacji,po prostu stchórzył. Wysłał jej przepraszające spojrzenie. Castillo nie mogła w to uwierzyć. Była gotowa poznać smak jego warg. Chciała zapomnieć o wszystkim co się zdarzyło w przeciągu ostatniego tygodnia. Marzyła aby w ich sercu pojawiła się ta sama iskierka ,co dziesięć lat temu.
Była gotowa,niestety Verdas potrzebował więcej czasu.
Jednak gdzieś głęboko była mu wdzięczna. To nie jest Ten czas i nie To miejsce.
Odwrócili głowę w kierunku Maxiego. Brunet patrzył przez okno swojej przyjaciółki. Verdas i Castillo nie pozostali mu dłużni.
Szok pojawił się na ich twarzach z prędkością światła.Ujrzeli coś,co zmieniło wszystko.
Szok pojawił się na ich twarzach z prędkością światła.Ujrzeli coś,co zmieniło wszystko.
Przynajmniej,tak to teraz wyglądało.
Lubiła udawać szczęśliwą.
Nie musiała wtedy odpowiadać na tysiące bezsensownych pytań,które i tak niczego nie mogły zmienić. Sztuczny uśmiech,znajdujący się na jej rumianej twarzyczce uspokajał wszystkich. Dawał im żmudną satysfakcje. Myśleli,że Natalia Sevilla jest zadowolona z życia. Woleli mieć fałszywą nadzieje niż poczucie,że brunetka może się czymś martwić. Tak było łatwiej. Dla wszystkich.
Jedyną osobą,która nie dawała się przekonać był Diego. Wiedziała o tym,że chciał pomóc.Problem w tym,że sama nie wiedziała jak mógłby to zrobić.
Jej starszy brat od zawsze miał 'syndrom zbawiciela'. Brunetem targała ,według niej dziwna potrzeba pomagania każdemu dookoła.
Dał się wrobić we wszystko. Mógł godzinami kosić trawę u wszystkich sąsiadów po kolei, ponieważ oni 'nie mieli czasu'.
Co środę odwiedzał schronisko,pomagając tam jak tylko mógł najlepiej. Często też odrabiał lekcje za Lene.
Co środę odwiedzał schronisko,pomagając tam jak tylko mógł najlepiej. Często też odrabiał lekcje za Lene.
Czasem była to cecha godna podziwu,jednak Naty zdawała sobie sprawę,że ludzie potrafią być okrutni i wykorzystywać jej brata. Szczerze gardziła takimi osobami. Starała się jak tylko mogła nauczyć bruneta asertywności. Jednak on nie chciał się zmieniać. Podobało mu się takie oblicze Diego.
Na początku nie rozumiała,ale z czasem pojęła o co mu chodziło. Był z siebie zadowolony. Wszystko co robił sprawiało mu radość.
A skoro był szczęśliwy Naty nie miała prawa mu tego odbierać. Zaniechała swoich prób zmiany brata.
Dlaczego on nie mógł zrobić tego samego dla niej? To nie ważne,że udawała. W ten sposób lepiej radziła sobie z odrzuceniem Maxiego.
Czy Diego nie mógł tego zrozumieć?
-Nata.- Lena weszła do pokoju siostry.-Dostałaś SMS-a.-rzuciła niebieski telefon na łóżku.
-Dzięki.-odpowiedziała zachrypłym głosem,starając się ukryć zaczerwienione policzki. Na jej nieszczęście szatynka zauważyła ostatnią łzę,błyszczącą koło nosa brunetki.
-Naty-dziewczyna przytuliła siostrę do siebie.-Było trzeba się zgodzić iść z nim.- otarła wierzchem dłoni mokrą plamę na twarzy brunetki.-Jeszcze będziecie razem.-zapewniła ją.
Lena nigdy nie kłamała. Cokolwiek wyszło z jej truskawkowych ust-czy było to przemyślane czy też rzucone bez zastanowienia-zawsze się sprawdzało.
W sercu Natalii błysną maleńki promień nadziei. Może jeszcze im się uda?
-Co było w SMS-sie?-spytała przyciskając mocniej siostrę do siebie.-Proszę tylko nie wciskaj mi kitu,że nie czytałaś.-kąciki jej ust powędrowały go góry.
-Przebież się.-oznajmiła szatynka.-Za dwadzieścia minut mamy spotkanie w Resto.
-Czyli to znaczy,że idziesz ze mną?-starsza Sevilla wstała z łóżka,na którym leżały razem przed chwilą.
-Oczywiście.-zaszczebiotała radośnie Lena.- Nie zostawiłabyś mnie przecież samą w domu.
-Nigdy.-powiedziała,otwierając drewnianą komodę w rogu pokoju.
Natychmiast podbiegli cicho do Maxiego. Ponte miał doskonały widok na to co działo się w środku. Przesunęli się w prawą stronę,aby zminimalizować ryzyko przyłapania ich.
Obserwowali dwójkę z niedowierzaniem.
-Co Fede robi z Fran w jej pokoju?-krzyknął szeptem Leon.-Oni się uśmiechają.-oburzył się.
-A co mają robić?-mruknęła Castillo-Miziać się na łóżku Fre..
-Francesci-poprawił ją Maximiliano,nie zwracając na nią najmniejszej uwagi.-Leoś nie bądź zazdrosny o naszą małą Fran.-powiedział brunet nie odrywając wzroku od rozmawiającej dwójki. Viola poczuła się zdradzona. Nie dość,że Federico ewidentnie flirtuje z tą dziewczyną to na dodatek gołym okiem widać zazdrość Verdas'a.
Zastanawiało ją tylko jedno. Dlaczego widok zaborczego Leona bolał ją tak bardzo?
Zastanawiało ją tylko jedno. Dlaczego widok zaborczego Leona bolał ją tak bardzo?
-Czy wszyscy faceci to tacy idioci?-pomyślała,lecz nim się spostrzegła wypowiedziała te słowa na głos.
-Ej.-krzyknęli zdecydowanie zbyt głośno. Nawet nie zauważyli rozbawionej Fran,otwierającej okno.
-Jak miło,przyprowadziliście mi nową koleżankę.-odezwała się wesoło.-Violetta,prawda?-szatynka skinęła głową.-Fede zdążył mi już opowiedzieć o tobie wiele ciekawych rzeczy.-dziewczyny uśmiechnęły się do siebie.wiedziały,że się polubią. To była przyjaźń od 'pierwszego wejrzenia.'- A wy kretyni?-zwróciła się do leżących na ziemi chłopaków.-Pomożecie jej wejść przez to okno czy wysłać Wam zaproszenie?-zaśmiała się Włoszka.
Pierwszy z zamyślenia otrząsnął się Leon.
Pierwszy z zamyślenia otrząsnął się Leon.
-Zabawne, Fran. Bardzo.-oburzył się.-Maxi ja wejdę pierwszy a potem podasz mi Violę okej?-wypowiedział swój ambitny plan.
-Leon,kretynie. Ile razy wchodziłam sama na drzewa?-burknęła wściekła Castillo.-Chyba sama potrafię wejść przez okno.-zobaczyła,że szatyn otwierał usta,patrząc na jej nogi.- To tylko buty nie przesadzaj.-zrzuciła z siebie wysokie szpilki. Podeszła do okna. Ręce położyła od wewnętrznej stronie parapetu. Szykowała się do szybkiego skoku. Jedna noga znalazła się prawie w powietrzy,kiedy rozległ się dźwięk trzech telefonów.
-Stop.-powiedział pewnie Leon. Przeczytał szybko treść SMS-a. Spojrzał na Fran i Maxiego,spodziewał
się,że dostali dokładnie taką samą wiadomość.-Zmiana planów za dwadzieścia minut musimy być w Resto. Fran krzyk...
się,że dostali dokładnie taką samą wiadomość.-Zmiana planów za dwadzieścia minut musimy być w Resto. Fran krzyk...
-Luca wychodzę!-wrzasnęła Włoszka.-Verdas dalej pomóż mi.-wyciągnęła ręce w jego kierunku. Ten bez wahania podszedł do przyjaciółki. Biorąc ją na ręce,nie zdawał sobie sprawy jaką zazdrość wzbudza w szatynce i Federico. Uczucie kłębiące się w tej dwójce było nie do zniesienia. W życiu nie doznali czegoś takiego.
W oczach błysnęła czysta złość. Powoli tracili panowanie nad sobą.
W oczach błysnęła czysta złość. Powoli tracili panowanie nad sobą.
Wtedy Verdas postawił brunetkę delikatnie na ziemi.
-Idziemy?-krępującą cisze przerwał Leon.
-Jasne.-powiedziała przez zaciśnięte Viola.
Postawiła jeden niepewny krok. Zapomniała,że nie stoi na chodniku lecz w zwykłym ogródku. Nie utwardzona ziemia zupełnie nie nadawała się do agresywnego kroku w tak wysokich szpilkach. Jej złość zebrała żniwa. Zbyt mocno postawiła stopę na trawie. But wbił się w podłoże,zabierając Violettcie możliwość ruchu. Zorientowała się jednak zbyt późno. Powoli zbliżała się do upadku. Zamknęła oczy,przygotowując się na nieuchronną 'randkę' z podłożem.
Sekundy mijały a ona wciąż 'wisiała' w powietrzu.
-Violetta żyjesz.-zaśmiał się jej ukochany 'brat'.-Możesz otworzyć oczy. Leon złapał się jak przystało na gentelmena.
Minute temu była na niego wściekła. A teraz miała po prostu pozwolić się obściskiwać?
-Dziękuje Verdas.-sapnęła szorstko,podnosząc powieki do góry.-Możesz mnie już postawić.
-Jesteś pewna,że się nie zabijesz?-rzekł najbardziej szarmancko jak potrafił.-Mogę Cię przenieść przez ten trawnik.-w jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki. Jak miała mu się oprzeć?-Oczywiście jeżeli chcesz.-dodał szybko widząc jej zakłopotanie. Kusząca propozycja,pomyślała wpatrując się jego przystojną twarz.
-Dam sobie rade Leon. Jestem już dużą dziewczynką.-sama nie wierzyła w to co mówi. Tak bardzo pragnęła,choć przez chwile być blisko jego umięśnionego ciała, wdychać jego męskie perfumy. Czuć go tuż przy sobie. Bez mrugnięcia okiem podniósł ją do pionu. Wskazał ręką kierunek. Wyminął ją,nie zaszczycając jej nawet jednym spojrzeniem. Obraził się? Tylko za co?
Pokręciła głową wyrzucając z niej zbędne myśli dotyczące młodszego Verdasa. Ruszyła w kierunku samochodu. Tym razem nie zrobiła nawet pół kroku kiedy poczuła silny ból w kostce. Jęknęła z cierpienia. Musiała się na kimś oprzeć. Najbliżej szatynki okazała się stać Francesca. Bez oporu przytrzymała się nowej koleżanki.
Pierwszy przy niej zjawił się Leon. Bez wahania i nie zważając na protesty przyjaciółki wziął ją na ręce i przycisnął mocno to swojego ciała,chłonąc jej słodki zapach. Chciała być jeszcze bliżej. Zawiesiła swoje delikatne dłonie na jego szyi. Taka pozycja była zdecydowanie wygodniejsza dla obojga.
-Czyżby jakaś niezdara złamała nogę?-odezwał się będąc już przy samochodzie.
-Najwyżej skręciłam kostkę.-oznajmiła pewnie.-Z resztą już przestaje boleć. Pewnie to nic takiego.
-Czyli mogę cię już postawić?
-Nie postawiłbyś.-podsumowała kładąc głowę na jego ramieniu.
-Idziemy?-krępującą cisze przerwał Leon.
-Jasne.-powiedziała przez zaciśnięte Viola.
Postawiła jeden niepewny krok. Zapomniała,że nie stoi na chodniku lecz w zwykłym ogródku. Nie utwardzona ziemia zupełnie nie nadawała się do agresywnego kroku w tak wysokich szpilkach. Jej złość zebrała żniwa. Zbyt mocno postawiła stopę na trawie. But wbił się w podłoże,zabierając Violettcie możliwość ruchu. Zorientowała się jednak zbyt późno. Powoli zbliżała się do upadku. Zamknęła oczy,przygotowując się na nieuchronną 'randkę' z podłożem.
Sekundy mijały a ona wciąż 'wisiała' w powietrzu.
-Violetta żyjesz.-zaśmiał się jej ukochany 'brat'.-Możesz otworzyć oczy. Leon złapał się jak przystało na gentelmena.
Minute temu była na niego wściekła. A teraz miała po prostu pozwolić się obściskiwać?
-Dziękuje Verdas.-sapnęła szorstko,podnosząc powieki do góry.-Możesz mnie już postawić.
-Jesteś pewna,że się nie zabijesz?-rzekł najbardziej szarmancko jak potrafił.-Mogę Cię przenieść przez ten trawnik.-w jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki. Jak miała mu się oprzeć?-Oczywiście jeżeli chcesz.-dodał szybko widząc jej zakłopotanie. Kusząca propozycja,pomyślała wpatrując się jego przystojną twarz.
-Dam sobie rade Leon. Jestem już dużą dziewczynką.-sama nie wierzyła w to co mówi. Tak bardzo pragnęła,choć przez chwile być blisko jego umięśnionego ciała, wdychać jego męskie perfumy. Czuć go tuż przy sobie. Bez mrugnięcia okiem podniósł ją do pionu. Wskazał ręką kierunek. Wyminął ją,nie zaszczycając jej nawet jednym spojrzeniem. Obraził się? Tylko za co?
Pokręciła głową wyrzucając z niej zbędne myśli dotyczące młodszego Verdasa. Ruszyła w kierunku samochodu. Tym razem nie zrobiła nawet pół kroku kiedy poczuła silny ból w kostce. Jęknęła z cierpienia. Musiała się na kimś oprzeć. Najbliżej szatynki okazała się stać Francesca. Bez oporu przytrzymała się nowej koleżanki.
Pierwszy przy niej zjawił się Leon. Bez wahania i nie zważając na protesty przyjaciółki wziął ją na ręce i przycisnął mocno to swojego ciała,chłonąc jej słodki zapach. Chciała być jeszcze bliżej. Zawiesiła swoje delikatne dłonie na jego szyi. Taka pozycja była zdecydowanie wygodniejsza dla obojga.
-Czyżby jakaś niezdara złamała nogę?-odezwał się będąc już przy samochodzie.
-Najwyżej skręciłam kostkę.-oznajmiła pewnie.-Z resztą już przestaje boleć. Pewnie to nic takiego.
-Czyli mogę cię już postawić?
-Nie postawiłbyś.-podsumowała kładąc głowę na jego ramieniu.
Szczęście aż od nich biło.
Blondynka mocno trzymała się ręki swojego chłopaka. Jak to pięknie brzmi Mój Chłopak.Nie sądziła,że kiedykolwiek będzie czuła takie motylki w brzuchu. ale Diego był inny. Czuła to od zawsze więc dlaczego tak późno ośmieliła się do tego przyznać? Gdyby nie ten głupi strach. Ale tak właściwie czego się obawiała? Odrzucenia?
Jej serce biło szybciej przy brunecie.Czułą,że Sevilla działa podobnie. Wiedziała,że darzą się uczuciem. Co więc ja powstrzymywało?
Nie zdawała sobie po prostu sprawy jak silne ono jest,dopóki nie ujrzało światła dziennego.
-Misiu?-odezwała się cicho.
-Misiu?-zdziwił się brunet.-Ty nigdy nie zwracasz się zdrobniale do nikogo.-pokazał szereg białych jak śnieg zębów.-Co się stało,królewno?
-Królewno?-podniosła brwi do góry w geście zdziwienia.-Czyli zamieniamy się w jedną z tych uroczych parek z durnych komedii romantycznych.-stwierdziła z uśmiechem.
-Dla mojego słońca wszystko.-Hiszpan wybuchnął śmiechem.-Z całym szacunkiem Lu, ale nie jesteśmy Marco i Francescą żeby słodzić sobie na każdym kroku.
-Diego,nie rozpraszaj mnie.-zdenerwowała się,blondynka.-Chciałam się zapytać. Czy ogłaszamy w Resto te jakże wspaniałą wiadomość o tym,że jesteśmy razem?-nic nie odpowiedział. Złożył na czubku jej głowy delikatny pocałunek. Uznała to za bezprecedensowe 'tak'.
Weszli do baru jako ostatni lecz wciąż z uśmiechem. Wśród zatroskanych przyjaciół dostrzegli dwie nowe twarze.
Ile mogło się zmienić od soboty,kiedy cała ich paczka widziała się po raz ostatni?
Ruda wiedziała,że może liczyć na swoich przyjaciół.
Wszyscy zebrali się w jednym miejscu bo jeden z nich o to poprosił. Stawili się bez wyjątku. Mieli czy też nie posiadali większych problemów. Nie potrafiliby tak po prostu olać 'wezwania'.
To piękne spotkać takich ludzi. Grzechem więc było ich stracić przez własną głupotę. Ale na rozpaczanie było już za późno. Przyszedł czas na karę.
Lecz to nie oni zdecydują o jej rozmiarzę. Wszystko w rękach 'sędziów',siedzących przed nimi.
Nie chcieli zaczynać tej okropnej rozmowy. Nie mogli tam jednak siedzieć przez cały wieczór.
-Dobra chyba są już wszyscy.-Marco popatrzył na każdą osobę siedzącą przy stoliku.-Plus do tego mamy dwóch gości. Ale to przeze mnie się tutaj zebraliście więc może ja...-zaciął się. Co tak właściwie miał im powiedzieć? Całowałem się z Camilą .Wybaczycie nam? Niestety znał już odpowiedź. I wcale nie miał ochoty jej usłyszeć.
-Marco widzę,że to poważna sprawa ale się męczysz. A jakbyś nie zauważył chciałbym Wam kogoś przedstawić. Po za tym widzę,że każdego z Was coś gryzie więc może pójdziemy pod Nasze Drzewo?- pomysł Leona został zaaprobowany gromkimi brawami.
Nadszedł czas na najgorszą rozmowę w ich życiu.
____________________________
No popatrzcie. :D To już dwudziesty rozdział. c;
I nie spodziewajcie się jakoś szybko Leonetty.xD To,że teraz są w przyjacielskich stosunkach nie znaczy o ich dobrych relacjach w przyszłości. Wiem,że jestem zua. ;c
Byłby wcześniej ale mój komputer nie chce współpracować ostatnio. Do tego pilnowałam dwójkę kuzynów,co wcale wbrew pozorów nie jest takie łatwe. xD
Twitcam zostaje przełożony na 15;30. ^^
Jakby co to teraz zabiorę się za pisanie OP więc pewnie to on będzie następną rzeczą opublikowaną na blogu. :)
SPAM:
http://leonymaxi.blogspot.com/ ->zapraszam na rozdział piąty i zmieniłam wygląd jeżeli ktoś chciałby zobaczyć. ^^
http://revievs-and-biographies.blogspot.com/ ->jest już pierwsza recenzja
http://dos-pasiones-en-un-solo-lugar.blogspot.com/ ->a tutaj został dodany rozdział 6 jeżeli ktoś nie czytał
Sophie! Kochanie Ty moje!
OdpowiedzUsuńWystarczył mi tytuł. Już pojawił się uśmiech na mojej twarzy. Wiedziałam, że ten rozdział przypadnie mi do gustu. I rzecz jasna oczywiście, niezaprzeczalnie, wręcz mnie oczarował. Tak, uważam, że to dobre słowo.
Ależ ja mam zdolną bratanicę, normalnie duma mnie rozpiera. I cierpliwie będę Cię oswajać, tak, czytałam Twą odpowiedź. A nóż mi się uda co nie? Uwierz mi, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by wiedzieć, że się uśmiechasz. Może niejedna osoba poległa, ale ja się tak łatwo nie poddam. Nigdy nie poddaje się bez zaciętej walki, jeśli w grę wchodzi ktoś, kto jest dla mnie ważny. A Ty jesteś i to bardzo.
Rozdział jest przepiękny. Każdy kolejny fragment jest świetnie napisany. Szczerze troszeczkę zaskoczyło mnie to, że rzuciła mu się na szyję, ale ja lubię niespodzianki, szczególnie takie. Inna sprawa, że towarzyszył mi przy tej scenie nieplanowany uśmiech ;)))
Naty. Bardzo, ale to bardzo lubię tę postać. Uważam, że fragment o niej jest wspaniały.
Marco i Camila w końcu wyznają wszystkim prawdę... Zobaczymy co z tego wyniknie.
No i ulubiona scena- jak Leon przeniósł Vilu. Urocze. Po prostu cudowne.
Kochanie Ty moje weny, weny i jeszcze raz weny, bo jak wena będzie to niedługo znów zaszczycisz nas swoim dziełem. Bo talent masz, piszesz świetnie. No i jeszcze masz mnie XD
Tylko weny życzyć. Bardzo dziękuję za zaoferowanie wysłuchania mnie. Uwierz, że gdy tylko będę tego potrzebować-zwrócę się do Ciebie. I pamiętaj, że Ty zawsze możesz zwrócić się do mnie.
Zawsze Cię wysłucham. Bratanico moja kochana, słoneczko Ty moje pamiętaj, żeby często się uśmiechać. Jeśli nie chcesz dla siebie to zrób to dla cioci. Będzie mi cieplej na sercu wiedząc, że gdzieś tam, na drugim końcu Polski uśmiecha się moj anioł. I wiesz co? Nie pozwolę żeby ta odległość nas rozdzieliła xD
Ciocia Cię nie zostawi, obiecuję.
W tamtym komentarzu napisałaś, że od teraz będziesz się zawsze przyglądać bardziej ludziom w oczy. Widzisz? Jest jakiś postęp. Może nie sprawię, że kiedyś będziesz mówić jakie to życie jest piękne, co drugie zdanie. Ale nie może być przecież aż takie złe i okrutne, skoro 'spotkałyśmy się', mimo dzielącej nas odległości.
A teraz uświadomię Cię jak się pomyliłaś twierdząc, że jestem jedynaczką. XD
Nie mam siostry, choć bardzo bym chciała ją mieć. Mam za to trzech braci. Z czego dwóch jest ode mnie starszych. Obaj są po osiemnastce, ale jeszcze mieszkają ze mną w naszym rodzinnym domu. A młodszy chodzi jeszcze do podstawówki, powiedzmy, że jest dopiero w połowie.
Jeszcze raz napiszę Ci, że niezwykle podobał mi się ten rozdział. Powinnam już spać, bo jutro do szkoły nie wstanę XD ale co tam, Ty jesteś ważniejsza niż jakieś gimnazjum. ;P
Sophie, skarbie dziękuję, że ze mną jesteś.
Bardzo mocno Cię kochająca, Twa ciocia ;*
Jestem okropnie zła.
OdpowiedzUsuńOczywiście nie na moją kochaną Ciocie. ^^ Wczoraj zrobiłam sobie maraton filmowy,do godziny 4:00 Przeczytałam Twój komentarz z uśmiechem,niestety nie miałam siły na niego odpowiedzieć. A teraz mogłabym zwalić wszystko na moją mamę bo kupiła 'Świat seriali.' Nie wiem co spodobało mi się bardziej. Artykuł o Jorge,w którym 'opowiada' o swojej dziewczynie a w rzeczywistości było o niej aż jedno pytanie. Czy też winowajca mojego nie wyspania czyli serial 'Kości' w którym w kwietniu odbędzie się ślub głównych bohaterów. Wiesz trzeba nadrobić dwa sezony.*o*
Ciekawa historia z mojego życia. xD
Kochanie,Ty moje!
Życzę żeby udała Ci się przemiana ponuraka Sophie. To niełatwe ale do zrobienia. xd A przynajmniej tak mi się wydaje.
Powinnyśmy być wdzięczne bloggerowi za to,że 'umożliwił' nam tak owocne spotkanie. ;D
Właśnie lepiej siedzieć do pierwszej na komputerze i zachwycać się moim rozdziałem. ;3
Dziękuje za tyle ciepłych słów. Dziękuje za podarowanie mi takich ilości weny. Dziękuje za wszystko.
Dziękuje za Ciebie.
Ukochana Bratanica. ♥
Rozczarowanie faktycznie miłe :-)
OdpowiedzUsuńDiego i Lu? To nie dla mnie.
Kocham z całego serca Fedemile!
Ja naprawdę nie wiem skąd ty te pomysły bierzesz XD!
Buziaczki :*
To z jednej strony wina Fedecesci, A z drugiej,że nie jestem jaką wielką fanką Fedemiły. xD
UsuńHehehe xD
OdpowiedzUsuńUwielbiam historie z życia mojej bratanicy wzięte. XD
Nie masz mi za co dziękować. Najlepszą nagrodą dla mnie jest to, że po prostu jesteś.
Zwlokłam się z łóżka jakimś cudem o 6.50, ale to naprawdę cud był. A co najlepsze niby byłam niewyspana, ale nie byłam jakoś zmęczona. I obudziłam się w dobrym humorze.
Nie powinnam w tygodniu tyle siedzieć, ale czego nie robi się dla rodziny co nie?
A tak na marginesie to w tamtym komentarzu o czymś zapomniałam. To pewnie przez porę. ;D
Cudowny cytat, skąd Ty je bierzesz? ;))))
Cieszę się,że nie wstałaś lewą nogą. :D
UsuńRodzina przecież jest najważniejsza,prawda? ^^
http://www.cytaty.info/ wszystkie pochodzą stąd. :) Może czasami trochę je poprzerabiam. ;3
Świetny rozdział, miło się czytało, masz ogromny talent do pisania.
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do LBA na moim blogu! muzyka-mordercy.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDzięki. Na pytania postaram się odpowiedzieć wkrótce. :)
UsuńDasz linka do Twitcamu? Proszę <3 Proszę ;***
OdpowiedzUsuńNiestety nie mogłam go zorganizować. Wszystko jest wyjaśnione pod następnym postem. :)
UsuńChyba,że zrobię go teraz.xD
LEON NIESIE VILU NA RĘKACH... tralalalalala... ONA JEST O NIEGO ZAZDROSNA... lalalalalala ^^
OdpowiedzUsuńAch... czy może być coś piękniejszego, niż rozdział u mojej Sophie z Leonettą i jej prawie pocałunkiem? Zdecydowanie nie!
Normalnie zakochałam się w twoim stylu pisania ♥ Ale to już wiesz ;**
Najgorsza rozmowa? Już nie mogę doczekać się, co z tego wyniknie ^^
Na serio, kocham twój talent, styl pisania i ogólnie nie wiem co bym bez ciebie zrobiła...
Pewnie wszyscy zauważyli, że głupia jak zwykle Axi stara się dorównać długością komentarza Dulce... ale nie dam rady -___- Znaczy pewnie dam, ale nie tak, jakbym chciała ;33
Teraz przychodzi czas... Jestem podjarana skarbie ;) A raczej cały czas się chichoczę XD
Dlaczego? Bo właśnie przebrnęłam przez letnią kąpiel (czy jakoś tak i mam nadzieję, ze wiesz o co mi chodzi) i z niewiadomych względów wyobraziłam sobie nas w takiej sytuacji *.* Do tego Jorge i Facu... polewka na maxa!! ^^
Nie no na serio weź mnie trzaśnij jakąś pałką, bo zaraz się uduszę!! ;P
Ewentualnie mnie dobij, to też wchodzi w grę! ^^
A no i pamiętasz co mi pisałaś? Że w 30 będzie Leonetta! TRZYMAM ZA SŁOWO xd
Nie no czekam na next
zdegustowana Axi
bo
mimo
wszystko
nie
przebiła
długością
swojego
bezsensownego
komentarza
koma
Dulce
;***
Wiesz co jest lepsze?
UsuńKakałko. *o*
Ja sama jeszcze nie wiem co z tego wyniknie. xD
Letnia kąpiel była wspaniała. Do tego Carter. Ach *.*
Będę tą dobrą i oddam Ci Jorge. :D
Napisałam,że koło 30. :P Postaram się. ^^
Koooocham ♥
Wspaniały ! <3
OdpowiedzUsuńJak zawsze <33
Uwielbiam Cię <33
Fedecesca ? :D <33
Ciekawie <33
Diemiła? Czy jak to się tam pisuje <3
Ciekawie <33
Leonetta <3 :*
Zasmuciłaś mnie tym, że jeszcze daleko do niej :'( <33
No ale będę czekać. Z niecierpliwością ale będę czekać. <33
Marco i Camila ? xP
Ymm? :D Ciekawie <33
Tak tak ogarnięta ja dodaje bezsensowny komentarz :D ;dd
No ale jednak komentarz <33
Kochanie ty moje <33
Czekam na next <3333 :**
Dziękować za komentarz. ♥
Usuń