niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 24

'Idealny moment'

'Przeg­rać walkę z sa­mym sobą to naj­gor­sza z możli­wych po­rażek w życiu.' ~autor nieznany


         Dosyć dziwnie to wyglądało. Wychodził z domu, i pędem biegł do furtki, tylko po to aby zrobić dwa kroki do przodu, zatrzymać się i z prędkością światła wrócić na bezpieczne terytorium, trzaskając drzwiami.  W starodawnie urządzonej kuchni. Tak przynajmniej uważał Broduey. Należąc do nowoczesnego pokolenia, nie doceniał wszechstronności ukochanego pomieszczenia jego babci, która to aktualnie przyglądała się wnukowi z ciekawością. Stała z rękami opartymi o jasno brązowy parapet. Przez średniej wielkości okno -którego rama niezmiernie nie pasowała do podpórki kobiety- miała idealny widok na swojego ulubieńca.  Ze spokojem podeszła do białej kuchenki, której Brod nienawidził najbardziej z kuchennego asortymentu. (Oczywiście, że nie przyznałby się do tego, ale odkąd po raz pierwszy ugotował na niej swoją ukochaną  feijoadę* żywił do owego sprzętu delikatną sympatię.) Odpaliła mocno zmasakrowany palnik, natychmiast stawiając na nim srebrny czajnik z zimną wodą. Odwróciła się w kierunku szyby. Brunet po raz kolejny stawiał szybkie kroki w kierunku domu. Staruszka usłyszała huk drzwi. Wciąż opanowała, otworzyła szafkę stojącą po jej lewej stronie. Kolorowe filiżanki rzuciły jej się w oczy, drażniąc już i tak słaby wzrok. W rogu
mebla dostrzegła to, czego tak zawzięcie szukała. Żółty kubek z ogromną podobizną Tygryska, po chwili znalazł się w jej ręce. Wrzuciła do niego saszetkę melisy z dodatkiem pomarańczy, czekając aż gwizdek w czajniku w końcu wyda charakterystyczny dźwięk. 
      Wskazówki zegarka, znajdującego się na lewym nadgarstku babci, zdawały przesuwać się coraz wolniej. Jedna, druga, trzecia minuta... Zaczęła bawić się srebrnym paskiem czasomierza. Czwarta... Czajnik zagwizdał standardowo. Podeszła do do niego, zgasiła palnik i zalała wrzątkiem saszetkę z herbatą. Piąta... Kobieta postawiła kubek na stole, jak na zawołanie w kuchni znalazł się czarnoskóry chłopak. Usiadł tuż przed gorącym naparem. Nie podnosił wzroku na babcię, która zajęła miejsce naprzeciwko niego. Objął kubek obiema dłońmi. Nutka pomarańczy była wyczuwalna już na korytarzu, więc tutaj nabrała jeszcze intensywniejszego zapachu. Chłonął go, zapominając na chwile o całym złu tego świata. Ona choć na sekundę zniknęła z jego myśli, dając mu złudne poczucie spokoju.
      -Zakochałem się, babciu-kobieta uśmiechnęła się promienie. Herbata zawsze działa. Nie zależnie od tego czy chodzi o złamane serce, czy zdarte kolano.Dobra herbata potrafi zdziałać cuda. Może nawet uleczyć złamane serce.Ale  czy jednak babcine sposoby nie są jednak delikatną przesadą?
         - Co mam zrobić?-pytał zdekoncentrowany. Przecież to niemożliwe, Lara nie mogła aż tak go omotać. Nie zniesie jej ciągłego widoku przed oczami. Miał dość przyspieszonego bicia serca, kiedy o niej myślał (czyli praktycznie przez cały czas). Marzył, aby księżyc wzbił się w niebo, okalając niebo ciemnością. Chciał znaleźć się w swoim łóżku i odpłynąć do krainy,  w której wszystko jest proste. A o n a jest szczęśliwa wraz z nim. Ten jeden raz, jeden jedyny raz sen mógłby stać się rzeczywistością...
       -Jak to co?-zdziwiła się.-Walczyć-z powrotem odwróciła się w kierunku okna, czekała tylko aż jej ukochany wnuk przekroczy próg domu. Wiedziała, że da rade. Wierzyła w niego jak nikt inny.
  



     Ludzie potrafią zepsuć wszystko nawet tego nie wiedząc. Jednym małym gestem, pozornie nic nie znaczącą czynnością, zmieniają bieg wydarzeń. Niszczą skrupulatnie opracowany przez los plan. Przez nich każdy drobiazg może stać się inny.   Wystarczy tylko ich obecność i już świat wywraca się do góry nogami...
       Ich oddechy od dawna były splecione. Wątpliwości uciekły tak szybko jak się pojawiły. Oczy szatynki iskrzyły ciekawością, bardzo chciała utonąć w jego pocałunkach. A to miało stać się już za chwile. Radość opanowała ich twarze. Serce zaczęły bić równo. Cisza rozniosła się we wnętrzu pokoju. On nie robił sobie nic z szelestu wiatru, obijającego się o szyby. Zdawało mu się, że ludzie na zewnątrz ucichli, czekając na to, co ma się wydarzyć. Nie słyszał nic oprócz własnych myśli, które i tak wypełniała ona. Cieszył się, cieszył się jak dziecko, które dostało lizaka. A wszystko przez to, że był tuż obok niej. W tym momencie, najgorszą rzeczą jaka mogłaby się wydarzyć było otwarcie drzwi, pomyśleli oboje, chłonąc te niezwykłą chwile. Jak na zawołanie usłyszeli kroki, coraz bliższe. Ale jego oczu są takie... Nie mogą tutaj teraz wejść! Mieli gdzieś co się teraz stanie, czy ktoś to zobaczy, czy ktoś coś sobie pomyśli. Liczyła się tylko ta chwila, ten czas.
      Trzeba jednak było nosić te okulary. Nie chciał uwierzyć w to, co widzi, bo to było... To było nie tak. On im przerwał. Nie, on nie mógł tego zrobić. Ale jednak. Stało się. Przerwał coś, co zmieniłoby ich życie. Zmienił bieg wydarzeń...
I wtedy z hukiem do pokoju wparował Maxi, niszcząc idealny moment, w idealnym świecie. Nie chcieli tego robić, ale czym prędzej się od siebie odsunęli mrożąc przyjaciela wzrokiem. Ponte uśmiechnął się krzywo, jakby chciał wygarnąć im całą sytuacje. Leon spuścił głowę, szybko przeczesał swoje idealnie ułożone włosy i z powrotem spojrzał na bruneta. Raper starał się nie pokazywać tysięcy emocji, które tańczyły na jego twarzy, oczywiście z marnym skutkiem. Oczy prawie wyszły mu na wierch, kiedy otworzył drzwi. A teraz? Teraz uważał, że wzrok mu szwankuje.
        Chyba, że...
        Co to było?  Przypadek czy przeznaczenie?
     -Zapomniałem telefonu-powiedział skruszony. Rzeczywiście, urządzenie leżało tuż na skraju łóżka, na przeciwko Leona. Porwał je najszybciej jak się dało i mamrocząc jakieś przeprosiny (Violetta była przekonana, że jednym ze słów, które wypowiedział brunet było coś w rodzaju 'nareszcie'), wyszedł z pokoju. Na korytarzu dało się jeszcze usłyszeć dosyć głośne ¡Adiós! i po Maxim nie było śladu. Co teraz? 
        -Violetta ja...-odezwał się skruszony szatyn.-Ja nie powinienem-ale bardzo chciałem, dodał w myślach.  Wciąż patrzyli na siebie z zachwytem. Violetta delikatnie gładziła jego policzek. Może jednak było idealnie?
         Nie wiadomo skąd i nie wiadomo gdzie, ale trafiła ich strzała amora. Na odwrót jest już zdecydowanie za późno.Teraz mogą iść tylko jedną drogą. Wspólną przez resztę życia. Najwyższy czas zmierzyć się ze swoim przeznaczeniem. Pokonywać przeciwności. Razem, jako jedność.
         -Leon-pocałowała go czule w prawy polik.-Nic się nie stało-westchnęła trochę zawiedziona.-Ale teraz naprawdę musimy porozmawiać.


        Przywódcze zdolności uroczej blondynki objawiały się praktycznie przy każdej okazji. Tak jak teraz, kiedy błądziła wzrokiem po wszystkich przyjaciołach. Rodzeństwo Sevilla stało tuż obok niej. Diego dzielnie trzymał ją za rękę, nie mogąc oderwać wzroku od swojej ślicznej dziewczyny. Naty i Lena rozmawiały zawzięcie (a raczej szatynka wygłaszała swoje racje) o chłopaku, którego starsza z sióstr odrzuciła. Czyli o Maxim,westchnęła Ferro przenosząc spojrzenie na Włoszkę. Fran ze spokojem towarzyszyła Andresowi. Oni również toczyli, zapewne interesującą debatę. Po ukradkowych spojrzeniach na młodszą siostrę Diego, widać był, że Garnier, znalazł sobie nowy obiekt westchnień. Z czego na pewno ucieszą się wszyscy oprócz bruneta, który cierpiał na bardzo ostry przypadek ratowania sióstr od wszelkiego zagrożenia(czytaj od każdego przedstawiciela płci brzydkiej) Zdziwiła się patrząc na wszystkich. Ich ilość diametralnie się zmniejszyła. Rozumiała, że Verdas wraz z Maxim są już zaangażowani w przeprowadzkę. A o Camili i Marco wcale nie chciała myśleć.Jednak wciąż był ktoś, kogo ciągle brakowało.

       -Gdzie Brod?-spytała, przykuwając uwagę wszystkich. Brazylijczyk nie miał tendencji do spóźniania się. W jego ojczystym kraju było to nie do przyjęcia. Traktowano to jako najwyższą zdradę tudzież brak szacunku. Ferro spodziewała się tego po wszystkich, ale po Broduey'u? Mogła to porównać to zielonego nieba albo żółtej wody. Tego nie ma, nie było i nie będzie. Pozostawała, więc jedna kwestia. Co mu się stało?
          -Przez telefon powiedział, że idzie walczyć o miłość-Andres zaskoczył wszystkim tą informacją, ale to było również do niego podobne. Nigdy się nie podawał. Choćby nawet szanse chybotały się w okolicach zera, nie było siły, która powstrzymałaby go. Pod tym względem przypominał Titanica, z tym wyjątkiem, że go nie zatrzymałaby góra lodowa powierzchni Antarktydy.
           -Tylko powiedz, że nie chodzi o Camile-sapnęła Lena, wprawiając wszystkich w osłupienie.
            Czy on mógł?
            Mógł popełnić tak ogromny błąd?
            Dałby radę walczyć o rzecz już nie istniejącą?
            Starczyłoby mu na to siły?
            Czasem nie lepiej się podać?
        Ale to był Brod, drugi najbardziej uparty-zaraz po Leonie-człowiek na świecie. Cała paczka już widziała, różne scenariusze. Po raz kolejny złamane serce. Po raz kolejny wszystko  byłoby nie tak.
           -Wspominał coś, o jakieś Larze-Fran otrząsnęła ich  z czarnych myśli.
           -Czyli postawił sobie porzeczkę bardzo wysoko- zaśmiał się Diego, przez co dostał kuksańca w bok od swojej dziewczyny.
           Lu może i miała dosyć sporo wad-jak każdy zresztą- jednak każdą z nich potrafiła wykorzystać w sposób pozytywny, odwrócić na swoją korzyść. Temperament- odziedziczony po ojcu- oraz pogodę ducha, którą zawdzięcza swojej ukochanej mamie- Angie, u innych nie stanowiłby tak idealnego połączenia jak u drobnej blondynki. Swoje wybuchy potrafiła opanować w ciągu kilku chwil. Oczywiście, robiła to w sposób szalenie charyzmatyczny, jak przystało na Super Nową. W Buenos Aires nie było nikogo, kto świeciłby jaśniej niż Ona. Spójrzmy prawdzie w oczy. Gwiazdą trzeba się urodzić. A Ludmiła Ferro bez wątpienia jest jedną z nich.
          -Zazdrosna?-szepnął blondynce do ucha, Diego. Zachichotała uroczo, nie patrząc nawet na jego przystojną twarz, na której wiedziała, że pojawił się niezadowolony grymas.
          -O ciebie?-prychnęła.-Cholernie zazdrosna-wtuliła się w niego jeszcze mocniej, chłonąc po raz kolejny dzisiaj jego słodki zapach.
               Może jednak idealne chwile istnieją?

  

             Patrzenie na zakochaną parę kiedy samemu ma się złamane serce jest tylko i wyłącznie katuszą. Ale kogo to obchodzi? Skoro na jej twarzy wymalował się szeroki uśmiech, dlaczego coś miałoby być nie tak? Skoro wydaje się być szczęśliwa... To czy coś może ją trapić? Bycie dobrą aktorką nie zawsze się sprawdza. A Diego? Diego powinien zauważyć. On zawsze zauważał kiedy udawała, kiedy nie pokazywała swoich prawdziwych uczuć. Kiedy wszyscy dali się nabrać, On zawsze zaglądał w jej oczy. Poznawał prawdę, którą tylko on mógł znać. Tylko i wyłącznie On. Jednak teraz?
     Mogła zamartwiać go swoimi problemami?
     Mogła zabierać mu jego szczęście?
     Mogła wtrącać się w jego życie?
    Jego twarz... Wydawał się całkowicie obojętny na otaczającą go naturę, którą tak często podziwiał. Nie widział niczego. Niczego oprócz blondynki. Miłość... Podobno oślepia nas, jednocześnie zamykając nam oczy. Może każe nam wybierać? Między ukochanym, a najlepszym przyjacielem. Może wystawia nas na próbę? Sprawdza czy poradzimy sobie z wyzwaniami, które przez nami stawia. Czy damy radę dbać o każdą ważną dla nas osobę. To kolejny egzamin z życia. Egzamin, który nie każdy zda, a którego skutki mogą zniszczyć nas doszczętnie. Tak, macie racje miłość jest pięknym uczuciem. Zresztą cały świat jest piękny!-kpiła Natalia. Kamienna mina wciąż zdobiła jej twarz. Tylko oczy były smutne. Tylko oczy powiedzą ci prawdę.
           Spojrzała jeszcze raz na twarz brata. Śmiali się, przytulali, skradali sobie delikatne pocałunki. Lu była uradowana z jego obecności. Diego rozsadzało szczęście. Nie była mu już potrzebna. Straciła swoją użyteczność. Widocznie ich zażyłość nic nie znaczy. Nie dla niego. Natalia nie była zła, nigdy się nie złościła. Wypełnił ją smutek i gorycz. Przytaknęła po raz kolejny Lenia, która mówiła do niej od dobrych dziesięciu minut. Tylko ona mi została, przecież nie będę niszczyć mu związku. Zawiedziona, szła dalej. Po cichu marząc, o czymś niezwykłym, co mogłoby zmienić jej życie. Albo przynajmniej wywołać uśmiech.
  


         -Jesteśmy na miejscu-oznajmiła Fran, zatrzymując się przed wielką czarną bramą. Przyjrzała się jej dokładnie. Całą jej powierzchnie zajmowały metalowe kwiaty, różnych rozmiarów. Pokręciła głową na boki. Betonowe ogrodzenie rozciągało się w obydwu kierunkach. Gdzieniegdzie, dostrzegła na nich ten sam motyw. Wszyscy spojrzeli przez furkę. Tuż za nim rozciągał się dość duży podjazd, wyłożony białą kostką. Wszędzie rozciągała się trawa i kwiaty. W oddali dostrzegli las. Prawdziwy las! Pełen drzew, grzybów, jagód i wiewiórek. Ale to dom najbardziej przykuł ich uwagę.
       -Przecież to jest willa, a nie jakaś drobna chałupa-odezwał się cicho Andres. Resztą tylko gwałtownie pokiwała głowami. Trzy piętrowy dom, rzeczywiście robił ogromne wrażenie. Nie był jednym z tych opuszczonych, zniszczonych pałacyków. Wyglądał jak świeżo malowany. Jego biel idealnie wyróżniała się na zielonym tle trawy. Dwie wiktoriańskie kolumny, 'strzegły' wejścia do domu. Schody nie były wysokie. Były tam może pięć, sześć stopni. Całość robiła niesamowite wrażenie. Zwłaszcza dla kogoś, kto spodziewał się zwykłego domu, w zwykłej okolicy.
       -Dobrze trafiliśmy-rozwiała wszelkie wątpliwości Włoszka. Nikt jej nie uwierzył.


10 minut niezdecydowania później...
   
         -Co wy tu robicie?-. Zszedł z gracją z motoru, ściągnął kask. Głos Leona całkowicie zbił ich z tropu, Jednak- jak to ono-nie dali tego po sobie poznać. Stali jak słupy, lecz wciąż spokojnie. Uśmiechali się tępo, czekając aż wpuści ich za ogromną bramę. Nikt się nie odzywał. Z niewiadomych przyczyn atmosferę można byłoby kroić nożem. Czuli, że Verdas aż gotuje się w środku. Było w nim coś...innego. Gotował się ze złości. Małe kropelki potu spływały po jego czole. Szybko wyciągnął pilot z kieszeni i nacisnąwszy zielony guzik wpuścił ich do środka. Nie chcieli się odzywać. Mogli tylko pogorszyć sytuacje. Znali go, Leonowi czasem zdawało  się, że aż za dobrze. Ich przyjaźń rozkwitała z każdym dniem, z każdym dniem kochał ich coraz bardziej. Ale nawet oni wiedzieli, że nic z niego nie wyciągną. Nie sami. Ruszyli szybko w kierunku domu, zostawiając w tyle szatyna i Francesce. Może jej się uda? Nadzieja pozostała tylko w niej. Położyła ręce na biodrach, starała się jakoś zachęcić go do mówienia. Nie odezwała się. Leon tego nie lubił, nienawidził wtrącania się do jego życia. Miał pecha. Przed nim stała Francesca  Vega, Włoszka, jego najlepsza przyjaciółka, idealny materiał do wścibiania nosa we swoje sprawy.
                 -Pokłóciłem się z Violettą-dał za wygraną. Kogo chciał oszukać? Marzył o tym żeby się wygadać. Chciał usłyszeć jakąś radę. Poczuć, że komuś na nim zależy. Jednak znał brunetkę. Mogła go wspierać całymi dniami, rozmawiać, pocieszać, ale z prawdziwymi problemami musiał poradzić sobie sam. To w końcu jego życie i nikt nie ma prawa przejść go za niego, prawda?
                 -O co?-dwa słowa, na które czekał z utęsknieniem.
                 -O was-odparł prosto z mostu i podał przyjaciółce kask.-Ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie?-pojechali w kierunku przyjaciół idących wprost do jego nowego domu. Jego i Federico. Jego, Federico i Violetty.
                 Cholera.
               
_________________
*Gdyby ktoś nie wiedział o co mi chodzi. XD *klik*
Jest. Proszę bardzo 2226 słów. Chyba widać, że jest dłuższy? :> Mam nadzieje. :3 
Jeju 24 rozdział a tu wciąż brak Leonetty. xD Jestem zua. :3 Ale nieważne. ^^ 
Tym razem bez spamu. :) Ale przypominam o konkursie. XDDDD I proszę dziś o 16 komów? :) Tak w ogóle 102 'taków' w ankiecie. Kocham sobie Was tak bardzo mocno. <333 Wiecie co byłoby fajne? Gdyby każdy z czytających zostawił po sobie chociaż kropeczkie. xD Pewnie Wam się nie chce, ale gdyby jednak to zapraszam. :D
Co do rozdziałów, to nie spodziewajcie się jakiegoś szybkiego nexta, bo idzie mi to ostatnio coraz wolniej. XD
I chciałabym zadedykować go Alex Comello, musimy się kiedyś zgadać. :)
Do następnego, Soph. ♥

Na Saberze mówiłam, że nagrody dodam teraz, ale gimp mi tak z lekka posłuszeństwa odmawia także tego nooo, niestety jeszcze trochę sobie poczekacie. :c Zresztą inne programy też mnie ostatnio nie słuchają. XD

19 komentarzy:

  1. hymmm o co z nowu sie poklucili ??? :x jeju :(
    a tak to boski jest moc <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zanim zacznę czytać to informuję, że uduszę jeśli znowu się nie pocałują :D
    Zaraz wracam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne! Wiedziałam, że ktoś im przerwie. Czułam to w kościach, ale obstawiałam raczej Lu, albo kogoś, kto przyjdzie pomagać, a nie Maxiego! Co za świnia. I jeszcze się pokłócili. Ciekawe o co dokładnie. Świetnie, po prostu świetnie! Ugh!
      Brod i Lara? Chyba największe zaskoczenie w tym rozdziale, a może i nawet w całym opowiadaniu, nie wiem. Stwierdzę później, bo za dużo jeszcze przede mną do czytania i przed Tobą do pisania.
      Widać, że rozdział jest dłuższy. I oczywiście jest genialny. Masz szczęście, że przynajmniej tu nie marudziłaś, że nie umiesz pisać, bo wtedy to naprawdę coś bym chyba zrobiła ;D Ale już mieszam.
      Pozdrawiam i czekam na kolejne, i na Leonettę! <:D>
      Candy. :**

      Usuń
    2. Dziękuje za komentarz. ♥
      A Leonetta kiedyś będzie, na pewno. :D

      Usuń
  3. . ( masz tę swoją kropeczkę XD )
    Wracamy do rozdziału.
    Uwielbiam babcię Brodiego, wymiata!
    Szczególnie spodobał mi się kubek z tygryskiem ;-)
    Jesteś zła!!!'!!!!!!!!!!!!!!
    Jak mogłaś przerwać ten cudowny moment.
    Tak blisko było!
    Leon i Viola
    Viola i Leon
    2 minut nie mogłaś im dać?!
    Lu ♥♡♥
    Ciekawe co gryzie Naty?
    Za końcówkę też Cię zabiję!
    Znów się pokłócili.....
    I tak Cię kocham ♥♡♥
    Loffki
    Fruits

    OdpowiedzUsuń






  4. Masz, a co się będę. Znaj moją hojność XD
    Zaklepuję sobie miejsce i wracam wkrótce.
    Btw. Czy wy wszystkie się wściekłyście? Wszystkie dziś dodajecie, nie ogarnę tego na raz XD

    Wrócę jurtro, mój głupi ciulu kochany ♥
    (I ty jesteś półgłówkiem, nie ja. Ehh, chyba Ci to już tłumaczyłam c'nie? XD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, jestem, dotarłam - cieszmy się i radujmy. Mój komentarz penie będzie bez sensu i w ogóle niudany jak wszystko, za co się biorę, ale liczą się chyba chęci c'nie? Doceń to, że w ogóle tu jestem, nie było łatwo - naprawdę dokonałam prawdziwego wyczynu! <3 Ale przejdźmy do właściwego, że tak powiem, komentarza.

      Soph, Słoneczko moje najdroższe, głupi ciulu mój, kwiatuszku kochany ♥
      Ty doskonale wiesz, że wszystko, ale WSZYSTKO, co wychodzi spod Twych palców ZAWSZE mi się podoba, bo wiesz to, prawda? Naprawdę. Naprawdę tak jest. I bardzo cieszę się, że w końcu znalazłam czas na Twojego cudownego bloga. Teraz Ci wszystko wygarnę XD

      Po pierwsze primo, piszesz niesamowicie dobrze. Z rozdziału na rozdział jest w dodatku coraz lepiej. Masz nieprzeciętny talent i za każdym razem nam to udowadniasz. Pokazujesz ile jeszcze nie odkryliśmy Twoich zdolności, których pokłady są naprawdę ogromne. I ja czekam aż pokażesz nam ich jeszcze więcej. Dawkujesz nam swój talent, i być może robisz to nieświadomie, ale jest to godne uwagi. Czytelnik myśli, że poznał już Twoje możliwości, a tu NIESPODZIANKA! <3
      Jeszcze jest tyle do odkrycia...
      Wiem, że czekałaś na mój komentarz (i ta skromność XD), więc postaram się Cię nie zawieść, ale niczego nie obiecuję.

      Po drugie primo, no wprost cudownie dobierasz zarówno cytaty jak i tytuły. Zaciekawiają mnie one za każdym razem coraz bardziej, a przecież o to między innymi chodzi, prawda?
      I teraz przestanę być miła XD
      No ja wiedziałam, wiedziałam, że to zrobisz. Że nie dopuścisz do ich pocałunku, za dobrze Cię kochanie znam i wiedziałam, że zła Ty im przerwiesz. Normalnie bym Cię udusiła, ale wiesz, że nie potrafię się na Ciebie gniewać. Mam do Ciebie słabość, prawie tak samo wielką jak do Cartera XD
      Żartuję oczywiście. Wiedz, że mimo wszystko to TY jesteś moją ulubienicą i to się nie zmieni.
      Zresztą jak, po takim cudeńu, miałabym się na Ciebie gniewać, co? To graniczy z niemożliwym. I te opisy... Opisy, które od początku były wspaniałe, a teraz są jeszcze coraz lepsze.

      Po trzecie primo, Lara i Broadway?! Że co?! <333 (I teraz sobie myślisz: "jasne, udawaj zaskoczoną" XD) Ale naprawdę muszę przyznać, że zaskoczyłaś mnie tą parą. Pozytywnie of kors ♥
      Wszystko, co robisz mi się podoba i to się nie zmieni.
      A w ogóle to stworzyłaś w tym opowiadaniu coś takiego... nie umiem tego nazwać. Chyba jest to jakiś klimat, który nadajesz każdemu rozdziałowi, ale za każdym razem na nowo mnie on urzeka.
      "Mizianie się Diemiły" <33333 Mówi Ci to coś? XD

      Nieważne XD
      Będę już kończyć, wiedz, że jak zwykle mnie zachwyciłaś i możesz być z siebie dumna, ja już jestem z Ciebie dumna. Wybacz, że tak krótko, ale jestem padnięta, poza tym napisałam dzisiaj tyle zaległych komentarzy, że już nie myślę. A w ogóle to ktoś Ci musi towarzystwa na gg dotrzymać, nie sądzisz? XD
      Lecę, więc.


      Kocham bardzo mocno... najbardziej ♥
      Twoja Dulce

      Usuń
    2. Tysiek, mój kochany <33333
      Ty wiesz,że ja cię kocham najbardziej na świecie. Dziękować za jak zwykle miłe słowa, ale wiedziałam, że dostanę kazanie. Carter miszczem. ^^
      Wszystko, wszystkim, ale udawać to umiesz. XD Trza być szalonym c'nie. :D
      Klimat powiadasz... Hm, ciekawie. xD
      Coś mi to mizianie nie wyszło. :3 Ale jest ich fragmencik jak chciałaś. :D
      Tak swoją drogą, to ci powiem, że dwa ostatnie zdania mi się podobają. XD Ta skromność, odziedziczona po cioci. :D
      Ale nieważne:3
      Kocham <333333333333333333333333

      Usuń

  5. Zaraz zaczne wszystko gryźć i kopac, grrr... Maxiii!
    A miało byc tak pięknie ;-;
    Heheh, babcia Broduay'a mnie rozwaliła ;D
    Kocham sposób w jakim piszesz ♥
    Ach.. Leonetta...było tak blisko ;o;
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maxi to drugie największe zło tego świata (zaraz po mnie, oczywiście) xD
      Babcia Broduay'a kolejny mistrz. :D
      Dziękuje <333

      Usuń
  6. Chcesz kropkę? A masz swoją durną kropkę!
    .
    Kropki jej się zachciało xD Długich i sensownych komów to ja może nie piszę, ale tylko kropki to ja bym ci raczej nie zostawiła :D
    Ja dzisiaj jeszcze krócej chyba, bo niedawno przyjechałam a jeszcze lekcje i te sprawy, wiesz o co chodzi :D
    Ale zadedykowałaś mi rozdziałka, ale ja cię kocham <33333
    Taaak, musimy się kiedyś zgadać, ale to przez szkołę noo -.- Jak kiedyś będziesz dostępna i ja bedę to napiszę :D
    kocham cię <3333333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież kropeczki są świetne. :D
      Pewnie. <3333333
      Kocham ;*

      Usuń
  7. super rozdział
    babcia Broda wymiata
    ubustwiam styl twojego pisania
    przy tak komponowanych rozdziałach mogę czekać na Leonettę nawet do tysięcznego hehe
    czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  8. Sophie!
    Ty! Ty... Ty człowieku bezduszny no!
    Jak śmiesz?!
    Ty Maxi też!
    Jesteście siebie warci!
    Nie no, ale na prawdę, ja Ci tu się nie dawno żaliłam, że jeszcze nie ma Leonetty, po ostatnim rozdziale miałam nadzieję, a tu nagle taki nie ogarnięty Maxi wpada, bo zapomniał teefonu! No kurde! :D I jeszcze ta kłótnia, kobieto zlituj się!

    Broduey walczy o Larę i to mi się podoba! Zuch chłopak. Babcie też ma fajną :D

    Naty, co do niej mam mieszane uczucia. Odniosłam wrażenie, że myśli odrobinę egoistycznie, bo czy jej bart specjalnie, na jej niekorzyść, żeby sprawić jej przykrość gdy jest z Ludmiłą nie zwraca przez cały czas uwagi na nia? Nie. On jest po protu zakochany i szczęśliwy, przy Lu traci głowę, ale nie robi tego specjalnie. Rozumiem, że ona też chciałaby się tak poczuć. Że chciałaby mieć jego wsparcie cały czas ale tak się nie da. Każdy ma swoje życie i nie zawsze będzie widział, że dana osoba w tym momencie potrzebuje otuchy, nawet brat nie jest w stanie tego zauważyć zawsze.

    Ale mi się podobają relację Leosia i Fran. Tacy piękni z nich przyjaciele. To jest takie uroczę, jak potrafią ze sobą rozmawiać, jak się rozumieją... :) Piękne :*

    Mam wrażenie, że o kimś zapomniałam, ale trudnoo, bo cały rozdział był wyjątkowy i oczywiście, że dało się zauważyć, iż jest dłuższy :)

    Kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem. :c Na stos ze mną. XD
      Nie sądzę abym miała się prędko zlitować. :P Znaczy chyba. xD
      Jeżeli chodzi o Naty, chciałam pokazać ją w trochę innym świetle;wpleść odrobinę zazdrości. I wnioskując po Twojej wypowiedzi chyba mi się to udało.<333

      Dziękuje, kochana <333
      Kocham ♥

      Usuń
  9. ...............................................
    KROPKI! KROPKI! KROPKI!
    Ja nie chcę kłótni Leonetty!
    Diego i Lu ♥♥ Nie sądziłam, że kiedyś polubię to połączenie.
    Coś ostatnio mało Fedusia. JA CHCĘ FEDUSIA!

    Aga ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba. :)
      Coś tam o Fedusiu chyba napisałam w nowym rozdziale. :D

      Usuń