'Wizja przyszłości'
'A niebo znów na głowę spada mi. I nadziei coraz mniej na słońce.' -Katarzyna Nosowska
W jej sercu cicho skomliła nadzieja. Nadzieja była delikatna i krucha. Spokojnie znosiła wszelkie trudności. Wszystkie kłótnie zapominała jak najszybciej, odpychając od siebie gorszą stronę dziewczyny. Skromnie zamieszkała w środku Camili, patrząc razem z nią na świat. Starała się przekonać rudą patrzeć na słońce. Ale jedyną rzeczą jaką Torres miała w głowie był deszcz. Małe kropelki odbijające się melodyjnie od parapetu byłby idealne. Niebo powinno zastąpić chmury, a żółta plama świecąca u szczytu nieba zmniejszyć się do rozmiarów główki od szpilki. Nic nie miało prawa być szczęśliwe. Nie teraz. Nie przy niej.
Nadzieja powoli się podawała. Aż w końcu zniknęła na dobre.
I co teraz?
Ból kiedyś minie? Cierpienie ustanie? Znów zapragnie, aby słońce muskało jej skórę? Przyszłość to wielka nie wiadoma. A skoro to wielka niewiadoma... To, co jeżeli już nigdy się nie uśmiechnie?
Skuliła się w kącie łóżka, coraz bardziej przytulając się do ściany. Kolorowe plakaty, porozwieszane po całym pokoju wydawały się nie na miejscu. Kompletnie nie pasowały do atmosfery w nim panującym. Wszech obecny smutek i gorycz niszczyły słodką aurę kolorowego pomieszczenia. To nie było królestwo Camili. Już nie. Głowę wcisnęła między kolana. Otoczyła się ramionami, chroniąc się przed całym złem tego świata. Problem w tym, że ono nie zniknie. Nie ważne jak bardzo by tego chciała. Od konsekwencji swoich czynów nie da się uciec, nigdy. Wyzwoleniem może być tylko...
Śmierć? Podniosła gwałtownie głowę. Czy na pewno?
-Nie-wyszeptała.-Ona nadejdzie prędzej czy później, nie mogę tego przyspieszyć-pierwsze łzy powoli zaczęły płynąć. Oczy zaczęły ją szczypać, a obraz rozmazywał się od ilości wody. Nie mogę tego zrobić. Jestem silna. Dam radę. Powtarzała sobie jak mantrę. Świat od zawsze było okrutny. Powoli zbiera swoje ofiary. Nie wszyscy przetrwają. Dlaczego z nią miałoby być inaczej? Chciała być dzielna; wziąć się w garść; uśmiechnąć się do swojego odbicia. Zamiast tego, echem odbijał się jej coraz głośniejszy szloch.
Wystarczyłby jej przyjacielski uścisk Fran, zadziorny uśmiech Verdasa a nawet głupoty wygadywane przez Andresa. Cokolwiek związanego z nimi, rozświetliłoby jej twarz. Kochała ich. Nadal kocha. Do czego jej ta miłość, jeżeli oni nie chcą na nią patrzeć? Jeżeli oni... Drzwi otworzyły się z lekkim skrzypnięciem, Torres nawet nie podniosła głowy. Tylko jedną osobę interesowało co się z nią dzieje. To musiał być on.
-Kochanie nie płacz-pocałował ją w czubek rudych włosów. Starał się objąć ją silnymi ramionami, ale nie chciała się ruszyć.-Cama, przestań-zmiękła, słysząc jak czule się do niej zwraca. Podniosła głowę do góry, nie śmiało spojrzała w te idealne oczy... Kochała go i za nic nie chciała z tego zrezygnować. Wierchem dłoni starł każdą łzę, które według niego nie były tego warte. Objął Camile ramieniem, a ona mocno wtuliła się w jego ciepły tors. Na sekundę zapomniała, jaki świat był dla niej okrutny. Potem na nowo zaczęła moczyć mu koszule, utwierdzając się w przekonaniu, że jej nie opuści. Nie, kiedy najbardziej go potrzebuje.
Może tylko on był jej potrzebny do szczęścia?
Może.. Może, ci przez których uroniła morze łez, wcale na to nie zasługiwali?
Może, pozostali nie byli warci jej przyjaźni?
Uśmiechnął się do niej blado. Kamień, na którym siedział, z każdą minutą zdawał się być coraz bardziej wygodny. Przy najmniej starał się do tego przekonać samego siebie. Brazylijczyka fascynowało jej zachowanie, każdy najmniejszy ruch był przez niego dokładnie analizowany. Wyglądała przepięknie, klęcząc i wpatrując się w swoje odbicie, które nie potrafiło oddać zdezorientowanego wyrazu jej twarzy. Nie miała pojęcia co zrobić. Oddechy przychodziły z coraz większym trudem, zastanawiała się kiedy płuca całkiem odmówią jej posłuszeństwa. Serce z czasem zaczęło łomotać szybciej i szybciej. Nie zdziwiłaby się jeżeli zaraz wyskoczyłoby wprost do krystalicznie czystej wody, zabarwiając ją krwistym czerwonym. Jeżeli dzięki temu nie musiałaby rozmawiać z Broduey'jem...Wszystko było w tej chwili lepsze. Wszystko.
-Czyli mówisz, że się we mnie zakochałeś?-pomyślał, że już zawsze mógłby się wsłuchiwać w jej serdeczny głos; patrzeć na nią każdego poranka; trzymać za rękę i prowadzić na koniec świata. Mógłby. Wątpliwości nawet przez chwile, nie przysłoniły mu pięknej wizji przyszłości.
Zbyt pięknej.
Próbował nie patrzeć w jej kierunku, odwracał wzrok, by podziwiać piękny widok lasu. Siedzieli nad strumieniem, tym samym, kiedy zobaczył ją po raz pierwszy z bliska. Drzewa uginały się pod słabym naporem letniego wiatru; szumiały, grając spokojną melodię. Słaby warkot silników, przedzierał się przez leśną muzykę. Dla bruneta, psując cały efekt. Za to Larze, dodając skrzydeł.
-Skąd to wiesz? Skąd wiesz, że mnie kochasz?-wydawała się nienaturalnie obojętna. Prawie pozbawiona życia. Chłopak wstał ( z ulgą, uwalniając się od niewygodnego siedzenia). Podszedł dzielnie to brunetki i nie zastanawiając się dłużej, wszedł do lodowatej wody. Syknął, kiedy jego do jego butów wlała się zimna ciecz. Jednak to nie miało większego znaczenia, patrząc w jej oczy. Dwa czarne węgielki, które bez większego wysiłku mogły błyszczeć niczym czarny onyks*. Wydobycie tego światła stało się jego jedynym pragnieniem.
-Po cholerę wlazłeś do wody?-odezwała się najspokojniej jak potrafiła. Coś ją podkusiło, aby kąciki jej ust powędrowały do góry.
-Chciałem zobaczyć twoje oczy, ale się nie odwracałaś-westchnął.-Tak było najszybciej-ośmielił się położyć dłoń na jej policzku. Początkowo Lara, wahała się. Drętwo trzymała głowę, wstrzymując oddech. I wtedy to się stało. Magiczna gumka wymazała każde wspomnienie o Leonie. W koszy wylądowały wszystkie miłe słowo, skierowane do niej. Całą postać Leona Verdasa, nie była już dla niej ważna, wypłynęła z ostatnio łzą, spływającą powili w dół. Przycisnęła do siebie mocniej rękę Brazylijczyka.
Dlaczego ja nie miałabym zasługiwać na szczęście?
-Kiedy na Ciebie patrzę, widzę przyszłość. Taki powód ci wystarczy?-ujął jej twarz w drugą rękę.
Dlaczego ona nie miałaby otworzyć swojego serce przede mną?
Kartony, piętrzące się przed wejściem przytaczały swoją ilością. Małe, duże, średnie i te wielkie stały czekając na swoją kolej. Czterej -dosyć postawni-faceci zatrudnieni przez dziadka radzili sobie nadzwyczaj sprawnie, ale nawet oni pracując przez cały dzień nie zdążyliby opróżnić ich wszystkich. Za namową Germana, nie zaważając na nic, młodzi chłopacy rzucił się na pomoc pracownikom. Mężczyźni byli delikatnie mówiąc zdziwieni, rzadkością był przypadek nie rozkapryszonych dzieciaków z dobrego domu. Zwykle byli traktowani jak tania siła robocza, zero szacunku, zero niczego. Ale nie tutaj, nie kiedy głowa rodziny Antonio czuwa na posterunku.
Z samego rana, kiedy panowie przekroczyli bramę zostali 'powitani' domowymi ciasteczkami (Które dziadek kupił w cukierni niedaleko, były jednak przepyszne, więc chyba można przymknąć na to oko?). Oczywiście, nie mogło zabraknąć świeżo zmielonej kawy. Z mniejszym lub większym zapałem zabrali się do pracy. Bracia, wraz z jeszcze zaspanym Maxim, zajęli się układaniem mebli w salonie. Pokój został przemalowany na kolor beżowy, wyglądał o wiele bardziej przytulnie. Trzy wielkie okna, zajmujące całą wschodnią ścianie zostały już wcześniej wyczyszczone, więc poranne słońce raźnie padało na ich sylwetki. Kanapa -odrobinę ciemniejsza od ścian- została postawiona na środku, na przeciwko ogromnego telewizora. Nad kominkiem, dość starodawnym jak na resztę pomieszczenia, układali mnóstwo zdjęć w kolorowych ramkach. Byli tam wszyscy, rodzice Maxiego wraz z nim, German, dziadek, chłopcy z mamą i tatą, Violetta w mocnym uścisku mamy. To było zdecydowanie najpiękniejsze miejsce w całym salonie. Pełno wspomnień, których tak bardzo pragnęli. Ulotność chwil przeszkadzała im dopóki nie patrzyli na fotografie. One... było po prostu ich. Przedstawiły najwspanialsze chwile z życia całej trójki. Najcenniejszy skarb jaki posiadali, znajdował się właśnie tam.
Czas leniwie mijał na układaniu rzeczy aż do południa. Kiedy zegarek na przedramieniu Maxiego wybił dwunastą, cała trójka krzycząc jakieś wyjaśnienia pojechała w odwiedziny do Violetty. Wróciło tylko dwóch. Federico, taki obrót sytuacji przypadł do gustu, ćwierkotając radośnie wizje przyszłości Leona i Violi wraz z Maxim dalej układali meble i inne pierdoły. Verdas właśnie stawiał stolik obok kanapy, kiedy rozległo się głośne pukanie. Zdziwił się, ale milcząc razem z brunetem poszli sprawdzić kto zostanie pierwszym gościem w nowym domu Federa. Pociągnął mocno za klamkę i zamarł ze zdumienia. Zobaczył te niesamowite oczy z lotniska, te same, które widział wczoraj. Oczy, należące do uroczej Natalii.
-Cześć Federico-jej aksamitny głos, wyrwał chłopaka z zadumy.-Przyszliśmy pomóc-wskazała resztę towarzystwa, czającą się za nią. Zobaczył całą zgraje przyjaciół jego brata. O ile dobrze pamiętał, za brunetką stała Ludmiła, przyklejonego do swojego chłopaka-Diego. Obok nich, Lena (zdaje się, że młodsza siostra tego dryblasa i Naty) cicho rozmawiała z Andresem. Zaskoczył go brak Brodueya-tego Brazylijczyka, który został zdradzony przez Camile. Zresztą Fede nie miał ochoty jej oglądać, nienawidził zdrajców. Nie widząc Fran, poczuł mocne ukłucie w sercu. Jakby miała dla niego jakiekolwiek znaczenie.
-Jak dobrze zobaczyć kogoś normalnego!-Maxi wyrwał się do przodu.-Wchodźcie, powiem Antoniowi, że jego ulubieni uczniowie przybyli.
Na chwile stracił kontakt z rzeczywistością. Z uwielbieniem wpatrywał się w stojącą przed nim dziewczynę. Naty, była inna. Jeżeli kiedykolwiek był czegoś pewny, to tego, że Natalia Sevilla zaskarbi sobie miejsce w jego życiu. Ani trochę mu to nie przeszkadzało.
Kiedy dziadek po rozdzielał-uwzględniając życzenia wszystkich- zadania, na podjeździe zawarczał charakterystyczny ryk motory Leona. Wszyscy uśmiechnięci z nie cierpliwością czekali aż szatyn przekroczy próg domu. Drzwi zaskrzypiały i przyjaciele najpierw ujrzeli zmartwioną Fran, a tuż za nią, czerwonego ze złości Verdasa. Ciche szepty, szmery jeszcze bardziej go zdenerwowały. Mruknął cicho 'nic mi nie jest'. Przeczesał roztrzepane od kasku włosy. Nie spuszczając wzroku z przyjaciół, podszedł do Maxiego i oznajmił coś na ucho. Kilka chwil później bruneta nie było już w domu, było tylko słychać szelest podłoża i odgłos odjeżdżającego motoru. Ponte pojechał nie wiadomo gdzie i nie wiadomo dokąd. Choć nie tak daleko jak mogłoby się wydawać.
-Co się właśnie stało?-spytała Fran, trzymając ręce na biodrach. Głos miała zdenerwowany, lecz pewny. Młodszy Verdas uśmiechnął się kpiąco i ignorując całkowicie swoją przyjaciółkę, zwrócił się do swojego brata.
-Co robimy?-niezręczna atmosfera, robiła się jeszcze gorsza. Leon praktycznie nigdy się nie denerwował, wszyscy podziwiali go za wewnętrzny spokój, jaki okazywał na każdym kroku. U niego zimna krew w najtrudniejszych sytuacjach, była równie pospolita co kwiaty wiosną. Chyba, że chodziło o jego przyjaciół. Wtedy nie potrafił podarować nikomu. Nawet własnej rodzinie. O nich walczył jak lew, niezależnie od sytuacji w jakiej się znajdowali. Verdas zawsze był, kiedy potrzebowali jego pomocy. Zawsze.
-Ja i Naty, idziemy do mojego pokoju. Lena i Andres mieli się zająć twoim, możesz iść z nimi. Ludmiła i ...
-Diego-odezwał się zdenerwowany. Moje imię nie jest aż takie trudne, półmetrowa grzywo. Jakby słysząc jego myśli Lu, trąciła go-dosyć mocno-łokciem. Zachował kamienny wyraz twarzy, jednak można było dostrzec słaby grymas bólu. Jego siostra natychmiast go wyłapała. Może oni są sobie pisani?
-Diego-poprawił się brunet-mieli zająć ogarnąć pokój Violi. Francesca-Czy jej imię nie jest piękne?-Możesz im pomóc?-skinęła głową, starając się ukryć rumieniec, spowodowany słodkim głosem Federa. Rozeszli się do ustalonych wcześniej pomieszczeń, zostawiając braci samych. Piorunowali wzrokiem siebie nawzajem. W powietrzu wisiała kłótnia, wystarczyło jedno słowo za dużo.
-Co się stało Leon?-lekceważący ton był teraz zdecydowanie nie na miejscu.
-To nie twoja sprawa-szatyn ruszył w kierunku schodów, trącając przy tym brata ramieniem. Czując to natychmiast złapał młodszego Verdasa za nadgarstek i odwrócił w swoim kierunku. Ich twarze nabrały groźnego wyrazu.
-A i owszem-sapnął.-Jesteśmy...
-Rodziną?-przerwał mu Leon.-Bardzo zniszczoną jakbyś nie zauważył-wyrwał się z silnego uścisku. Zdziwił się, Fede jest silniejszy niż wydaje się na pierwszy rzut oka.-Spytaj swoją księżniczkę-poszedł na górę jak najszybciej się dało.
Granica została przekroczona. Trzeba zacierać ślady albo iść dalej aby stawić czoło własnym słowom. Który z braci odważy się pójść przodem?
Wściekła wstała z łóżka. Nerwowo chodziła po pokoju, prawie wydeptując dziury w podłodze. Przeklinała palanta, który chwile temu wyszedł z pomieszczenia, trzaskając drzwiami. Miał do tego pełne prawo, wmawiała sobie. Oczywiście, że to wszystko przez nią. A ty co byś zrobiła, na jego miejscu? Poczucie winny walczyło ze zdenerwowaniem. To ona zaczęła, niepotrzebnie się odzywała. Mogła zrobić to, o czym pragnęła, kiedy tylko usiadł blisko niej, kiedy poczuła ciepło jego ciała. Mogła go po prostu pocałować, przykryć jego usta i siedzieć cicho. Rozpłynąć się i delektować chwilą, której pragnęła bardziej niż własnej gwiazdy na niebie.
On.. był... prawie... brakowało...Ty idiotko!
Powinna go przeprosić, odszczekać wiele słów, ale nie wszystkie. Tym razem, nawet ona miała trochę racji. (Swojej i nie koniecznie dużo, ale zawsze) Leon ten jeden jedyny raz, nie był niczemu winny. Kto by pomyślał, że w historii ludzkości facet nie będzie musiał przepraszać? Cuda, najwyraźniej zdarzają się w najmniej oczekiwanych momentach. Choć wolałaby żeby ten nigdy nie nastąpił. Niektóre rzeczy nieprawdopodobne faktycznie nie powinny robić nam niespodzianki. Spokojnie mogłyby siedzieć cichuteńko w kącie i obserwować kurz, zapewne wtedy nie narobiłby tylu szkód. Kretynka! Nie nadawała się do okazywania skruchy, cokolwiek miało się zdarzyć wiedziała, że nawet mim użyłby lepszych słów. Śpiew, czy piękne przemowy nie były żadnym problem, ale jedno słowo zmieniało wszystko. 'Przepraszam' nigdy nie przechodziło jej łatwo przez gardło. Chyba najwyższy czas to zmienić.
-Co za palant!-krzyknęła w poduszkę.
-A mojej małej co się stało?-usłyszała ten wspaniały głos, po drugiej stronie pokoju. Słyszała jego szybkie kroki. Cisza. Coś skoczyło obok niej.
-Rozumiem, że tutaj jest wygodnie. Ale serio nie musiałeś skakać, przecież miejsca wystarczy dla nas obu-zaśmiał się cicho i obrócił swoje ciało tak, żeby mieć jak najlepszy widok na szatynkę. Patrząc na wyczyny Maxiego, postanowiła zrobić to samo. Przez sekundę zapomniała; przez sekundę wszystko było dobrze; przez sekundę świat był kolorowy; przez sekundę... A potem wszystko wróciło. Ledwo powstrzymała łzy cisnące jej się do oczy, ale zdobyła się na delikatny uśmiech w stronę przyjaciela.
-O co się pokłóciliście?-wyszeptał cicho.
Maxi ma naprawdę śliczne oczy
-To nie istotne-wychlipała, tuląc się do Ponte.-Ważne jest to, że to moja wina i to ja muszę przeprosić- mocniej ją do siebie przycisnął.
Jak dobrze mieć go przy sobie.
-Ty się do przepraszania nie nadajesz-pocałował ją w czoło.-Serio, chce to zobaczyć-Violetta nie okazała żadnego zainteresowania, wciąż głośno oddychała przyciśnięta do jego klatki piersiowej.
Przydałyby się jakieś lody albo żelki. Tak, żeli też byłby dobre. W sumie to wystarczyłoby coś słodkiego, to zawsze jej pomagało.
-Violetta? Nie...-i wtedy nie wytrzymała. Łzy wydostały się z jej oczu, a sama zaniosła się rzewnym szlochem.
*czarny kamień szlachetny
To coś na górze chciałabym zadedykować (przymknijmy oko, że wyszedł jaki wyszedł czyli serio, absolutnie, strasznie ) Carolinie Verdas. ♥ A ja wciąż jestem bezduszna. xD Z tego miejsca pragnę też pozdrowić moje Słoneczko, nie wiem czy jeszcze czyta to coś, ale zawsze trzeba mieć nadzieje. Te amo. ♥
I nie zgadnijcie komu muszę złożyć serdeczne podziękowania. Of kors mojemu Tysiałkowi. Dopadł mnie brak weny, a ona ja zwykle dzielnie mi pomogła. Jeszcze przez to jej marudzenie o Leonette pogodzę ich szybciej niż planowałam. XD I jak tu jej nie kochać?
Jak nie którzy wiedzą bądź nie, sobie jestem chora, ale wzięłam się w garść, nałykałam się tabletek, gorączka spadła no i jestem. XD Ciekawa historia z życia Soph. :D
Szczerze mówiąc nie wiem co mam Wam jeszcze powiedzieć. Może tyle, że czekam na 15 komentarzy? :) I taki szantaż. 26 się nie pojawi jeżeli ich tylu nie zobaczę. :P
Kocham, Sophie <33333
Do zobaczyska na Saberze. :D 10 już się pisze. :3 Teraz już naprawdę na koniec, krótkie ogłoszenie parafialne. Jako iż cały tydzień będę siedzieć w domu, podejrzewam, że tak z lekka będę się nudzić, więc mam dla Was taką mini propozycje. Jeżeli ktoś chciałaby nagłówek by Soph, to jestem otwarta. Wiem, że nie są jakieś fenomenalne, ale na Saber, chyba nie jest aż taki zły, co? :) Okej, w razie czego wiecie gdzie uderzyć, prawda? ^^ Kontakt macie podany, więc śmiało. Ja nie gryzę. :3
szachmat
OdpowiedzUsuńAż jestem w szoku, że pomimo kłótni Leon wysłał do niej Maxiego, bo to zapewne jego dzieło. W końcu mówił mu coś na ucho, a ten wyszedł bez słowa i potem pojawił się u Violi. Tak, tak. Zaczęłam od dupy strony, więc niechętnie, ale tędy już pójdę.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Violetta ma wyrzuty sumienia. Za żadne skarby nie powinna robić Leonowi awantury o przyjaciół, zwłaszcza, że sama do nich należy. Do tej pory zawsze powtarzam, że przyjaźń jest ważniejsza nawet od związku. Bo prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko, a związek w tym wieku to raczej mało prawdopodobne.
Niechętnie muszę przyznać też rację Leonowi odnośnie rodziny. Przez błędne decyzje ich najbliższych faktycznie są zniszczeni, zatraciła się w nich ta miłość, to przywiązanie, które powinni czuć. Aczkolwiek nawet jakby nie byli rozdzieleni to i tak przychodzą takie chwile, kiedy nie ma się zamiaru rozmawiać z nikim, a zwłaszcza z rodziną. I miłość często jest tego przykładem, szczególnie jeśli rodzeństwo przyjaźni się z ukochaną, czy traktuje ją jak siostrę. Wtedy stawia się brata/siostrę pomiędzy młotem a kowadłem, a to nigdy dobrze się nie kończy.
Fran i Feder, mówiłam Ci już, że uwielbiam u Ciebie to połączenie? Chyba nie. No to się poprawiam. Mam nadzieję, że im wyjdzie oraz, że Federico nie odwali numeru i nie zacznie kręcić z Naty, w której kocha się jego przyjaciel. To by było poniżej pasa. Poza tym Fran już dosyć wycierpiała, więc wara mu jak ją skrzywdzi ;D
Diego jaki nerwowy, czyżby pokazywał swoją drugą twarz? Mam nadzieję, że jednak się mylę i on nie będzie tym, który zacznie mieszać. Starczy, że Cama to zrobiła.
Brod i Lara. Ta dziewczyna zasługuje na szczęście. On też, po zdradzie swojej byłej. Myślę, że oboje dużo już przeżyli, Lara nieszczęśliwie zakochana w Leonie i Brod, o którym już wspominałam. Wydaje mi się i mam nadzieję, że u nich będzie już sielanka. Wkurza mnie tylko, ale tak tyci tyci, że zapewne oni prędzej będą ze sobą niż Leonetta. Ale nic, dobrze że chociaż im się układa. Powtórzę się, ale zasługują na to.
Camila, te jej przemyślenia na końcu są śmieszne. No może niekoniecznie śmieszne, ale nie na miejscu. W końcu sama jest sobie winna. Skrzywdziła swoich przyjaciół. Zdradziła chłopaka, że tak się wypowiem uwiodła chłopaka przyjaciółki i teraz liczy na to, że Ci jak gdyby nigdy nic stwierdzą, że wszystko jest okey? Raczej wątpię i ona też powinna to wiedzieć. Musi się postarać jeżeli chce by Ci jej wybaczyli, na nowo zaufali. Pojechała po całości i pretensje może mieć tylko do siebie. Swoją drogą co to za chłopak? :D
Jak już komentuje tutaj, to pozwolę sobie nie odpowiadać u siebie. Twój komentarz można skwitować jednym słowem. "Dokładnie" Zgadzam się z każdym Twoim stwierdzeniem. Na dalsze pytania i ewentualne zarzuty nie odpowiadam. :P
Co jeszcze chciałam pisać?
Dlaczego jeszcze nie ma Leonetty? Hahaha. Chociaż coś czuje, że w następnym Vilu go przeprosi i stosunki między nimi zaczną się ocieplać. Powiedz, że mam rację :P
Życzę Ci zdrowia i uspokojenia humorków, bo wiem, że takie coś jest męczące i dla Ciebie i dla domowników. ;D
Całuję :**
Candy. <333
Przypomniało mi się coś, co jeszcze chciałam napisać, a zapomniałam. :D A to niby Ty jesteś rozkojarzona. :D
UsuńLeoś to taki opiekuńczy i przyjacielski słodziak, po prostu ideał. To dobrze o nim świadczy dopóki nie zacznie wykorzystywać przyjaźni jako wymówki do innych rzeczy, głównie chodzi mi o spotkania z jego dziewczyną, którą mam nadzieję, że już niedługo będzie Vilu.
Rozdział bardzo mi się podoba, bo tego też nie napisałam, chociaż w sumie to się rozumie samo przez się. Ale gdybyś jednak miała jakiekolwiek, swoją drogą nieuzasadnione wątpliwości to wolę jednak Ci to napisać. :P
Pozdrawiam,
(Rozkojarzona) :D Candy.
Dobrze kojarzysz fakty. :D
UsuńPo raz kolejny dzisiaj wyrwałaś mi to z ust. ♥
Spokojnie, Fede nie okaże się dupkiem. A Naty cały czas czuje coś do Maxiego. :3
Nie sądzę aby Diego był jakimś złym charakterem, ale chodzi z Lu. Musi pokazać pazurki. ^^
A kto powiedział, że Lara się zgodzi? Znaczy nawet jeżeli powie 'Tak' to żadna para na dłuższą metę nie będzie miała sielanki. Już ja o to zadbam, XD
Co, do Cami to mam większy plan, który powoli wkracza w życie. :3 A jej uroczym chłopaczkiem jest Marco. :D Nnanana. xD
Milczę. :*
Dziękuję. ♥
No bo jestem. xD Leonetta kiedyś będzie o tym mogę Cię zapewnić. :>
Dziękuje (jeszcze raz,ale cii) ♥
Viola przepraszać powodzenia ^^ :P
OdpowiedzUsuńtak wgl o co się pokłucili ?? o.O
było tak pięknie pocalunek i BUM :o
SZOCZEK ^^^
Yhhh no nic czekam na Leonetta :3
LEos niby wkurzony słodziak ale i tak troszczy się bo kazal Maxiemu jechać do " księżniczki " ma szczęscie że Vilu tego nie szłyszałą :D
czekam na next :*:*
buziaczki <3
Zła ja, nie opisała ich kłótni. XD
UsuńDzięki za kom. ♥
Jejku pięknie <33
OdpowiedzUsuńVilu przeproś i będzie po sprawie XD
Cami...
Półmetrowa grzywko jesteś moja
Czekam na next
Całuski~Ines:**
Pięknie <333
OdpowiedzUsuńWybacz, że krótko, ale nie mam ani weny, ani czasu :P
Kocham cię <3333
Najdroższy Kwiatuszku!
OdpowiedzUsuńJestem taką okropną osobą. Jak Ty ze mną tyle wytrzymałaś? Nie martw się o mnie mój półgłówku kochany, teraz jest nienajgorzej, a po tym cudeńku jest jeszcze lepiej, naprawdę.
Piszesz tak pięknie, tak uczuciowo. I w dodatku coraz lepiej. Rozwijasz się niesamowitym tempie, pozazdrościć. Poziom Twojego pisania od początku był nieprzeciętny, ale teraz on szybciutko i nieprzerwanie pnie się w górę. Zdobywa szczyty. Podbija serca. Moje serce skradłaś już dawno. Teraz jestem w stu procentach pewna, że jest ono we właściwych rękach.
Muchomorku mój, każde słowo jest takie cudowne, każdy fragment, wątek, perspektywa, jak zwał, tak zwał, jest wspaniały. A wszystko razem tworzy takie o to cudo, które zachwyca nas i cieszy nasze oczęta.
Miód na moje zbolałe serce... Wiedziałam, że będą skłóceni i że będzie scena z Maxim ( nie będę robić spojlerów) jakieś trzy miliony lat świetlnych wcześniej, a i tak jest małym zaskoczeniem. W ogóle to muszę Ci powiedzieć, że ogromnym zaszczytem i przywilejem jako Twej cioci, jest czytanie Twoich rozdziałów jako ta pierwsza. Czym ja sobie na Ciebie zasłużyłam? Jestem takim okropnym człowiekiem, a jednak spotkało mnie tyle szczęścia. Zyskałam swoje własne Słoneczko <3
A tak btw. czyż to nie dziś Naty pisze testy? Powodzenia jej, mam ńadzieję na bardzo wysoki wynik. Musi godnie reprezentować naszą rodzinę c'nie XD
Co od zawsze podziwiałam - i nadal podziwiam - w Twoim opowiadaniu?
Przede wszystkim to, że tak niebanalnie i po prostu niezwykle dobrze potrafisz wpleść humor do każdego fragmentu. Nawet jeßli ogólnie jest on smutny. Dajesz jakby taką nadzieję czytelnikowi, że wszystko będzie dobrze. Kryje się ta nadzieja między wierszami, ale ja ją zawsze dostrzegam.
Piszesz niesamowicie. Masz talentu za przeproszeniem w ciul. XD Naprawdę meeega dużo. Zazdro, c'nie ^^
Matko, jakie to szczeście mieć Cię przy sobie. Nie zasłużyłam na nie. Ale cieszę się, że Cię mam. Takiego wspaniałego, mojego Muchomorka. Który to w żadnym wypadku nie jest szkodliwy czy trujący. Jest taki meega fajny no i co tu gadać - sprytny po cioci. XD
Jestem Ci tak nieopisanie wdzięczna, serio. Nie wiedząc nawet o tym poprawiłaś mi humor. Tym rozdziałem, nawet komentarzem (tak widziałam już go) , ale przede wszystkim samą obecnością. Jesteś niezwykła jak ten cudowny rozdział, albo jeszcze bardziej. Kocham cię, wiesz?
Miło mieć świadomość, że gdzieś tam, na drugim końcu Polski też jest ktoś, dla którego coś znaczę. Kwiatuszu, Ty jesteś tak cholernie dla mnie ważna, nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo. Ale oczywiście Cię zaniedbuję ostatnio - przepraszam z całego serduszka. Jestem okropna i ja to wiem.
Słoneczko moje napisało kolejny, wspaniały rozdział, a ja jestem zbyt słaba, żeby napisać porządny komentarz. Wybacz mi kochanie moje najdroższe, ale dziś już nic z siebie nie wycisnę, przepraszam.
Wiedz, że kocham cię bardzo, bardzo, bardzo. Najbardziej.
Twoja Tyśka
Tysiaczku ty mój,
UsuńNie waż mi tu mówić, że jesteś okropna.Moje własne słońce jest najukochańszą osobą na świecie. Ja się dziwie, że to Ty mnie jeszcze znosisz. Serduszko mi się kraja, kiedy słyszę, że jesteś smutna i jeżeli moje 'dzieło' choć trochę Ci pomogło, to będę najdumniejsza na świecie, naprawdę.
Scen z Maxim jeszcze nie koniec. I tak zrobię to, co planowałam. Jak ja się ciesze, że Ty to wiesz. Nawet sobie nie wyobrażasz ile radości daje mi wypisywanie tych moich durnych pomysłów i wiedza, że jest ktoś, kto zawsze mnie wysłucha. Trzy razy nie, nie jesteś okropna. Jak Słońce może być okropne?
Nacie poszło dobrze, a teraz bidulka sobie z gorączką leży. :c Mówię Ci, że jeszcze będzie miała lepszy wynik od rodzinnych kujonów. ^^
Gracias <3333
To ja nie zasłużyłam, ale i tak się cholernie cieszę. A po kim jak nie po takiej fajnej cioci.XD
Znowu zacznę płakać. XD Serio, słów mi już brak. <33
I po raz kolejny powtarzam, że nie jesteś. <33 Nadrobimy, spokojnie. :)
Te amo, mucho, mucho, mucho. ♥
Twój kwiatuszek. ♥
Ja mam jedno pytanie. Co ty masz na koniec z polskiego? Ciekawe, jaką minę robi pani widząc twoje wypracowania i opowiadania.
OdpowiedzUsuńMam dysleksje. Nie jestem w stanie wyłapać wszystkich błędów (tak wiem, że robię ich sporo), ale od przyszłego rozdziału to się zmieni, ponieważ zaoferowano mi w tym zakresie pomoc.
UsuńPiękny !!! <3 Ale o co się poklócili?
OdpowiedzUsuńLeon powiedział Fran, że pokłócili się o przyjaciół, ale samej kłótni nie opisywałam. :)
UsuńKocham kocham kocham !! <3 <3
OdpowiedzUsuńPrzewspaniały :D
OdpowiedzUsuńZ resztą jak zwykle.
Czekam z niecierpliwością na nexta
Zapraszam do siebie
http://naxi-te-amo.blogspot.com/
Super Super o i jeszcze raz Super.
OdpowiedzUsuńMoja kochana Sophie♥
OdpowiedzUsuńDałaś mi linka,do tego cudownego bloga już dawno, a mi się nawet nie chciało tu wchodzić :/
Ale najważniejsze, że teraz tu jestem^^
Kiedy przeczytałam rozdział 1, chciałam więcej i więcej.
Przy każdym rozdziale dostawałam tyle emocji, śmiechu i też... smutku?
Po prostu to co piszesz jest piękne <3
Jak już mówiłam, chciałam więcej i więcej <3
Każdy rozdział zapierał mi wdech w piersiach ^^
Po prostu... To jak to wszystko opisujesz, pokazujesz te emocje, które oni czują...
No po prostu... <3
Jak czytam, to co piszesz, wzruszam się ♥
Jak to opisujesz, czuję jak bym tam była.
Obok.
Tuż obok nich wszystkich, albo nawet jak bym nimi była :*
Jak już mówiłam, wzruszam się♥
Wzruszam się tym jak to wszystko opisujesz♥
Każde detalje, co sprawia że to co piszesz jest piękne <3
Te historia jest wspaniała :*
Chcę więcej i więcej <3
Chcę czytać i czytać wszystko w twoim wykonaniu :*
Dziękuję Ci, za te wszystkie emocje które miałam, kiedy czytałam tą historię :*
Jestem i zawszę będę <3
Bardzo i to bardzo nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ♥
Kocham :*
Twoja Cheryl ♥
Dziękuję. ♥
UsuńSuper ♥ kiedy rozdział , :)
OdpowiedzUsuńPo prawej stronie do góry jest informacja. Najprawdopodobniej jutro. :)
Usuń