Zmiany?
Przyjaźń wypływa z wielu źródeł, z których największym jest szacunek.
~Daniel Defoe
[Inspiracja do całego rozdziału :) *klik*]
Następnego dnia....
Było ciemno.
Pomachała sobie rękami przed twarzą, ale nawet z tak bliskiej odległości nie widziała nic. Absolutna pustka. Czarny kolor zaprzyjaźniał się z jej oczami. Mrugała powiekami jak opętana, starając się wychwycić choć trochę światła. Tylko troszeczkę. Wystarczyłby jej błysk, wielkości główki od szpilki. Pozornie nic nie znaczący promień światła. Cokolwiek, co oddaliłoby ciemność.
Musnęła twarz dłonią i starła łzę.
Płakała, bezgłośnie, aby nie zwracać na siebie uwagi. Ale usta równocześnie same zbierały się do krzyku. Nie wiedziała co zrobić. Bała się oddychać, nie mówiąc już o poruszaniu. Wstrzymała dech w piersiach na całą wieczność, jak jej się wydawało.
Czas nieubłaganie mijał. A ruda wciąż wypatrywała światełka w tunelu. Bezustannie patrzyła przed siebie. Jakby siłą własnego umysłu, próbowała ściągnąć coś, co mogłoby ją uratować.
Postawiła nogę przed sobą. Zmusiła się, by zrobić jeden, niepewny krok i stanęła. Strach oplótł ją najściślej jak potrafił. Zatrzymał Camile w miejscu. Stała po środku niczego.
Opadła bezwiednie na kolana, przestała płakać. Straciła potrzebę wydalania z siebie cennej ilości wody. Płacz nie miał sensu.
Nic nie miało sensu.
Podciągnęła nogi pod brodę, głowę położyła na kolana, a długie czerwone, włosy spadały kaskadą we wszystkich kierunkach, były dziwnie długie. Nawet jak na Camilę. Ale miała to gdzieś.
Tkwiła tak i beznamiętnie gapiła się w przestrzeń. Nie miała pojęcia ile tak trwała.
Kiedy opadła z sił całkowicie; kiedy straciła resztki nadziei, resztki uczuć; kiedy zapragnęła zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić; kiedy straciła wszystko, zobaczyła jasną plamę na górze nieba ( o ile w ogóle tam było). Była biała, jednak zbliżając się do Camili nabierała szarawej barwy. I zrozumiała. To był księżyc. Z każdą sekundą był coraz większy i był coraz bliżej.
Nic nie rozumiała.
Nagle usłyszała natarczywe szepty, wypowiadające jej imię. Rozpoznała wszystkie bez problemu. Znała te głosy, aż za dobrze.
Fran śmiała się z niej złośliwe. BYŁA jej siostrą, jak mogła?
Maxi wypowiadał słowa o jakie nigdy nie posądziłaby go. BYŁ jej przyjacielem, dlaczego?
Broduey, mówił najspokojniej z nich wszystkich, ale gdyby tylko wzrok mógłby zabijać, Camila już dawno znalazłaby się w piekle. BYŁ i już więcej go z nią nie będzie. Nic nie można z tym zrobić?
Leon, Andres, Natalia, Diego, Ludmiła, nawet Lena, byli tam i doprowadzali ją do szaleństwa.
Nic już nie czuła, nie do nich.
Szepty zamieniły się w krzyk, a szarawy punkt na niebie poczerwieniał.
I wtedy otworzyła oczy. Księżyc zniknął a w jego miejscu pojawił się zegar, zwykły, niewadzący nikomu. Wisiał na niebieskiej ścianie, jego biel wyjątkowo raziła ją w oczy. Wyglądał jak chmura na lazurowym niebie przy wybrzeżu, dokładnie w południe. (Nie miał pojęcia, jakim cudem mógł przyśnić się jej księżyc.) Ta biała plama była jak skaza na idealnej, czystej przestrzeni. Powinna zniknąć. Przeszkadzała Camili.
A może jednak to irytujące tykanie doprowadzało ją do szaleństwa?
Albo godzina. Godzina mogła być równie dobrym powodem.
Siódma pięćdziesiąt trzy. Było zdecydowanie zbyt wcześnie, aby koszmary o nic nie wartych ludziach ją budziły.
A może ten sen jednak miał sens?
-Dlaczego musi być tak gorąco?-Marudziła na głos, jak zwykle zresztą, jednak lata praktyki wsłuchiwania się w złote myśli Leny, dały Diego i Natalii ogromną dozę cierpliwości do młodszej siostry.
Szatynka, od zawsze była osobą... specyficzną. Bardzo żywą a jednocześnie leniwą w swojej nieograniczonej energii. Pomimo obelg skierowanych do pogody, kochała lato jak nikt inny.
Lena była jedną, wielką chodzącą sprzecznością. Dodatkowo niezwykle uroczą i irytującą. Doskonała młodsza siostra, która wciąż coś mamrotała, ale tak naprawdę nikt jej nie słuchał.
Wszyscy utknęli w swoim własnym świecie.
Diego, szczerzył się najmocniej jak potrafił i wpatrywał się namiętnie w swój telefon. Czekał na sms'a od Lu albo po prostu gapił się w jej zdjęcia. Jedna i druga opcja były wysoce prawdopodobne. Obydwie też, sprawiały, że wyglądał na niezwykle szczęśliwego. I rzeczywiście taki był.
Zakochany chłopak, to najbardziej rozczulający widok na świecie.
Pewnie nawet babcia uśmiałaby się. A babcia była wyjątkową twardą staruszką.
Ale każdy lód w sercu rozpłynąłby się od widoku jego uśmiechu, a inne rozpalone części ciała owiałby się jeszcze cieplejszym płomieniem.
Słodko-gorzki zapach miłości roznosił się w powietrzu. Lepiej byłoby zamaskować go choć odrobinę, wtedy bardziej niż kiedykolwiek przydałby się odświeżać powietrza albo zwykły perfum.
Ale kosmetyczki dziewczyn były zakopane wśród ubrań w torbach, które grzecznie odpoczywały w bagażniku. Przez resztę drogi musiały znosić przesłodzony zapach.
Może w końcu nim nasiąkną?
Natalia, pomijając drażniący ją nos, obserwowała. Jej brat, pomimo niezwykłego stanu zakochania, nie zachowywał się dziwnie (a przynajmniej dziwniej niż zwykle). Siedział sobie spokojnie, spoglądając to na widoki za oknem, to na telefon. Ale jednak to komórka absorbowała go dużo bardziej.
Ludmiła, jedna blondynka wystarczyła, aby wywrócić jego serce do góry nogami.
Zadziwiało ją w jak łatwy sposób można dla kogoś stracić głowę.
A potem pomyślała o Maxim i już wcale nie wydało jej się to takie niezwykłe. Choć wciąż tego nie pojmowała i chyba wcale nie miała zamiaru zrozumieć kiedykolwiek. Odkrycie tajemnic miłości leżało poza granicami jej życiowej ambicji. Miała lepsze rzeczy do roboty, przynajmniej na razie.
Przyłożyła rękę do czoła, ocierając krople potu, które uporczywie trzymały się jej skóry. Oddychała głęboko, dziękując za najwspanialszy wynalazek ludzkości-klimatyzacje. W przeciwieństwie do młodszej siostry, nie lubiła upałów, słońca, lata... O wiele przyjemniej czas spędzało się jej w chłodnym klimacie, najlepiej w otoczeniu śniegu.
Ale nie marudziła. Natalia Sevilla nigdy się nie skarżyła. Nawet upał ją do tego nie zmusi.
-Ja i Andres jesteśmy razem.-Powiedziała odwracając uwagę rodzeństwa od wkurzających myśli, męczących ich od początku jazdy. Lena, lubiła dezorientować ich uwagę bzdurami, na ogół wychodziło jej to... całkiem dobrze, pomijając sytuacje, w których klepała od rzeczy.
-Czy on dobrze się czuje?-Starszy brat się zdenerwował. On nie był wystarczająco dobry dla jego siostry, ani dla niej, ani dla Natalii. Nikt nie był ich godzien, potrafił jednak docenić prawdziwe uczucie, wiedział co ono oznacza. Ale na litość boską. Andres?!
Widząc pomidorową czerwień na twarzy Diego, Lenę opanował wesoły chichot. Naty udzielił się nastrój siostry, zawtórowała jej. Promienne uśmiechy na twarzach dziewczyn uspokoiły bruneta. Zawsze uspokajały. Kolejny głupi żart, młodszej siostrzyczki. Jak tu jej nie kochać?
-Mały wredny szczyl.-Popsuł szatynce, w jej przekonaniu, doskonałą fryzurę.-Zemsta jest słodka.
Gdyby tylko Natalia potrafiła wyczuć tą słodycz.
Jednak wciąż się uśmiechała, wciskając, najważniejszym osobą w jej życiu, że jest szczęśliwa. Nie mogła przecież ich martwić. Siostry tak nie robią.
Przytrzymała Lenę, siedzącą najbliżej i dała Diego pole do popisu. Najmłodsza z Sevillów nie miała szans. Łaskotki zawsze wygrywają.
-Będę tęsknić-odezwała się dziwnie cichym i zduszonym głosem, kiedy przystanęła w drzwiach pokoju Federico. Miała na ustach ten blady uśmiech, który przyprawiał ją o ciarki kiedy tylko spojrzała na swoje mętne, nijakie odbicie. Nie lubiła taka być. Nie lubiła zachowywać się jak nic nie warte, naburmuszone stworzenie, zabierające wszystkie kolory tęczy. Nie lubiła takiej wersji siebie, bo w sumie... to nie do końca była ona. A nie bycie sobą, nie wchodziło w grę, w jej przypadku. Nie chciała udawać, kogoś kim nie jest, bo prędzej czy później taka by się stała. Nie lubiła też dostrzegać w sobie, choć najdrobniejszych zmian, wydawały jej się co najmniej niewłaściwe.
Brunet też tego nie cierpiał.
I za każdym razem, kiedy widział Violettę taką, niebo nagle szarzało, zupełnie jak jej oczy, które z trudem zatrzymywały wilgoć.
Naprawdę cierpiał kiedy doprowadzał ją do takiego stanu. To w końcu jego wina, to on wyjeżdżał.
Ale jedno jej słowo i nie ruszyłby się o krok, ale ona nigdy go nie wypowiedziała.
Była wyjątkowo twarda jak na tak kruchą dziewczynę.
-Oczywiście, że będziesz-przytaknął bez najmniejszego trudu.-Ale mi będzie brakować cię bardziej, nie wyobrażasz sobie jak bardzo.-Gdyby nie to, że zanim przyszło do niego, przez bitą godzinę wmawiała sobie, że nie uroni ani jednej zły, rozpłakałaby się jak dziecko.
Nienawidziła rozstań, a pożegnania z kimś, kogo traktowała jak brata były szczególnie trudne i nie do zniesienia i ech! Czy on koniecznie musi jechać z tatą i dziadkiem w tą idiotyczną podróż? Potrzebowała go, bardziej niż kiedykolwiek.
Musiała naprawić swój błąd, a Fede... Pociągnęła nosem, wciąż starając się nie rozpłakać. Fede był jej dorosłym w młodszym wydaniu. Zawsze wiedział co powiedzieć, jak się zachować. Miał w sobie 'to coś', co sprawiało, że wszyscy go uwielbiali. Charyzmę, którą tak doskonale do niego pasowała.
W jej przekonaniu był idealny. Ale nie był, każdy ma skazy na perfekcyjnym ciele, umyśle czy duszy, jednak takie złudzenie, dawało jej więcej sił.
Pomimo tego, że było to kompletnie bezsensu. W jej życiu wiele rzeczy nie miało prawa bytu i coraz łatwiej się z tym godziła. A w pewnym momencie w ogóle przestało to przeszkadzać Violettcie. Coś po prostu było, bo było i głębsze zastanawianie się nad błahostkami, rzadko dawało lepsze rezultaty.
Przycisnął ją do swojego torsu, tak bardzo nie chciała go puszczać.
Tydzień bez niego.
Tydzień sam na sam z Leonem.
Tydzień bez Maxiego, Fran i reszty ich przyjaciół? Nie do końca mogła ich tak nazywać. Jeszcze nie. Wszyscy wyjechali, jej gdzieś w środku było z tego powodu źle.
Tydzień do świąt.
Najgorszy tydzień jej życia.
Kimkolwiek Violetta miałaby być w przyszłości, na pewno nie nadawała się na wróżkę. Najbliższą przyszłość widziała tylko w czarnych barwach. Tym razem, nie powinna. Ale w jakimś stopniu, tak było łatwiej. Nie robić sobie nie potrzebnej nadziei. Teraz, marzyła o tym żeby tylko ją tępić.
Nie chciała jej czuć. Denerwowały ją szepty w jej głowię, które kazały, wmawiały jej, że cień szansy istnieje i pogodzenie z Leonem to tylko kwestia czasu.
Ale ona odrzucała te wiarę, pomimo tego, jak bardzo była jej wtedy potrzebna. Prawie tak bardzo jak powietrze. Jednak Violetta wolała się dusić negatywnym nastawieniem, typowe.
-Pogodzicie się zanim wrócimy-Skąd wiedział o czym myślała? No tak, to był Federico, zaglądał w jej dusze, zbyt często i zbyt głęboko. Kiedy tak świdrował ją spojrzeniem, czuła się prawie naga. Obdarta z resztek tajemnic, które z takim zapałem chowała, nawet przed nim.
Przynajmniej nie musiała nic mówić. Zawsze znajdzie się jakiś plus w beznadziejnej sytuacji.
Tego też nauczyła się od niego.
-Jesteś pewny?-Głos jej drżał i wcale nie była pewna, czy to przez wyjazd Federa czy przez tego kochanego bufona w sąsiednim pokoju.
I ani trochę nie chciała wiedzieć, bała się odpowiedzi.
-Widziałem to w gwiazdach.
Mylił się?
I pociągnął swoją granatową walizkę na kółkach, zostawiając Violettę samą z tym denerwującym dźwiękiem, kręcących się kółek.
Tata, dziadek i Antionio wyjechali dokładnie (szatynka spojrzała na zegarek), dwie godziny i dwadzieścia cztery minuty temu, na lotnisko.Oczywiście czeka ich jeszcze dziesięciogodzinna podróż samolotem do Niemiec. Violettę skręcało w żołądku na samą myśl o tej potwornej, białej maszynie.
Lubia podróże, ale ten etap życia miała za sobą, a o powrocie do niego nie było mowy.
Siedziała na kanapie i uporczywie wpatrywała się w zdjęcia, które stały na kominku, dobijając ją coraz bardziej.
Na fotografiach była szczęśliwa, teraz nie. Dla niej, to już był doskonały powód do płaczu. Ale była dorosła (no prawie), rozklejenie się nie było zaplanowane w jej dzisiejszym grafiku. Miała za to w planach spędzić calutki dzień na kanapie, załamywać się obecną sytuacją i może przy odrobinie pomyślnych wiatrów, wymyślić sposób na ogarnięcie całego tego bałaganu, który zrobiła z Maxim, zaledwie wczoraj.
Nigdy więcej nie chciała o tym myśleć i przynajmniej teraz tego nie robiła.
Chwilowo skupiła się na... Federico.
Po co w ogóle jechał na drugi koniec świata?
Jego przyjaciel z nadbałtyckiego kraju, na pewno jakoś do tego się przyczynił. Klaus, czy jak tam miał na imię, polubił jej brata, ale ta sympatia była na tyle silna, aby zostawić ją samą?
Najwyraźniej. Jednak Fede, nigdy nie zachowywał się przewidywalnie, coś się za tym kryło. Tylko co?
Z Germanem i Antonio, nie miała takiego problemu. Tata miał tam na pewno jakieś interesy do załatwienie, które pewnie jak zwykle nie miały większego znaczenia. A dziadek miał tam kogoś, z kim chciał się zobaczyć. I tyle.
Ale Feder? Co on kombinował?
Przywoła w pamięci jak wyglądał. Wszystkie szczegóły, uśmiech, ogromna grzywka...
Wtedy zadzwonił telefon, a odpowiedź spadła na Violettę, jak deszcz podczas burzy.
Chciał, żeby została w domu sama z Leonem. Przejrzała go i dlatego miał ogromne kłopoty, gdyby nie melodyjka wydobywająca się z jej komórki, zaplanowałaby jego śmierć na tysiąc nieprzyjemnych sposobów.
Maxi na chwile uratował jego już nieżywy tyłek, a nawet zrobił więcej niż mógłby przypuszczać.
Rozmawiali i rozmawiali o tym, co powinna zrobić. (Ona, bo przecież, Maxi wyjechał na święta nie wiadomo gdzie i nie miał większego pola manewru.)
Trajkotał coś, bez większego sensu, aż w końcu wypowiedział coś, od czego należałoby zacząć.
-Rozmawiałaś z nim?
Zamilkła na znaczącą wszystko sekundę.
Starała się wydusić te cholernie trudne trzy literowe słowo z głębi gardła, ale jakoś... Nie mogła.
-To idź do niego.-Ponte powiedział to prawie błagalnym tonem, ale było w nim tyle krzepiącego 'powodzenia', że nie myśląc długo powędrowała do strefy podwyższonego ryzyka, czyli do Leonowego pokoju.
Stawiała kroki pewnie, pomimo niemiłosiernej ochoty schowania się w swoim królestwie.
Dotarła pod drzwi dużo szybciej niż by tego chciała.
Nie było już odwrotu.
Podnosiła rękę, aby zapukać (pomimo ściskającego żołądka wciąż pamiętała o kulturze) i usłyszała chichot dziewczyny. Odleciała, nie była w stanie przegryźć tej informacji.
Stała tam jak kołek, gapiąc się przed siebie pustym wzrokiem. Chciała odejść, ale nogi nie współgrały, udało jej się zamknąć oczy i nie rozpłakać się, narazie. Uszy zawarły najwyraźniej jakiś wrogi pakt z innymi częściami ciała i żadne słowa do niej nie docierały, kompletnie nic. Nawet myśleć nie była w stanie.
Obudziły ją dopiero ostatnie takty piosenki, którą grał Leon, dla tej dziewczyny.
Podaruję ci moją piosenkę
Te słowa są dla ciebie.
Zaśpiewam ci, co czuję
Moja dusza, to jest prawdziwe
Jest wiele rzeczy na świecie,
Których nie mogę ci dać, dziewczyno
Ale wszystko co mogę zrobić
To podarować ci tą piosenkę.
Te słowa są dla ciebie.
Zaśpiewam ci, co czuję
Moja dusza, to jest prawdziwe
Jest wiele rzeczy na świecie,
Których nie mogę ci dać, dziewczyno
Ale wszystko co mogę zrobić
To podarować ci tą piosenkę.
Była słodka i naprawdę przepiękna, przeszło jej przez myśl, zanim zazdrość nie opanowała jej całej.
-Jak Ci się podoba, Fran?-Usłyszała zza drzwi.
Francesca, Fran była we Włoszech czyli...
Uciekła i jest tutaj z nim!
Ogarnij się, Violetta.
Muszę rozmawiać na video chat'cie.
Odetchnęła z chwilową ulgą, ale potem zdała sobie sprawę z powagi sytuacji.
Leon śpiewał Francesce romantyczną piosenkę.
Z tą myślą, łzy same popłynęły a ona wraz z nimi odeszła w stronę swojego pokoju, nie słysząc słów przyjaciółki szatyna.
-Violettcie na pewno się spodoba. Ciao, mio amico! Jadę do Mediolanu do cioci.
Rozłączył się, zadowolony ze swojego dzieła. Nawet nie zdawał sobie sprawy ze stanu Violetty, która tuląc się łapczywie do poduszki obiecywała sobie, że cokolwiek miałoby się wydarzyć, nie zrezygnuje z niego.
I tak resztę wieczoru spędzili w swoich pokojach, tworząc w swojej głowie idealne plany, które wkrótce miały wejść w życie.
Ten tydzień, wcale nie zapowiadał się aż tak źle.
_________________________________
28 dedykuje Rysi. :)
Niektóre komentarze od czytelników, sprawiają, że potrafię szczerzyć się przez cały dzień.
To, co napisałaś, było właśnie jednym z nich.
Dziękuję. ♥
A Wasze blogi nadrobię w tym tygodniu. Wybaczcie, że tak długo. Aktualnie jestem gnębiona przez Informatykę. ;-;
Przepraszam Was, też bardzo, że tak długo nic nie dodałam. Ale ja... Powiedzmy, że dość dziwne rzeczy się ze mną dzieją. ;) Nie będę Was zanudzać jakimiś moimi bzdurami, problemami, czy Bóg wie co jeszcze. Macie na pewno przyjemniejsze rzeczy do roboty. :)
Miłego dnia Wam życzę. :3
Ale wiesz co ci napisze......Jesteś genialna !!!!
OdpowiedzUsuńTwoje rozdziały sa piękne <3333
masz duzy talent i zazdrosscze tobie...
Z polskiego masz pewnie 6 na koniec ;)
A aaaa czekam na next :****
dzfcgdcsv wali mnie xDD
kocham tego bloga
zapraszam do mnie jeśli ktoś wpadnie to niech zostawi komentarz
http://leonetta-od-nowa.blogspot.com/
<33333
Dziękuję, ale zazdrościć nie ma czego. ;) To tylko takie przeciętne bazgroły. ;3
UsuńW życiu nigdy. XD
Mam piątkę, choć musiałam walczyć, z resztą do tej pory muszę uważać.
Moje wypracowania to zgroza, zwłaszcza z dysleksją. :)
<3
Ehh... Nie jestem osobą, która umie pisać długie komentarze >.<
OdpowiedzUsuńAle powiem, że był boski i mam nadzieje że następny pojawi się szybko ! ;333
Dziękuję i ja też mam taką nadzieje. :D
UsuńWrócę tu ♥ kiedyś. ..
OdpowiedzUsuńWróciłam, powróciłam, jestem !♥ Witaj kochana !
UsuńJestem idiotką wiem .. ale dosyć już o mnie pora przejść do ciebie aniołku ♥ zacznę od rozdziału który jak zwykle był wspaniały ♥
Zacznę od naszej zagubionej Camili.. biedactwo ona nawet nie wie jak bardzo tęskni za bliskośćą tak bliskich jej osób :'( biedactwo i jeszcze ten jej straszny sen to była już tylko pieczęć pod tym jak bardzo za nimi tęskni. Kolejny wątek to wątek mojej szalonej trojeczki xD oczywiście mowie tu o Naty Diego i Lenie ♥ Awww.. oni wszyscy są tacy fajni i szaleni i każdy ma coś na głowie . Diego jest po uszy zakochany w Ludmile ( Awww jak ja kocham tę parę ♥) Naty cały czas odpycha od sb myśl że zakochała się w Maxim ( kochana od przeznaczenia nie uciekniesz♥ ) a Lena. ... jej problem to chyba to że wiecznie tylko wkurza swoje rodzeństwo xD ( jak bym widziała siebie xD) Kolejny wątek to biedna Vilu zostająca sama na święta. Biedactwo ale Federico ją rozumie i uknuł świetny plan ♥ sama bym na to nie wpadła xD no niestety plan Fede nie wyszedł tak jak do końca tego chciał, biedna Vilu posłuchała piosenkę która miałabyć dla niej a ona uznała że to dla Fran !!!! OMG ta leonetta to się chyba nigdy nie dogada -,- ( ale to właśnie u cb kocham bo nie ma takiego "pięknego" opowiadania w którym jest " kocham cie ja ciebie też i się pocałowali " to nudne a ja za każdym razem kiedy czytam twoje rozdziały czekam na leonette i cokolwiek związanego z naxi ♥) ale zaraz plan Fede nie poszedł na marne. .. tak jakby co nie ? Xp ok Skończyłam swoją nudną wypowiedź na temat rozdziału. [*]
Kochana nawet gdybym miała czekać na cb rok lub dwa a ty byś nawet wscieklizny dostawała ... to i tak bym na cb czekała ♥ Kochana ty nawet nie wiesz jak bardzo kocham twojego bloga i ciebie oczywiście ♥ poprostu nie mogę przestać cię chwalić xD nowa choroba...Sophie-maniak ♥ dobra jestem Sophie-maniakiem od dnia dzisiejszego po... [*] i jedno wiem ... nigdy nie będę nawet w 1/4 tak dobrze pisać jak ty ♥ Dziękuję ci i jeszcze raz pozdrowienia od Sophie-maniaka !!!♥♥♥♥
A hej. :D
UsuńNie wiem, nie wiem czy z Cami takie biedactwo. Mam co do niej pewne plany. :)
Też kocham to trio. Są tacy słodcy razem. ^^
Również ich uwielbiam. :D Nie ucieknie, nie pozwolę jej. xD A Lenka... Lenka też będzie miała swoje problemy.
Wiem, że wszyscy dostają, bo to już prawie 30 rozdział a Leonetty jak nie widać, tak jej nie ma, ale coraz bliżej. I plan Federa wyjdzie lepiej niż wszystkim się wydaję. :>
Dziękuję. ;*
#Sophienator forever! <33333333
Ściskam, Soph. ♥
Hohoho, opłacało się czekać ^^ Nie owijam w bawełnę tylko gadam ( raczej piszę xD) - Przepiękne i genialneee ♥ Leon z Violetta sam na sam przez tydzień...nonono Coś czuję że ci ich przyjaciele byli nieco w to zamieszani xD A tak na marginesie co to za piosenka która śpiewał León? Boze, juz nie wiem co pisac tak mi sie spac chce xD Cami w ciemnym tunelu rozpaczy...hm..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Dziękować. :D
UsuńNiestety w tym wypadku, tylko Fede brał udział w zostawieniu ich samych na tydzień. ^.^
https://www.youtube.com/watch?v=xZIqq1fuF04 <-link :3
Tytuł to 'song 2 you' a śpiewa Leon Thomas i Victoria Justice. :)
♥
Moje!!!
OdpowiedzUsuń(Wrócę jutro ;*)
Ależ proszę. ;3
Usuńjej, jej, cudo poprostu !! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdzial i z jeszcze wieksza niecierpliwościa czekam na leonette <3 Rozdzial genialny, wątek rodzeństwa diego, lena i naty wyszedl ci świetnie :) Sama violetta to to, co kocham najbardziej, zwłaszcza te nieporozumienia. Uwielbiam cię poprosti ! Najlepsze opowiadania naleza do ciebie :)
OdpowiedzUsuń~R
Dziękuje. :)
UsuńBo ja tak bardzo uwielbiam kręcić. ^^
<3
Cudo. Bez dwóch zdań. Jaka szkoda, że Violetta nie słyszała tego, co powiedziała Fran, ale cóż. Może teraz sama zacznie trochę o niego walczyć i już w następnym rozdziale będzie więcej Leonetty. Może się ubierze kuso, albo coś. Masz duże pole manewru.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się zakochany Diego. Jest uroczy. :)
Leosiek piękna piosenka! Teraz ją ładnie zaśpiewaj dla Violi i wyjaśnijcie sobie wszystko!
Czekam na następny, Spoh :** Kocham Cię! <333
Candy.
Biedny głucha Violka. XD
UsuńZdaje sobie sprawę, że mam duże pole, tylko teraz jak je wykorzystać? :D
Ale tak, w następnym rozdziale będzie więcej Leonetty. Tego jestem pewna. :3
Ja Ciebie też. <3
Na początek wytłumaczę się, że przeczytałam już wczoraj, ale była burza i nie mogłam skomentować bo mi Internet nawalał :(
OdpowiedzUsuńAle już jestem i powiem, że rozdział boski <3
Na początku myślałam że Camila wzrok straciła. No ale później wszystko się wyjaśniło :)
Biedna Viola czemu zawsze tak jest, że ktoś słyszy tylko kawałek rozmowy i od razu ucieka bo myśli o najgorszym ?
Nie wiem no ale cóż.
Leon dla Violi piosenkę napisała oooo :3
Tylko mam nadzieję, że Violka za to, że myśli, że Leon jest z Fran nie będzie miała innego chłopaka i nie będzie chciała w nim zazdrości wywołać !?
Zostaje tylko czekać do następnego cudownego rozdziału :D
Całuje :**
Też była u mnie burza. Jak Fajnie, uwielbiam. <3
UsuńDziękować. :D
Bo ludzie są dziwne, jak to stwierdziła moja siostrzyczka. :)
Uroczy on. <33333
Nie sądzę żeby było to w stylu mojej Violki. :)
<3
Ale wspanialy rozdział.
OdpowiedzUsuńJak każdy z resztą.
Po prostu cudo. ;*
Masz wielki talent. Aż zazdroszczę.
Po prostu arcydzieło. <3
Dziękuję pięknie. :)
UsuńSoph, krótko, bo jeszcze mój geniusz się nie spakował do końca, a spać mi się chce xD
OdpowiedzUsuńRozdział był wspaniały <3333
Wszystko, każde zdanie, słowo, litera, kropka nawet.
Kocham cię <3333
Dzięki. :)
UsuńMasz racje, kropki wychodzą mi szczególnie pięknie. xD
Ja Ciebie też. <3333
Boże to jest takie piękne, że chyba pójdę się powiesić by Ci to udowodnić. Jesteś prawdziwym geniuszem. Piszesz naprawdę niesamowicie. Po raz pierwszy od dłuższego czasu coś mnie tak wciągnęło, urzekło i spowodowało gorące łzy na moich policzkach. Mogłabym się od ciebie uczyć ale nie jestem godna. Naprawdę. To jest takie niesamowite, że nie mam słów by to opisać. Nagle zabrakło mi języka w gębie. Po prostu... piękne. Dziękuję, że mogę to czytać. I wybacz, że mój komentarz nie jest taki długi jak te które Ty mi zostawiasz za co bardzo Ci dziękuję. Ty to wszystko tak pięknie zszywasz ze sobą, z taką precyzją i perfekcją. Jeśli chodzi o literaturę, opowiadania to jestem bardzo wymagającym czytelnikiem, a Twoje opowiadanie spełniło moje wszelkie oczekiwania. Spełnia standardy i o wiele, wiele, wiele więcej. To jest takie piękne, że ciągle płaczę, nawet pisząc to. Nie wiem skąd u Ciebie taki talent, bo nigdy nie czytałam czegoś tak pięknego. Urzekłaś mnie, zakochałam się i koniec, kropka. ;) Oby tylko Federico nie był zazdrosny bo znalazłam nową miłość: Twoje opowiadania. Ile ja straciłam czasu swojego życia gdy nie czytałam czegoś tak fenomenalnego. Tylko siedzieć i śmiać się z głupoty. Mojej, rzecz jasna. Nie Twojej. Bo pytanie "Jakiej Twojej?". A wracając bo odchodzę od tematu... po prostu nie wiem jak wyrazić moją euforię po przeczytaniu i podczas czytania rozdziału. Wszystko tak wspaniale opisujesz. Masz ogromny talent i mam wrażenie (chociaż to pewnie nie wrażenie tylko najprawdziwsza prawda), że zrobisz karierę, napiszesz książkę czy coś i będziesz wielka. Przecież "tutto e posibile" - "todo es posible". Wszystko jest możliwe tylko trzeba w to uwierzyć... znowu odchodzę od tematu! Ugh! Tak czy siak to naprawdę mogę powiedzieć: jest bardzo, bardzo, bardzo dobrze. Dziękuję za natchnienie (jesteś moją muzą :D) i przepraszam za taki krótki w porównaniu do innych i tych komentarzy które ty mi zostawiasz pod każdym rozdziałem już od dłuższego czasu. Kocham Cię Soph :* <3
OdpowiedzUsuńxoxo,
Vielet ♥
Umarłam.
UsuńNajprawdziwsza Vielet zajrzała na mojego bloga i skomentowała.
Boże, po prostu nie.
Zawał.
<333333333333333333333333333333333333333333
To tak emocjonujące jak zobaczenie Afere na żywo. :D
I ani mi się waż wieszać, nie pozwalam. Koga niby miałabym podziwiać? :P
Jeżeli Ty nie jesteś godna, to ja jestem Kubuś Puchatek. Dziękuję, przeczytać coś spod palców tak niesamowitej pisarki jest... Weź, nie wiem jak to opisać. <3
Jaka euforia. :D
Feduś nie będzie zazdrosny, no gdzie, on? ^^
Też Cię kocham. <3
Jejciu. ♥
Jeszcze raz dziękuję. :*
Cudo cudo cudo !!! Rozdział wspaniały piękny. Masz ogromny talent do pisania.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny <3 <3 <3
Uwielbiam to opowiadanie ;*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że wybaczysz mi, że tak póżno komentuje :C
Wcześniej nie miałam czasu :C
Jak ja sie strasznie cieszę, że Viola i Leon zostali sami :3
Wizja ich razem w dwuznacznej sytuacji po prostu od razu przywołuje uśmiech na mojej twarzy :D
Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam kiedy przeczytałam końcówkę z której jasno wynika że obydwoje chcą się pogodzić i są w sobie SZALEŃCZO zakochani :3
A druga wizja tego, że Federico i Fran będą kiedyś razem po prostu... Ach!
Już się nie mogę doczekać <3!
Od początku opowiadania czekam na moment w którym się pocałują ;*
I Leonetta i Fedencesca ;3
KOCHAM KOCHAM KOCHAM <3!
Już się nie mogę doczekać nn ;*
Buziaki - Nat <3