sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 30

 'Zagubione myśli'  

Miłość jest jak kołysan­ka: pot­ra­fi cu­dow­nie utu­lić do snu, lecz kiedy tyl­ko zaśniesz piosen­ka mil­knie i zno­wu budzisz się sam. 
~Theodor Storm 


Nieodwzajemniona miłość wbrew pozorów wcale nie jest taka zła. Wszyscy wypowiadają się o niej, jak o największym złu świata, wręcz globalnej katastrofie. Nikt, nigdy nie zastanawiał się nad jej plusami, których - o dziwo - miała dość sporo.
Nikt, oprócz niej.
Lena jak miała w zwyczaju jeszcze spała. Studio była setki kilometrów stąd, w żadnym wypadku nie groziła jej poranna (dość nieprzyjemna) pobudka na zajęcia. Inne bzdury, które wymagały podniesienia powiek albo co gorsze - wstania z łóżka, zostały wstrzymane przez krótki, ale błogi czas. Lenistwo krążyło jej w żyłach, równie płynie i z taką samą siłą jak czerwona krew.
Okryta (przynajmniej częściowo) jasnoniebieską kołdrą, lekko pochrapywała na jednoosobowym łóżku. Głowę wtuliła mocno w dużą, okrągłą poduszkę, prawa noga luźno zwisała nad podłogą. Musiało być jej naprawdę wygodnie, bo mała stróżka śliny spływała po policzku, odrobinę mocząc roztrzepane, brązowe włosy.
Śniła głęboko o rzeczach przyjemnych. Dlatego Natalia, która wstawała razem ze słońcem miała czas żeby pomyśleć, pomarzyć i pozapisywać różne złote myśli.
Otworzyła swój czarny pamiętnik na ostatniej stronie, choć trudno było go nazwać prawdziwym pamiętnikiem. Był to raczej stary, trochę sponiewierany przez życie i Lenę zeszyt w twardej oprawie. Miał kilka powyrywanych kartek, inne zamiast standardowej bieli, rzucały się w oczy mroczną czernią, jeszcze bardziej przerażającą niż okładka. Co parę stron, widać było plamy po wojażach młodszej siostry, od kakao, czekolady, soku wiśniowego i lodów. Szatynka miała dryg do brudzenia wszystkiego. Zeszyt miał swoją historię, związaną z każdym osobnym zabrudzeniem. 
Nie można było nazwać tego pamiętnikiem z jeszcze jednego powodu, w nim powinno zapisywać się swoje myśli, czasem, opowiastki z minionego dnia, Natalia natomiast zapisywała w nim wszystko, co akurat pełzało jej po głowie. Od morza cytatów, przez pustynie tekstów, kończąc na liście 'Sto rzeczy do zrobienia przed trzydziestką', która zawierała już ponad pięćdziesiąt trzy hasła i wcale nie zapowiadało się żeby w najbliższym czasie miała się zmniejszyć. Wręcz przeciwnie, coraz bardziej rosła jej w oczach.

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 29

'Zakochani mimo woli'

'Trze­ba być za­kocha­nym, żeby uwie­rzyć w anioły.' 
                                           ~Jan Twardowski

Wycieczka do Niemiec była równie świetnym pomysłem, co granie w tenisa na korcie zimą, w krótkich spodenkach.

Żebym chociaż uprawiał jakiś sport albo ruszał się od czasu do czasu z kanapy. 

Kiedy tylko stanął na obcej ziemi, odechciało mu się całkowicie zrobić kolejny krok i kolejny i kolejny i kolejny. Był zdolny zawrócić do samolotu w każdej chwili, odlecieć, tylko po to, żeby przytulić się do swojej siostry albo brata albo chociaż ich zobaczyć albo dotknąć albo poczuć albo... Albo...
Kompletnie nie miał na to wszystko siły. Opuściło go wszelkie poczucie czegokolwiek, a sam czuł się jak nic nie warty cień, błąkający się po bezkresach nie wiadomo czego. Dzień należał do tych gorszych, prawie depresyjnych. Nie za bardzo chciało mu się nawet myśleć, czy oddychać.
Na własne życzenie połamał sobie serce, choć nie było to do końca prawdą. Nie lubił się z nią rozstawać, ale tym razem nie miał wyboru. Musiał popchnąć ich w kierunku przeznaczenia, skoro ani Leon ani Violetta nie mieli takiego zamiaru.  

Ktoś musi odwalić brudną robotę, prawda stary?

Został cichym bohaterem, przecież teraz musiało być lepiej. Teraz razem mogli podziwiać tęczę, powoli żegnając się z deszczem.
Jeżeli plan zawiedzie...

Ogarnij się, nie zawiedzie.


Obejrzał się po ludziach maniakalnie spieszących się odebrać swoje bagaże, zupełnie jakby miały zniknąć, uciec na kółkach, czy też przelecieć się nad morze...  

Tak właściwie, ten kraj ma dostęp do większej wody?

Niby mieszkał tutaj przez jakiś czas, ale geografia tego państwa interesowała a go z przejęciem równym zero,  może minus jeden. 

Zresztą, kogo to obchodzi, hm? Na tym świecie istnieją dużo ważniejsze rzeczy, choćby... Czekolada!
Nie, ty wcale nie jesteś uzależniony. Ani trochę. Nigdy nie byłeś. Po prostu lubisz słodycze.
Skup się, walizka.

Wypatrzył bagaż jak na zawołanie, czarna walizka kręciła się po pasie z setkami innych, podobnych. Sięgnął swoją i odwracając się w kierunku dziadka, odbił się od pleców jakieś kobiety, brunetki. Miała na sobie sukienkę w groszki i wydawało mu się, że czubek głowy jest zwieńczony jasną kokardką, to było takie ... Francescowate.

Nie, ona jest we Włoszech, ze swoją rodziną, z przyjaciółmi, z samą sobą i tabunem chłopaków. 
Weź się w garść. 

Odszedł stamtąd, starając się pozbierać do kupy i jakoś się ogarnąć. O ile w ogóle w jakimś stopniu było to możliwe. Pomógł przeznaczeniu, ale to nie znaczy, że nie ma tracić kontaktu z rzeczywistością. Przynajmniej powierzchownie. Spory toczone w środku są już zupełnie inną historią, nieodpowiednią w tym miejscu i czasie.

Żeby tylko znaleźć odpowiedni moment...

Wsiadł do samochodu, nie zważając praktycznie na nic. Patrzył przez szybę, na tych wszystkich ludzi, domy, drzewa, ale jego spojrzenie kryło pustkę, zdawał się nie widzieć nic.
Skupił się nad czymś tak bardzo, że nie zauważył zatrzymania się auta. Był tak zaadsorbowany jedną myślą, że wyszedł z pojazdu, nie do końca zdając sobie z tego sprawy. Szedł za ojcem i dziadkiem, nie zważając na jakiekolwiek słowa, tak pochłonęło go jego wyobrażenie. Oddech Verdasa się uspokoił, tylko serce najwyraźniej poruszone oddaleniem się Federico do gwiazd, zaczęło wyrywać mu się z piersi.
I nie do końca, zdając sobie z tego sprawę, ona opanowała jego myśli.

środa, 4 czerwca 2014

"Iść za marze­niem i zno­wu iść za marze­niem, i tak zaw­sze aż do końca."

Co nie, że fajny tytuł? :)
Dobra miśki, nie wiem czy się domyślacie czy nie, po co właściwie do Was piszę. Pewnie nie, ale zacznijmy od początku.
Przede wszystkim chciałabym Was najserdeczniej w świecie przeprosić i podziękować.
Za co przeprosić?
Za to, że prawdopodobnie do końca przyszłego tygodnia nic nie napiszę. Chyba nie muszę Wam mówić, jak to jest pod koniec roku, z wyciąganiem ocen. A zwłaszcza jeżeli z każdego przedmiotu nauczyciele wymyślają jakieś durne projekty na koniec. Jak tu ich nie kochać? Pięknie jest jeszcze odrabiać lekcje i piszę tutaj zupełnie konspiracyjnie, żeby mama nie widziała. Do tego jeszcze bardzo ważny występ z kółkiem teatralnym i tak dalej, i tak dalej. Mam ogromną nadzieje, że zrozumiecie.
Wiem, że jestem okropna, i paskudna, ale piszę w każdej wolnej chwili i kiedy wszystko się uspokoi obiecuje poprawę.
Tylko czekać na wakacje. Ja odliczam, nie wiem jak wy. :D
A poza tym wiecie, że Was kocham o taaaaaaak. <333333 I dziękuje.
Dla tych niezorientowanych. W niedziele jest 8, czyli dokładnie sześć miesięcy Ziemi, która jest niebem i rocznica mojego pisania.
Tyyyyle radości. <333
Dziękuje z całego, drobniutkiego Sophiowego serduszka. Nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Chciałabym podziękować tutaj każdemu z osobna i wszystkim razem, ale czasu brak (ach ten WOS ;_;)
Wiecie, że Was uwielbiam, prawda? Mam nadzieje, misiaki, słoneczka, żabki, pieski, chomiczki, koteczki i czego jeszcze sobie byście nie życzyli. :D
Kocham Was. <33333 
I teraz to, co lubią wszyscy. Jakieś specjalne życzenia odnośnie tego dnia? :) Cokolwiek? :3
Moja siostra zaoferowała się, że jakbyście chcieli Twitcam, to ona jest chętna. XD
Jeżeli wpadniecie na jakiś pomysł, to zrobię aktualizacje i tyle. :)
I takie info, które zapewne Was ucieszy. Już wiem w którym rozdziale będzie Leonetta, ale Wam nie powiem. Buhahaha, zła jestem. XD
Miłej nocy czy tam dnia. <3333333333

Z serii ogłoszenia parafialne: Dodałam zakładki-LBA, Piosenki, OP-konkursy, odświeżyłam Bohaterów i playlistę. :)



I widzieliście? Nikoletta odchodzi. ;c
 Może to nie jest ani czas ani miejsce ani pewnie tego nie przeczyta...
Ale kochana, w moim serduszku zawsze będzie miejsce dla Ciebie.
Nie mam słów, po prostu nie mam.