niedziela, 17 sierpnia 2014

Rozdział 33

"Głośne szepty"

Żyje się chwi­lą, a czas jest tyl­ko przez­roczystą perłą wy­pełnioną oddechem. 
~Halina Poświatowska 

*Uwaga! Rozdział wyjątkowo napisany w perspektywie pierwszoosobowej.*

Tydzień później, piątek.

Rano optymizm dziwnie wypełnił mnie od czubków moich czarnych trampek po czerwoną apaszkę, którą dzisiaj założyłam. Usta pomalowałam moją ukochaną, krwistą czerwienią i byłam z siebie zadowolona. W lustrze widziałam swoje odbicie i pomyślałam, że pierwszy raz w życiu z ogromnym uśmiechem na ustach nie wyglądam jak ta nieśmiała, przestraszona Natalia. Byłam sobą, ale w lepszym tego słowa znaczeniu. Byłam szczęśliwszą wersją siebie. Mimo, że nie miałam ku temu absolutnie żadnego powodu. 
Nie miałam chłopaka, a miłość podobno oznaczała, że się istnieje. Żyje się dla kogoś i z kimś. Kocha się. 
Bolało. Bardzo. Byłam zakochana. Ten idiota mnie nie zauważał i... Właściwie to koniec. Nie będę się nad sobą użalać. Nie jest tego warty. Nikt nie jest warty, żeby zapominać o samej siebie. Nigdy.
Nie mam też żadnego życiowego celu oprócz ukończenia Studio. Kit wciskany mi od dzieciństwa, że bez planów na przyszłość nie da się żyć, okazał się tylko kolejnym kłamstwem. Miła niespodzianka.
W gruncie rzeczy miałam tylko siebie, taniec, muzykę i swój zeszyt. Da się tak żyć i mieć ogromny uśmiech na ustach.
Wyszłam z domu, sama. 
Sama. Sama. S a m a. Bez nikogo. Dziwnie mi to ciążyło. Droga do szkoły zwykle owocowała w dziwne, śmieszne i nie, czasem zaskakujące, sytuacje. Kochałam każdy krok zrobiony przy nich i nasze wymieszane oddechy, kiedy śmiali się z moich żartów, które wcale nie były śmieszne. Odległość, która zabierała maksymalnie dwadzieścia minut, nam zajmowała dodatkowe piętnaście. Po drodze była przecież nasza ulubiona kawiarnia, z której musieliśmy porwać zapas pączków, czasem drożdżówki, dwie kawy, dla mnie i brata oraz, nie zapominając o naszym pupilu, gorącą czekoladę. Razem, było mi dobrze. Ale najwyraźniej tylko mi. Obydwoje mnie zostawili.
To też boli. A ja wciąż się uśmiecham. Przerażające. 
Choć, z drugiej strony, nie powinnam? 
Diego, jest przecież w szczęśliwym, przesłodzonym związku a Lena ugania się za nowym chłopakiem, zdaje się, że z wzajemnością. Niby dlaczego miałabym się nie cieszyć? W końcu i tak jestem niewidzialna. I sama. Tak, to chyba też jest istotne. 
Odwróciłam się na dźwięk nadjeżdżającego samochodu, nie wiem po co. Auta jeżdżące po ulicy nie są jak pies śmigający na rowerze, nic specjalnego. Coś mnie jednak tknęło. Zobaczyłam Federico za kółkiem. Obok niego na siedzeniu trajkotała roześmiana Fran. No tak, od jakiegoś tygodnia byli parą. Dowiedziałam się jako jedna z ostatnich. Na dodatek nie od Federa, który miał się za mojego przyjaciela tylko w przerwie na lunch, usłyszałam jak pierwszoklasistki zazdroszczą Włoszce. 
Zaśmiałam się ciężko. Chyba nie wiedział co oznacza termin przyjaciele, szkoda. Za nimi na siedzeniu dostrzegłam swojego brata i Ludmiłę. Jak romantycznie, wspólne podwózki do szkoły. 
Zanim przejechali obok mnie, modliłam się w duchu, żeby mnie nie widzieli. Tylko nie to. Niech zacznie padać albo niech nawiedzi nas zamieć, meteoryt, kosmici, cokolwiek.
Moje zmartwienia były bezsensowne. 
Nawet na mnie nie spojrzeli. 
Bolało, ale uśmiech wciąż trzymał się na moich ustach. 
Szłam dalej. Mimo wszystko byłam szczęśliwa. Odrobinę mniej niż rano, ale nadal było dobrze. Aż nagle usłyszałam ryk motoru. To musiał być Leon z Violettą i miałam racje. Chwile później minęli mnie, pozostawiając tylko swąd paliwa i zazdrość, że ja też nie umiem jeździć. Wyobrażałam sobie też jak wkurzona Violetta ściąga kask przed Studio, wbiega do środka i urywa głowy bracią Verdas, jak głodny tygrys albo wściekła kotka. Z Leonem wciąż nie pogodziła się po dosyć małej wtorkowej sprzeczce a Federowi oberwie się, że skazał ja na jazdę motorem. Co całkowicie się mu należało, zwłaszcza, że ja wciąż nie zamieniłam z nim słowa. Niech cierpi, skazany na moją ciszę. Zauważyłam jak próbował podchodzić do mnie w szkole, głównie na przerwach i się tłumaczyć. Teraz pozostaje mi tylko czekać aż zrobi to porządnie. Kiedyś będzie musiał.
To też bolało. Coraz mniej. 
Po raz kolejny usłyszałam warkot silnika, który tym razem kompletnie olałam. Nie miałam ochoty myśleć kto tam siedzi. Prawda jest taka, że wolałam nie wiedzieć. Dużo bardziej podobało mi się iść z głupim, nie do końca szczerym uśmiechem na ustach i wmawiać całemu wszechświatowi, że jestem szczęśliwa. Trochę (ale tylko trochę) okłamywałam samą siebie. Bo te dwa uniesione szeroko w górę kąciki, miały w sobie pewną łunę aktorstwa. Przecież ja nigdy się nie uśmiechałam. Ale przestać nie zamierzałam, nawet kiedy zauważyłam, że motor zatrzymała się jakieś dziesięć metrów przede mną, żeby było zabawniej stanął na chodniku. Ściągał powoli kask, ale nie musiał tego robić. Maxi siedział na swoim zielonym rumaku. I czekał, o zgrozo, na mnie.
-Natalia, może podwieźć cię do Studio? 
Nawet nie wiedziałam, kiedy usiadłam i mocno się w niego wtuliłam. Coś musiało mnie opętać, nie ma logiczniejszego wyjaśnienia. 



Przyjemnie było czuć jej ręce na moim brzuchu, miała strasznie mocny uścisk. Pierwszy raz musiała jechać na motorze albo była naprawdę przerażona i spięta. Dało się zauważyć jak twardo trzyma się na siedzeniu i mnie nie puszcza, co okazało się cholernie miłe i przez ułamek sekundy,  może nawet dłużej, chciałem, żebyśmy się zgubili, a droga do Studio była nieskończona. Chciałem żeby siedziała tak ze mną, oparta głową z kaskiem o moje plecy. Ciężko oddychała, słyszałem. Była naprawdę przerażona. Postanowiłem zachować się jak prawdziwy bohater i zatrzymałem się. Do szkoły nie było daleko, ale martwiłem się czy to wytrzyma.
Nawet nie zauważyła, że wiatr już nie pieści jej ciała, tylko spokojnie ją dotyka. Zaśmiałem się.
-Naty, wszystko okej?-Kiedy usłyszała mój głos puściła mnie natychmiast. Zbyt szybko, zupełnie jakbym parzył. Mruknęła ciche "tak" i chyba miała zamiar zejść. Nawet się nie rozejrzała.-Poczekaj jeszcze nie dojechaliśmy - oznajmiłem jej szybko. 
-To po cholerę się zatrzymywałeś?-Burknęła. Zupełnie nie jak ona. 
-Myślałem, że w końcu mnie udusisz. Trochę ciężko się tak jedzie, wiesz?-Żałowałem, że siedzę tyłem do jej twarzy, ale nie dało się porozmawiać inaczej. Pozostawało mi lusterko, które przekręciłem w idealnym momencie, aby zobaczyć rumieniec na jej twarzy. 
-A teraz możemy już jechać?- wciągnęła kask z powrotem na głowę.-Obiecuję, że będę delikatniejsza.-Wiedziałem, że się uśmiecha. Nie wiem skąd i jakim cudem, ale po prostu wiedziałem. I, Boże, było to bardzo przyjemne uczucie, kiedy jej ciało siedziało tak blisko mojego. 
Tylko pod wpływem jej dotyku mogłem poczuć się lepiej. Dzięki jej spojrzeniu motyle trzepotały we mnie. Nie tylko w brzuchu. Rozlatywały się po absolutnie każdej części mojego ciała. Ale tylko jej uśmiech sprawiał, że byłem w siódmym niebie i chyba nie mógłbym wzlecieć wyżej, nawet przy pomocy tych wszystkich trzepocących, kolorowych stworków. 
Była wyjątkowa. Całkiem jak śnieg latem. I właśnie siedziała ze mną na motorze. 
Jakim cudem się zgodziła? 
Zatrzymałem się, tym razem przed szkołą. 
-Jesteśmy. 
W tej chwili, byłem prawie pewny, że dostała skrzydeł. Puściła mnie i zeszła jak najszybciej potrafiła. Odsłoniła swoją słodką twarz i obdarzyła mnie uroczym uśmiechem. 
-Dzięki za miłą przejażdżkę.-Wciąż się do mnie szczerzyła i jakby zapomniała języka w gębie. Tylko wpatrywała się we mnie, z zachwytem. Przeszedł mnie ciepły dreszcz. Wcale jej się nie podobało, spodziewałem się bardziej krzyków, oskarżeń o zawał lub jeszcze innych, dziewczyńskich wymysłów. Pozytywnie się rozczarowałem. 
Zszedłem z mojego maleństwa, nie unikając jej wnikliwego spojrzenia, położyłem mój kask na maszynie i oparłem się o nią.
-To ja dziękuję, Natalia.- Widząc ją taką szczęśliwą, zaryzykowałem. Wyciągnąłem ramię w jej stronę a ona bez żadnego wahania je chwyciła. Szliśmy więc ramię w ramię, do wejścia. Idąc kamienną drużką do kolorowych drzwi szkoły, zacząłem zauważać zaciekawione spojrzenia wszystkich dookoła. Potem dotarły do mnie szepty, głośne. Nie powinny takie być. Wiedziałem, że nim dotrzemy do szafek połowa, jeżeli nie większość, będzie myślała, że mamy nową parę w Studio. Ona też to wiedziała, kilka lat nauki tutaj przygotowywało na wszystko. Nie żeby atmosfera była zła, traktowaliśmy się na równi, od pierwszaków po ostatnią klasę. Gwiazdorzenia nie tolerowaliśmy. Nigdy. Tutaj na to nie pozwalaliśmy. Ale to wciąż był wyścig. Nie było co się oszukiwać, nie każdy wyjdzie stąd jako wielka gwiazda.
Niektórych to denerwowało, gorsza była jednak świadomość, że nie da się wyżyć na przeznaczeniu. Ani mu przebaczyć, zniszczyć, polubić albo pokochać. Można tylko na nie czekać. Ludzi niecierpliwych zdawało się nie lubić w szczególności.
-Myślę, że czeka nas ciężka rozmowa podczas lunchu.-Zagadnęła brunetka.
-A ja myślę, że po raz pierwszy nasze papużki nierozłączki się ogarną i dziewczyny wyrzucą chłopaków do innego stolika. Przecież muszą zweryfikować nową plotkę.- na jej piękną twarz, wkradła się mała zmarszczka. Jak zawsze, kiedy głęboko się nad czymś zastanawiała.
-Zweryfikować plotkę, czy przekonać nas do jej słuszności?
Zatkało mnie. Miała racje. Nawet więcej, chciałem, żeby ta przepowiednia się sprawdziła. Nic nie stałoby się jeżeli Naty raz okazała się wróżką. Kompletnie nic, oprócz powodu, dzięki któremu odważyłbym się ją pocałować. Teoretycznie. Teoria wydawała się bardziej realna od marzeń. Tego starałem się trzymać. Zostawiłem ją obok jej szafki. Czyli tuż obok mojej. Były obok siebie praktycznie od naszego pierwszego dnia w szkole.
Przeznaczenie było bardzo natarczywe.


Pora obiadowa, stołówka.

Dziś na obiad serwowano makaron z serem, sałatkę i budyń. Byłam w niebie i po dzwonku jako pierwsza rzuciłam się do stołówki. Lubiłam jeść i nie było to jakąś przeogromną tajemnicą. Miałam to szczęście, że nie tyłam z każdą zjedzoną frytką, więc dbanie o siebie było stosunkowo proste. Odgarnęłam blond włosy z twarzy i uśmiechnęłam się do Sary, naszej kucharki. Była jak anioł zesłany nam między wykańczającą lekcją tańca Gregorio a spokojną godziną (albo dwiema) śpiewu z moją mamą Angie.
Usiadłam przy naszym stoliku i czekałam aż reszta łaskawie powłóczy tutaj swoimi nogami. Dziwne było czekać na nich wszystkich. Niby przyjaźniliśmy się od dawna, ale od jakiegoś czasu nasze więzi stały się silniejsze, mocniejsze i czystsze. Jednak nawet w naszej rodzinie powstawały szczególne sympatię. Usłyszałam naprawdę głośny śmiech Francesci, pochyliłam głowę w kierunku, z którego dochodził i zobaczyłam ją, idącą jak paw, przed Federem. Niósł dwie tacki z jedzeniem. Zachichotałam, on nie pozwoliłby nosić jej nawet worka z piórkami. Z jednej strony słodkie, że tak troszczył się o swoją dziewczynę, z drugiej było w tym coś z pantoflarza. Tyle, że Verdas robił go z siebie samego, bez pomocy Włoszki. Odrobinę złowieszcze, chyba że był to objaw ich pierwszej tygodnicy. Trwali w fazie "nie wierzę, że jest ze mną". Czekam z niecierpliwością aż znormalnieją.
Westchnęłam. Raczej nie znormalnieją, oczekiwałam, więc normalnego stanu rzeczy. Tylko tyle.
-Cześć Ludmiła.-Brat Leona postawił tackę z jedzeniem Fran na stół, rzucił mi wesołe spojrzenie i się odwrócił. Czyli on wiedział, że jemy dzisiaj osobno. Pokiwałam mu tylko, usta pełne zielonej sałatki nie były dobrym materiałem do otwierania. To samo zrobiłam z brunetką, kiedy powiedziała ciche "hej".
Ona też była głodna. Od razu rzuciła się na jedzenie. Dokładnie taki sam zestaw jak mój. Po chwili poczułam przyjemne mrowienie na policzku, to musiał być Diego. I rzeczywiście był. Cmoknął mnie szybko w usta i powiedział coś, na co nie do końca zwróciłam uwagę. Nie mogłam, kiedy był tak blisko. Ostry zapach jego perfum mnie omamił i wystarczył mi tylko jego widok. Mówił coś do mnie, a ja nie zwracałam uwagi na niego tylko na... Na niego. A raczej na jego miękkie usta, które mogłyby być trochę bliżej. Skończył i tym razem to ja go pocałowałam. I poszedł do drugiego stolika. Cholera, nie miałam ochoty siedzieć dzisiaj bez niego, ale czasem trzeba było się poświęcić dla przyjaciół. To był właśnie taki dzień.
Razem z Federem i moim chłopakiem, siedział już Maxi i Leon, który wciąż był średnio pogodzony z Violettą. Czyli tam siedzieli wszyscy, a tutaj... Zaraz. Violetta i Lena już gadały z Włoszką, musiałam ich nie zauważyć. Brakowało już tylko Natalii. Która zdawała się iść w naszą stronę. Miała bardzo spuszczoną głowę w dół, bałam się, że w końcu wywinie pięknego orła, skoro nie za bardzo wie dokąd idzie. Zastanawiało mnie, co jej się stało. Calutki dzień chodziła uśmiechnięta z niesamowitym pokładem energii. Zachowywała się jak nie ona, teraz wróciła. Nie wiedziałam dlaczego, dopóki nie zwróciłam uwagi na szepty. Wszyscy zniżyli głosy i zaczęli rozmawiać zamknięci wśród swoich kolegów przy stoliku i obdarzali ją od czasu do czasu zaciekawionym spojrzeniem. 
Szepty robiły się coraz głośniejsze. 
Złapałam kontakt wzrokowy z Violettą, myślała dokładnie o tym samym. Wstałyśmy równo i poszłyśmy raźnym krokiem do przyjaciółki, wszystko grało, prawda? Nie było powodów, żeby iść do niej jak cień. 
Doprowadziłyśmy ja do naszego stolika. Usiadłyśmy, tak żeby tworzyć swego rodzaju krąg. Tajemny krąg naszych sekretów. Przez chwile panowała cisza, więc ja znowu zaczęłam chrupać sałatkę. Obdarowywałyśmy siebie nawzajem spojrzeniami, pozornie bez znaczenia.
Nagle wszystkie wybuchłyśmy śmiechem. Autentycznym, bez udawania i wciskaniu kitu nerwowym chichotem. Byłyśmy razem, a razem mogłybyśmy podbić świat. Razem znaczyłyśmy więcej. 
Kiedy uspokoiłyśmy się, na tyle, żeby swobodnie rozmawiać, spostrzegłam zdziwione spojrzenia naszych drugich połówek i Maxiego. Byli zszokowani i rozbawieni, prawie jak my. 
-Dziewczyny, wiecie, że dzisiaj jest impreza na plaży? 
Pytanie retoryczne, zadane przez Natalie. Trąbiono o tym od dobrych dwóch tygodni. Domyśliłam się co chodzi po jej główce, więc się odezwałam. Trzymanie języka za zębami bolało, nie fizycznie. Gorzej, emocjonalnie. 
-Czyżbyś chciała iść całą paczką i przy okazji poderwać pewnego przystojniaka?
Zbladła. O jeden, czy dwa odcienie. Zdziwiłam się, bo wciąż się uśmiechała. 
-Możliwe. Ale pomyślałam też, że dawno nie robiliśmy niczego razem i wpadłam na to, że Violetta ma kilku hektarową posesje, więc fajnie byłoby po imprezie zorganizować własne ognisko a potem przespać się w namiocie. Co wy na to? 
Geniusz. Moja przyjaciółka była chodzącym geniuszem. 
-Zaraz, zaraz.-Lena jak zwykle mówiła zbyt szybko.-To ty i Maxi nie jesteście parą? 
Ten dzieciak, czasami doprowadzał mnie do białej gorączki. Violetta, która siedziała najbliżej oznajmiła teatralnie, że słuchanie wszystkich plotek jest niezdrowe. Poza tym, najpewniej dowiedziałaby się o tym pierwsza.
-Tak czy inaczej. To świetny pomysł.-Fran się rozemocjonowała.-Wręcz genialny, Naty. 
-Rzeczywiście, myślę, że dobrze nam to zrobi.-Violetta zatkała się resztkami swojego budyniu. Nie miała ochoty nic mówić, a ból w oczach Leona z sąsiedniego stolika tylko potwierdził, że długo bez siebie nie wytrzymają. Szykowały się, (mam nadzieje) spektakularne przeprosiny.
-Myślę, że to może być udany wieczór.-powiedziałam pewnie.-Pójdę zawiadomić chłopaków.
Moje wyobrażenie o wspaniałej imprezie topniało z każdym krokiem. Im bliżej męskiej części naszej paczki, tym bardziej rosła we mnie pewna obawa. Choć widząc szczenięcy wzrok Leona, mogłabym postawić, że tym co czuje jest współczucie. Ja też nie lubiłam kłócić się z Diego. Maxi również nie wyglądał jak nowo narodzony, jednak bił od niego dziwny blask nadziei. Zatrzymałam się przy nich i usiadłam między Verdasami. Sevilla zbyt mnie dekoncentrował. Otworzyłam usta, tylko po to, żeby zaraz je zamknąć.
Złe przeczucie? 
Zignorowałam je i z pospolitym sobie blaskiem opowiedziałam im plan na dzisiaj. Odebrali to bardziej entuzjastycznie niż myślami. 
Wieczór, nie mógł być aż tak zły.





Cóż, przepraszam, że w pierwszej osobie. Chcąc nie chcąc, inaczej bym tego nie napisała. Nie ma co się oszukiwać. Mam nadzieje, że to się nie powtórzy. Ale jest dzień wcześniej, chociaż coś. :D
Pytanko, ktoś jeszcze ma zamiar wysłać pracę na konkurs? ;)

Tą osobistą tragedię, chciałabym zadedykować, komuś, kto zagościł w moim serduszku pół roku temu. W sumie pół roku minęło 31.07, więc bliżej nam do siedmiomiesięcznicy. Ale niestety nie było nam dane świętować 6 miesięcy razem. Cóż, Tysiak, to dla Ciebie. Nie wiem czy jeszcze tu jesteś i czy czytasz, ale chce żebyś wiedziała, że jesteś  ukochanym ojcem mego kota.
Wybacz, wybaczcie, że 33 jest taka dziwna. Oprócz tytułu, tytuł mi się podoba.
I wciąż zapraszam na nowego bloga. *Klik* :3
To chyba na tyle, do zobaczenie na Saberze. :)
Ściskam Was mocno. ♥


16 komentarzy:

  1. Boski !
    To co że w pierwszej osobie i tak wyszedł ci cudowny rozdział :) Naty taka samotna nikt jej na chodniku nie zauważył tylko Maxi. Podwiózł ją motorem ;) Viola i Leon lekko pokłóceni :( Chciałabym zobaczyc te spektakularne przeprosiny i wtedy wszyscy pogodzeni i była by fajna impreza ;) Genialna Naty wymyśliła ognisko i spanie w namiotach też bym tak chciała :D Jestem ciekawa co będzie na ognisku. Już czekam na następny rozdział ;***
    Kocham Cię <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :D
      Zakochani świata poza sobą nie widzą, a Maxi skorzystał z okazji. ^^ Bez strachów, tylko lekko. Przecież ja na długo bym ich nie rozdzieliła. Na imprezie wszyscy będą pogodzeni, o to nie trzeba się martwić. ;) Natka jest po prostu geniuszem! :D
      Ja Ciebie też. ♥

      Usuń
  2. Genialne !!
    Biedna Naty nikt jej nie zauważył oprócz Maxiego
    Fedecesca jest już razem <3 <3
    Leon i Viola pokłóceni :
    Naty i jej pomysł z ogniskiem genialny
    Czekam na nnext

    OdpowiedzUsuń
  3. No co mogę tutaj napisać? :/
    To jest po prostu genialne! <3
    Mi strasznie podoba się to pisanie w pierwszej osobie, a w szczególności w twoim wydaniu :3
    Naty... Moja kochana Naty...
    Smutna... Ale i szczęśliwa?
    Maxi podwiózł ją na swoim motorze :3 Och no uwielbiam cie za to :D
    Leon i Vilu znowu się pokłócili? :C
    Oj no weź no... Czemu? :O
    Genialny pomysł z tym ogniskiem :3
    Każda Nat jest genialna c'nie? xd
    Życz weny na kolejny genialny rozdział ;)
    Buziaki - Nat <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :)
      Ja jednak wciąż jestem za narracją trzecioosobową, jednak tutaj absolutnie musiałam to zrobić. :)
      Też siebie za to uwielbiam. XD
      Odrobinę tylko, spokojnie. c; Bo jestem zła. :c Ale szybko się pogodzą, więc nie ma co się smucić. Szeroki uśmiech. :D
      Oczywiście, że każda. Sama mam siostrę o tym imieniu. ^^
      Dzięki po raz drugi. :>

      Usuń
  4. Eh (Wydaję mi się, czy ostatnio za dużo Ehów i Ochów w moich komentarzach?), Dziewczyno nie zdajesz sobie sprawy jak ja ci okropnie zazdroszczę. Masz cudownego bloga, ogromny talent, masę pomysłów i tysiące pozytywnych komentarzy. A ja co mam? Przeciętnego bloga, może odrobinę talentu, ale rozdziały ciągle jakieś takie naciągane i zero weny, a na dodatek mam dziwną przypadłość opowiadania o sobie w komentarzach do cudzych rozdziałów. Więc może już... przejdziemy do ciebie? No więc, rozdział ogólnie genialny, jak każdy, ale to nie jest dla ciebie większą nowością. :-) Zaraz udam się na nowego bloga, ale tam już pewnie nic nie skomentuje, bo jestem okropnym leniuchem :-P Gif na końcu, jednym słowem, rozbrajający. Uwielbiam relacje Leon-Ludmiła, szczególnie z 1 sezonu :) A co do konkursu; może wyślę, zależy czy mój mózg da radę dokończyć moją miniaturkę, która powstaje w delikatnym slow motion (Taki mały popis angielskim na deserek) :-P

    Aga ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no tak, zapomniałabym, z każdej sytuacji trzeba czerpać jakieś korzyści, nie? :-P
      Zapraszam na nowy rozdział :-)
      http://verdas-ponte-heredia-comello.blogspot.com/

      Usuń
    2. W bloggerowej strefie jest chyba tak, że każdy czegoś komuś zazdrości. Nie uważasz? ;) Sama mam często tak, że czytając czyjąś pracę mam ochotę tańczyć z zachwytu nad jego dziełem i płakać nad swoim beztalenciem.
      Ale Ty kochanie, nie masz co się załamywać. Do wszystkiego trzeba czasu, talent jest i to dużo, blog też jest jednym z lepszych. Zwłaszcza, że jest o Fedemile, a ja o tej parze czytam jakieś trzy blogi, łącznie z Twoim. :)
      Serdecznie zapraszam na moją świeżynkę.Dużo tam nie ma, ale zawsze coś. ^^
      Leomila jest cudowna, szkoda, że teraz ograniczyli jej wątki. Miejmy nadzieje na jakąś ich wspólną akcje. :D
      Mam nadzieje, że dasz radę. A szpanić angielskim, proszę bardzo i skomentuje, Twojego bloga, ale to jutro. :P
      Ściskam. <3

      Usuń
  5. Nareszcie przeczytałam wszystko. Przepraszam, że tak długo mi to zajęło :( Jestem straszna. Ale nareszcie będę na bieżąco. Nawet nie wiesz ile radości sprawiło mi czytanie tego. Lubię gdy akcja wolno się rozwija i zakochani nie są ze sobą już w pierwszym rozdziale. Piszesz wspaniale. Uwielbiam Cię ♥ Wszystko jest starannie dopracowane, mam wrażenie, że dopieszczasz każdy rozdział najmocniej jak się da. Ja również jestem jedną z tych co zazdroszczą ci talentu. Umiesz idealnie nadać tytuł pracy, wybrać cytat. Ja niestety tego pierwszego nie potrafię... Mam nadzieję, że prędko z pisania nie zrezygnujesz. A jeśli przyjdzie Ci taka myśl to wiedz, że Cię znajdę xD
    Teraz pozostaje mi tylko nadrobić rozdziały na twoich dwóch pozostałych blogach. Mam nadzieję, że tak długo mi to nie zajmie.
    I dlaczego przepraszasz, że jest pisany w narracji pierwszoosobowej? Według mnie wyszło genialnie. Żadna tam tragedia, prędzej cud *.*
    Maxi podwiózł Naty. To takie słodkie z jego strony. Już nie mogę się doczekać, kiedy będą razem. To już 33 rozdział, a oni dalej siedzą cicho i boją się przyznać co czują. To wyczekiwanie na Naxi jest chyba jeszcze bardziej ekscytujące, niż moment w którym ich połączysz. Chociaż... Może wtedy będę jeszcze bardziej głupio się uśmiechać xD
    Ludmiła i Diego nie słodźcie tyle. Kocham was, ale nie róbcie tego przy Naty... Szkoda mi jej...
    Leonetta pokłócona... I ten wzrok Leosia. Pogódź ich, bo kiedy pomyślę, że on taki smutny chodzi, to ja sama zaczynam się smucić. Fedecesca *.* Lubię tą parę ^^
    I to ostatnie zdanie na końcu "Wieczór nie mógł być, aż taki zły". Czyżby to była cisza przed burzą? Może wpadnie Camila i wszystko zepsuje...
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :**
    Kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się przecież nie stało. :D Chyba raczej cudowna. <3 U mnie na Leonette trzeba było trochę poczekać, nawet trochę dużo. Dzięki. ;) Wszyscy zazdroszczą mi czegoś czego nie mam. ;-; Ani krzty, czy drobinki.
      Tytuły to też wcale nie taka prosta sprawa. Najlepiej jak same wpadają do głowy, gorzej kiedy trzeba nad nimi ślęczeć. Co też się zdarza. Jak na razie zamiaru nie mam. :D
      Na jednym jest 15 na drugim 1 + Prolog, myślę, że nie. :)
      Bo 3-osobowa jest hm... Bardziej obfita w emocje?
      Naxi górą! ^^ Już nie długo. A przynajmniej na pewno przed 40. Ja to będę się szczerzyć przez cały dzień, kiedy ich połącze jak przy Leonettcie. :>
      Pogodzę. Przecież Leoniasty nie może chodzić przygnebiony. Ja też ich kocham. *O*
      Absolutnie nie pomyślałam o Cami, ale dzięki za sugestie. :D

      Usuń
  6. Świetna ta narracja trzecioosobowa ;D Nastraszyłaś mnie przeżyciami Naty z motoru :D Piekielna maszyna..xD Tak! Tak! Tak! Naxi coraz bliżej ;3 Ale aby czy na pewno.. D; Tylko zeby ten Maxi nic nie popsuł bo sobie i mu coś zrobię :D Pff, ciekawe czym ten Leosiek sobie tak nagrabił :S Ale takiemu słodziakowi to chyba sie wszystko wybaczy, c'nie?...:333 Genialny rozdział razem z tytułem :) Ty to masz pomysły ;);* Będzie plaża i impreza ^^ Będzie zabawa..aww..
    Całuję i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skarbie pierwszoosobowa. :D W trzecioosobowej to ja piszę cały czas. :P Tylko trochę piekielna, ale tak Naxi coraz bliżej. ^^ A kto powiedział, że Leosiek a nie Violka? A może obydwoje na raz? :3 Pewnie, że wybaczy. :>
      Będzie balanga! :D
      Dziękuje za komentarz. <3

      Usuń
  7. Umhmhm... Natalia niezauważana? Natalia czuje się jakby była niewidzialna? Tak nie może być, nie można tak bezczelnie zapominać o kochanej Naty. A ona musi zdecydowanie nabrać więcej pewności siebie i zdecydowania. Zresztą Maxi również. Odwagi, ludzie, odwagi. Dziwna sprawa. Niekiedy ktoś chce być chociaż przez jeden dzień niewidzialnym, a z kolei inni pragną zyskać choć cień uwagi innych. I jak to pogodzić? W każdym bądź razie Natalia z pewnością na taką uwagę zasługuje. Przede wszystkim ona powinna w to uwierzyć, nie tylko tutaj, ale przecież w serialu również. Aczkolwiek wspólna jazda motorem jak najbardziej urzekająca, bez dwóch zdań. ;)
    Ugh, szkolne ploteczki, gdzie ich nie ma? Ba, są wszędzie. Nie ma to tamto, szkoła liczy 100, czy 800 osób, zawsze znajdą się grupki komentujące wszystko i wszystkich. Niestety, rzecz jasna.
    Przepraszam bardzo, ale Leon i Vilu pokłóceni? Niedobrze, niedobrze. :p Jak wiadomo, zawsze tak uważam, kiedy tylko dochodzi do jakiejś, nawet drobnej sprzeczki, między nimi. ;) Ot, włącza się mój fanatyzm. :D
    Dlaczego ja mam jakieś dziwne przeczucia odnośnie tej imprezy na plaży i w ogóle całego wieczoru? Nie mogę ich dokładnie sprecyzować, więc nie wiem, czy nastawiać się optymistycznie, czy wręcz przeciwnie. Oby to pierwsze ;)
    Fran i Federico niewątpliwie chodzą teraz z głowami w chmurach i wychwalają się nawzajem pod niebiosa. Ot, to taki ciekawy etap, nieco uciążliwy dla ludzi z ich otoczenia ;)
    Fajnie, że rozdział napisany w perspektywie pierwszoosobowej. Ja, kiedy piszę coś tam do szuflady, to zazwyczaj zaczynam w narracji trzecioosobowej, a potem, zupełnie nieświadomie, przechodzę na pierwszo. ;)
    Aussie :)
    PS. Czy mogłabym mieć do Ciebie prośbę? Na wszelki wypadek napiszę. :) Jeżeli konkurs nie dojdzie do skutku, to mogłabym prosić, abyś chociaż przesłała mi swoją opinię na maila, albo napisała ją gdzieś pod moim komentarzem? Piszę to, ponieważ z chęcią przeczytałabym Twoją wypowiedź odnośnie tych żenujących bzdur, o jakie pokusiła się moja wyobraźnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Natalka, nasz niedoceniony kwiatuszek. Chciałabym, żeby w serialu odrobinkę się zmieniła, czy jej przemianę zobaczymy tutaj - przekonamy się wkrótce. Pan stojak na czapeczki musi się ogarnąć. :D Rzeczywiście, przejażdżki motorem mają w sobie wiele uroku. ;)
      Szkolne ploteczki, ulubione zajęcie cudownych tapeciar a w mojej szkole nawet dresów. Ach, uwielbiam otoczenie gimbusów. ;'). Pokłócona Leonetta to hit tego rozdziału. :D Nasze słoneczka długo tak nie wytrzymają, zresztą jak mogliby iść na imprezę razem i nie rozmawiać ze sobą? :>
      Nie wiem dlaczego. Ja miałam sobie tylko pozytywne nastawienie, zrobić typową imprezę z pijanymi nastolatkami i tak dalej, tymczasem ktoś zarzucił pomysł z harcami Cami, więc już sama nie wiem co zrobić. Poczekamy, zobaczymy. W każdym bądź razie, nie spodziewajmy się jakiegoś wielkiego cyrku.xD Pozostańmy optymistami w tym wypadku. :3
      Chyba najgorszy etap każdego związku. :>
      Taka odskocznia. Czasem potrzebna. :)
      Prośby można do mnie mieć zawsze. :D W tym wypadku też byłabym dobrej myśli, mam 4 pracę a przedłużyłam konkurs ze względu na jedną osobę, która jeszcze mi jej nie dostarczyła. ;) Czyli raczej wszystko powinno odbyć się zgodnie z planem. A jeżeli nie, oczywiście, że powiem Ci co myślę o Twojej pracy. c;
      Ściskam gorąco. ♥

      Usuń