czwartek, 4 września 2014

Wyróżnienie | "List" | Cathy Lambre

Leon miał chaos w głowie.
Nie potrafił pozbierać swoich myśli, a gdy wreszcie dokładnie przeanalizował po raz kolejny słowa ojca Violetty, zrozumiał. Zrozumiał, ale wciąż nie mógł się pogodzić z jej śmiercią. Ze śmiercią Violi. Dziewczyna nie raz się okaleczała, ale nigdy nie tak, aby stało się jej coś poważnego. Zawsze potrafiła przestać w odpowiednim momencie.
Teraz zrobiła to celowo.
Chłopak jechał do domu Castillo i czuł ból. Rozsadzał go od środka; chciał wydostać się na zewnątrz za pomocą łez, krzyku czy czegokolwiek co sprawiłoby, że wreszcie okazał jakieś, jakiekolwiek emocje, którymi nigdy się nimi nie dzielił. Zawsze miał kamienną maskę, której nikt nie był w stanie ściągnąć. Męczyło go to, ale nie mógł być słaby -  wydawało mu się, że nie ma żadnej pięty Achillesa. Teraz jednak coś trafiło w nią bardzo mocno. Violetta.
Gdy dotarł na miejsce zobaczył ojca dziewczyny z czerwonymi oczyma. Mężczyzna trzymał się za głowę siedząc w kuchni i oddychał niespokojnie, a obok stała pusta butelka alkoholu. Jego córka popełniła samobójstwo. Najpierw stracił żonę a teraz jedyne dziecko.
Co zrobił źle? Gdzie popełnił błąd? Te pytania nie dawały mu spokoju i sprawiały, że miał ochotę dołączyć do córeczki i żony. Był temu bardzo bliski.
  Leon zacisnął szczękę. Chciał go pocieszyć, ale nie wiedział jak. Sam czuł się podobnie - bezsilny, oszukany, samotny. Nie był jednak jego dzieckiem. Był tylko znajomym, bliskim, Violetty ze szkoły.  
Kimś więcej?
- Przepraszam... - powiedział Verdas, starając się zwrócić na siebie uwagę.
- Zabrali ją... - szepnął dorosły - Zabrali mi Violę... Odeszła, uciekła... Przeze mnie. Tylko i wyłącznie przeze mnie. Pieprzony ojciec, który jej nie rozumiał i ją zaniedbywał - zaczął nerwowo wyrywać włosy - Pieprzony ojciec! - krzyknął.
Znów powtórzył, ale jego głos załamał się i nie był w stanie nic powiedzieć. Mężczyzna pociągnął nosem, a po policzkach spłynęły liczne łzy.
  Leon poczuł się okropnie. German był dobrym ojcem i kochał Violettę najbardziej jak mógł. Starał się, aby było jej jak najlepiej. Teraz jednak odeszła bez słowa, zostawiając go i sprawiła, że jej ojciec nie wytrzymał nerwowo. Chciał ją z powrotem. Chciał ją przytulić. Całą i żywą. Nie mógł.
- W pokoju - szepnął starszy mężczyzna - zostawiła Ci list.
Potem złapał butelkę i chciał się napić, ale ta była pusta. Chyba chciał nią rzucić, ale ręką ugięła się i znów podparła czoło inżynierowi. Był wyczerpany emocjonalnie i fizycznie.
  Chłopak zawahał się, czy to dobry pomysł zostawiać go samego, ale skoro był sam przez tyle czasu, to teraz także nic nie powinno się stać.
Wszedł po schodach i stanął przed pokojem dziewczyny. Jego ręka zdarzała, bo Violetta właśnie tam to zrobiła. Tam popełniła samobójstwo. Leon odważył się jednak i wszedł do środka.
Na pierwszy rzut oka wszystko było w normalnym stanie. Potem zobaczył to wszystko, co tam się stało oczami wyobraźni.
Violetta krążyła po całym pokoju, za pewnie ubrana w jedną z tych swoich zwiewnych sukieneczek.
 Tych które kochał? Potem usiadła przy biurku i wyciągnęła z szafki pojemnik. Wyjęła z niego jakąś pigułkę. Pierwszą, drugą. Potem całą garść i popiła alkoholem. Wtedy położyła się na łóżku i leżała.
Do końca. Do samego końca.
Ciała jednak nie było. Policja i karetka przyszła tu przed nim. Zabrali ją, zabezpieczyli wszystkie dowody. Został tylko list.
  Leon usiadł na krześle przy biurku i podniósł kopertę. Była zaklejona, a na jej wierzchu napisane było "Dla Leona, mój ostatni list". Verdas od razu poczuł gulę w gardle. Zacisnął jednak zęby do bólu i wyciągnął list z koperty.
  Violetta pisała to odręcznie, bez pośpiechu. Chciała, aby wyglądał starannie. Tu i tam jednak dostrzegł wyschnięte plamy po łzach. Zaczął czytać.

"Kochany Leonie,
gdy to czytasz, siedzisz w moim pokoju, wyobrażam to sobie. Wczytujesz się w ten list i zastanawiasz się dlaczego to zrobiłam, szukając w nim odpowiedzi.
Nie była to łatwa decyzja, ale i nie pochopna. Myślałam nad tym długi czas, ale teraz już mnie z Wami nie ma. Zostawiłam Was, ale to chyba nic nie zmieni. Wiem, że niedługo zapomnicie. Znajdziecie coś, co pomoże Wam przez to przebrnąć. Z resztą teraz, gdy to pisze, nie myślicie o mnie. Wiem to, bo ostatnio nikt mnie nie dostrzega. Jestem mgłą, która czasem przysłania inne sprawy.
Najbardziej jednak bolało mnie to, że to Ty mnie odepchnąłeś. W tej chwili czytasz to z łatwością, ale powiedzenie tego Ci prosto w twarz było dla mnie zbyt trudne. Często o Tobie myślałam. Zastanawiałam się, kim dla Ciebie jestem, a bardzo chciałam kimś być. Kimś więcej, niż koleżanką ze szkoły. Chciałam jakoś to pokazać, ale Ty to olewałeś. Czułam... czuję ogromny ból.
Moje życie w ciągu kilku ostatnich miesięcy nie miało sensu. Byłam niepotrzebna każdemu z Was. Wiem, że doskonale poradzicie sobie beze mnie. Tak będzie łatwiej - Wy nie będziecie męczyć się ze mną, a ja ze swoim życiem. Jeśli nie będziecie tęsknić, zrozumiem. I tak teraz już nic nie powiem, nie poskarżę się, nie powiem żadnego głupiego zdania. Będę milczała; dam Wam spokój.
Powiedz Federico, że był dobrym przyjacielem i jeszcze lepszym bratem. Francesce przekaż, że życzę jej szczęścia z Marco. Są naprawdę piękną parą. Natalia niech wciąż będzie twarda, ale niech kiedyś przypomni sobie o chłopaku, który ją kocha i cierpi dla niej tak jak ja dla Ciebie. Diego wspomnij, że pomimo małej ilości rozmów, jakie przeprowadziliśmy, jest dobrym przyjacielem. Cieszę się, że znalazł Ludmiłę i jest dla niej oparciem. Niech zastąpi przy niej moje miejsce. Tacie musi ktoś pomóc. Przykro mi, że go zostawiam, ale wiem, że jeszcze się z nim spotkam. Pozdrowię od niego mamę. Chciałabym tylko, abyś wiedział, że kochałam Cię. Mogłam oddać za Ciebie życie i za chwilę to zrobię. Nie upokorzę Cię, nie będę starała zwrócić na siebie Twojej uwagi, bo widzę, że to ignorujesz i nic z tego nie będzie. 
Żegnaj i na zdrowie.
                                                                                            Zawsze kochająca Violetta."

W tej chwili  chłopak nie starał się powstrzymywać swoich uczuć. Zrozumiał, że kobieta jego życia, umarła właśnie przez to - przez jego niedostępność. Znienawidził się w jednej chwili.
Zrobiła to dla niego. Aby nie czuł się winny. Winny? On? Nie, to niemożliwe.
A jednak. To była jego wina. Jego i tylko jego. Bo nie zauważył, bo nie potrafił okazać uczuć.
 Postanowił nie zapominać. Nigdy. Aż do śmierci i jeszcze dłużej.

3 komentarze:

  1. Dziękuję Soph, tak bardzo Ci dziękuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow *-*
    Skarbie, piszesz naprawdę wspaniale.
    Jestem zachwycona OS'em.
    Gratuluję zdobycia wyróżnienia *.*

    Nel

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję
    Os super
    Biedny Leon i German
    Czekam na next i jeszcze raz gratuluję <3

    OdpowiedzUsuń