http://leonymaxi.blogspot.com/
Po raz kolejny od imienia chłopaków. xD
Wszystko wyjaśnione jest w poście,który już się tam znajduję. :)
A teraz krótkie ogłoszenia.
Przypominam wam o konkursie na OP. :) Pamiętajcie,że jak kliknięcie na Federa to wyskoczy wam o nim informacja. :D
I jeszcze to. Ale to jest mniej ważne. Chodzi o Blog Roku więc w sumie wcale nie musicie wchodzić. :3
Na sam koniec coś po czym może mi się oberwać albo nie. ^^
Moje słoneczko Axi ♥♥♥ wraz z Catvang oraz Nath założyły bloga. Z dobrych źródeł wiem,że piszą już rozdział i mają fabułę. Moja wiedza na tym się kończy czyli z niecierpliwością czekamy na rozdział pierwszy.
Tutaj macie link.
Zapraszam. ♥
piątek, 31 stycznia 2014
Sophie ma pytanie. :D
Zauważyłam (a przynajmniej mi się wydaję),że spodobał wam się OP-'Księżniczka'. Szczerze mówiąc mam pomysł na dalsze cześć ale chyba nie ma sensu zaspamowywać tego bloga więc... Jeżeli chcielibyście założyłabym bloga numer 3 z kontynuacje OP. One Part zamieniłby się w normalną historię. Ogarniacie? :D
Ale to wszystko zależy od was. ^^
Pozdrawiam i lecę do szkoły bo się spóźnię. ♥
Ale to wszystko zależy od was. ^^
Pozdrawiam i lecę do szkoły bo się spóźnię. ♥
czwartek, 30 stycznia 2014
One Part-'Księżniczka' cz.3
-I co jesteście razem?-spytała Natalia,przykładając do ust filiżankę ze swoim ukochanym espresso. Na wierzchu,którego wciąż unosiło się delikatnie spienione mleko-jedyny powód dla którego zamawiała tak mocną kawę. Upiła łyk i odezwała się ponownie.-Nie możesz zaprzeczać całe życie.
Skosztowała francuskiego ciasta orzechowego. Zdecydowanie jej ulubionego. Kochała,że między dwiema warstwami ciemnego biszkoptu leniwie odpoczywa krem orzechowy. Całość zwieńczyła delikatnie ubita śmietana z dodatkiem skórki pomarańczy.Kaloryczne,słodkie i z nutą owoców. Dla takiego łakomczucha jakim była Natalia,na talerzu leżało niebo.
Skosztowała francuskiego ciasta orzechowego. Zdecydowanie jej ulubionego. Kochała,że między dwiema warstwami ciemnego biszkoptu leniwie odpoczywa krem orzechowy. Całość zwieńczyła delikatnie ubita śmietana z dodatkiem skórki pomarańczy.Kaloryczne,słodkie i z nutą owoców. Dla takiego łakomczucha jakim była Natalia,na talerzu leżało niebo.
Zachwycając się smakiem wypieku,przyszła pani Ponte kontynuowała.-Zastałam was w łóżku!-krzyknęła szeptem aby nie wzbudzić niepotrzebnej sensacji. -Poza tym spławiałaś mnie przez prawie miesiąc. Miesiąc!Coś musiało się przez ten czas wydarzyć-Ostatni kawałek zniknął,rozpoczynając długą podróż do żołądka.
-Natalia.-Viola w końcu się odezwała. Ale nie miłym,słodkim głosikiem,w którym zakochały się miliony. Wymówiła jej imię chłodnym i rzeczownym tonem.-Przestań tak szybko jeść bo się udławisz.-sama porwała do buzi dość duży kawałek tiramisu.
Rozejrzała się dookoła. Kawiarenka do złudzenia przypominała jej Paryż. Małe,czarne stoliki przy których stały dwa,czasem trzy krzesła tego samego koloru. Do tego śnieżnobiałe obrusy a na środku mały wazon z blado różowym kwiatem. Żadna z dziewczyn nie znała jego nazwy ale obie zachwycił swoją delikatnością i zapachem, który o dziwo przypominał przyjaciółką błękitne morze.
Ściany pomalowane na kolor piasku dawały poczucie przyjemnego ciepła. Gdzieniegdzie wisiały na niej pojedyncze obrazki,związane z jedną rzeczą-słodyczami.Większe i mniejsze obrazki przedstawiały wszystko! Od czekoladowych ciasteczek,po tarty,kończąc na ogromnych tortach. Była to miła odmiana w Buenos Aires. W całym mieście niemożna było znaleźć równie przytulnego miejsca.-Albo co gorsza.-szatynka zrobiła dramatyczną przerwę.-Utyjesz przed ślubem.-westchnęła teatralnie. Zaśmiały się perliście. A ich w oczach pojawiły się ogniki szczęścia. Nareszcie były razem. W spokoju mogły delektować się ciepłą kawą i wybornym ciastem,nie martwiąc się o kalorię czy innych ludzi.
-To co?-Natalia po raz kolejny podjęła próbę,dowiedzenia się prawdy.
-Nie odpuścisz.-stwierdziła Viola ,patrząc przyjaciółce w oczy. Poczuła wibracje w kieszeni. -Prawda?- brunetka pokiwała kłową na boki. -Wiedziałam.-szatynka wzięła telefon do ręki. Odczytała SMS'a i szybko schowała komórkę,wrzucając go do torebki.Treść wiadomości zasmuciła ją delikatnie ale nie mogła dać tego po sobie poznać. Uśmiech nie znikł z jej twarzy,zrobił się jednak wymuszony,sztuczny.-Chcesz wiedzieć wszystko?-dopytywała się.
-Oczywiście,że wszystko!-oburzyła się Natalia.
-Opowiem Ci to od początku ale obiecaj,że nie będziesz przerywać.-Castillo pogroziła żartobliwie palcem.
-Obiecuję.-Naty,przyłożyła rękę do serca.-Zaczynaj.-opróżniła filiżankę do dna.
-Wszystko zaczęło się w dniu,kiedy przyjechałam...
Stał tam szarmancki ,jak zwykle. Przynajmniej takiego go zapamiętała. Coś jednak się nie zgadzało. Zachowywał się jakby zobaczył ducha. Kogoś martwego.
Viola doskonale zdawała sobie sprawę z jego niepewności więc odezwała się pierwsza. Miała nadzieje,że to choć trochę ociepli atmosferę w pokoju. Niestety Leon wciąż wydawał się obcy.
-Tak.-zgodził się.-Ile to już? Dziesięć lat?-spuścił głowę w dół.Szatynka mogłaby przysiąc,że po policzku spłynęła mu jedna,mała łza.-Przepraszam-odezwał się zachrypłym głosem,zupełnie nie podobnym do niego.-Że tak prosto z mostu.Ale...-zawahał się.-Co ty tutaj robisz?-zauważyła,że na nią nie patrzy.Verdas odwracał wzrok w każdym możliwym kierunku.Wszystko aby znowu nie zatracić się w odmętach jej czekoladowych oczu.
-Mieszkam.-w przeciwieństwie do szatyna,głos Violi był pewny siebie i mocny. Efekt kilkuset wywiadów. Grę aktorską opanowała prawie do perfekcji. Jednak w środku miała ochotę się na niego rzucić. Tak po prostu. Jednocześnie przytulić się do silnych ramion za,którymi tęskniła od tak dawna. Powstrzymywała ją tylko chęć zakopania Leona żywcem.Na co zdecydowanie zasłużył.
Wystarczył jeden telefon,aby nie czekała. Jedna informacja,że się nie pojawi.Gdyby wysłał choć jedną głupią wiadomość... Może wszystko wyglądałoby inaczej? W każdym bądź razie napewno nie siedzieliby teraz czekając aż ktoś postawi pierwszy krok. -Adrian mówi,że Andres tu mieszkał.To prawda?-Violetta spytała pozornie obojętnie.
-Młody mówi prawdę.-widać było,że Leon nabrał pewności siebie.-Andres wyprowadził się do swojej narzeczonej.-uśmiechnął się tak,że zmiękły jej kolana. Dobrze,że wciąż siedziała obok chłopca na kanapie. Inaczej już dawno odpoczywałaby na dywanie.
-On i dziewczyna?-zdziwiła się Castillo,powoli odzyskując czucie w nogach.
-Wujek Andles jest z ciocią Albą.-powiedział Adrian,wtrącając się do rozmowy.
-Z Twoją...-powiedziała szatynka ledwie słyszalnie.
-Siostrą.- Leon włożył ręce do kieszeni,znów przypominał Verdasa z czasów Studio. Arogancka postawa i szarmancki uśmiech.- Owszem Andres i Alba tworzą szczęśliwą parę. Do tego za trzy miesiące biorą ślub.-uniósł brwi do góry i poruszył nimi tak jak kiedyś.-Ja i Maxi jesteśmy drużbami- rzekł dumny.- Dziwne,że Natalia Ci nie powiedziała.- przekrzywił głowę delikatnie w prawo.
-Nie...Ja po prostu...-nie wiedziała co powiedzieć.Słowa nagle ugrzęzły jej w gardle.
-Nie lubisz Andresa i nie obchodzi Cię co się z nim dzieje.-odparł bez zająknięcia. -Nie przejmuj się. On odwzajemnia Twoje uczucia ze zdwojoną siłą.-Po raz kolejny zmienił 'pozę'. Tym razem oparł się o framugę drzwi,krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Violettcię o dziwo bardzo spodobał się starszy Leon. Wydoroślał i zdecydowanie wyprzystojniał. Na jego twarzy pojawił się delikatny zarost. Oczy-choć myślała,że to niemożliwe-zrobiły się bardziej zielone. Wydawały się smutniejsze ale o wiele bardziej męskie. Widać było,że 'przypakował'.
Marynarka delikatnie przylegała do jego ciała,dając idealne zarysy silnych ramion. Co najbardziej ją zdziwiło? Szatyn miał na sobie garnitur,z resztą nie tylko on bo mały Adrian był ubrany w jego mniejszą wersje. Z trudem powstrzymywała się przed pochłanianiem wzrokiem szatyna. Wyglądał zdecydowanie za dobrze.
-Leon,gdzie moje maniery.-wstała,już całkiem pewna,że uśmiech Verdasa nie spowoduje utraty czucia w nogach.- Może usiądziesz?
-Przykro mi ale nie mogę.-Violettę bardzo zasmuciła owa wiadomość. Spuściła głowę a jej twarz przybrała ponury wygląd.- Muszę odwieź młodego do domu i zostaje u niego na kolacji.
-Rozumiem.-słowa przez nas wypowiedziane wielokrotnie różnią się od naszych myśli.
Ona wcale nie pojmowała. Nie wiedziała dlaczego nie może zostać tu z nią. Mogliby w końcu porozmawiać. Wyjaśnić sobie wszystko. Ale czy jest w tym jakikolwiek sens? Jakikolwiek powód dla którego się nie pojawił,jest wart uwagi? Może zwyczajnie nie ma odwagi wyjawić prawdy? Albo nie ma czego wyjaśniać. Nie przyszedł i kropka. Złamał obietnicę. Zostawił ją.
Nie mogła mu tego zapomnieć przez wszystkie lata. Ale teraz czuła jego zapach,jego obecność. Był tam na wyciągnięcie ręki. Stał tak blisko a jednak tak daleko. Tęsknota wypalała ją od środka. Miała tego serdecznie dosyć. To co zrobił już się nie liczyło. Jedyną istotną rzeczą był on.
Gdyby tylko tam z nią został...
-Leon,przepraszam za śmiałość ale czy Adrian to twój...-po raz kolejny,przerwał jej bezczelnie.
-Syn?-delikatnie podniósł kąciki ust do góry.
-Byłam święcie przekonana,że to jego dziecko.-zaśmiała się sztucznie.-Czy to nie jest głupie?-spojrzała na pusty talerz,leżący na stoliku.-Idę po jakieś ciasto.-odsunęła delikatnie krzesło. Kiedy była kilka kroków od stolika gwałtownie odwróciła się do Natalii.- A ty co chcesz?- rzuciła w jej kierunku.
-Coś niskokalorycznego.-rzekła obojętnie-Tobie też radzę przerzucić się na sałatki. Jeszcze się w sukienkę nie zmieścisz. Moja druhna musi jakoś wyglądać.-brunetka zaśmiała się uroczo.-O! Wróciłaś. Nie uważasz,że dwie minuty-spojrzała na zegarek- i trzydzieści sekund to trochę za długo na przejście dziesięciu metrów z dwoma talerzykami.-spojrzała na zawartość-Tiramisu? Dobra wybaczam Ci.- Naty dostała swoją porcję ciasta i z prawie pełną buzią mówiła dalej.- Kontynuuj.
-A więc...
-Nie,nie mój. Młody jest synem Carmen.-wziął do ręki telefon-Uprzedzając Twoje pytanie. Tak mojej siostry.-oznajmił.
-Nie mogę uwierzyć.-odezwał się cicho.- W końcu wyszła za mąż za Jorge czy Diego?-palnęła Vilu
-Oczywiście,że Jorge.-zakomunikował-Obydwoje to przewidzieliśmy.Adrian-zwrócił się do siostrzeńca. - Mama pisała,że już jesteśmy spóźnieni. Pożegnaj się z...-Co miał powiedzieć? Ciocią,panią? Nie potrafił zdobyć się na wypowiedzenie ośmiu liter,które razem tworzą najpiękniejsze imię na świecie. - Po prostu się pożegnaj.-wciąż był opanowany.
Nim Violetta zdążyła zareagować panowie wyszli już z mieszkania,zostawiając otwarte na oścież drzwi. Powoli skierowała się do nich z zamiarem zamknięcia ich ale coś ją powstrzymało. A właściwie ktoś.
-Może pojechałabyś z nami? Carmen od zawsze Cię uwielbiała.-oczarował ją. Tak po prostu. Powinna odwrócić się na pięcie i zamknąć drzwi przed nosem ale tego nie zrobiła.
To już czas aby zapomnieć?
-Dajcie mi chwilę ubiorę coś...-spojrzała na siebie.-Coś innego.
-To wciąż nie wyjaśnia dlaczego przyłapałam Cię z Leonem Verdasem w łóżku.- przerwała jej Natalia.
-Droga Natalio przypominam Ci,że obiecałaś mi nie przeszkadzać.-zganiła przyjaciółkę.-A poza tym nie byliśmy w łóżku sami.-Naty zachłysnęła się wodą,którą aktualnie piła.
-Trójkącik?-brunetka poruszyła brwiami do góry,zupełnie tak jak... jak Leon kiedyś.
-Uspokój się i daj mi dokończyć.- mruknęła Castillo.
-Wujku dlacego cekamy pod dzwiami?-Adriana denerwowało to całe czekanie. Był małym czteroletnim chłopcem,nie umiał siedzieć spokojnie na miejscu przez dłużej niż dziesięć minut. Leon doskonale to rozumiał. Czasami jednak musimy robić rzeczy,na które nie mamy ochoty.
Zachowywał się jak starszy brat albo ojciec. Szatyn był dla 'Adiego' jak drugi tata. Znał małego od kołyski. Poświęcał mu uwagę kiedy tylko się dało. Zabierał do siebie,bawił się z nim,wygłupiał.
Czas spędzony z siostrzeńcem nigdy nie był dla niego stracony.
Leon kochał dzieci i sam marzył o małej gromadzie biegającej na podwórku z psem. Chciał mieć wielki dom z basenem i sześćdziesięcio calowym telewizorem do oglądanie meczy piłki nożnej. Jednak jego największym snem była miłość.
Pragną mieć żonę,do której mógłby przytulić się po ciężkim dniu pracy. Szeptać jej na ucho przyjemne słówka. Całować czule w czoło i szeptać 'kocham cię'.
-Leon.-Adrian zaczął szturchać szatyna,który od jakiegoś czasu nie zwracał na niego najmniejszej uwagi.-Wujku no!-oburzył się mały ale Leon wciąż go nie słuchał. Za bardzo pochłonął go sen na jawie...
Chciał aby zasypiała wtulona w jego umięśniony tors. Skradać subtelne pocałunki z czerwono pomalowanych ust. Troszczyć się o nią, być dla niej oparciem.
Po prostu kochać. Doskonale wiedział jak to jest dlatego tak bardzo mu tego brakowało.
On darzył już kogoś tak wyjątkowym uczuciem. Wciąż darzy. Zmarnował jednak okazje na Happy End. Czy dostanie drugą szanse? Może los wreszcie się do niego uśmiechnął?
Drzwi skrzypnęły a zza nich wyszedł anioł w ludzkiej postaci.
-Jestem gotowa.-oznajmiła, zakluczając mieszkanie. Teraz Leon mógł przyjrzeć się jej dokładniej. Biała sukienka sięgała przed kolana odsłaniając jej długie nogi. Nie była obcisła, lecz delikatnie rozkloszowana ku dołowi z rękawami trzy-czwarte. Na lewej ręce zauważył złoty zegarek. Włosy spięła w wysokiego koka,który pokazywał jej chudą szyję. Długie kolczyki wykonane z tego samego metalu zwisały z przylegających do jej twarzy uszu.
Wyglądała niesamowicie. Nie zdołałby opisać ją słowami. Odebrało mu mowę. Była zbyt..idealna.
-Leon zamknij buzie,bo Ci mucha wleci.-zachichotała.
-Ciociu!-zawołał Adrian.-Znacy. Mogę tak na ciebie mówic?- Violę zdziwiło zachowanie chłopaka. Ale jak mogła się nie zgodzić?
-Oczywiście,kochanie.-wystawiła dłoń w kierunku mniejszej wersji Verdasa. Byli jak dwie krople wody. Oczywistym było,że mały wdał się w matkę. W końcu Ona i jej brat byli prawie identyczni-Idziemy?
-Pocekaj!-krzyknęła mniejsza wersja Leona,pokazał jej gestem aby się nachyliła-Ślicnie wyglądas.- szepnął jej ucho.
-Dziękuję.-odpowiedziała równie cicho.
-Skończyliście już te amory?-rzekł Verdas patrząc na uroczą scenkę.
-Oczywiscie!- zaszczebiotał radośnie Adrian. Viola wzięła małego za rękę. Przeszli kilka kroków sami,kiedy przypomniał im się przystojniak w garniturze. Leon oczarowany wyglądem uroczej dwójki,wystawił ramię. Szatynka bez wahania złapała go pod rękę.
Wyglądali jak jedna,wielka,szczęśliwa rodzina.
W tej chwili obydwoje chcieli aby sen stał się rzeczywistością.
-Wujku.-odezwał się Adrian.-Wezmies ślub z ciocią?-te słowa uderzyły w nich ze zdwojoną siłą. Verdas spojrzał w oczy Violi i był już pewny.
-Oczywiście.
-Oooo-rozczuliła się Natalia.- I co było dalej?-spojrzała na nią wzrokiem pełnym podziwu.
-Dalej? Uśmiechnęłam się do niego.-rozczuliła się Viola.
-Nie możesz kończyć w tak dramatycznym momencie!-zakomunikowała brunetka- Muszę wiedzieć wszystko!
-Zdaje sobie z tego sprawę kochana.-stwierdziła Castillo.-Ale trochę tu posiedzimy.
-Mamy cały dzień.-stwierdziła z radością Naty.
-Dobra.W takim razie jedziemy dalej.-kąciki jej ust powędrowały wysoko w górę.-Na kolacji nie działo się prawie nic szczególnego...
The End?
_________________________________
Dziękuję. Zaszczytem było dla was pisać. ♥
Chciałam...Albo wiecie co? To nieistotne.
Miłego dnia.
Chciałam...Albo wiecie co? To nieistotne.
Miłego dnia.
niedziela, 26 stycznia 2014
Sto lat,sto lat!
No hej!
Nie zgadniecie jaka wspaniała osobą obchodzi dzisiaj swoje 14 urodzinki.
Podpowiedź : to wcale nie ja.xd
Otóż.Dzisiaj 26 stycznia swoje święto ma nie kto inny jak nasza ukochana Axi Verdas Tavelli.
Pewnie znacie ją z tego wspaniałego bloga :
Na którego zaglądam codziennie. :D
Pisze na nim nową,niesamowitą opowieść,która już strasznie mi się podoba. Po mimo tego,że ma dopiero (albo już?) dwa rozdziały i nie zapominajmy o wspaniałym prologu.
Droga Axi!
Znamy się może niecałe 2 miesiące,prawda? Ale wiec,że to dużo dla mnie znaczy. Uwielbiam cię i cieszę się,że Cię poznałam. Tworzenie z Tobą bloga jest niesamowicie przyjemną rzeczą.A twoje pomysły... Brak mi słów aby opisać Twój geniusz.
*Cukier*
Z tej wspaniałej okazji chciałabym złożyć Ci jak najserdeczniejsze życzenia.
Podbijaj serca facetów nadzianych,
tych zwariowanych i tych kochanych.
Życzę Ci dużo zdrówka oczywiście
żebyś się czuła wręcz zajebiście.
Bo jesteś laska niesamowita,
aurą przebojowości wiecznie okryta.
Więc staruszko pozostań sobą
i dalej bądź pięknego bloggera ozdobą.
tych zwariowanych i tych kochanych.
Życzę Ci dużo zdrówka oczywiście
żebyś się czuła wręcz zajebiście.
Bo jesteś laska niesamowita,
aurą przebojowości wiecznie okryta.
Więc staruszko pozostań sobą
i dalej bądź pięknego bloggera ozdobą.
Jeszcze raz Sto Lat!
Życzy Ci Twoja Sophie.♥
Myślę,że niektóre dziewczyny dołączą się do życzeń. :D
Krótko ale od serca. ♥
Jeżeli coś gdzieś pomyliłam albo źle napisałam to wybacz ale oczy mi się kleją. :*
Jeżeli coś gdzieś pomyliłam albo źle napisałam to wybacz ale oczy mi się kleją. :*
sobota, 25 stycznia 2014
Rozdział 18
'Miłość potrafi zdziałać cuda.'
'Życiowy optymizm nie jest dziełem wrodzonego szczęścia, lecz aktywności.'
Pesymista zawsze ma pod górkę. Nie potrafi zaakceptować faktu,że wreszcie coś mu się udało. Niema znaczenia czy starał się coś zmienić czy siedział z założonymi rękami.
Dla niego świat nie jest czarno-biały. Mieni się różnymi kolorami szarości. Od nas zależy ich odcień.
Dobra i zła nie ma.Wszystko zależy od naszych wyborów.
'Happy End'y' zwyczajnie nie istnieją. Nie mają prawa bytu.
Tak samo jest z miłością.Jej nie ma.Wydaje się Wam,że kochacie jakiegoś chłopaka,dziewczynę? To tylko złudzenie.Prędzej czy później uczucie zniknie. A wy pozostaniecie sami sobie na padole ziemskim,czekając na waszą najlepszą przyjaciółkę. Śmierć. Z jednymi spotka się zupełnie niespodziewanie. Innych czekają długie i bolesne odwiedziny.
Ponuracy są okropni.Zabijają w nas całą chęć do życia.Niszczą nasze kolory. Psują ducha.Po czym ich rozpoznać? Wyglądają jakby ktoś do ust przykleił im podkowę uniemożliwiając im zaprezentowanie uśmiechu. Nie patrzą na słońce.Uwielbiają chmury. Ciemność to ich raj.Cisza to ich melodia.Spokój to ich miłość.Nie kochają bo się boją.
O ironio.Czy Federico wyglądał na fatalistę*? Zawsze uśmiechnięty,pełny życia. Nigdy nie było podstaw o posądzanie go o wrodzony pesymizm.A jednak. Pod maską beztroskiego nastolatka krył się zwyczajny ponurak.Ukrywanie tego było dla niego trudne.Zdawał sobie sprawę,że siostra natychmiast próbowałaby go przekonać do zmian. Pozytywnych myśli,które na pewno osłodziłyby mu życie.Zbyt dobrze ją zna aby nie wiedzieć co by zrobiła.Za wszelką cenę starał się uniknąć takiego obrotu sytuacji. Litość nie była uczuciem,którego żądał od kogokolwiek.Nigdy nie chciał patrzeć na świat przez różowe okulary. To nie jego bajka. Ale czasem coś się zmienia.Tak,jak w tej chwili. W tym miejscu.
Teraz stoi przed nią. I widzi nadzieje. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czarne myśli odpłynęły. Dobre czasy nadeszły bo zobaczył ją.
Chmury rozstąpiły się i wyjrzało słońce.
Powoli szedł w stronę domu swojej wybranki.Próbował uspokoić oddech,krew buzującą w żyłach. Uważny obserwator zauważyłby jego niepewne kroki.Z każdym ruchem walczył z samym sobą.Jednak się nie zatrzymywał.Dlaczego to robił?Bo nie myślał. On czuł. Jedyną rzeczą jaką słyszał było bicie serca-winowajcy całej sytuacji. Nagle wszystko nabrało intensywniejszych barw. Drzewa mieniły się żywszą zielenią.Kwiaty z czerwonych dla niego zrobiły się ciemno różowe.Niebieskie niebo przywodziło na myśl lazurowe wybrzeże Australii,o którym tak często czytał. Trawa zamiast wysychać od gorącego letniego słońca przybierała mocniejszy kolor zielony. Każdy szczegół stał się wyraźny,widoczny. Dobre przeczucie otuliło go w swoich ramionach.Już wiedział,że musi być dobrze.Ludmiła nie mogła go odrzucić.Zniszczyłaby wszystkie kolory.To było ostatnią rzeczą na jaką by jej pozwolił. Chciał aby oboje zaznali trochę szczęścia. Nie poda się choćby zagrodziła się trzy metrowym murem a siebie owinęła drutem kolczastym. Wykonał pierwszy krok i nie spocznie przed niczym aby dowiedzieć się czy było warto.Czy nie starał się na marne. Diego wiedział,że to jest szansa.Szansa na miłość.Na odnalezienie nieba. O zmarnowaniu jej nie mogło być mowy.
Skradli się przez małe podwórko do słynnego okna. Szelest swoich kroków docierał do ich uszu.Nie budził w nich żadnego niepokoju. Drzwi są po to aby ich używać. Omijanie ich szerokim łukiem,Violi wydawało się całkowicie irracjonalne.Ale po chwili skradanie przypadło jej do gustu. Czuła się jak w filmach szpiegowskich,czekając na jakieś niebezpieczeństwo. Problem był taki,że stali na zwykłej trawię,na zwykłym podwórku,obok zwykłego domu,w zwykłym Buenos Aires. Jedyna złą rzeczą mógł być zgubny krzyk Luci,który żywił szczerą nienawiść do przyjaciół siostry. Po części dlatego woleli czyhać.Zabawa było dodatkowym plusem,którego starali się wykorzystywać jak najczęściej.
Spokój był wręcz namacalny. Viola szła w środku. Przed nią dreptał Maxi w zielonej bluzie doskonale współgrającą z trawnikiem. Ponte szedł pewnie. Nie musiał patrzeć na dom aby wiedzieć kiedy pojawi się okno, przez które można było by ich zobaczyć.Delikatnie pochylał się i przechodził dalej.Widać było,że ma wprawę.
Umiejętność skradania mogła być równie podziwiana jak i negowana. Ale ludzie uczą się wielu nieprzydatnych rzeczy więc co to za różnica. Czy opanuję jeszcze jedną nieistotną umiejętnoś? Schylił się delikatnie po raz trzeci. Szatynka starał się go naśladować.Nie wychodziło to jej najgorzej. Jedyną trudność stanowił wzrok Leona,który szedł ostatni,zamykając szereg.Czuła jego spojrzenie.Wpatrywał się w nią bez opamiętania. Może to przez troskę aby się nie przewróciła? Może próbuje wywiercić w niej dziurę od samego patrzenia? W każdym bądź razie bała się odwrócić i pochwycić jego wzrok. Nie wiedziała co chce przez niego przekazać. Odpowiedź mogła sprawić,że poczuje się jeszcze gorzej.Równie dobrze mógł dać jej nadzieje. Czy gra była warta świeczki?
Zawsze istniała możliwość,że wpatrując się w jej smukłą sylwetkę lepiej się mu myślało. Albo bezczelnie patrzył się na jej tyłek. To facet. A faceci tak robią. Jednak wyjątki istnieją zawsze więc może Leon jest tym jednym na milion i zachowuje się przyzwoicie? Nigdy nic nie wiadomo...
Cały dzień miała wrażenie,że coś się stanie.Coś co zmieni wszystko.
Kobieca intuicja jest naprawdę irytująca.Czasami jest niezawodna.Czasami zawsze się myli.Czasami kopie w tyłek z jakąś cholerną niespodzianką.Tym razem sprawiła,że Francesca poczuła motyle w brzuchu.Unosiła się nad niebem z radości. Szczęście wypełniło ją od palców po czubek głowy. Kiedyś jednak trzeba wylać na siebie kubeł zimnej wody i wrócić na Ziemię.Dlaczego nie zrobić tego teraz? Cierpiała okropnie po zdradzie Marco. Co jeżeli On jest taki sam? Przecież nawet nie znała jego imienia. Na balu okrutnie im przerwano. Może to dobrze? Nie zdążyła się do niego przywiązać.I tak nie należał do niej. Nigdy nie będzie należeć. Ludzie to nie przedmioty aby je sobie przywłaszczać.Jedynym co może ich związać to miłość. Ale co szesnastolatka i chłopak w jej wieku mogą wiedzieć o czymś tak skomplikowanym? Boże,przecież nawet nie znają swoich imion,nazwisk,wieku...Jak mają być razem?
Nie mogli się w sobie zakochać od pierwszego wejrzenia. Takie rzeczy istnieją tylko w książkach albo bajkach,w które Fran już dawno przestałą wierzyć.
Siedziała spokojnie w swoim pokoju. Ułożyła się wygodnie na swoim puchatym,różowym dywanie. W rękach trzymała gitarę,we włosach chłopak dostrzegł coś zielonego. Był to ołówek,po którego sięgała co chwile jednak za każdym razem rezygnowała.Jakby cały pomysł ulatniał się niczym zapach tanich perfum. Domyślał się,że piszę piosenkę.Ale o czym? O kim? Marzył,że w tej chwili myśli o nim.Inspiruje się jego osobą. Nieprawdopodobne marzenie lecz sny czasami się spełniają. Dlaczego ten nie mógł się urzeczywistnić?
Blondynka zagrała na gitarze kilka akordów.Diego rozpoznał te melodię. Ludmi grała swoją ukochaną piosenkę 'Give me love'. Zachwycała się nią od dłuższego czasu. Mówiła,że jest w niej coś pięknego czego sama do końca nie rozumie. To było w niej wspaniałe-we wszystkim widziała coś wartego uwagi,na czym warto zastanowić się przez chwilę. W przyrodzie,ludziach,piosenkach,słowach...Każdej rzeczy,która ja otaczała.
Westchnął. To ten moment.Kolejny głęboki wdech.To zaraz. Już prawie.Ustawił się pod balkonem dziewczyny. Z tego miejsca mogła mieć na niego idealny widok. Przez chwilę pomyślał o jej rodzicach. Ale o tej porze byli w pracy. Nie musiał się o nich martwić,zawsze go lubili ale trochę głupio byłoby śpiewać przed nimi piosenkę o miłości.
Trzymał gitarę mocno. Powoli otwierał usta.I wtedy ona wstała, żeby rozprostować nogi.Wyglądała tak zwyczajnie-miała na sobie luźny czarny dres i jakąś białą zdecydowanie za dużą bluzkę z czerwonym napisem 'Diego 10'-ale równocześnie tak pięknie. Brunet był zszokowany.Diego myślał,że owa koszulka zaginęła już dawno,dawno temu.. Dał ją Ludmi pewnego wspaniałego wieczoru. Nie miał pojęcia,że ona jeszcze jej nie wyrzuciła.Mało tego ona miała ją na sobie. Taki drobny gest wywołał wielki uśmiech na twarzy chłopaka. Po raz kolejny zebrał się na odwagę i tym razem zaczął grać. Na niego szczęście nim do uszu blondynki dotarła piosenka,Diego zobaczył jakąś postać w pokoju.Nie byle jaką.Chłopaka.Nie widział jego twarzy.Ale zobaczył coś innego. Goguś przytulał się z jego najlepszą przyjaciółką.
Niebo nad jego głową zrobiło się czarne.
Teraz stoi przed nią. I widzi nadzieje. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czarne myśli odpłynęły. Dobre czasy nadeszły bo zobaczył ją.
Chmury rozstąpiły się i wyjrzało słońce.
Powoli szedł w stronę domu swojej wybranki.Próbował uspokoić oddech,krew buzującą w żyłach. Uważny obserwator zauważyłby jego niepewne kroki.Z każdym ruchem walczył z samym sobą.Jednak się nie zatrzymywał.Dlaczego to robił?Bo nie myślał. On czuł. Jedyną rzeczą jaką słyszał było bicie serca-winowajcy całej sytuacji. Nagle wszystko nabrało intensywniejszych barw. Drzewa mieniły się żywszą zielenią.Kwiaty z czerwonych dla niego zrobiły się ciemno różowe.Niebieskie niebo przywodziło na myśl lazurowe wybrzeże Australii,o którym tak często czytał. Trawa zamiast wysychać od gorącego letniego słońca przybierała mocniejszy kolor zielony. Każdy szczegół stał się wyraźny,widoczny. Dobre przeczucie otuliło go w swoich ramionach.Już wiedział,że musi być dobrze.Ludmiła nie mogła go odrzucić.Zniszczyłaby wszystkie kolory.To było ostatnią rzeczą na jaką by jej pozwolił. Chciał aby oboje zaznali trochę szczęścia. Nie poda się choćby zagrodziła się trzy metrowym murem a siebie owinęła drutem kolczastym. Wykonał pierwszy krok i nie spocznie przed niczym aby dowiedzieć się czy było warto.Czy nie starał się na marne. Diego wiedział,że to jest szansa.Szansa na miłość.Na odnalezienie nieba. O zmarnowaniu jej nie mogło być mowy.
Skradli się przez małe podwórko do słynnego okna. Szelest swoich kroków docierał do ich uszu.Nie budził w nich żadnego niepokoju. Drzwi są po to aby ich używać. Omijanie ich szerokim łukiem,Violi wydawało się całkowicie irracjonalne.Ale po chwili skradanie przypadło jej do gustu. Czuła się jak w filmach szpiegowskich,czekając na jakieś niebezpieczeństwo. Problem był taki,że stali na zwykłej trawię,na zwykłym podwórku,obok zwykłego domu,w zwykłym Buenos Aires. Jedyna złą rzeczą mógł być zgubny krzyk Luci,który żywił szczerą nienawiść do przyjaciół siostry. Po części dlatego woleli czyhać.Zabawa było dodatkowym plusem,którego starali się wykorzystywać jak najczęściej.
Spokój był wręcz namacalny. Viola szła w środku. Przed nią dreptał Maxi w zielonej bluzie doskonale współgrającą z trawnikiem. Ponte szedł pewnie. Nie musiał patrzeć na dom aby wiedzieć kiedy pojawi się okno, przez które można było by ich zobaczyć.Delikatnie pochylał się i przechodził dalej.Widać było,że ma wprawę.
Umiejętność skradania mogła być równie podziwiana jak i negowana. Ale ludzie uczą się wielu nieprzydatnych rzeczy więc co to za różnica. Czy opanuję jeszcze jedną nieistotną umiejętnoś? Schylił się delikatnie po raz trzeci. Szatynka starał się go naśladować.Nie wychodziło to jej najgorzej. Jedyną trudność stanowił wzrok Leona,który szedł ostatni,zamykając szereg.Czuła jego spojrzenie.Wpatrywał się w nią bez opamiętania. Może to przez troskę aby się nie przewróciła? Może próbuje wywiercić w niej dziurę od samego patrzenia? W każdym bądź razie bała się odwrócić i pochwycić jego wzrok. Nie wiedziała co chce przez niego przekazać. Odpowiedź mogła sprawić,że poczuje się jeszcze gorzej.Równie dobrze mógł dać jej nadzieje. Czy gra była warta świeczki?
Zawsze istniała możliwość,że wpatrując się w jej smukłą sylwetkę lepiej się mu myślało. Albo bezczelnie patrzył się na jej tyłek. To facet. A faceci tak robią. Jednak wyjątki istnieją zawsze więc może Leon jest tym jednym na milion i zachowuje się przyzwoicie? Nigdy nic nie wiadomo...
Cały dzień miała wrażenie,że coś się stanie.Coś co zmieni wszystko.
Kobieca intuicja jest naprawdę irytująca.Czasami jest niezawodna.Czasami zawsze się myli.Czasami kopie w tyłek z jakąś cholerną niespodzianką.Tym razem sprawiła,że Francesca poczuła motyle w brzuchu.Unosiła się nad niebem z radości. Szczęście wypełniło ją od palców po czubek głowy. Kiedyś jednak trzeba wylać na siebie kubeł zimnej wody i wrócić na Ziemię.Dlaczego nie zrobić tego teraz? Cierpiała okropnie po zdradzie Marco. Co jeżeli On jest taki sam? Przecież nawet nie znała jego imienia. Na balu okrutnie im przerwano. Może to dobrze? Nie zdążyła się do niego przywiązać.I tak nie należał do niej. Nigdy nie będzie należeć. Ludzie to nie przedmioty aby je sobie przywłaszczać.Jedynym co może ich związać to miłość. Ale co szesnastolatka i chłopak w jej wieku mogą wiedzieć o czymś tak skomplikowanym? Boże,przecież nawet nie znają swoich imion,nazwisk,wieku...Jak mają być razem?
Nie mogli się w sobie zakochać od pierwszego wejrzenia. Takie rzeczy istnieją tylko w książkach albo bajkach,w które Fran już dawno przestałą wierzyć.
Siedziała spokojnie w swoim pokoju. Ułożyła się wygodnie na swoim puchatym,różowym dywanie. W rękach trzymała gitarę,we włosach chłopak dostrzegł coś zielonego. Był to ołówek,po którego sięgała co chwile jednak za każdym razem rezygnowała.Jakby cały pomysł ulatniał się niczym zapach tanich perfum. Domyślał się,że piszę piosenkę.Ale o czym? O kim? Marzył,że w tej chwili myśli o nim.Inspiruje się jego osobą. Nieprawdopodobne marzenie lecz sny czasami się spełniają. Dlaczego ten nie mógł się urzeczywistnić?
Blondynka zagrała na gitarze kilka akordów.Diego rozpoznał te melodię. Ludmi grała swoją ukochaną piosenkę 'Give me love'. Zachwycała się nią od dłuższego czasu. Mówiła,że jest w niej coś pięknego czego sama do końca nie rozumie. To było w niej wspaniałe-we wszystkim widziała coś wartego uwagi,na czym warto zastanowić się przez chwilę. W przyrodzie,ludziach,piosenkach,słowach...Każdej rzeczy,która ja otaczała.
Westchnął. To ten moment.Kolejny głęboki wdech.To zaraz. Już prawie.Ustawił się pod balkonem dziewczyny. Z tego miejsca mogła mieć na niego idealny widok. Przez chwilę pomyślał o jej rodzicach. Ale o tej porze byli w pracy. Nie musiał się o nich martwić,zawsze go lubili ale trochę głupio byłoby śpiewać przed nimi piosenkę o miłości.
Trzymał gitarę mocno. Powoli otwierał usta.I wtedy ona wstała, żeby rozprostować nogi.Wyglądała tak zwyczajnie-miała na sobie luźny czarny dres i jakąś białą zdecydowanie za dużą bluzkę z czerwonym napisem 'Diego 10'-ale równocześnie tak pięknie. Brunet był zszokowany.Diego myślał,że owa koszulka zaginęła już dawno,dawno temu.. Dał ją Ludmi pewnego wspaniałego wieczoru. Nie miał pojęcia,że ona jeszcze jej nie wyrzuciła.Mało tego ona miała ją na sobie. Taki drobny gest wywołał wielki uśmiech na twarzy chłopaka. Po raz kolejny zebrał się na odwagę i tym razem zaczął grać. Na niego szczęście nim do uszu blondynki dotarła piosenka,Diego zobaczył jakąś postać w pokoju.Nie byle jaką.Chłopaka.Nie widział jego twarzy.Ale zobaczył coś innego. Goguś przytulał się z jego najlepszą przyjaciółką.
Niebo nad jego głową zrobiło się czarne.
Co z tego,że się zakochał?
Ona o nim nie myśli.
Ona go nie chce.
Ona go nie widzi.
Ona go nie zauważa.
Ona go nie kocha.
Albo się boi.
Albo nie dojrzała.
Nie,wszystko sprowadza się do strachu...
Skąd to wie? Bo uciekła.
Po prostu odwróciła się i odeszła.Zostawiając po sobie delikatny zapach różanych perfum,wciąż unoszących się w powietrzu. Jak miał to rozumieć? 'Wciąż cierpię'? 'Zostaw mnie'? 'Boje się'? 'Biegnij za mną,kretynie.'? A może zwykłe 'nie'? Każda odpowiedź jest równie zła co dobra.
Kobiety to bardzo zagadkowe stworzenia. Chcą pomocy ale nie pozwalają zbliżyć się nawet na metr.Milkną ale chcą mówić.Tańczą choć nie mają siły. Walczą pomimo tego,że są na straconej pozycji.
Może i kobiety są największymi hipokrytkami świata. Ale co mężczyźni zrobiliby bez nich?
Kobiety to bardzo zagadkowe stworzenia. Chcą pomocy ale nie pozwalają zbliżyć się nawet na metr.Milkną ale chcą mówić.Tańczą choć nie mają siły. Walczą pomimo tego,że są na straconej pozycji.
Może i kobiety są największymi hipokrytkami świata. Ale co mężczyźni zrobiliby bez nich?
_______________________
* osoba, która wierzy w fatalizm, przeznaczenie; ma świadomość nieuchronności losu
Bez zbędnych ceregieli przed państwem 18. :D
Nie dodałam zdjęć bo nie znalazłam żadnych przygnębiających. :P
Miałam zły humor kiedy pisałam początek i to chyba widać. xD Jest taki depresyjny. Pracowałam nad nim dosyć długo i szczerze mówiąc podoba mi się. Nie powala ale według mnie nie jest taki zły. :3 Wybaczcie,że tak długo ale pracuję nad czymś nowym. Nawet się nie pytajcie bo wam nie powiem. Przyjdzie czas będzie rada.-> ulubiony tekst pani od matmy xd
Następna rzecz jaka ukaże się na tym blogu to trzecia część OP.
O kim jest ostatni fragmencik? Może komuś uda się zgadnąć? :D Tak czy siak powodzenia. :3
Zdałam sobie sprawę z tego,że u mnie wciąż trwa okres przed świąteczny. Nie wiem czy pamiętacie ale był taki rozdział,w którym mówili,że niedługo wyjeżdżają na święta. Takie przypomnienie bo jeszcze trochę i coś zrobię związanego z Bożym Narodzeniem :D Głównie chodzi o jemiołę więc możecie główkować.^^ Ale wiecie,że kiedy u nas jest zima to u nich lato? Więc nie spodziewajcie się śniegu czy czegoś takiego. c:
Nie wiem czy zauważyliście ale dodałam playlistę i mam pytanie czy ktoś ma jakieś życzenia dotyczące piosenek? Podajcie swoje propozycje a ja postaram się je dodać. :3
I ktoś w ogóle czyta te dopiski? :3
Do zobaczyska. ♥
wtorek, 21 stycznia 2014
Hej,Hej,Heloł-czyli Sophie organizuje konkurs! :D
Widzicie tą zacną(Alex spodobało mi się to słowo :P )liczbę 10.000 wyświetleń? Aż chciałam zrobić screena z wrażenia ale z niewiadomych dla mnie przyczyn wyświetlenia się nie pokazują. xd
A konkurs?Pewnie domyślacie się na co,prawda?
Macie za zadanie napisać OP/OS(jak kto woli).:3
Ale nie będzie tak prosto jak mogłoby się wam wydawać. Postanowiłam dać Wam swego rodzaju wyzwanie.Dlaczego? Bo wierze,że wśród moich czytelników znajduje się wiele utalentowanych osób,które stać na napisanie wspaniałej opowieści,zapierającej dech w piersiach.
Zaciekawiłam Was?Mam nadzieje a teraz do rzeczy. :D
Macie do dyspozycji dwie kategorie.
Pierwsza to wasza historia miłosna z jednym z bohaterów Violetty!
Np. Diego zerwał ze mną blablabla.Szłam spotkać się z Fran w parku,nagle z nieba zaczął padać deszcz a ja poślizgnęłam się na błocie jednak nie upadłam.Złapał mnie Leon.Po raz pierwszy zobaczyłam jakie ma piękne zielone oczy..... Wiecie o co chodzi? :)
Druga: OS/OP o oryginalnej parze niewystępującej w serialu.Mam na myśli coś takiego jak Antonio i Angie, Andres i Jackie,Brod i Fran.Wedle mnie może być nawet Diego i Leon.Ale uwaga! Nie musi to wcale być historia miłosna.Możecie napisać o przyjaźni,nienawiści,relacjach matczyno-synowskich. Pole do popisu pozostawiam wam. :P
Narracja? Obojętnie.W pierwszym przypadku możecie nawet napisać w 3 tylko żeby zamiast np. Fran i Marco. Było np. Sophie i Marco. Jasne?
Długość? Też nie ma dla mnie większego znaczenia.
Przyznawanie miejsc:
A więc tak. Wybiorę według mnie dwie najlepsze prace,po jednej z każdej kategorii.Zostaną one opublikowane jako pierwsze i to Wy zdecydujecie,która z nich jest lepsza. Przegrana praca automatycznie spada na drugie miejsce.
3 i 4-te miejsca już wybiorę sama. Nie zależnie od tego z której kategorii one są.Może się też zdarzyć,że będą one z tego samego kryterium. :>
Jeżeli jesteście dobrzy z matmy to pewnie zauważyliście,że muszę doczekać się co najmniej 4 prac.
W przypadku większej liczby zgłoszeń(na co bardzo liczę :*) przyznam jeszcze dwa wyróżnienia, w tym przypadku również po jednym z kategorii.
A teraz to co wszystkich cieszy najbardziej czyli nagrody :3
Miejsce I- 2 kolaże ,dyplom,polecenie bloga przez 3 tygodnie,możliwość wcześniejszego przeczytania rozdziały oraz mogę opublikować innego OP autorstwa zwycięscy(oczywiście jeżeli chce)
Miejsce II-2 kolaże ,dyplom,polecenia bloga przez 2 tygodnie,jeżeli chce to również mogę opublikować inną prace lub ma możliwość przeczytania kolejnego rozdziału wcześniej.
Miejsce III-1 kolaż,dyplom,polecenie bloga przez tydzień,opublikowanie OP i możliwość przeczytania połowy rozdziału xd
Miejsce IV-kolaż,polecenie bloga przez 5 dni,opublikowanie OP, dyplom
Wyróżnienia-dyplom,polecenie bloga przez 3 dni,opublikowanie OP
Oczywiście wszystko w wybranymi przez was postaciami. Wedle mnie mogą nawet nie być z serialu. xd
I teraz takie pytanie do was. Chcielibyście żebym zrobiła 'nagrodę publiczności'? Chodzi o to,że jeżeli przyszłoby więcej niż te 6 prac opublikowałabym resztę i to wy wybralibyście najlepszą z pozostałych.
Co myślicie o tym? Wtedy ta osoba miałaby takie same nagrody jak za miejsce 2. Wybór należy do was. :3 Co do tego dodam za chwile ankietę. :P
Tylko w tym przypadku zostaną opublikowane wszystkie prace. O ile oczywiście jakieś przyjdą.xd
W razie wątpliwości lub pytań macie mojego aska lub też spamujcie pod postem. ♥
Jak zwykle Sophie musiała o czymś zapomnieć. Termin wysyłania OP.Z uwagi na dość zawiłe tematy prac macie czas do 22 lutego do godziny 20.Macie miesiąc.Do tego ferie. Dacie radę? W razie czego mogę przedłużyć.Jeżeli nie wyniki powinny być 23. :3 Konkurs zostaje przedłużony do 7 marca do godziny 20. Wyniki ukarzą się 8 marca w trzymiesięcznicę bloga. :D
Gdzie wysyłać prace? Najlepiej na mojego e-mail'a sophie.08.059@gmail.com. Temat : Konkurs-kategoria 1/2-wasz nick.
Będę wysyłała e-maile jeżeli praca doszła. Więc gdybyście takowego nie otrzymali to do mnie napiszcie ok?
Jeżeli znacie kogoś utalentowanego kto nie ma pojęcia o istnieniu tego bloga to powiedzcie mu o konkursie. Może akurat się zgłosi? W każdym bądź razie sami nie bójcie się spróbować. To tylko zabawa. :D
Jeżeli dodarliście to końca to serdecznie wam gratuluję. ♥ Do zobaczenia w niedalekiej przyszłości.:*
EDIT: Jakby co możecie wysłać mi dwie prace (a nawet trzy jeżeli ktoś ma ochotę xd),bo widzę,że dosyć często się o to pytacie. Pozostaje więc życzyć wam duuużo weny. :*
A konkurs?Pewnie domyślacie się na co,prawda?
Macie za zadanie napisać OP/OS(jak kto woli).:3
Ale nie będzie tak prosto jak mogłoby się wam wydawać. Postanowiłam dać Wam swego rodzaju wyzwanie.Dlaczego? Bo wierze,że wśród moich czytelników znajduje się wiele utalentowanych osób,które stać na napisanie wspaniałej opowieści,zapierającej dech w piersiach.
Zaciekawiłam Was?Mam nadzieje a teraz do rzeczy. :D
Macie do dyspozycji dwie kategorie.
Pierwsza to wasza historia miłosna z jednym z bohaterów Violetty!
Np. Diego zerwał ze mną blablabla.Szłam spotkać się z Fran w parku,nagle z nieba zaczął padać deszcz a ja poślizgnęłam się na błocie jednak nie upadłam.Złapał mnie Leon.Po raz pierwszy zobaczyłam jakie ma piękne zielone oczy..... Wiecie o co chodzi? :)
Druga: OS/OP o oryginalnej parze niewystępującej w serialu.Mam na myśli coś takiego jak Antonio i Angie, Andres i Jackie,Brod i Fran.Wedle mnie może być nawet Diego i Leon.Ale uwaga! Nie musi to wcale być historia miłosna.Możecie napisać o przyjaźni,nienawiści,relacjach matczyno-synowskich. Pole do popisu pozostawiam wam. :P
Narracja? Obojętnie.W pierwszym przypadku możecie nawet napisać w 3 tylko żeby zamiast np. Fran i Marco. Było np. Sophie i Marco. Jasne?
Długość? Też nie ma dla mnie większego znaczenia.
Przyznawanie miejsc:
A więc tak. Wybiorę według mnie dwie najlepsze prace,po jednej z każdej kategorii.Zostaną one opublikowane jako pierwsze i to Wy zdecydujecie,która z nich jest lepsza. Przegrana praca automatycznie spada na drugie miejsce.
3 i 4-te miejsca już wybiorę sama. Nie zależnie od tego z której kategorii one są.Może się też zdarzyć,że będą one z tego samego kryterium. :>
Jeżeli jesteście dobrzy z matmy to pewnie zauważyliście,że muszę doczekać się co najmniej 4 prac.
W przypadku większej liczby zgłoszeń(na co bardzo liczę :*) przyznam jeszcze dwa wyróżnienia, w tym przypadku również po jednym z kategorii.
A teraz to co wszystkich cieszy najbardziej czyli nagrody :3
Miejsce I- 2 kolaże ,dyplom,polecenie bloga przez 3 tygodnie,możliwość wcześniejszego przeczytania rozdziały oraz mogę opublikować innego OP autorstwa zwycięscy(oczywiście jeżeli chce)
Miejsce II-2 kolaże ,dyplom,polecenia bloga przez 2 tygodnie,jeżeli chce to również mogę opublikować inną prace lub ma możliwość przeczytania kolejnego rozdziału wcześniej.
Miejsce III-1 kolaż,dyplom,polecenie bloga przez tydzień,opublikowanie OP i możliwość przeczytania połowy rozdziału xd
Miejsce IV-kolaż,polecenie bloga przez 5 dni,opublikowanie OP, dyplom
Wyróżnienia-dyplom,polecenie bloga przez 3 dni,opublikowanie OP
Oczywiście wszystko w wybranymi przez was postaciami. Wedle mnie mogą nawet nie być z serialu. xd
I teraz takie pytanie do was. Chcielibyście żebym zrobiła 'nagrodę publiczności'? Chodzi o to,że jeżeli przyszłoby więcej niż te 6 prac opublikowałabym resztę i to wy wybralibyście najlepszą z pozostałych.
Co myślicie o tym? Wtedy ta osoba miałaby takie same nagrody jak za miejsce 2. Wybór należy do was. :3 Co do tego dodam za chwile ankietę. :P
Tylko w tym przypadku zostaną opublikowane wszystkie prace. O ile oczywiście jakieś przyjdą.xd
W razie wątpliwości lub pytań macie mojego aska lub też spamujcie pod postem. ♥
Jak zwykle Sophie musiała o czymś zapomnieć. Termin wysyłania OP.Z uwagi na dość zawiłe tematy prac macie czas
Gdzie wysyłać prace? Najlepiej na mojego e-mail'a sophie.08.059@gmail.com. Temat : Konkurs-kategoria 1/2-wasz nick.
Będę wysyłała e-maile jeżeli praca doszła. Więc gdybyście takowego nie otrzymali to do mnie napiszcie ok?
Jeżeli znacie kogoś utalentowanego kto nie ma pojęcia o istnieniu tego bloga to powiedzcie mu o konkursie. Może akurat się zgłosi? W każdym bądź razie sami nie bójcie się spróbować. To tylko zabawa. :D
Jeżeli dodarliście to końca to serdecznie wam gratuluję. ♥ Do zobaczenia w niedalekiej przyszłości.:*
sobota, 18 stycznia 2014
One Part 'Księżniczka' cz 2
To niesamowite w jaką silną osobę może przeistoczyć się ktoś zraniony.Można się załamać albo walczyć. Ona wybrała walkę. Jednak czy starczy jej sił aby dokończyć swoją podróż?Dlaczego nie wysiądzie na pierwszej stacji pociągu o nazwie życie? Bo to oznaczałoby porażkę. Przegraną z przeciwnościami. A na to na pewno nie mogła sobie pozwolić. Musiała udowodnić sobie,że potrafi istnieć bez niego.
Łzy nic nie dają,dlatego już dawno przestała płakać. Nie wiadomo jakby się starała po prostu nie potrafi.Co z tego,że co noc zmoczyłaby poduszkę? Czy to coś zmieni? Wciąż będzie tak samo. Pusto bez niego. Rana,którą w niej pozostawił zrobiła z nią okropną rzecz,jej oczy wyschły w najpiękniejszym dniu jej życia.A przynajmniej chciała aby był najwspanialszy.
Zwycięstwo.
-A głosami widzów wygrywa...Proszę państwa nową gwiazdą U-mix zostaje Violetta Castillo.-dwa zdania na zawsze zmieniające jej życie.
Nowa przyjaciółka.
-Viola,Viola!Tak się ciesze,że wygrałaś!-Natalii udało się przebić wszystkich gratulujących dziewczynie.-Ale będę za tobą tęsknić.-odezwała się już smutniej.
-Nie Naty.Od dzisiaj jesteśmy jak siostry,nic nas nie rozdzieli-powiedziała trzymając brunetkę w objęciach.
Koniec nieudanego związku.
-Diego nie kocham cię.-Nie musiała mówić nic więcej.
Dzień idealny.
Prawie.
Wszystko potrafiła popsuć jedna osoba,jednym czynem.
Dlaczego Leon się nie pojawił?
Zaklinał się,że będzie.
-Obiecujesz,że przyjdziesz?-odezwała się cicho,czując jego pragnienie.Czekała tylko na jedno słowo.
-Obiecuje.
Płakała.Przez całą noc zastanawiała się dlaczego? Jak? Po co?
Łamiąc jej serce,zdobył coś dla niego cenniejszego? Może po prostu miał taki kaprys?
'Podziurawiła mi się skarpetka,uprzykrzę komuś życie.'-Mógł być taki? Oczywiście. Ale Leon? Ten Leon Verdas,który potrafił płakać z nią na komediach romantycznych,wzruszać się na widok szczeniaka-potrafiłby umyślnie zniszczyć najważniejszy dzień jej życia?
Może.
Te noc zapamiętała już na zawsze. Ostatni wieczór,kiedy widziała swoje łzy spływające po jej policzkach.
A później?
Karierę czas zacząć.
-Dziesięć lat.Tak proszę państwa! Tyle czasu minęło od wygranej w The U-mix,naszej ukochanej Violetty Castillo. Pewnie wszyscy pamiętamy ją jako nieśmiałą siedemnastolatkę,która zawstydzała wszystkich swoim niesamowitym głosem oraz nieprzeciętną urodą.Na początku delikatna i krucha.Teraz zmieniła się w oszałamiającą kobietę.To właśnie dziś w ten niezwykły jubileusz gościmy w moim programie ulubienice tłumów.Wielkie brawa dla Violetty!
To tylko kolejny wywiad.Nic się nie stanie.
-Marotti! Dawno się nie widzieliśmy.-Uścisnęła go na powitanie.-Muszę przyznać,że naprawdę miło cię widzieć.-nie kłamała,faktycznie brakowało jej tego fikuśnego szaliczka bądź jego widocznego faworyzowania jej w trakcie trwania konkursu.
Był typem wujka,który ma swojego ulubieńca wśród siostrzenic,bratanków i gdy tylko nadawała się odpowiednia(lub też nie) okazja wychwalał go na wszelakie sposoby.Violetta była właśnie taką siostrzenicą.Ulubionym pupilkiem,któremu dawał dobre rady na samym początku.Dawno,dawno temu.
-'OOOO'-publiczność jak widać była zachwycona wyznaniem szatynki.
-To naprawdę uroczę.-zachichotał Marotti.-Zresztą sam znam Natalie i mogę powiedzieć o niej dokładnie to samo co ty. A teraz pytanie od Ramon'a....
Godzinę i osiem pytań później...
-Naprawdę spałaś na drzewie przez całą noc?-nie dowierzał prowadzący.
-Przecież to nic takiego-wzruszyła ramionami.-Po prostu chowałam się przed tatą bo chciał zabrać
mnie do dentysty a potem zwyczajnie odpłynęłam. Nie powiesz mi chyba,że tobie nie zdarzyło się nic dziwniejszego.-na jej twarzy wymalowała jej się mina mówiąca 'nie kłam'.
-No wiesz...-jąkał się Otti.-Tak,nooo.Teraz ostatnie pytanie. Od Ricardo. Co zrobisz po ostatnim koncercie swojej trasy koncertowej,która zresztą kończy się niestety już za tydzień?-Już czas.W końcu będę miała prawdziwe wakacje.
-Otti ściąłeś włosy?-nie nabiorą się przecież na taki tani trik.-Bo muszę powiedzieć,że wyglądasz o wiele lepiej.
-Ktoś tu się boi!-zakomunikował mężczyzna.-Dalej,mów co się gryzie.-dopingował ją.Wiedział co się zaraz stanie a pomimo tego wciąż był z niej dumny.-Dasz radę.-wypowiedział te słowa ze stoickim spokojem. Tak jak przed jej pierwszym koncertem.
Cała się trzęsła,bała się. Ale on nie widział w niej strachu. Potrafił zobaczyć tylko talent. Prawdziwy talent. Rzucił tylko,krótkie 'wiara w siebie czynni cuda' i wyszedł,tak po prostu. Nie zrobił źle,chciał aby Violetta sama pokonała swoje lęki.Był jedyną osobą,która naprawdę w nią wierzyła.
-Od czego by tu zacząć.Może od dobrych wieści.Moja kochana Naty ma dzisiaj urodziny i z tej okazji bardzo chciałabym zaśpiewać jej 'sto lat'. Niestety nie zrobię tego bo mam dla niej niespodziankę. Ostatnio wygrzebałam ze starych pamiątek z czasów Studio wspaniałą piosenkę jej autorstwa. Jeżeli Marotti mi pozwoli to mogłabym ją teraz zaśpiewać.-spojrzała z błagalną miną na bruneta.
-Jeszcze się pytasz?!-odpowiedział radośnie-Proszę państwa brawa!
Uśmiech opanował jej twarz.To była jej chwila przeznaczona tylko i wyłącznie dla Natalii. To brunetka zasługiwała na to wszystko co ją spotkało szatynkę ale ona wybrała inną drogę. I dumnie ją kroczy.Violetta wstała i stanęła na środku sceny,znajdującej się tuż obok kanap. Ktoś-pozornie nic nie znaczący a tak ważny dla programy-podał jej fioletowy mikrofon wysadzany kryształkami,jedyny przejaw jej miłości do błyskotek. Spojrzała w kamerę,na której świeciła się czerwona lampka oznaczająca nagrywanie.Puściła oczko,widzieli je wszyscy ale tylko jedna osoba dostrzegła w tym coś szczególnego-przyszła pani Ponte,siedząca na czarnej kanapie w swoim przytulnym mieszkanku w Buenos Aires.
Muzyka rozbrzmiewała z głośników a słowa zaczęły płynąć.
Był typem wujka,który ma swojego ulubieńca wśród siostrzenic,bratanków i gdy tylko nadawała się odpowiednia(lub też nie) okazja wychwalał go na wszelakie sposoby.Violetta była właśnie taką siostrzenicą.Ulubionym pupilkiem,któremu dawał dobre rady na samym początku.Dawno,dawno temu.
-Również się za tobą stęskniłem,moja droga.-zaśmiał się,swoim charakterystycznym gestem zarzucił różową chustką do tyłu.-Ale koniec słodzenia. Mam dla ciebie pewno niespodziankę.-szatynka zmarszczyła brwi,jednakże nie przerywała prowadzącemu. To była jedna z pierwszych lekcji jakie od niego dostała. 'Nigdy nie wchodź komuś w słowo bo pomyślą,że wychowałaś się w oborzę dla świń. Okrutne? Tak. Ale to Show Biznes,księżniczko' Nienawiść z tamtych czasów przerodziła się w obopólną sympatię. Otti- jak go zdrobniale nazywała-był ojcem jej sukcesu.Nie wypadało jej boczyć się na 'tatę'. Negatywne uczucia były silniejsze od niej,jednak pewnego dnia po prostu zniknęły.Puf! I już nie ma. Od tego czasu stworzyła się między nimi pewna więź,tak bardzo potrzebna im do szczęścia. Typowo wujowsko-siostrzeniowskie relacje.
-Nasi widzowie,a Twoi najwięksi fani za pośrednictwem facebook'a zdawali Ci pytania.Wybraliśmy według nas dziesięć najciekawszych.-wyszczerbiotał radośnie.-Co ty na to?
-Jestem pozytywnie zaskoczona.Uwielbiam być blisko fanów.Są moją największą siłą.-powiedziała wesoło.
-Świetnie.-Marotti wziął tablet do ręki-Wiedziałem,że tak zareaguje.-zwrócił się do obszernej widowni,na której rozbrzmiał wesoły chichot.-Pytanie numer jeden. Od niejakiej Eleny. Jaka jest twoja najlepsza przyjaciółka?-To nie przyjaciółka,to siostra.
-Natalia jest jedną z najlepszych osób jakie znam. Kocha to co robi i robi to co kocha. Razem z jej narzeczonym pracuje w moim raju na ziemi czyli Studio OnBeat.Miejscu,które jest moim drugim domem. Uważam,że dzieciaki,które uczy spotkał ogromny zaszczyt kształcenia się u tak utalentowanej osoby. Jest wieczną optymistką,kocha kwiaty. Nie wyobraża sobie dnia bez filiżanki kawy.Rozmawia ze mną codziennie. Po mimo tylu tysięcy kilometrów wciąż wiemy o sobie wszystko.I w przeciwieństwie do mnie jest bardzo cierpliwa.To zdecydowanie moja najlepsza przyjaciółka nie zamieniłabym jej na nikogo innego.-'OOOO'-publiczność jak widać była zachwycona wyznaniem szatynki.
-To naprawdę uroczę.-zachichotał Marotti.-Zresztą sam znam Natalie i mogę powiedzieć o niej dokładnie to samo co ty. A teraz pytanie od Ramon'a....
Godzinę i osiem pytań później...
-Naprawdę spałaś na drzewie przez całą noc?-nie dowierzał prowadzący.
-Przecież to nic takiego-wzruszyła ramionami.-Po prostu chowałam się przed tatą bo chciał zabrać
mnie do dentysty a potem zwyczajnie odpłynęłam. Nie powiesz mi chyba,że tobie nie zdarzyło się nic dziwniejszego.-na jej twarzy wymalowała jej się mina mówiąca 'nie kłam'.
-No wiesz...-jąkał się Otti.-Tak,nooo.Teraz ostatnie pytanie. Od Ricardo. Co zrobisz po ostatnim koncercie swojej trasy koncertowej,która zresztą kończy się niestety już za tydzień?-Już czas.W końcu będę miała prawdziwe wakacje.
-Otti ściąłeś włosy?-nie nabiorą się przecież na taki tani trik.-Bo muszę powiedzieć,że wyglądasz o wiele lepiej.
-Ktoś tu się boi!-zakomunikował mężczyzna.-Dalej,mów co się gryzie.-dopingował ją.Wiedział co się zaraz stanie a pomimo tego wciąż był z niej dumny.-Dasz radę.-wypowiedział te słowa ze stoickim spokojem. Tak jak przed jej pierwszym koncertem.
Cała się trzęsła,bała się. Ale on nie widział w niej strachu. Potrafił zobaczyć tylko talent. Prawdziwy talent. Rzucił tylko,krótkie 'wiara w siebie czynni cuda' i wyszedł,tak po prostu. Nie zrobił źle,chciał aby Violetta sama pokonała swoje lęki.Był jedyną osobą,która naprawdę w nią wierzyła.
-Od czego by tu zacząć.Może od dobrych wieści.Moja kochana Naty ma dzisiaj urodziny i z tej okazji bardzo chciałabym zaśpiewać jej 'sto lat'. Niestety nie zrobię tego bo mam dla niej niespodziankę. Ostatnio wygrzebałam ze starych pamiątek z czasów Studio wspaniałą piosenkę jej autorstwa. Jeżeli Marotti mi pozwoli to mogłabym ją teraz zaśpiewać.-spojrzała z błagalną miną na bruneta.
-Jeszcze się pytasz?!-odpowiedział radośnie-Proszę państwa brawa!
Uśmiech opanował jej twarz.To była jej chwila przeznaczona tylko i wyłącznie dla Natalii. To brunetka zasługiwała na to wszystko co ją spotkało szatynkę ale ona wybrała inną drogę. I dumnie ją kroczy.Violetta wstała i stanęła na środku sceny,znajdującej się tuż obok kanap. Ktoś-pozornie nic nie znaczący a tak ważny dla programy-podał jej fioletowy mikrofon wysadzany kryształkami,jedyny przejaw jej miłości do błyskotek. Spojrzała w kamerę,na której świeciła się czerwona lampka oznaczająca nagrywanie.Puściła oczko,widzieli je wszyscy ale tylko jedna osoba dostrzegła w tym coś szczególnego-przyszła pani Ponte,siedząca na czarnej kanapie w swoim przytulnym mieszkanku w Buenos Aires.
Muzyka rozbrzmiewała z głośników a słowa zaczęły płynąć.
Dziś z tobą jestem lepsza, jeśli wszystko wychodzi źle
Mogę tym sterować i być lepszym
Możesz mnie słuchać i mówić nie, nie, nie
Dzisiaj wiem co muszę zrobić i nigdy więcej
Ból nie powróci, oh oh oh oh
Jeśli nie mogę tego zrozumieć, naucz mnie
Mogę tym sterować i być lepszym
Możesz mnie słuchać i mówić nie, nie, nie
Dzisiaj wiem co muszę zrobić i nigdy więcej
Ból nie powróci, oh oh oh oh
Jeśli nie mogę tego zrozumieć, naucz mnie
Myślę, że rzeczy dzieją się
A powód jest tylko w mojej głowie
Czuję, że sama nie mogę tego zrozumieć dzisiaj, dzisiaj, dzisiaj ...
Teraz wiem, wszystko jest inne
Widzę, że nic nas nie zatrzyma
A powód jest tylko w mojej głowie
Czuję, że sama nie mogę tego zrozumieć dzisiaj, dzisiaj, dzisiaj ...
Teraz wiem, wszystko jest inne
Widzę, że nic nas nie zatrzyma
Ja to wiem, moją najlepszą przyjaciółką jesteś ty
Wiem, że mogę do ciebie zadzwonić, żebyś była blisko mnie
Wiem, że przyjedziesz, i najlepiej ...
Umiesz mnie wysłuchać, aby dodać mi odwagi ...
Dajesz mi wolność bycia, kim jestem
I kim chcę być, oh oh oh oh
Jeśli nie mogę tego zrozumieć, naucz mnie
Wiem, że mogę do ciebie zadzwonić, żebyś była blisko mnie
Wiem, że przyjedziesz, i najlepiej ...
Umiesz mnie wysłuchać, aby dodać mi odwagi ...
Dajesz mi wolność bycia, kim jestem
I kim chcę być, oh oh oh oh
Jeśli nie mogę tego zrozumieć, naucz mnie
-Dziękuję.-powiedziała i skierowała się z powrotem na wygodną kanapę.Marotti zdążył przekazać jej tylko zmartwione spojrzenie gdy w małej słuchaweczce w jego uchu rozbrzmiał znajomy głos reżysera 'zapowiedz reklamy'.
-Proszę państwa,naszą ciekawą rozmowę z Violettą będziemy kontynuować tuż po reklamach. Nie odchodzie od telewizorów. Wracamy za chwilę.-kamera stop za trzy,dwa,jeden...
-Reklama!Ludzie macie pięć minut i ani sekundy dłużej!-wrzasnął ktoś zza kulis. Pięć minut czyli dokładnie trzysta sekund i koniec. Violetta Castillo zniknie. Na zawsze? Przez rok wiele może się zmienić lub też pozostać na swoim miejscu.Co więc stanie się z nią?
-Na miejsca za minute wchodzimy!-krzyknął ten sam głos. Już? Przecież dopiero co włączyli znienawidzone przez wszystkich reklamy. Jak widać strach zmienia poczucie czasu.Wszystko dzieje się za szybko.
-Pięć,cztery,trzy,dwa,jeden.Marotti-po raz kolejny odezwał się nieprzyjemny głos.
-Witamy państwa po przerwie.-uśmiechnął się prowadzący.-Przed chwilą usłyszeliśmy cudowną piosenkę zaśpiewaną przez równie wspaniałą Violettę Castillo.A teraz nasza gwiazda chciałaby przekazać coś ważnego swoim fanom.-starał się dodać jej otuchy,decyzja nie należała do prostych ale wypowiedzenie tych słów było rzeczą o wiele trudniejszą.
-Moi kochani.Wiecie,że kocham każdego fana z osobną.Zawsze byliście dla mnie na pierwszym miejscu ale teraz wiele rzeczy się zmieniło.Śpiewam dla was od dziesięciu lat,bez dłuższych wakacji. Jestem zmęczona ale bardzo szczęśliwa,że mam was.-zrobiła krótką przerwę,zastanawiając się co powiedzieć dalej.-Że poznałam tylu wspaniałych ludzi.Że daliście mi szanse się rozwijać.Dziękuję,że dzięki wam się nie zmieniłam. Wciąż jestem tą samą Violetta co podczas swojego pierwszego koncertu.Kochającą sukienki i nienawidzącą koloru różowego-łza spłynęła po jej smutnej twarzy,na której widniał równie przygnębiający uśmiech -Zawsze będziecie w moim sercu. I na razie żegnam się z wami.-na widowni rozległy się smutne szepty- Jednak nie myślicie,że zostawiam was na zawsze. W przyszłym roku wrócę żebyście znowu musieli mnie znosić. Kto wie może podczas mojego urlopu napiszę coś ciekawego? Mam nadzieje,że będziecie czekać i do zobaczenia na moim ostatnim koncercie w Madrycie.-powiedziała trzęsącym się głosem.
Oto początek końca.Ale kto wie,może koniec początku?
Pora na powrót do normalności.
Po co człowiek wymyślił coś tak okropnego jak samolot? Dużo bardziej wolałaby spędzić miesiąc na morzu,płynąc do jej ojczyzny niż spędzić dziesięć godzin w tej piekielnej maszynie. Strach przed lataniem a właściwie przed spadaniem,towarzyszył jej przez całą podróż. Starała się nie myśleć o odległości dzielącej jej od ziemi,o turbulencjach. Próbowała skupić się na deszczu,odbijającego się od skrzydeł,tworzący miłą melodię dla jej ucha. Udało się,powoli zmorzył ją upragniony sen.
Ogromny biały księżyc był jedyną rzeczą,którą widziała. Dookoła panowały egipskie ciemności. Nie widziała nawet własnych nóg,kiedy spojrzała w dół. Pod stopami poczuła coś sypkiego.Na początku nie wiedziała gdzie jest ale słysząc szum,znajdujący się nie daleko zdała sobie sprawę,że stoi na plaży. Jedynym słyszalnym przez nią dźwiękiem była melodia fal.Przestała się bać.Co niebezpiecznego może stać się w tak spokojnym miejscu? Cisza radowała jej serce, wreszcie mogła odpocząć. Od tak dawna nie zachowywała się tak leniwie.
Położyła się na złotym piachu i zamknęła oczy.
-Przepraszam-usłyszała męski głos. Co się dzieje?Podniosła się gwałtownie.-Wybacz -kontnuował.-Zaufaj.-mężczyzna był coraz bliżej.Violettcie zdawał się być tuż przy jej uchu. Rozejrzała się we wszystkie strony.Nikogo nie było. Coś w jej głowie podpowiadało,że zna tajemniczego chłopaka.
-Leon!-wrzasnęła jak tylko dała radę najgłośniej. Sama nie wiedziała jak to imię wydostało się z jej ust.Odpowiedziała jej tylko głucha cisza...
Obudził ją grzmot pioruna. Niebo przeszła biała błyskawica.Burza.Nic dziwnego,że miała koszmar. Pozornie zwyczajna opowieść z krainy snu ale dla niej pojawienie się Leona choć na sekundę w jej głowie było tylko przypomnieniem krzywdy jaką jej wyrządził.
-Proszę państwa jesteśmy nad Buenos Aires. Wyładowania atmosferyczne nie przeszkodzą nam w bezpiecznym lodowaniu.Dziękuję.-odezwał się pilot.
-Ostatni raz lecę zwykłymi liniami lotniczymi-mruknęła Violetta.
Kiedy zobaczyła,że koła samolotu dotknęły ziemi poczuła niewyobrażalną ulgę. Znajdowała się w bezpiecznym miejscu.Mogła odetchnąć ze spokojem. Kiedy tylko pozwolili wysiąść z 'latającego piekła' Viola czym prędzej poleciała do wyjścia. Przeszła przez pas lotniska do ogromnego budynku. Następnie już spokojnie czekała na swoje walizki,których oczywiście miała aż siedem. Na szczęście zjawił się ratunek. Znikąd pojawili się Maxi i Natalia.Niestety nie zauważyli obładowanej torbami szatynki.Violetta nie zważając na innych ludzi rzuciła się na przyjaciółkę. Kiedy brunetka poczuła na sobie czyjeś ramiona nie zdawała sobie sprawy,że to jej najlepsza przyjaciółka.
-Przepraszam,co pani robi?-oburzyła się narzeczona Maxiego.
-Jaka znowuż pani Natalia?-zaśmiała się Castillo.
-Jezus,Maria! Violetta to naprawdę ty?-zdziwiła się patrząc na jej o wiele ciemniejsze czekoladowe włosy z niebieskimi pasemkami oraz ciemne jeansy. Jednak coś się nie zmieniło.Wciąż miała na nogach swoje ukochane szpilki tym razem blado czerwone.
-Ciiicho,ty paplo.-uciszyła swoją przyjaciółkę.-Specjalnie się pofarbowałam żeby mnie nie poznali.Do tego spodnie. Kiedy ja je ostatnio nosiłam?Tęskniłam za tobą,-po raz kolejny zaczęła dusić Natalie.
-A ja to pies?-oznajmił Ponte.
-Choć tu Maxio.-rzekła tonąc w męskim uścisku przyjaciela.-A teraz pomożecie mi z walizkami,prawda? -zagadnęła nieśmiało,wskazują palcem porozrzucane bagaże.
-Co ty tam nosisz cegły?-spytał się Maxi biorąc do rąk cztery torby.Dziewczyny oczywiście chciały mu pomóc.Ale nie,on jest facetem da radę. Jak dobrze,że nie chciał bawić się w Herkulesa i nie zażądał wszystkich siedmiu.
-No wiesz co.Wzięłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy.-zrugała go Castillo- Plus kilka mniej ważnych-szepnęła do ucha Naty. Roześmiane przyjaciółki powolnym krokiem szły w stronę samochodu narzeczeństwa,co chwile sprawdzając czy chłopak wciąż stoi o własnych siłach.Kiedy nareszcie zaszczycił je swoją obecnością obok pojazdu mogli w spokoju odwieź Viole do jej nowego mieszkania.
-Jest takie jak prosiłam?-spytała,szukając telefonu w torebce.
-Tak,zupełnie obok kawiarni.Kamienica jest dosyć mała,mieszkasz na samej górze czyli na drugim piętrze. Obok siebie masz tylko jednego sąsiada. Pragnę napomknąć,że jest przystojnym kawalerem.-ostatnie zdanie wyszeptała w stronę przyjaciółki. A ta tylko zgromiła ją wzrokiem. Zignorowała kolejną próbę przedstawienia nowego kandydata. Ciąglę próbowali ją wyswatać. Nawet będąc bo drugiej stronie oceanu. Ona i chłopak? Zabawne. Od tak dawna nie była na żadnej randce,że zdążyła już pogodzić się ze swoim losem starej panny z kotami.-A dodatkowym plusem jest...Masz mały balkon z którego widzisz...W sumie to nie wiem ale jest.Zobacz jesteśmy!-wskazała palcem na budynek.O i jechaliśmy tylko dwadzieścia minut. Brawo Maxi-Natalia aż kipiała sarkazmem.
-Też cię kocham królewno.-wyświergotał sięgając walizki z bagażnika.
-Czy wy się pokłóciliście?-zdziwiła się Viola.
-Co? Ależ skąd taki absurdalny pomysł.Po prostu Maxi przez przypadek popsuł moje ulubione szpilki. Naprawdę nie wiem jak on to zrobił.-zaśmiała się Naty.-Choć idziemy na górę. Musisz się rozpakować a jutro zapraszam Cię na kolacje.-dodała wchodząc po schodach.Przez całą drogę brunetce nie zamykała się buzia-A o to Twoja nowa prywatna przestrzeń.-wpadła do pokoju jak burza,pokazując każde pomieszczenie z osobną.Sypialnia była skąpana w błękicie. Znajdował się tam słynny balkon,o którym mówiła Naty oraz ogromne łóżko,zdecydowanie za duże dla jednej osoby. Potem jak błyskawica brunetka przeleciała do kuchni,którą pozwoliła sobie zaopatrzyć.Nie była jakoś szczególnie duża ale za to urokliwa. Z resztą Violetta i tak nie potrafi gotować.Najbardziej przypadł jej do gustu salon. Nie wyróżniał się niczym specjalnym ale był przytulny,ku zdziwienia Castillo ściany były pomalowane na odcień ciepłego fioletu.
-Oki,zapoznawaj się dalej z zakamarkami mieszkanka i widzimy się jutro.-objęła przyjaciółkę na pożegnanie.-Cieszę się,że w końcu mam cię przy sobie.-powiedziała stojąc u progu drzwi.
Trzy walizki stały puste na środku salonu.Ich zawartość znajdowała się w przeznaczonych do tego celu szafkach i pułkach.Zmęczona szatynka postanowiła zrobić sobie herbatę.Niestety spotkało ją nie lada rozczarowanie,ponieważ Natalia pamiętając o przygotowaniu wyposażenia kuchni,nie zdała sobie sprawy,że Violetta do gotowania potrzebuję produktów. Nie mając innego wyjścia zadzwoniła bo jakże uwielbianą przez nią pizze. Podczas tego długiego oczekiwania postanowiła dorwać się do gitary i poćwiczyć akordy. Po dziesięciu minutach zabawa ta jednak wydawała jej się nudna więc czym prędzej wstała z czerwonej kanapy i powędrowała na zachwalany przez Natalie balkon. Chciała przemyśleć swoje życie,decyzje jakie podejmowała ale wieczór był zbyt piękny aby psuć go sobie wspomnieniami.Gwiazdy świeciły dużo jaśniej niż w Madrycie.Księżyc był dokładnie taki sam jak we śnie.A panująca dookoła cisza tylko przypominała jej o koszmarze. Uratowało ją pukanie do drzwi. Spodziewała się dostawcy pizzy ale jej oczom ukazał się mały na oko pięcioletni chłopiec.
-Gdzie jest wujek Andles?-spytał,wpadając do środka. Violette bardzo zdziwiła owa sytuacja.Od zawsze lubiła dzieci ale pewność chłopczyka delikatnie 'zbiła ją z tropu'.
-Mały jak masz na imię i co ty tu robisz?-powiedziała,podchodząc do niego powoli.
-Adlian i bawię się z wujkiem w chowanego. Zawsze chowam się tutaj u Andlesa ale ty nim nie jesteś. Ty jesteś tą panią z telewizji,o któlej ciągle gada mój wujasek!-wykrzyczał,widząc gitarę leżącą na kanapie poprosił Castillo o małą przysługę.-Mogę pocekać tu na stlyjka?-skinęła głową.-A zaglasz mi coś?
-Oczywiście. A co sobie życzysz?-usiadła obok niego na czerwonym meblu.
-Mogłabyś 'Podemos' zawse ją lubiłem ale wujek mówi,że jest stlaszna..-nie grała jej od tego pamiętnego wieczoru. Tyle cierpienia wywołuje ta piosenka.Ale czy może odmówić komuś tak uroczemu? Co mu powie 'nie bo będę płakać'? To jej fan a o fanów trzeba dbać.
-A dołączysz do mnie?-zgodziła się.
-Mogę?-nie dowierzał Adrian.
-Pewnie. No to na trzy.
Jestem.
Przepraszam.
Teraz możecie na mnie krzyczeć,zasłużyłam.Tylko bez przekleństw,ok?:P
Nie lubię niedzieli.A ona już za jutro więc jestem zła. Ale wracając.xd
Mam nadzieję,że druga część się wam spodoba.:P Trójeczka będzie na pewno. Nie wiem kiedy ale będzie.
Mówiłam,że długo nie wytrzymam? Chciałam sobie poukładać w mojej chorej główce i trochę jakbym...Dostała wiatru w żagle?Nie chodzi oczywiście o wenę. Bo ona równie nagle się pojawia co znika. Doszłam do wniosku,że odebrałam sobie coś dzięki czemu jestem szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. A skoro tak jest to nie powinnam tego zabierać.
Poza tym przekonał mnie szantaż Axi i przeczytałam sobie wasze komentarze pod rozdziałami. Nie wyobrażacie sobie jak one motywują. Dziewczyny OP jest cały wasz. ♥
Moje głębokie przemyślenia na temat życia.xd
Co do następnego?
Od teraz nie będę wam mówiła kiedy i gdzie bo jestem jak na razie zbyt zabiegana. Kiedy będzie to będzie,ok? :3 Sophie po raz 262456 zmienia zdanie i mówi,że będzie co najmniej raz na tydzień. :D A przynajmniej takie są założenia. ♥
A tak w ogóle tylko mi się wydaje czy teraz wszyscy zawieszają bądź usuwają blogi? :c
Musze powiedzieć,że rozumiem bo sama to zrobiłam ale w końcu dojdzie do tego,że nie będziemy miały czego czytać.(czarna wizja przyszłości przepowiedziana przez mua xd)
Tamta notka zostanie uśmiercona gdyż iż ponieważ jestem przygnębiona kiedy na nią patrze.xd
Axi,słoneczko żadna z nas nie odchodzi prawda? ♥
I obiecuje,że więcej nie zawieszę bloga z powodu mojego widzi misie.Zrobię to tylko i wyłącznie jeżeli będę miała jakiś naprawdę ważny powód,nie wiem przeprowadzka,czy takie coś.Ale nie wybiegajmy w przyszłość.Nic takiego na razie nie będzie mieć miejsca. :P
And now.Ladies and gentelmens.
LBA numer 4 i 5. :>
Pierwszą nominacje dostałam od Klaudi z bloga http://leonetta-leonivilu-innahistoria.blogspot.com serdecznie na niego zapraszam.
1. Kto jest twoim idolem/ idolką?
Nie ma jako takiej osoby na której się wzoruję ale dużym autorytetem dla mnie jest moja babcia. ^^
2. Jaki kolor oczu u chłopaka lubisz najbardziej?
Niebieskie bo przypominają mi niebo.*.*
3. Jakie imię męskie najbardziej ci się podoba?
Leon,Marcel i Natan.I żeby była jasność to,że jest Leoś to czysty przypadek. :P
4. Ile masz lat?
A maju kończę 15. ;_;
5.Kim chciała byś zostać w przyszłości?
Problem w tym,że co chwila zmieniam zdanie. Ale ostatnio ciągnie mnie do politologi i biologi morskiej.
W każdym bądź razie chciałabym uzyskać tytuł profesora. xd
6. Której postaci z serialu Violetta nienawidzisz a którą uwielbiasz?
Ostatnio znienawidziłam Andresa bo doszłam do wniosku,że on cały czas kabluje na Violkę Leonowi.A uwielbiam Leosia,Federa i Maxiego. :>
7. Co chciałabyś zmienić w scenariuszu serialu Violetta?
Charakter Violki. Mówi jedno,robi drugie. :3
8. O czym marzysz najbardziej na świecie?
Taaak najbardziej? Tajemnica. :P
9. Jakie piosenki z Violetty są dla ciebie najpiękniejsze?
Voy Por ti,kiedy Leoś śpiewa z gitarą,Podemos i Verte de lejos. ♥
10. Z jakiego województwa pochodzisz?
Kujawsko-pomorskie. ^^
11. Co powinnam zmienić w sposobie prowadzenia bloga?
Według mnie wygląd. :*
A drugą od Megi z bloga http://magda3696.blogspot.com/ na którego śmiało możecie wchodzić.
1. Co cenisz sobie w ludziach?
Ach.Długo się zastanawiałam nad tym pytaniem i doszłam do wniosku,że nie wiem.
Serio nie mam pojęcia.xd Ale kocham optymistów ale nie takich do końca szurniętych,którzy wszędzie widzą kolor różowy. :D
2.Ulubiony aktor z Violetty?
Jorge.♥
3 Co sądzicie o En Vivo?
Sądzę,że nie wiedzą gdzie jest Polska.
4. Wymarzone miejsce na waacje?
Włochy.*.* Ewentualnie Anglia,bądź też wszędzie gdzie są góry. :D
5. Leonetta vs Dieletta
Leonetta ♥
6.Ulubiony film
Dary Aniola,Iron Man 3,Listy do Julii,HSM 3(wiem,że jestem za stara na ten film xd) Percy Jakson, Pacyfic Rim i jeszcze trochę tego jest. :3
7. Ulubiona piosenka z Violetty
W playliście są piosenki,które uwielbiam. :P
8. Jakie zwierzaki lubisz?
Teraz delikatnie was zdziwię.
Uwielbiam gekony. A zwłaszcza Lamparcie. *.*
Miałam jednego ale niestety mi zdechł. xd
Ale mam ambitny plan zakupienia nowego ale czekam na sponsornig(czytaj na urodziny :3 )
9. Maxi czy Andres
Maxi ♥
10. Kto jest lepszą koleżanką Fran czy Cami?
Fran :3
Tym razem serio chciałam dodać nominacje ale to coś u góry pisałam cały dzień(w między czasie oczywiście robiłam informatykę,sprzątałam pokój,gotowałam obiad i robiłam nagłówek koleżance xd) i chciałabym nadrobić wasze blogi,nie pogniewacie się?
Kooooocham,dziękuję i przepraszam. ♥
-Proszę państwa,naszą ciekawą rozmowę z Violettą będziemy kontynuować tuż po reklamach. Nie odchodzie od telewizorów. Wracamy za chwilę.-kamera stop za trzy,dwa,jeden...
-Reklama!Ludzie macie pięć minut i ani sekundy dłużej!-wrzasnął ktoś zza kulis. Pięć minut czyli dokładnie trzysta sekund i koniec. Violetta Castillo zniknie. Na zawsze? Przez rok wiele może się zmienić lub też pozostać na swoim miejscu.Co więc stanie się z nią?
-Na miejsca za minute wchodzimy!-krzyknął ten sam głos. Już? Przecież dopiero co włączyli znienawidzone przez wszystkich reklamy. Jak widać strach zmienia poczucie czasu.Wszystko dzieje się za szybko.
-Pięć,cztery,trzy,dwa,jeden.Marotti-po raz kolejny odezwał się nieprzyjemny głos.
-Witamy państwa po przerwie.-uśmiechnął się prowadzący.-Przed chwilą usłyszeliśmy cudowną piosenkę zaśpiewaną przez równie wspaniałą Violettę Castillo.A teraz nasza gwiazda chciałaby przekazać coś ważnego swoim fanom.-starał się dodać jej otuchy,decyzja nie należała do prostych ale wypowiedzenie tych słów było rzeczą o wiele trudniejszą.
-Moi kochani.Wiecie,że kocham każdego fana z osobną.Zawsze byliście dla mnie na pierwszym miejscu ale teraz wiele rzeczy się zmieniło.Śpiewam dla was od dziesięciu lat,bez dłuższych wakacji. Jestem zmęczona ale bardzo szczęśliwa,że mam was.-zrobiła krótką przerwę,zastanawiając się co powiedzieć dalej.-Że poznałam tylu wspaniałych ludzi.Że daliście mi szanse się rozwijać.Dziękuję,że dzięki wam się nie zmieniłam. Wciąż jestem tą samą Violetta co podczas swojego pierwszego koncertu.Kochającą sukienki i nienawidzącą koloru różowego-łza spłynęła po jej smutnej twarzy,na której widniał równie przygnębiający uśmiech -Zawsze będziecie w moim sercu. I na razie żegnam się z wami.-na widowni rozległy się smutne szepty- Jednak nie myślicie,że zostawiam was na zawsze. W przyszłym roku wrócę żebyście znowu musieli mnie znosić. Kto wie może podczas mojego urlopu napiszę coś ciekawego? Mam nadzieje,że będziecie czekać i do zobaczenia na moim ostatnim koncercie w Madrycie.-powiedziała trzęsącym się głosem.
Oto początek końca.Ale kto wie,może koniec początku?
Pora na powrót do normalności.
Po co człowiek wymyślił coś tak okropnego jak samolot? Dużo bardziej wolałaby spędzić miesiąc na morzu,płynąc do jej ojczyzny niż spędzić dziesięć godzin w tej piekielnej maszynie. Strach przed lataniem a właściwie przed spadaniem,towarzyszył jej przez całą podróż. Starała się nie myśleć o odległości dzielącej jej od ziemi,o turbulencjach. Próbowała skupić się na deszczu,odbijającego się od skrzydeł,tworzący miłą melodię dla jej ucha. Udało się,powoli zmorzył ją upragniony sen.
Ogromny biały księżyc był jedyną rzeczą,którą widziała. Dookoła panowały egipskie ciemności. Nie widziała nawet własnych nóg,kiedy spojrzała w dół. Pod stopami poczuła coś sypkiego.Na początku nie wiedziała gdzie jest ale słysząc szum,znajdujący się nie daleko zdała sobie sprawę,że stoi na plaży. Jedynym słyszalnym przez nią dźwiękiem była melodia fal.Przestała się bać.Co niebezpiecznego może stać się w tak spokojnym miejscu? Cisza radowała jej serce, wreszcie mogła odpocząć. Od tak dawna nie zachowywała się tak leniwie.
Położyła się na złotym piachu i zamknęła oczy.
-Przepraszam-usłyszała męski głos. Co się dzieje?Podniosła się gwałtownie.-Wybacz -kontnuował.-Zaufaj.-mężczyzna był coraz bliżej.Violettcie zdawał się być tuż przy jej uchu. Rozejrzała się we wszystkie strony.Nikogo nie było. Coś w jej głowie podpowiadało,że zna tajemniczego chłopaka.
-Leon!-wrzasnęła jak tylko dała radę najgłośniej. Sama nie wiedziała jak to imię wydostało się z jej ust.Odpowiedziała jej tylko głucha cisza...
Obudził ją grzmot pioruna. Niebo przeszła biała błyskawica.Burza.Nic dziwnego,że miała koszmar. Pozornie zwyczajna opowieść z krainy snu ale dla niej pojawienie się Leona choć na sekundę w jej głowie było tylko przypomnieniem krzywdy jaką jej wyrządził.
-Proszę państwa jesteśmy nad Buenos Aires. Wyładowania atmosferyczne nie przeszkodzą nam w bezpiecznym lodowaniu.Dziękuję.-odezwał się pilot.
-Ostatni raz lecę zwykłymi liniami lotniczymi-mruknęła Violetta.
Kiedy zobaczyła,że koła samolotu dotknęły ziemi poczuła niewyobrażalną ulgę. Znajdowała się w bezpiecznym miejscu.Mogła odetchnąć ze spokojem. Kiedy tylko pozwolili wysiąść z 'latającego piekła' Viola czym prędzej poleciała do wyjścia. Przeszła przez pas lotniska do ogromnego budynku. Następnie już spokojnie czekała na swoje walizki,których oczywiście miała aż siedem. Na szczęście zjawił się ratunek. Znikąd pojawili się Maxi i Natalia.Niestety nie zauważyli obładowanej torbami szatynki.Violetta nie zważając na innych ludzi rzuciła się na przyjaciółkę. Kiedy brunetka poczuła na sobie czyjeś ramiona nie zdawała sobie sprawy,że to jej najlepsza przyjaciółka.
-Przepraszam,co pani robi?-oburzyła się narzeczona Maxiego.
-Jaka znowuż pani Natalia?-zaśmiała się Castillo.
-Jezus,Maria! Violetta to naprawdę ty?-zdziwiła się patrząc na jej o wiele ciemniejsze czekoladowe włosy z niebieskimi pasemkami oraz ciemne jeansy. Jednak coś się nie zmieniło.Wciąż miała na nogach swoje ukochane szpilki tym razem blado czerwone.
-Ciiicho,ty paplo.-uciszyła swoją przyjaciółkę.-Specjalnie się pofarbowałam żeby mnie nie poznali.Do tego spodnie. Kiedy ja je ostatnio nosiłam?Tęskniłam za tobą,-po raz kolejny zaczęła dusić Natalie.
-A ja to pies?-oznajmił Ponte.
-Choć tu Maxio.-rzekła tonąc w męskim uścisku przyjaciela.-A teraz pomożecie mi z walizkami,prawda? -zagadnęła nieśmiało,wskazują palcem porozrzucane bagaże.
-Co ty tam nosisz cegły?-spytał się Maxi biorąc do rąk cztery torby.Dziewczyny oczywiście chciały mu pomóc.Ale nie,on jest facetem da radę. Jak dobrze,że nie chciał bawić się w Herkulesa i nie zażądał wszystkich siedmiu.
-No wiesz co.Wzięłam tylko najpotrzebniejsze rzeczy.-zrugała go Castillo- Plus kilka mniej ważnych-szepnęła do ucha Naty. Roześmiane przyjaciółki powolnym krokiem szły w stronę samochodu narzeczeństwa,co chwile sprawdzając czy chłopak wciąż stoi o własnych siłach.Kiedy nareszcie zaszczycił je swoją obecnością obok pojazdu mogli w spokoju odwieź Viole do jej nowego mieszkania.
-Jest takie jak prosiłam?-spytała,szukając telefonu w torebce.
-Tak,zupełnie obok kawiarni.Kamienica jest dosyć mała,mieszkasz na samej górze czyli na drugim piętrze. Obok siebie masz tylko jednego sąsiada. Pragnę napomknąć,że jest przystojnym kawalerem.-ostatnie zdanie wyszeptała w stronę przyjaciółki. A ta tylko zgromiła ją wzrokiem. Zignorowała kolejną próbę przedstawienia nowego kandydata. Ciąglę próbowali ją wyswatać. Nawet będąc bo drugiej stronie oceanu. Ona i chłopak? Zabawne. Od tak dawna nie była na żadnej randce,że zdążyła już pogodzić się ze swoim losem starej panny z kotami.-A dodatkowym plusem jest...Masz mały balkon z którego widzisz...W sumie to nie wiem ale jest.Zobacz jesteśmy!-wskazała palcem na budynek.O i jechaliśmy tylko dwadzieścia minut. Brawo Maxi-Natalia aż kipiała sarkazmem.
-Też cię kocham królewno.-wyświergotał sięgając walizki z bagażnika.
-Czy wy się pokłóciliście?-zdziwiła się Viola.
-Co? Ależ skąd taki absurdalny pomysł.Po prostu Maxi przez przypadek popsuł moje ulubione szpilki. Naprawdę nie wiem jak on to zrobił.-zaśmiała się Naty.-Choć idziemy na górę. Musisz się rozpakować a jutro zapraszam Cię na kolacje.-dodała wchodząc po schodach.Przez całą drogę brunetce nie zamykała się buzia-A o to Twoja nowa prywatna przestrzeń.-wpadła do pokoju jak burza,pokazując każde pomieszczenie z osobną.Sypialnia była skąpana w błękicie. Znajdował się tam słynny balkon,o którym mówiła Naty oraz ogromne łóżko,zdecydowanie za duże dla jednej osoby. Potem jak błyskawica brunetka przeleciała do kuchni,którą pozwoliła sobie zaopatrzyć.Nie była jakoś szczególnie duża ale za to urokliwa. Z resztą Violetta i tak nie potrafi gotować.Najbardziej przypadł jej do gustu salon. Nie wyróżniał się niczym specjalnym ale był przytulny,ku zdziwienia Castillo ściany były pomalowane na odcień ciepłego fioletu.
-Oki,zapoznawaj się dalej z zakamarkami mieszkanka i widzimy się jutro.-objęła przyjaciółkę na pożegnanie.-Cieszę się,że w końcu mam cię przy sobie.-powiedziała stojąc u progu drzwi.
Trzy walizki stały puste na środku salonu.Ich zawartość znajdowała się w przeznaczonych do tego celu szafkach i pułkach.Zmęczona szatynka postanowiła zrobić sobie herbatę.Niestety spotkało ją nie lada rozczarowanie,ponieważ Natalia pamiętając o przygotowaniu wyposażenia kuchni,nie zdała sobie sprawy,że Violetta do gotowania potrzebuję produktów. Nie mając innego wyjścia zadzwoniła bo jakże uwielbianą przez nią pizze. Podczas tego długiego oczekiwania postanowiła dorwać się do gitary i poćwiczyć akordy. Po dziesięciu minutach zabawa ta jednak wydawała jej się nudna więc czym prędzej wstała z czerwonej kanapy i powędrowała na zachwalany przez Natalie balkon. Chciała przemyśleć swoje życie,decyzje jakie podejmowała ale wieczór był zbyt piękny aby psuć go sobie wspomnieniami.Gwiazdy świeciły dużo jaśniej niż w Madrycie.Księżyc był dokładnie taki sam jak we śnie.A panująca dookoła cisza tylko przypominała jej o koszmarze. Uratowało ją pukanie do drzwi. Spodziewała się dostawcy pizzy ale jej oczom ukazał się mały na oko pięcioletni chłopiec.
-Gdzie jest wujek Andles?-spytał,wpadając do środka. Violette bardzo zdziwiła owa sytuacja.Od zawsze lubiła dzieci ale pewność chłopczyka delikatnie 'zbiła ją z tropu'.
-Mały jak masz na imię i co ty tu robisz?-powiedziała,podchodząc do niego powoli.
-Adlian i bawię się z wujkiem w chowanego. Zawsze chowam się tutaj u Andlesa ale ty nim nie jesteś. Ty jesteś tą panią z telewizji,o któlej ciągle gada mój wujasek!-wykrzyczał,widząc gitarę leżącą na kanapie poprosił Castillo o małą przysługę.-Mogę pocekać tu na stlyjka?-skinęła głową.-A zaglasz mi coś?
-Oczywiście. A co sobie życzysz?-usiadła obok niego na czerwonym meblu.
-Mogłabyś 'Podemos' zawse ją lubiłem ale wujek mówi,że jest stlaszna..-nie grała jej od tego pamiętnego wieczoru. Tyle cierpienia wywołuje ta piosenka.Ale czy może odmówić komuś tak uroczemu? Co mu powie 'nie bo będę płakać'? To jej fan a o fanów trzeba dbać.
-A dołączysz do mnie?-zgodziła się.
-Mogę?-nie dowierzał Adrian.
-Pewnie. No to na trzy.
No soy ave para volar,
Y en un cuadro no se pintar
No soy poeta escultor.
Tan solo soy lo que soy.
Las estrellas no se leer,
Y la luna no bajare.
No soy el cielo, ni ....
Y en un cuadro no se pintar
No soy poeta escultor.
Tan solo soy lo que soy.
Las estrellas no se leer,
Y la luna no bajare.
No soy el cielo, ni ....
Niespodziewanie otworzyły się drzwi.
-Adrian mówiłem Ci,że Andres się wyprowadził i ,że mieszkanie stoi puste.Choć muszę cię odwieź...-zamilkł. Zobaczył ją.Ciemne oczy,które teraz równały się kolorem z włosami. Po mimu tylu lat wciąż młodo wyglądająca twarz. Długie nogi,które w tym momencie wydawały mu się sięgające nieba. Ideał.
-Cześć Leon.-powiedziała nieśmiało.-Dawno się nie widzieliśmy.-zdobyła się na blady uśmiech.-Verdas wciąż milczał. Czy to się dzieje naprawdę?
Ciąg dalszy nastąpi....
______________________________________Jestem.
Przepraszam.
Teraz możecie na mnie krzyczeć,zasłużyłam.Tylko bez przekleństw,ok?:P
Nie lubię niedzieli.A ona już za jutro więc jestem zła. Ale wracając.xd
Mam nadzieję,że druga część się wam spodoba.:P Trójeczka będzie na pewno. Nie wiem kiedy ale będzie.
Mówiłam,że długo nie wytrzymam? Chciałam sobie poukładać w mojej chorej główce i trochę jakbym...Dostała wiatru w żagle?Nie chodzi oczywiście o wenę. Bo ona równie nagle się pojawia co znika. Doszłam do wniosku,że odebrałam sobie coś dzięki czemu jestem szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. A skoro tak jest to nie powinnam tego zabierać.
Poza tym przekonał mnie szantaż Axi i przeczytałam sobie wasze komentarze pod rozdziałami. Nie wyobrażacie sobie jak one motywują. Dziewczyny OP jest cały wasz. ♥
Moje głębokie przemyślenia na temat życia.xd
Co do następnego?
Od teraz nie będę wam mówiła kiedy i gdzie bo jestem jak na razie zbyt zabiegana. Kiedy będzie to będzie,ok? :3 Sophie po raz 262456 zmienia zdanie i mówi,że będzie co najmniej raz na tydzień. :D A przynajmniej takie są założenia. ♥
A tak w ogóle tylko mi się wydaje czy teraz wszyscy zawieszają bądź usuwają blogi? :c
Musze powiedzieć,że rozumiem bo sama to zrobiłam ale w końcu dojdzie do tego,że nie będziemy miały czego czytać.(czarna wizja przyszłości przepowiedziana przez mua xd)
Tamta notka zostanie uśmiercona gdyż iż ponieważ jestem przygnębiona kiedy na nią patrze.xd
Axi,słoneczko żadna z nas nie odchodzi prawda? ♥
I obiecuje,że więcej nie zawieszę bloga z powodu mojego widzi misie.Zrobię to tylko i wyłącznie jeżeli będę miała jakiś naprawdę ważny powód,nie wiem przeprowadzka,czy takie coś.Ale nie wybiegajmy w przyszłość.Nic takiego na razie nie będzie mieć miejsca. :P
And now.Ladies and gentelmens.
LBA numer 4 i 5. :>
Pierwszą nominacje dostałam od Klaudi z bloga http://leonetta-leonivilu-innahistoria.blogspot.com serdecznie na niego zapraszam.
1. Kto jest twoim idolem/ idolką?
Nie ma jako takiej osoby na której się wzoruję ale dużym autorytetem dla mnie jest moja babcia. ^^
2. Jaki kolor oczu u chłopaka lubisz najbardziej?
Niebieskie bo przypominają mi niebo.*.*
3. Jakie imię męskie najbardziej ci się podoba?
Leon,Marcel i Natan.I żeby była jasność to,że jest Leoś to czysty przypadek. :P
4. Ile masz lat?
A maju kończę 15. ;_;
5.Kim chciała byś zostać w przyszłości?
Problem w tym,że co chwila zmieniam zdanie. Ale ostatnio ciągnie mnie do politologi i biologi morskiej.
W każdym bądź razie chciałabym uzyskać tytuł profesora. xd
6. Której postaci z serialu Violetta nienawidzisz a którą uwielbiasz?
Ostatnio znienawidziłam Andresa bo doszłam do wniosku,że on cały czas kabluje na Violkę Leonowi.A uwielbiam Leosia,Federa i Maxiego. :>
7. Co chciałabyś zmienić w scenariuszu serialu Violetta?
Charakter Violki. Mówi jedno,robi drugie. :3
8. O czym marzysz najbardziej na świecie?
Taaak najbardziej? Tajemnica. :P
9. Jakie piosenki z Violetty są dla ciebie najpiękniejsze?
Voy Por ti,kiedy Leoś śpiewa z gitarą,Podemos i Verte de lejos. ♥
10. Z jakiego województwa pochodzisz?
Kujawsko-pomorskie. ^^
11. Co powinnam zmienić w sposobie prowadzenia bloga?
Według mnie wygląd. :*
A drugą od Megi z bloga http://magda3696.blogspot.com/ na którego śmiało możecie wchodzić.
1. Co cenisz sobie w ludziach?
Ach.Długo się zastanawiałam nad tym pytaniem i doszłam do wniosku,że nie wiem.
Serio nie mam pojęcia.xd Ale kocham optymistów ale nie takich do końca szurniętych,którzy wszędzie widzą kolor różowy. :D
2.Ulubiony aktor z Violetty?
Jorge.♥
3 Co sądzicie o En Vivo?
Sądzę,że nie wiedzą gdzie jest Polska.
4. Wymarzone miejsce na waacje?
Włochy.*.* Ewentualnie Anglia,bądź też wszędzie gdzie są góry. :D
5. Leonetta vs Dieletta
Leonetta ♥
6.Ulubiony film
Dary Aniola,Iron Man 3,Listy do Julii,HSM 3(wiem,że jestem za stara na ten film xd) Percy Jakson, Pacyfic Rim i jeszcze trochę tego jest. :3
7. Ulubiona piosenka z Violetty
W playliście są piosenki,które uwielbiam. :P
8. Jakie zwierzaki lubisz?
Teraz delikatnie was zdziwię.
Uwielbiam gekony. A zwłaszcza Lamparcie. *.*
Miałam jednego ale niestety mi zdechł. xd
Ale mam ambitny plan zakupienia nowego ale czekam na sponsornig(czytaj na urodziny :3 )
9. Maxi czy Andres
Maxi ♥
10. Kto jest lepszą koleżanką Fran czy Cami?
Fran :3
Tym razem serio chciałam dodać nominacje ale to coś u góry pisałam cały dzień(w między czasie oczywiście robiłam informatykę,sprzątałam pokój,gotowałam obiad i robiłam nagłówek koleżance xd) i chciałabym nadrobić wasze blogi,nie pogniewacie się?
Kooooocham,dziękuję i przepraszam. ♥
niedziela, 12 stycznia 2014
Rozdział 17
'Przemiana'
'Ludzie się nie zmieniają.Ubierają tylko inne maski.'
-Może tą?-paznokciem pomalowanym na krwisto czerwony kolor,Lena wskazała kolejną kartkę zapisaną czarnymi nutami.Na każdej stronie widniały zupełnie różnie teksty i melodie.Była jednak cecha wspólna,która wiązała wszystkie partytury w jedną całość.Nie było wśród nich piosenki nie napisanej przez rodzeństwo bądź innego ucznia szkoły to której chodziła starsza dwójka.Przed oczami Diego mignął tylko napis 'Tu Eres Mi..'. Machnął na nią ręką.Rozumiał,że Lenka kochała te piosenkę.To pierwszy utwór,w który wlała całą siebie.Każdy szczegół napisała zupełnie sama.Rozpierała ją duma kiedy ktokolwiek choć zanucił się sobie pod nosem.Brunet robił to dość często.Sprawienie przyjemności siostrze było dla niego zwyczajnie miłe.Czego się nie robi aby zadowolić swoje rodzeństwo? Ale ile można wymyślać wersji jednej piosenki?Szatynka dodawała ją na swojego bloga przy każdej możliwej okazji.Gdyby mogła robiłaby to pewnie codziennie. Rezygnacja z tego pomysły była jednak koniecznością.
-'Algo Suena En mi'?Proooszę-wyjęczała Natalia,machając kartką jak oszalała.
-Ty zawsze chcesz to coś skomponowane przez M...-starszy brat jak zwykle starał się dokuczyć siostrze.
-Nawet nie kończ.-przerwała wściekła.-Jeżeli mam siedzieć z wami w jednym pomieszczeniu to nie rozmawiamy o chłopakach.-brunetka spojrzała na nich błagalnie.
-Dobra zmiana tematu.-zadecydowała Lena.-A to co śpiewałeś przed chwilą,Diego?-zauważyła w jego oczach charakterystyczne iskierki.Wyglądały niczym lampki na choince,stojącej w salonie. Nastała jedna,wielka cisza.Gitara trafiła do rąk Diego.Rozpoczął powoli przesuwać palcami po strunach. Jego usta ułożyły się w szczerym uśmiechu.Słowa same zaczęły pływać.Nim się zorientował zatracił się w swojej muzyce.
Escucha y siente
Sube el volumen vas a enloquecer,
enloquecer, enloquecer, oh...
Entiende y siente
De corazones rotos soy el rey
Yo soy el rey, soy el rey, oh...
Perdiendo el control
Sube el volumen vas a enloquecer,
enloquecer, enloquecer, oh...
Entiende y siente
De corazones rotos soy el rey
Yo soy el rey, soy el rey, oh...
Perdiendo el control
Dime el ritmo ponte a bailar
Ven conmigo déjate besar
Yo sé te va a gustar,
mi estilo te va a conquistar
Mis pies te mueve al compás,
se que no lo puedes evitar
No intentes luchar ,
Mi estilo te va a Conquistar
Ven conmigo déjate besar
Yo sé te va a gustar,
mi estilo te va a conquistar
Mis pies te mueve al compás,
se que no lo puedes evitar
No intentes luchar ,
Mi estilo te va a Conquistar
[...]
Y es que yo soy así
Mi vida es alocada
Sin red y voy a mil
Mi ley es doble o nada
Y es que yo soy así
Con solo una mirada
Vas a quedar de mi
Por siempre enamorada
Mi vida es alocada
Sin red y voy a mil
Mi ley es doble o nada
Y es que yo soy así
Con solo una mirada
Vas a quedar de mi
Por siempre enamorada
-Braciszku,jest piękna.-wzruszyła się Naty.-A teraz gadaj! O kim ją napisałeś?- Czyli już czas. Koniec ukrywania się,zaprzeczania,wykręcania,oszukiwania samego siebie. Próba zagłuszenia uczucia spełzła na niczym.Skoro one już wiedzą to dlaczego nie przyznać się do zauroczenia uroczą blondynką? Ale czy wyznanie im prawdy coś zmieni? Wciąż będzie tchórzem,który boi się powiedzieć 'zostaniesz moją dziewczyną'? Trzy słowa,nie mogące wydostać się z jego ust za każdym razem kiedy ją widzi.
Długie nogi,idealna figura,złote włosy, delikatny głos...Ideał. Jego idea, powodujący nagły spadek pewności siebie.
-Dieguś-odezwała się cicho Lena.-No kto to?!Siostrą nie powiesz?-oburzyła się szatynka.
-To nie chodzi o to co ja wam powiem.Tylko co wy powiecie mnie.-Brunet po prostu wstał i skierował się do wyjścia z pokoju.
-On to zrobi.-pisnęła Naty. Zbyt dobrze go znała,żeby nie wiedzieć co kombinuje.
-Co zrobi?-wściekła się Lena.Denerwowało ją sposób 'rozmowy' starszego rodzeństwa. Zdawała sobie sprawę,że dogadują się o wiele lepiej między sobą niż z taką smarkulą.Ale kurcze dlaczego nie powiedzą jej o co chodzi?!
Musiał udowodnić,że nie jest już małym chłopcem. Chciał powiedzieć Ludmile,że nie jest dla niego obojętna. Chęci są ale co z sposobem wyznania? Musiał wytężyć swój typowo chłopski rozum. Nie był romantykiem jak Verdas czy Ponte. Jednak Ferro była zdecydowanie warta wysiłku.
-Dlaczego nie zagrasz jej nowej piosenki?-spytała Naty,schodząc z góry,z gitarą w ręce.Strzał w dziesiątkę! Co on by bez niej zrobił? Wiedziała doskonale czego chce,potrzebuje zanim sam się dobrze zastanowi. Mając kogoś takiego u boku życie nie może być trudne.
-Kocham cię siostro-oznajmił całując jej zarumieniony policzek.-Dzięki.-odebrał od niej swoją własność i wyszedł kierując się do domu swojej ukochanej.
-Wiesz kto zepsuł nam brata?-zaśmiała się Lena,stając obok siostry.
-Jeszcze trochę zacznie piec jej serduszka w kształcie serca.-uśmiechnęła się patrząc na drzwi ,w których zniknął.-Wydaje mi się,a przy najmniej mam nadzieje,że to Ludmiła. Choć nagramy te piosenkę bez niego bo jak wróci to jedyną rzeczą jaką z siebie wykrztusi będzie jej imię.-zarzuciła swoją chudą rękę na ramię siostry.
-Co jak się nie zgodzi?-palnęła Lena.
-Będzie nam potrzebny zapas lodów czekoladowych,paluszki,jego ulubione chipsy i jakiś horror.- odpowiedziała bez zająknięcia Natalia.
-A chusteczki?-spytała szatynka.
-Pffu.Przecież Diego to nie dziewczyna.-stwierdziła ze śmiechem brunetka.
'Wrócili.Nie oni się odnaleźli. To ja i Feder znowu zawitaliśmy w Buenos Aires.W domu,jak to pięknie brzmi,prawda? Dom. Kocham to słowo. Nareszcie mogę iść do normalnej szkoły.Poznać kogoś nowego bez obawy,że następnego dnia wyląduję na drugim krańcu świata. Mam ochotę krzyczeć ze szczęścia. Tańczyć i śpiewać aż zabraknie mi tchu.To niesamowite ile jedna przeprowadzka może wnieść radości do naszego życia.Wszystko zmienić.
W czwartek czyli za dwa dni przeprowadzamy się do nowego domu.(po raz kolejny to wspaniałe słowo,widzisz?) Będę mieszkała oczywiście z tatą i Federem.A do tego napatoczył się Leon i dziadek. Nie jestem z tego powodu zdenerwowana czy smutna.Naprawdę się cieszę. Po prostu Leon... Mam wrażenie,że się zmienił. Na feralnym balu był dla mnie wredny(może nie do końca ale nazwał mnie 'księżniczką' jak można zrobić coś tak głupiego?),potem nasz prawie wypadek. A dzisiaj? Zaatakował mnie drzwiami,przez co zemdlałam. Sama nie wiem co myśleć. Jesteśmy przyjaciółmi czy wrogami?Może jest po prostu strasznym fajtłapom?
Moja obietnica.Pamiętam jakby to było wczoraj.Powiedziałam mu,że nie zakocham się w nikim innym. A ja zawsze dotrzymuje słowa i to przeraża mnie najbardziej. Jestem na niego skazana. Czy go kocham? Kochałam,co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Ale teraz? Nie jest mi obojętny lecz czy to miłość? Według mnie jest strasznym bufonem. Niestety przykra prawda jest taka,że nienawidzę takich kretynów. Jeżeli rzeczywiście jesteśmy sobie pisani pozostaje mi tylko jedno. Muszę przywrócić go do dawnej świetności. Musi znowu być MOIM Leonem. Nie ma innego wyjścia. Przemianę Verdasa czas zacząć.'
Violetta zamknęła swój największy skarb.Chowając go z powrotem do torebki usłyszała nie wyraźny szept Leona siedzącego obok.
-Jeszcze go nie zapisałaś?-nie do końca rozumiała o co mu chodzi,widząc jej zdezorientowaną minę wskazał głową na różową torebkę spoczywającą na jej kolanach.-Pamiętnik.
-Aaa-ocknęła się,pod wpływem jego spojrzenia.-Nie.Znaczy Tak. To jest mój dziesiąty pamiętnik.-tym razem to Leon zastanawiał się o co chodzi.-Marudziłam tacie,że nie chce innego. A on jako wielka szycha zamówił,kupił nie wiem,dwadzieścia takich samych sztuk.Mogę więc wypisywać się ile wlezie. - Verdas zaśmiał się perliście,co zwróciło uwagę panów siedzących z przodu samochodu.
-Mam nadzieje,że nie wydrapujecie sobie oczu.-zakpił Federico, skręcając w lewo tak jak kazał mu Ponte. Zbyli jego uwagę milczeniem.
-Vilu,wciąż pamiętam kiedy dostałaś go na urodziny.Znaczy ten pierwszy.Nie rozstawałaś się z nim na krok.-kąciki jego ust powędrowały do góry.
-Vilu-powtórzyła jak echo szatynka,zastanawiając się nad czymś głęboko. Teraz nie był dla niej wredny. Nawet się nie wywyższał. Może jej interwencja wcale nie będzie potrzebna? Zdaje się,że sam doskonale radzi sobie z powrotem do łask.
-Coś nie tak? Jeżeli znowu cię uraziłem to przepraszam.-obruszył się chłopak.
-Nie,nie!-zaprzeczyła szybko.-Po prostu dawno nikt mnie tak nie nazywał.-rozpromieniła się.-Co do pamiętnika-szybko zmieniła bieg rozmowy kierując ją na bezpieczniejsze tory-to wciąż nie opuszcza mnie na krok.A tak właściwie dokąd jedziemy?Wypadliście przez tego SMS'a z hotelu jakby się paliło.-zadrwiła.
-Nasza przyjaciółka się martwi.-odpowiedział Ponte.-Po za tym w sobotę jest impreza na cześć Leona. Będzie tam cała nasza paczka a byłoby dobrze gdybyście znali kogoś oprócz nas.-wytłumaczył brunet.-Skręć w prawo.-dalej instruował kierowce. Viola nie specjalnie zwróciła uwagę na słowa,które kierował do nich Maxi.Dużo bardziej wolała podziwiać widoki rozchodzące się za oknem czarnego Audi taty.Jeden dom,drzewo,dziewczynka na chodniku,przystojniak z gitarą,dom,starsza pani...
-Maximiliano,mam zwidy czy Diego szedł tam z gitarą?-Leon zwrócił się do przyjaciela.
-Nie wiem,możliwe.Może szedł do Lu.Nie mieli przygotować piosenki na zaliczanie dla Pablo?-rzekł wciąż skupiony na drodze.
-Ona miała śpiewać z tobą kretynie.-oznajmił Verdas.-Ooo jesteśmy.-widok domu Fran,natychmiast podniósł go na duchu oraz zakończył żywą dyskusje chłopców-Federico stało się coś?-zapytał brata.-Całą drogę się nie odzywałeś.-Co miał powiedzieć? 'Mam nadzieję,że wasza Francesca to TA Francesca'. A może 'wydaje mi się,że zakochałem się w waszej przyjaciółce?' Obie opcje w tej chwili były co najmniej nie na miejscu.
-Wszystko jest w jak najlepszym porządku.-powiedział bardziej do siebie niż do pozostałej trójki.- Idziemy?- w odpowiedzi było słychać tylko trzask zamykanych drzwi.Federico,czego ty się boisz?To tylko dziewczyna,przecież cię nie zje.Raz kozie śmierć.-Verdas nie pozwolił aby strach go zatrzymał.W końcu to wcale nie musi być ona. Kiedy się otrząsnął,zauważył,że na trawniku stoi zupełnie sam.Nie przejął się tym zbytnio.Mogli już dawno wejść do domu zapominając o nim.Rzeczywiście,uraziło go to trochę ale wciąż z dobrym humorem zapukał do ogromnych mahoniowych drzwi. Spodziewał się widoku Leona albo Maxiego. Może się zorientowali,że Fede zniknął? Byłoby to całkiem logiczne,posunięcie według niego.Nim jego teorię o ich roztargnieniu ujrzały światło dzienne,przed nim pojawiła się ONA.
____________________________
Proszę o to 17! Zdecydowanie za dużo dialogów ale cóż tak wyszło. ;_;
Mogę z ręką na sercu powiedzieć,że jest okropny. :/
Najpierw miał być OS ale nie mam na niego weny. Mam nadzieję,że nie zabijecie. :*
Mam takie pytanie odnośnie wyglądu bloga. Dobrze wam się czyta czy może mam zmienić kolor czcionki?
Następna notka może we wtorek,środę.Wiecie...Szkoła,szkoła i jeszcze raz szkoła.Czeka mnie randką z przedmiotami ścisłymi i potajemne spotkanie z konkursem z chemii. xD Także rozdziały będą ukazywały się rzadziej. Postaram się aby były co najmniej 2 razy w tygodniu ale nie obiecuję. :*
A tak wzięłam się w garść i w końcu odpowiedziałam na pytania od Liki P. z bloga http://opowiadanietini.blogspot.com/ możecie śmiało wpadać jest świetny.Pytania:
1. Jak masz na imię ?
Nie wiem czy ktoś czytał notkę powitalną ale mam imię na literkę D. reszta pozostanie moją słodką tajemnicą.xd Ale na drugie mam Angelika. :D
2. jakie masz hobby ?
Czytania i pisanie. Ostatnio praktycznie nie robię nic innego(no oprócz nauki xd). Jestem strasznym molem książkowym.:3
3. Kto Cię inspiruje do pisania bloga ?
Nie ma takiej osoby. Blog jest dla mnie wyzwaniem,którego po dość długiej wewnętrznej walce postanowiłam się podjąć.
4. Jaki jest twój styl ?
Przede wszystkim wygodny. Jestem zwolenniczkom spodni jednak lubię nosić spódniczki bądź sukienki. :3
5. Ulubione danie ?
Makaron. Uwielbiam wszystko co jest z nim. Ale najbardziej kocham zapiekankę z pesto pomysłu mojej cioci. Nie będę wdawała się w szczegóły po nigdy nie skończę. :P
6. Jaki jest Twój ulubiony kolor ?
Niebieski,czerwony i czarny.
7. W jakim województwie mieszkasz ?
Kujawsko-pomorskim. Ale tuż 'przy granicy' z wielkopolskim bo moja babcia tam mieszka.xd
8. Twoje życiowe motto...
Nie bój się.I tak umrzesz.
Takie trochę okrutne ale naprawdę mi pomaga. :3
9. Jorge vs. Xabiani
Jorge ♥♥♥♥
10. O czym marzysz ?
Żeby kretyński kurier przywiózł mi moje książki.;_;
Znaleźć sobie w końcu zawód,który chciałabym wykonywać.
11. Co myślisz o świecie w którym żyjemy ?
'To nie świat jest zły.To ludzie go niszczą.'
12. Jaki tytuł nosi twoja ulubiona piosenka ?
Zdecydowanie za długo by wymieniać. Ale możecie sobie spojrzeć w playlistę bo znajdują się tam tylko piosenki ,które lubię.xD
Przepraszam was bardzo ale na nominacje nie mam czasu. ♥
środa, 8 stycznia 2014
One Part III -autor Axi Verdas Tavelli
Jedną z najgorszych rzeczy w życiu jest, gdy nie potrzebujemy pomocy od nikogo oprócz osoby, która nigdy tego nie zrobi...
Nie! Inaczej zaczniemy tę historię! Śliczna blondynka od dawna miała tę pomoc. Tak jakby... Tak jakby?, się zapytacie. Chłopak, który był dla niej wszystkim, całym jej życiem, niby był przy niej, wspierał ją, przyjaźnił się z nią. Ale czy oby na pewno z sympatii? Przecież jej przyjaciółka już dawno mówiła, że Federico chciał się tylko wypromować. Zyskać lepszą pozycję w szkole. Ferro nie chciała w to uwierzyć, aż w końcu stało się na przekór. Z dnia na dzień zdała sobie sprawę, że to prawda. I straciła go.
Nadal była jedną z najpopularniejszych dziewczyn w szkole. Tak zwanym wzorem do naśladowania. Zadawała się z przystojnymi chłopakami, którzy byli oblegani przez stado innych dziewczyn. Ale Federico ją opuścił. Zostawił.
Wszyscy myśleli, że ma kolorowe życie, bez problemów, trosk i zmartwień. Ale to zwykła bzdura, pozorny widok! Blondyna od dłuższego czasu cierpiała. Robiła rzeczy, o które nigdy by się nie posądzała. I co najciekawsze, nikt o tym nie wiedział. Tylko ona sama.
- Ludmiła! O czym ty tak myślisz? - spytała Francesca siadając obok dziewczyny na ławce.
- Pytanie raczej powinno brzmieć o kim, nie o czym. - do przyjaciółek dosiadła się Camila.
Ferro nie wytrzymała! Takie z nich przyjaciółki, a jak zwykle chcą wyciągnąć nowy temat do plotek. Zawsze tak było! Co zrobiła? Odgarnęła kosmyk włosów za ucho, gwałtownie wstała i skierowała się w stronę szatni. Została jej tylko jedna lekcja, mamie powie, że źle się poczuła. Nie mogła już słuchać głupiej paplaniny dziewczyn, bo chyba przywaliłaby którejś w twarz.
Nie przewidziała jednego!
Kiedy tak schodziła po schodach, zobaczyła dziewczynę, której brakowało jej równie mocno, co Federa. Zawsze chciała ją przytulić, ponownie pogadać, ale nie mogła! Nie chciała! Co ona by sobie pomyślała?
Violetta Castillo, niegdyś jej najlepsza przyjaciółka, stała przy oknie objęta ramieniem Jorge. Chłopak zrezygnował z miana popularnego dla miłości i nigdy nie żałował. Wiedział, że bez szatynki, którą teraz miał u boku, jego życie nie miałoby sensu.
Ferro przełknęła ślinę i chciała przemknąć obok nich. Ale nie udało jej się to. Ku zdziwieniu blondyny, była przyjaciółka odezwała się.
- Ludmiła! Zaczekaj! - krzyknęła w jej stronę.
Dziewczyna odwróciła się ze zdziwieniem. Nie mogła uwierzyć, że nadarzyły się szanse na pozbycie się pustej laleczki, a powrót do dawnej, niezależnej, kochającej życie Ludmiły. Tak bardzo tęskniła za tym wszystkim. To liceum ją zmieniło.
- Wiem, że jest ciężko, ale... może zjesz z nami lunch? - zaproponowała Violetta.
Długowłosa przewróciła rzęsami i zamrugała kilka razy pod rząd. Jakby chciała przywrócić się do rzeczywistości.
- Z chęcią, ale... dzisiaj nie mogę. - odparła tylko i nie zważając na krzyki Castillo, popędziła schodami w dół.
Wbiegła do szatni, zarzuciła kurtkę i wyszła na zewnątrz. Dopiero kiedy zaczerpnęła świeżego powietrza zdała sobie sprawę z tego, jaki błąd popełniła dosłownie przed chwilą. Miała szanse powrotu do tego, za czym tak tęskniła. Odzyskania jednej z dwóch najważniejszych osób w jej życiu. A ona ją zmarnowała. Najzwyczajniej w świecie odeszła.
Rzuciła torbą o łóżko, a sama oparła się o fioletową ścianę swojego pokoju. Zamknęła oczy i powoli osunęła się na podłogę. Miała dość. Po co żyć? Przecież jest nikomu niepotrzebna! Nikt jej nie chce, więc dlaczego ma się męczyć?
Powoli podniosła powieki, a następną wykonaną przez nią czynnością było podwinięcie rękawów. Ukazała w ten sposób dziary, których narobiła sobie całe mnóstwo przez rok okaleczania. Na jej rękach widniały blizny i wiele strupów. Była nawet jedna niezasklepiona rana, którą musiała przed chwilą rozwalić.
Westchnęła, pogrzebała trochę w szufladzie i wyjęła żyletkę. Przyłożyła do skóry i już miała wbić ostrą stronę w nadgarstek, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi.
- Cholera! Kogo niesie?! - zaklęła pod nosem, po czym zbiegła na dół.
Otworzyła drzwi, a to, co za nimi zobaczyła, doprowadziło ją do zawału. Przynajmniej tak myślała.
- Cześć. - powiedział nieśmiało chłopak i uśmiechnął się blado.
- Czego tutaj szukasz? - syknęła Ludmiła nie kryjąc zirytowania. Najpierw zostawia ją, a teraz przychodzi z powrotem? Ten to ma tupet!
- Chciałem cię przeprosić. Zachowałem się jak debil. - powiedział spuszczając wzrok, co dało dziewczynie całkowitą pewność, że na prawdę żałuje tego, co zrobił.
- No więc? - spytała z uśmiechem blondyna.
- Przepraszam za moje głupie zachowanie. Czy mi wybaczysz? - słowa Federa cały czas brzmiały w uszach Ferro. Mimo, że ucichły już jakiś czas temu.
- No pewnie, że tak! - pisnęła i rzuciła się na jego szyję.
Oboje wiedzieli, że to jedna z najpiękniejszych chwil w ich życiu. Odzyskali to, na czym tak bardzo im zależało.
************
Moje słoneczko napisało dla was OP. Prawda,że świetny?
Spamujcie komentarzami żeby napisała dla was drugą cześć.♥
Dziękuję kochanie jeszcze raz. :*
Co do 17... Jest mi strasznie przykro ale go dzisiaj nie będzie. Moja siostra jest chora i jedziemy z nią do szpitala. Wiecie taka nagła sytuacja. :c
Nie! Inaczej zaczniemy tę historię! Śliczna blondynka od dawna miała tę pomoc. Tak jakby... Tak jakby?, się zapytacie. Chłopak, który był dla niej wszystkim, całym jej życiem, niby był przy niej, wspierał ją, przyjaźnił się z nią. Ale czy oby na pewno z sympatii? Przecież jej przyjaciółka już dawno mówiła, że Federico chciał się tylko wypromować. Zyskać lepszą pozycję w szkole. Ferro nie chciała w to uwierzyć, aż w końcu stało się na przekór. Z dnia na dzień zdała sobie sprawę, że to prawda. I straciła go.
Nadal była jedną z najpopularniejszych dziewczyn w szkole. Tak zwanym wzorem do naśladowania. Zadawała się z przystojnymi chłopakami, którzy byli oblegani przez stado innych dziewczyn. Ale Federico ją opuścił. Zostawił.
Wszyscy myśleli, że ma kolorowe życie, bez problemów, trosk i zmartwień. Ale to zwykła bzdura, pozorny widok! Blondyna od dłuższego czasu cierpiała. Robiła rzeczy, o które nigdy by się nie posądzała. I co najciekawsze, nikt o tym nie wiedział. Tylko ona sama.
- Ludmiła! O czym ty tak myślisz? - spytała Francesca siadając obok dziewczyny na ławce.
- Pytanie raczej powinno brzmieć o kim, nie o czym. - do przyjaciółek dosiadła się Camila.
Ferro nie wytrzymała! Takie z nich przyjaciółki, a jak zwykle chcą wyciągnąć nowy temat do plotek. Zawsze tak było! Co zrobiła? Odgarnęła kosmyk włosów za ucho, gwałtownie wstała i skierowała się w stronę szatni. Została jej tylko jedna lekcja, mamie powie, że źle się poczuła. Nie mogła już słuchać głupiej paplaniny dziewczyn, bo chyba przywaliłaby którejś w twarz.
Nie przewidziała jednego!
Kiedy tak schodziła po schodach, zobaczyła dziewczynę, której brakowało jej równie mocno, co Federa. Zawsze chciała ją przytulić, ponownie pogadać, ale nie mogła! Nie chciała! Co ona by sobie pomyślała?
Violetta Castillo, niegdyś jej najlepsza przyjaciółka, stała przy oknie objęta ramieniem Jorge. Chłopak zrezygnował z miana popularnego dla miłości i nigdy nie żałował. Wiedział, że bez szatynki, którą teraz miał u boku, jego życie nie miałoby sensu.
Ferro przełknęła ślinę i chciała przemknąć obok nich. Ale nie udało jej się to. Ku zdziwieniu blondyny, była przyjaciółka odezwała się.
- Ludmiła! Zaczekaj! - krzyknęła w jej stronę.
Dziewczyna odwróciła się ze zdziwieniem. Nie mogła uwierzyć, że nadarzyły się szanse na pozbycie się pustej laleczki, a powrót do dawnej, niezależnej, kochającej życie Ludmiły. Tak bardzo tęskniła za tym wszystkim. To liceum ją zmieniło.
- Wiem, że jest ciężko, ale... może zjesz z nami lunch? - zaproponowała Violetta.
Długowłosa przewróciła rzęsami i zamrugała kilka razy pod rząd. Jakby chciała przywrócić się do rzeczywistości.
- Z chęcią, ale... dzisiaj nie mogę. - odparła tylko i nie zważając na krzyki Castillo, popędziła schodami w dół.
Wbiegła do szatni, zarzuciła kurtkę i wyszła na zewnątrz. Dopiero kiedy zaczerpnęła świeżego powietrza zdała sobie sprawę z tego, jaki błąd popełniła dosłownie przed chwilą. Miała szanse powrotu do tego, za czym tak tęskniła. Odzyskania jednej z dwóch najważniejszych osób w jej życiu. A ona ją zmarnowała. Najzwyczajniej w świecie odeszła.
Rzuciła torbą o łóżko, a sama oparła się o fioletową ścianę swojego pokoju. Zamknęła oczy i powoli osunęła się na podłogę. Miała dość. Po co żyć? Przecież jest nikomu niepotrzebna! Nikt jej nie chce, więc dlaczego ma się męczyć?
Powoli podniosła powieki, a następną wykonaną przez nią czynnością było podwinięcie rękawów. Ukazała w ten sposób dziary, których narobiła sobie całe mnóstwo przez rok okaleczania. Na jej rękach widniały blizny i wiele strupów. Była nawet jedna niezasklepiona rana, którą musiała przed chwilą rozwalić.
Westchnęła, pogrzebała trochę w szufladzie i wyjęła żyletkę. Przyłożyła do skóry i już miała wbić ostrą stronę w nadgarstek, kiedy usłyszała dzwonek do drzwi.
- Cholera! Kogo niesie?! - zaklęła pod nosem, po czym zbiegła na dół.
Otworzyła drzwi, a to, co za nimi zobaczyła, doprowadziło ją do zawału. Przynajmniej tak myślała.
- Cześć. - powiedział nieśmiało chłopak i uśmiechnął się blado.
- Czego tutaj szukasz? - syknęła Ludmiła nie kryjąc zirytowania. Najpierw zostawia ją, a teraz przychodzi z powrotem? Ten to ma tupet!
- Chciałem cię przeprosić. Zachowałem się jak debil. - powiedział spuszczając wzrok, co dało dziewczynie całkowitą pewność, że na prawdę żałuje tego, co zrobił.
- No więc? - spytała z uśmiechem blondyna.
- Przepraszam za moje głupie zachowanie. Czy mi wybaczysz? - słowa Federa cały czas brzmiały w uszach Ferro. Mimo, że ucichły już jakiś czas temu.
- No pewnie, że tak! - pisnęła i rzuciła się na jego szyję.
Oboje wiedzieli, że to jedna z najpiękniejszych chwil w ich życiu. Odzyskali to, na czym tak bardzo im zależało.
************
Moje słoneczko napisało dla was OP. Prawda,że świetny?
Spamujcie komentarzami żeby napisała dla was drugą cześć.♥
Dziękuję kochanie jeszcze raz. :*
Co do 17... Jest mi strasznie przykro ale go dzisiaj nie będzie. Moja siostra jest chora i jedziemy z nią do szpitala. Wiecie taka nagła sytuacja. :c
One Part II '-Księżniczka' cz.1
'Księżniczka'
Dawno,dawno temu...Nie! To nie czas na bajkę.
Opowiem wam zupełnie inną historię.Opowieść o nowoczesnej księżniczce.
Pewnego razy żyła sobie młoda dwudziestosiedmioletnia piosenkarka. Miała wszystko! Rzesze fanów. Wspaniały głos.Cudowną rodzinę. Mnóstwo sprzedanych płyt.Wiele nagród. Najlepszą przyjaciółkę i ogromny dom.
Ale szczerze mówiąc to wystarczyłaby jej zwykła kawalerka z malutką garderobą.Dlaczego? Bo przebywanie w jej pałacu zdarzało się jej bardzo,bardzo rzadko. Nie raz nie odwiedzała swojej wilii całymi miesiącami.Powód? Trasy,koncertowe,płyty,wywiadu,imprezy,promocje płyt...I tak w kółko i w kółko.Potocznie zwane 'gwiazdorzenie'. To słowo nie brzmi jakoś specjalnie pozytywnie. A może by tak zmienić jego znaczenie?
Castillo nigdy nie była diwą.Nie miała zamiaru zachowywać się jak rozwydrzona córka milionera. Zdecydowanie zbyt dużo piosenkareczek zachowywało się jakby pozjadały wszystkie rozumy. Nikomu nie była potrzebna kolejna gwiazda typu 'Supernowa 151'. Ludzi nudziły dziewczyny,które nie widziały niczego poza czubkiem swojego nosa. Takich było od groma.Woda sodowa uderzała im do głowy,zwykle po roku nie koniecznie udanej kariery. Ich piski nie zawsze należały do przyjemnych. Czasami nawet dzięki 'cudom' nie dało się ich słuchać.
Styl? Nie różniły się jakoś specjalnie.Ubierały się albo jak ladacznice albo próbowały kopiować Lady Gage. Żadna nie została sobą. Myślały,że udając kogoś innego zdobędą uznanie. Trzeba było coś z tym zrobić. Znaleźć nową gwiazdę,świecącą swoim światłem,inną,niepowtarzalną.Na ten iście genialny pomysł wpadł pewien internetowy portal. Postanowił stworzyć szansę uczniom wspaniałej Argentyńskiej placówki-Studio OnBeat.
To dzięki The U-mix show świat poznał tak niesamowitą osobę jaką jest sławna Violetta Castillo.
A wszystko zaczęło się pewnego niezwykłego dnia w Buenos Aires...
-Naprawdę mi pomożesz?-chłopak po raz kolejny nie mógł usłyszeć własnym uszom.-Uwielbiam cię!-wykrzyknął jak tylko się dało najgłośniej i przycisnął szatynkę do siebie.Na policzkach dziewczyny pojawiły się urocze rumieńce.Starała się zakryć swoją zawstydzoną twarz,bardziej się w niego wtulając. ON nie ma prawa tak na nią działać. Jej twarzyczka miała prawo rumienić się tylko dzięki głosowi swojego chłopaka a nie najlepszego przyjaciela. Jednak co mogła poradzić na to,że Verdas wciąż coś dla niej znaczył? Uczucie do niego nie malało. Każde ukradkowe spojrzenie na jego urocze dołeczki,biały uśmiech,włosy postawione na żel wywoływały tylko kolejną fale bólu.Cierpienie stopniowo wywiercało co raz większą dziurę w jej pokruszonym serduszku. I to wcale nie miało się zmieniać.
-Leon.To nic takiego. Pomagam ci tylko przy randce z Larą.-na jej wciąż delikatnie czerwonej twarzy pojawił się blady uśmiech. W jej oczach nie można było dostrzec niczego.Dosłownie. Pusty wzrok skierowany na szatyna autentycznie go przeraził.
-Co się stało,Vilu.?-łagodny ton jego głosu,niemal doprowadził do łez panienkę Castillo.
-Nie.Znaczy tak.Ale nie ważne.To nie ma związku z tobą.-gwałtownie nabrała powietrza do płuc.Skłamała mu w żywe oczy.Wszystko co teraz się z nią działo było spowodowane jego obecnością.Każda decyzja wymagała od niej jednego pytania 'co zrobiłby Leon'? Tylko tak potrafiła zmierzyć się z rzeczywistością.
-Mi możesz powiedzieć.-zapewnił ją,patrząc na łzę spływającą powoli w dół.-Powiedz,że to nie Diego bo tym razem nie ręczę za siebie.-Za to go kochała.Dbał aby jej twarz zawsze zdobił uśmiech. Nienawidził kiedy ktoś ją krzywdził.Troszczył się o nią,nawet jeżeli nie byli razem. Czy on musi być taki idealny? Czy musiała go stracić żeby docenić miłość,która narodziła się miedzy nimi na samym początku?
'Docenisz coś na prawdę dopiero gdy to stracisz.'
-Ale dlaczego?-wyszeptała,nie zważając na zmartwionego Leona.
-Co dlaczego?-nie rozumiał.Po raz kolejny nie zdawał sobie sprawy,że to tylko i wyłącznie jego winna. Gdyby tylko nie był takim tchórzem i potrafił stawić czoła swoim prawdziwym uczuciom.
Violetta zamknęła oczy i chciała po prostu powiedzieć 'kocham cię'. Miała dość ukrywania tego,że za nim tęskni. W przeciwieństwie do niego ona się nie bała. Umiała stawić czoła przeciwnością. Kłamstwo prędzej czy później wyjdzie na jaw.Tego też nauczyła się od niego. To Leon tak naprawdę pokazał jej życie. Wskazał jej ścieżkę,którą powinna kroczyć a ona dzielnie się jej trzymała. W przeciwieństwie do Verdasa,który wybrał łatwiejszą drogę,prawie pozbawioną uczuć. Po raz pierwszy w życiu zachował się jak tchórz,starając się ochronić swoje szczęście.Problem w tym,że nie możesz być szczęśliwy bez miłości. Kiedy ona stał tuż przed nim w osobie małej szatynki,co zrobi?
-Zerwałam z Diego.-wychlipała. Dość. Koniec z ukrywaniem.To ten czas.Ten moment. Ta chwila.-Bo.-Zawahała się.Nie mogła mu tego zrobić. On już nie należy do niej.Ma mu robić mętlik w głowie z powodu swoich zachcianek?-Bo go nie kocham. Moje serce należy do kogoś innego.-Ominęła się z prawdą tylko częściowo.-Leon.Proszę nie rozmawiajmy o nim. Mam ważniejsze problemy na głowie. Dzisiaj finał U-mix. Do tego Fran kazała mi z niego zrezygnować. A Cami się z nią zgodziła. Mam już tylko ciebie.-koszula chłopaka była już doszczętnie mokra.
Violetta zamknęła oczy i chciała po prostu powiedzieć 'kocham cię'. Miała dość ukrywania tego,że za nim tęskni. W przeciwieństwie do niego ona się nie bała. Umiała stawić czoła przeciwnością. Kłamstwo prędzej czy później wyjdzie na jaw.Tego też nauczyła się od niego. To Leon tak naprawdę pokazał jej życie. Wskazał jej ścieżkę,którą powinna kroczyć a ona dzielnie się jej trzymała. W przeciwieństwie do Verdasa,który wybrał łatwiejszą drogę,prawie pozbawioną uczuć. Po raz pierwszy w życiu zachował się jak tchórz,starając się ochronić swoje szczęście.Problem w tym,że nie możesz być szczęśliwy bez miłości. Kiedy ona stał tuż przed nim w osobie małej szatynki,co zrobi?
-Zerwałam z Diego.-wychlipała. Dość. Koniec z ukrywaniem.To ten czas.Ten moment. Ta chwila.-Bo.-Zawahała się.Nie mogła mu tego zrobić. On już nie należy do niej.Ma mu robić mętlik w głowie z powodu swoich zachcianek?-Bo go nie kocham. Moje serce należy do kogoś innego.-Ominęła się z prawdą tylko częściowo.-Leon.Proszę nie rozmawiajmy o nim. Mam ważniejsze problemy na głowie. Dzisiaj finał U-mix. Do tego Fran kazała mi z niego zrezygnować. A Cami się z nią zgodziła. Mam już tylko ciebie.-koszula chłopaka była już doszczętnie mokra.
-Viola.Niby jak kazała ci się wycofać.-zdziwił się szatyn.
-Normalnie.-zachichotała nerwowo.-Chciałam z nimi porozmawiać bo byłam przybita po rozmowie z tym pacanem. Ona nawet mnie nie przytuliła tylko rzuciła oschłe 'Albo program albo nasza przyjaźń.'-załkała ponownie.-I wtedy przypomniałam sobie co mi kiedyś powiedziałeś 'Przyjaciel za żadne skarby nie odbierze Ci czegoś ważnego dla ciebie.Inaczej nim nie jest.' Zrozumiałam,że miałeś racje. Zwyczajnie od nich odeszłam i przyleciałam jak najszybciej do ciebie.Przecież mamy randkę do przygotowania.-tym razem to on się uśmiechnął.Doszedł do wniosku,że mu się udało.Zmienił ją. Nie była już tą samą rozchisterowaną nastolatką co rok temu. Widział w Violettcie młodą kobietę,która ze wszystkich sił,stara się nie załamywać. Próbuje być silna i niezależna. Wreszcie podejmuje własne decyzje.'Tak,to zdecydowanie zmiana na lepsze',pomyślał.
-Co?- szatynka odezwała się po chwili milczenia.
-Co,co?-nerwowo zachichotał.
-Gapisz się.-wytknęła mu dziewczyna.
-Owszem.Ale to dlatego,że się zmieniłaś-po raz kolejny utonął w jej czekoladowym spojrzeniu.
-Ścięłam włosy.Zauważyłeś?-'znów to robi.Znowu się denerwuję'.
-Jak mogłem nie zauważyć? Wyglądasz ślicznie.-'Z resztą tak jak zawsze',dodał w myśli-Powiesz mi w końcu co zaśpiewasz dzisiaj wieczorem?-Bała się tego pytania.Ale po to tu przyszła. Leon musiał wiedzieć.
-Bo...bo ja właśnie chciałam.Yyy Chciałam cię zapytać czy...-wzięła głęboki oddech.-Czy mogę zaśpiewać 'Podemos'?Wiem,że to jest nasza piosenka i dlatego chce,potrzebuje abyś się zgodził.-To był cios wymierzony prosto w serce chłopaka.Ta piosenka.Ona przywoływała wszystkie wspomnienia związane z nią. Każdy piknik,każdy spacer,każdą randkę,każdą rozmowę.Wszystko. Jej zapach.Szept kiedy mówiła mu na ucha 'kocham cię,nie wyobrażasz sobie jak bardzo'. Ból jaki poczuł był nie do opisania. Suma uczuć jakie ukrywał przytłoczyły go kiedy usłyszał 'tylko; tytuł piosenki. Co by się stało jeżeli teraz Viola zaczęłaby ją śpiewać?
Dziewczyna próbowała wyczytaj cokolwiek z jego twarzy. Żal,złość,smutek,niedowierzanie, smutek,miłość... Jedynym co ujrzała był strach. Ale czego on się boi?
-Tak.Pewnie,że się zgadzam.-oznajmił z wymuszonym entuzjazmem.-A jeżeli chodzi o randkę to zajmiemy się tym jutro.Dobrze?-złapał ją za podbródek i delikatnie podniósł aby po raz ostatni dzisiaj na nią spojrzeć.-Widzimy się wieczorem na finale.-stwierdził tym razem z prawdziwą radością.- I obiecuje,że przyjdę bez Lary.
-Leon nie musisz.Ja ją...-starała się zaprzeczyć.
-Nienawidzisz jej.Nie dziwie ci się.W końcu spotyka się z twoim byłym.-palnął,bez zastanowienia.-Tak,to do zobaczenia na występie.-mocno ją do siebie przyciągnął.-Wygrasz.-czuła jego oddech na tuż przy swoich ustach.Wystarczyłby tylko jeden krok w przód aby znów poczuć magię.Ten jeden gest dzielił ich od pełni szczęścia. Tylko dzięki niemu mogli wrócić na właściwą ścieżkę. Ich ścieżkę.
Z sumieniem nie powinno się walczyć.A ona wręcz krzyczało,nie mogli tego zrobić. Uciekać przed uczuciem to jedno ale zdradzić przez nie?. Znali siebie aż za dobrze. Żadne z nich nie wykonałoby pierwszego ruchu. Ostatnie czego chcieli to bardziej skomplikować sobie życie.
-Obiecujesz,że przyjdziesz?-odezwała się cicho,czując jego pragnienie.Czekała tylko na jedno słowo.
-Obiecuje.-wypowiadając je wiedział,że Viola zaraz zniknie.Nie będzie jej widział aż do wieczoru ale nie zapomni. Nigdy, tylko ona wypełniała jego serce.To po prostu nie mogło się zmienić.
-Co?- szatynka odezwała się po chwili milczenia.
-Co,co?-nerwowo zachichotał.
-Gapisz się.-wytknęła mu dziewczyna.
-Owszem.Ale to dlatego,że się zmieniłaś-po raz kolejny utonął w jej czekoladowym spojrzeniu.
-Ścięłam włosy.Zauważyłeś?-'znów to robi.Znowu się denerwuję'.
-Jak mogłem nie zauważyć? Wyglądasz ślicznie.-'Z resztą tak jak zawsze',dodał w myśli-Powiesz mi w końcu co zaśpiewasz dzisiaj wieczorem?-Bała się tego pytania.Ale po to tu przyszła. Leon musiał wiedzieć.
-Bo...bo ja właśnie chciałam.Yyy Chciałam cię zapytać czy...-wzięła głęboki oddech.-Czy mogę zaśpiewać 'Podemos'?Wiem,że to jest nasza piosenka i dlatego chce,potrzebuje abyś się zgodził.-To był cios wymierzony prosto w serce chłopaka.Ta piosenka.Ona przywoływała wszystkie wspomnienia związane z nią. Każdy piknik,każdy spacer,każdą randkę,każdą rozmowę.Wszystko. Jej zapach.Szept kiedy mówiła mu na ucha 'kocham cię,nie wyobrażasz sobie jak bardzo'. Ból jaki poczuł był nie do opisania. Suma uczuć jakie ukrywał przytłoczyły go kiedy usłyszał 'tylko; tytuł piosenki. Co by się stało jeżeli teraz Viola zaczęłaby ją śpiewać?
Dziewczyna próbowała wyczytaj cokolwiek z jego twarzy. Żal,złość,smutek,niedowierzanie, smutek,miłość... Jedynym co ujrzała był strach. Ale czego on się boi?
-Tak.Pewnie,że się zgadzam.-oznajmił z wymuszonym entuzjazmem.-A jeżeli chodzi o randkę to zajmiemy się tym jutro.Dobrze?-złapał ją za podbródek i delikatnie podniósł aby po raz ostatni dzisiaj na nią spojrzeć.-Widzimy się wieczorem na finale.-stwierdził tym razem z prawdziwą radością.- I obiecuje,że przyjdę bez Lary.
-Leon nie musisz.Ja ją...-starała się zaprzeczyć.
-Nienawidzisz jej.Nie dziwie ci się.W końcu spotyka się z twoim byłym.-palnął,bez zastanowienia.-Tak,to do zobaczenia na występie.-mocno ją do siebie przyciągnął.-Wygrasz.-czuła jego oddech na tuż przy swoich ustach.Wystarczyłby tylko jeden krok w przód aby znów poczuć magię.Ten jeden gest dzielił ich od pełni szczęścia. Tylko dzięki niemu mogli wrócić na właściwą ścieżkę. Ich ścieżkę.
Z sumieniem nie powinno się walczyć.A ona wręcz krzyczało,nie mogli tego zrobić. Uciekać przed uczuciem to jedno ale zdradzić przez nie?. Znali siebie aż za dobrze. Żadne z nich nie wykonałoby pierwszego ruchu. Ostatnie czego chcieli to bardziej skomplikować sobie życie.
-Obiecujesz,że przyjdziesz?-odezwała się cicho,czując jego pragnienie.Czekała tylko na jedno słowo.
-Obiecuje.-wypowiadając je wiedział,że Viola zaraz zniknie.Nie będzie jej widział aż do wieczoru ale nie zapomni. Nigdy, tylko ona wypełniała jego serce.To po prostu nie mogło się zmienić.
Każda część jej ciała chciała przy nim zostać. Czuć go,całować,móc przytulić. Zwyczajnie być. Czy ta prośba przekraczała czyjeś możliwości? Może po prostu nie dane jest im tkwić razem do końca.
Myślenie o Leonie tylko przytrafiało ją o wątpliwości,niepotrzebny stres. W tym momencie należało skupić się wyłącznie na finale.To jest teraz priorytetem. Obiecał a on obietnic dotrzymuje zawsze. Gdyby tylko się sama wierzyła w swoje słowa.Tym razem złe przeczucia brały nad nią górę.
Powoli dochodziła do kolorowego budynku o nazwie Studio OnBeat. Widok zupełnie ją zaskoczył. Zatrzymała się aby napawać się kolorowym wystrojem kamieniczki. Szkoła wyglądała zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Wyblakłe ściany zostały zasłonięte przez logo firmy organizującej show bądź reklamy dzisiejszego finału.Wszędzie wisiały transparenty z zdjęciami jej bądź Francesci. Nadciągający wieczór dał świetny pretekst do zapalenia ogromnych reflektorów oświetlających główne wejście do szkoły. To musi być szalona noc. Zdążyła zrobić jeden krok w stronę 'pola walki' kiedy ktoś niespodziewanie na nią wpadł. Violetta od razu rozpoznała bujne,czarne jak noc włosy opadające bo zachwycającej twarzy młodej Hiszpanki. Castillo zwróciła również uwagę dwie krople błyszczące tuż pod ciemnymi oczami Natalii.
-Naty,dlaczego płaczesz? Ludmiła znowu coś Ci zrobiła?-chyba po raz pierwszy szczerze przejęła się losem poplecznicy Ferro.
-Ooona-kwiliła po cichutku-powiedziała,że nie jestem nic warta ,że nigdy nie osiągnę niczego w życiu i,że sto razy bardziej woli przyjaźnić się z Francescą.-brunetka nie panowała nad sobą. Wyżalenie się komuś było jedynym sposobem aby ukoić zbolałe uczucia.A Viola wydawała się najlepszą osobą w takim wypadku. Mało tego! Była jedyną,której jako tako ufała. Wprawdzie nie przyjaźniły się ze sobą ale lubiły odbywać krótkie pogawędki. Szatynka w przeciwieństwie do większości szkoły nigdy nie wytykała jej pseudo przyjaźni z blond włosom małpą. Rozprawiały o najbardziej błahych sprawach. Nowym lakierze do paznokci,poplamionej przez nieuwagę ulubionej spódniczce. Natalia zdobyła się nawet na wyżalenie się z jej nieodwzajemnionej miłości do Maxiego.Violka zareagowała zupełnie inaczej niż brunetka się tego spodziewała.Pod wpływem wybuchu radości Argentynka o mało nie spadła z krzesła,doradziła, pocieszyła. Zachowała się jak...prawdziwa przyjaciółka.
-Naty spokojnie. Ludmiła ona jest-Castillo starała się znaleźć odpowiednie słowa,którymi mogłaby określić panienkę Ferro.
-Wiesz co?Masz racje. Nie potrzebuje jej!-wykrzyczała radośnie.-Viola wiem,że możesz się nie zgodzić ale mogłabym pomóc Ci się przygotować?-spytała wesoło Hiszpanka.-Nie o co ja cię w ogóle proszę?Dobra zapomnij.-odwróciła się na pięcie żeby odejść coś ją jednak powstrzymało-Ręce Violki na jej nadgarstku.
-Będę zaszczycona kochana.-pognały szybko w kierunku szkoły.
Czas zacząć show.
- Przed chwilą usłyszeliśmy pierwszą z naszych wspaniałych finalistek! Francesce Resto! Przed państwem wystąpi jeszcze druga z naszych gwiazd Violetta Castillo. Ale najpierw występ gościny kogoś kogo wszyscy znają doskonale.Wielkie brawa dla Rafy Palmera!
Dziewczyna stanęła przed lustrem. O mało nie zemdlała z zachwytu.Miała na sobie sięgającą z przodu przed kolano różową asymetryczną sukienkę.Z paskiem wiązanym pod biustem i wycekinowanym kołnierzykiem dopełniającym całość. Naty spięła jej włosy delikatnie do tyły,układając je w fale. Makijaż był prawie nie widoczny dla niespostrzegawczego widza.
-Gotowa-westchnęła brunetka,zachwycając się swoim dziełem.
-A teraz Violetta Castillo-krzyknął Marotti.
-Dziękuję-wyszeptała bezgłośnie,odwracając się do swojej przyjaciółki kiedy stała już u szczytu sceny.
Wyszła na samiutki środek podwyższenia.Stanęła z uśmiechem patrząc na Naty siedzącej już wśród widowni.
Gdzie Leon? Teraz najbardziej potrzebowała jego wsparcia. Jednak nigdzie nie mogła wyłapać jego białego uśmiechu. Nie była zdenerwowana,była pewna,że on tam jest.Obserwuje i życzy jak najlepiej. Nie zastanawiając się nad tym dłużej,dała się ponieść melodii wygrywanej na pianinie. Zamknęła swoje czekoladowe oczy.I śpiewała.
Nie jestem ptakiem, który lata,
I nie maluję obrazów.
Nie jestem rzeźbiarzem, poetą.
Jestem tylko, kim jestem
I nie maluję obrazów.
Nie jestem rzeźbiarzem, poetą.
Jestem tylko, kim jestem
Wyobraziła sobie szatyna stojącego obok niej.
Musiała zaśpiewać świetnie.
Dla siebie i dla niego.
Nie było innego wyjścia.
Z gwiazd nie umiem czytać,
I księżyca nie zniżę,
Nie jestem niebem, ani słońcem...
Jestem tylko sobą.
Ale są rzeczy, które wiem.
Chodź tu, a pokażę Ci je.
W twoich oczach mogę zobaczyć
Co możemy osiągnąć
spróbuj sobie to wyobrazić.
Możemy malować, kolorami duszy
Możemy krzyczeć, iee ee
Możemy latać, nie mając skrzydeł
Bądź słowami mojej piosenki
I rzeźbij mnie w swoim głosie
Nie jestem słońcem kryjącym się w morzu
i tak nigdy nie będzie
Nie jestem księciem z bajki
Jestem tylko kim jestem
Ale są rzeczy, które wiem.
Chodź tu, a pokażę Ci je.
W twoich oczach mogę zobaczyć
co możemy osiągnąć
spróbuj sobie to wyobrazić.
Możemy malować, kolorami duszy
Możemy krzyczeć, iee ee
Możemy latać, nie mając skrzydeł
Bądź słowami mojej piosenki
To nie przeznaczenie
Ani nie szczęście sprawiło, że przyszłaś do mnie
Wyobrażamy sobie, że to magia przyprowadziła cię tu
Możemy malować, kolorami duszy
Możemy krzyczeć, iee ee
Możemy latać, nie mając skrzydeł
Bądź słowami mojej piosenki.
Możemy malować, kolorami duszy
Możemy krzyczeć, iee ee
Możemy latać, nie mając skrzydeł
Bądź słowami mojej piosenki
I rzeźbij mnie w swoim głosie.
Z gwiazd nie umiem czytać,
I księżyca nie zniżę,
Nie jestem niebem, ani słońcem...
Jestem tylko sobą.
Ale są rzeczy, które wiem.
Chodź tu, a pokażę Ci je.
W twoich oczach mogę zobaczyć
Co możemy osiągnąć
spróbuj sobie to wyobrazić.
Możemy malować, kolorami duszy
Możemy krzyczeć, iee ee
Możemy latać, nie mając skrzydeł
Bądź słowami mojej piosenki
I rzeźbij mnie w swoim głosie
Nie jestem słońcem kryjącym się w morzu
i tak nigdy nie będzie
Nie jestem księciem z bajki
Jestem tylko kim jestem
Ale są rzeczy, które wiem.
Chodź tu, a pokażę Ci je.
W twoich oczach mogę zobaczyć
co możemy osiągnąć
spróbuj sobie to wyobrazić.
Możemy malować, kolorami duszy
Możemy krzyczeć, iee ee
Możemy latać, nie mając skrzydeł
Bądź słowami mojej piosenki
To nie przeznaczenie
Ani nie szczęście sprawiło, że przyszłaś do mnie
Wyobrażamy sobie, że to magia przyprowadziła cię tu
Możemy malować, kolorami duszy
Możemy krzyczeć, iee ee
Możemy latać, nie mając skrzydeł
Bądź słowami mojej piosenki.
Możemy malować, kolorami duszy
Możemy krzyczeć, iee ee
Możemy latać, nie mając skrzydeł
Bądź słowami mojej piosenki
I rzeźbij mnie w swoim głosie.
Dumna z siebie powoli otwierała oczy ale jego nie było...
Tak po prostu nie przyszedł?
Proszę przed państwem mój drugi OP. :D
Chciałam go zadedykować każdej osobie,która siedzi po drugiej stronie.♥
Mam nadzieje,że tytuł za bardzo was nie zmylił i nie spodziewaliście się zamków,rycerzy itd. :3
Cześć druga (jak najdzie mnie wena to napisze trzecią.. :D) będzie ale nie wiem kiedy. Postaram się ją dodać do soboty ale nie obiecuje bo wiecie szkoła,szkoła i jeszcze raz szkoła. ;_;
A tak organizacyjnie. Wolelibyście najpierw 18 (tak wiem,że jeszcze nie ma 17 ale dzisiaj się pojawi xd ) czy drugą część?
Co do rozdziały to będzie kiedy skończę lekcje. xd
Subskrybuj:
Posty (Atom)